JSEMTS搜尋引擎
 

Andre Norton

it 2250



it 2250 jest pierwszym utworem Andre Norton (w豉iwie Alice Mary Norton, ur. 1912) prezentowanym oficjalnie polskiemu czytelnikowi. Ta bardzo popularna w USA pisarka SF i fantasy, jest autorkponad stu ksi嘀ek (poza fantastykpisuje powiei szpiegowskie, historyczne i gotyckie) dla dzieci, m這dzie篡 i doros造ch. Wi瘯szo jej powiei SF z regu造 dzieje siw Galaktyce, opanowanej przez rasludzk i chonie tworzone historii przysz這i, swspania章 kronikpoznawania obcych iat闚 i ich tajemnic, rozmaitych cywilizacji, przewa積ie w konwencji space opery.
"it 2250" jest powieiowym debiutem Andre Norton. Ukazasion w samym odku ery zimnej wojny. Jego akcja toczy sikilkaset lat po wojnie atomowej, a bohaterem jest m這dy ch這pak, mutant o zap璠ach reformatorskich, kt鏎y nie znajduj鉍 zrozumienia w鏚 swoich najbli窺zych, wyrusza na niebezpiecznw璠r闚kprzez opustosza貫 tereny dawnych Stan闚 Zjednoczonych.




Rozdzia1
Nocny z這dziej


G瘰ta, nocna mg豉 nadal spowija豉 wi瘯szczEyrie niczym nieprzejrzysta zas這na. Zebraj瞛ykiem rosz warg, lecz nadal pozostawanieruchomy. Miajuza sobwiele d逝gich, wype軟ionych czernigodzin czuwania, lecz nic nie wskazywa這 na to, aby w najbli窺zym czasie zamierzaszukaschronienia.
Znalazsitu, na wierzcho趾u p瘯ni皻ej ska造, g鏎uj鉍ej nad siedzibjego plemienia, powodowany pal鉍z這ii trwaw tym miejscu, z sercem niespokojnie miotaj鉍ym siw piersi. Spiczasty podbr鏚ek, mocny i pokryty ostrszczecinzarostu, oparna zabrudzonej d這ni, pr鏏uj鉍 rozpoznabudynki, kt鏎ych prostok靖y majaczy造 w dole.
Przed sobmiaDom Gwiezdny. Na widok grubo ciosanych kamiennych ian wargi isn窸y mu siw w零kszpar z kt鏎ej dobiega這 ciche warczenie. Zostajednym z Gwiazistych, szanowanych przez ca貫 plemi maj鉍ych za cel gromadzenie i pomna瘸nie wiedzy, odkrywanie nowych szlak闚 oraz badanie nieznanych teren闚, od dawna juby這 najwi瘯szym marzeniem Forsa z Klanu Pumy. Nie potrafiwyobrazisobie innego zaj璚ia. Jeszcze wczoraj, zanim zap這n窸o Ognisko Rady, 篡nadziej 瞠 przyznajmu prawo wejia do Domu. Jak瞠 bydziecinny i g逝pi, wierz鉍 w takmo磧iwo, podczas gdy wszystko dooko豉 iadczy這 o czymzupe軟ie przeciwnym. Przez pi耩 lat pomijano go starannie przy wyborze m這dzie篡, tak jakby nie istnia Dlaczeg騜 wi璚 za sz鏀tym razem jego zalety mia造by znale uznanie w oczach cz這nk闚 Rady?
Oparg這w Szcz瘯i bezwiednie zacisn窸y si zastygaj鉍 w grymasie oznaczaj鉍ym up鏎. To by豉 jego ostatnia szansa. Za rok bowiem przekroczy wiek, pozwalaj鉍y mu ubiegasio przyj璚ie do nowicjatu. A teraz, gdy pomini皻o go zesz貫j nocy...
Mo瞠 gdyby ojciec powr鏂iz ostatniej wyprawy, gdyby on sam nie nositak wyraego pi皻na... Zacisn像 palce na g瘰tych w這sach, szarpi鉍 ado b鏊u, jakby zamierzawyrwaje ze sk鏎y. W這sy by造 najgorsze! Mogli zapomnieo jego zdolnoi do widzenia w nocy, czy o niezwykle czu造m s逝chu. Przestasiprzecietym chwali gdy tylko poj像, jak niebezpiecznie by這 r騜nisiod innych. Nie potrafijednak ukrykoloru swych kr鏒ko ostrzy穎nych w這s闚. Stasion jego przekle雟twem od chwili, w kt鏎ej ojciec przyni鏀go od Eyrie. Ludzie doko豉 mieli w這sy br頊owe, czarne lub, w najgorszym przypadku, w kolorze sp這wia貫j na s這鎍u pszenicy. Jego

- Forsa, by造 srebrzystobia貫, juz daleka m闚i鉍e ka盥emu, 瞠 ich w豉iciel jest mutantem, innym nireszta spo貫cznoi Klanu. Mutant! Mutant!
Od ponad dwustu lat, od pami皻nych czarnych dni Chaosu jakie nadesz造 po Wielkim Wybuchu - owym piekle atomowej wojny - okrzyk taki wystarcza aby skazakogobez cienia litoi. Tak silny bowiem bystrach, instynktowny strach ca貫j rasy przed ka盥ym, kto wyr騜niasiwygl鉅em lub niezwyk造mi w豉iwoiami. W鏚 ludzi kr嘀y造 straszne opowiei o tym, co robiono z mutantami, nieszcz瘰nymi istotami urodzonymi w pierwszych latach po Wybuchu. Niekt鏎e plemiona podj窸y w闚czas drastyczne kroki w trosce o utrzymanie czystoi linii rodu ludzkiego, a raczej tego, co z niego pozosta這.
Tutaj, w Eyrie, z dala od ogniska zarazy panuj鉍ej w zbombardowanych sektorach, mutacja by豉 prawie nieznana, lecz on, Fors, miadomieszkska穎nej krwi z R闚nin i o fakcie tym - jak daleko si璕apami璚iwstecz
- nigdy nie pozwolono mu zapomnie
Dop鏦i 篡ojciec, sprawy nie wygl鉅a造 tak e. Co prawda, inne dzieci przeadowa造 go i cz瘰to dochodzi這 do b鎩ek, lecz obecno ojca i zaufanie jakim go otacza sprawi造, 瞠 nie odczuwazbyt boleie owych szykan ze strony r闚ieik闚... A wieczorem po zamkni璚iu bram osady, nadchodzi造 d逝gie godziny sp璠zane na nauce pisania i czytania, pos逝giwania simapi zachowania na szlakach, tak w g鏎ach, jak i na r闚ninach. Przecienawet w鏚 Gwiazistych ojciec bynajlepszym nauczycielem. Langdon nawet przez chwilnie w靖pi 瞠 pewnego dnia jego jedyny syn zasi鉅zie razem z nim w Domu Gwiazdy.
Nawet w闚czas, gdy ojciec nie wr鏂iz wyprawy na Niziny, Fors spokojnie oczekiwaprzysz這i. Zgodnie z wymogami Prawa, w豉snor璚znie sporz鉅zibro le蕨cy teraz obok niego 逝k, kr鏒ki ostry miecz i szeroki myiwski n騜. Poznaszlaki i zdobyLur- wielkiego, przydatnego w 這wach kota - wype軟iaj鉍 tym samym wszystkie warunki konieczne do wyboru. Przez pi耩 lat z rz璠u przybywado Ognia z coraz mniejsznadzieji za ka盥ym razem traktowano go jak powietrze. Teraz jubyza stary, by pr鏏owaraz jeszcze.
Jutro - nie, judzisiaj - b璠zie musiaod這篡broi zastosowasido poleceRady. Wspania這mynie pozwolmu 篡i pracowana jednej 'z ukrytych w grotach farm hydroponicznych. Jako mutant nie m鏬przecieliczyna wi璚ej.
Koniec z nauk 瞠gnajcie marzenia o latach op璠zonych na przebywaniu nizin, zaszczytnej staroi nauczyciela i stra積ika Wiedzy - Gwiazistego badacza teren闚, kt鏎e Wielki Wybuch zamieniwe wrogi dla cz這wieka iat. Nie b璠zie szukastarych miast, gdzie dawno zapomniana Wiedza mo瞠 zostaponownie odkryta i przeniesiona do Eyrie, ani teznaczyna mapie dr鏬 i szlak闚, kt鏎e pomogwydobyz mroku iat這. Nie potrafii nie chciaz tego zrezygnowa Wiedziaju 瞠 nie nagnie sido woli Rady.
Z ciemnoi nadbiegniski, pytaj鉍y pomruk. W zamyeniu odpowiedzia
przyzwalaj鉍o. Od grupy skaoderwasismuk造 ciei bezszelestnie st雷aj鉍 na ugi皻ych 豉pach skradasiku niemu, szoruj鉍 po mchu mi瘯kim futrem brzucha. Poczutr鉍enie pot篹nej 豉py, grubej niemal jak jego rami Wyci鉚n像 r瘯 aby podrapaza spiczastymi uszami kota. Lura niecierpliwi豉 si Jej rozszerzone nozdrza ch這n窸y rozliczne, wabi鉍e zapachy nocnego lasu. R瘯a na g這wie powstrzymywa豉 j lecz pos逝sze雟two przychodzi這 z trudem i demonstracyjnie okazywa豉 swe niezadowolenie.
Lura kocha豉 wolno. Zgodnie ze zwyczajem swego gatunku robi豉 tylko to. na co sama sizdecydowa豉. Bytaki dumny, gdy dwa lata temu najpi瘯niejszy kociak z ostatniego miotu Kandy upodobasobie jego towarzystwo. Pewnego dnia sam Jari zwr鏂ina to uwag Rozbudzi這 to nadziejForsa, jednak na pr騜no. Jedynkorzyiby豉 w豉ie Lura. Potarpoliczkiem o futro wzniesionego ku sobie 豚a. Z g喚bi gardzieli ponownie nadesz這 ciche pytanie. Wiedzia豉, 瞠 jest nieszczliwy.
Nic nie zapowiada這 wschodu s這鎍a. Nad 造sym szczytem Wielkiej G這wy gromadzi造 siczarne chmury, powi瘯szaj鉍 jeszcze ciemno przeditu. Zanosi這 sina burz wi璚 ludzie w osadzie na pewno pozostali w swych domach. Mg豉 zamieni豉 siw m瘸wki Lurzacz像 z這iup鏎 Forsa, kt鏎y nie wiadomo dlaczego nie chciaschronisipod dachem.
Lecz gdyby teraz wszeddo kt鏎egokolwiek z budynk闚 w Eyrie, oznacza這by to przegran- rezygnacjz 篡cia, do jakiego bystworzony, pogodzenie size iechem i drwin z juna zawsze przypi皻etykiethaniebnej pora磬i, z pi皻nem mutanta. A do tego za nic w iecie nie m鏬dopui Po prostu nie m鏬
Gdybytak Langdon m鏬wczoraj stan寞 przed Rad.. Langdon. Postaojca 篡wo rysowa豉 siw jego pami璚i: wysoka, silna sylwetka, ia這 wzniesiona g這wa, jasne, ruchliwe, ci鉚le szukaj鉍e oczy nad w零kimi uszami i ostro zarysowana linia szcz瘯i. W這sy mia造 ciemny, bezpieczny kolor. To swej nieznanej, pochodz鉍ej z R闚nin matce zawdzi璚zaFors zbyt jasny odciew這s闚, spychaj鉍y go na ubocze spo貫cznoi.
Torba Langdona z przymocowando paska odznakGwiazdy, wisia豉 teraz w sali pami璚i Domu Gwiazdy. Znaleziono jobok okaleczonego cia豉 na miejscu ostatniej bitwy. Walka z Bestiami rzadko ko鎍zy豉 sizwyci瘰twem ludzi z g鏎.
Zostazabity w trakcie poszukiwazaginionego miasta. Prawdopodobnie nie by這 "niebieskie", nadal niedost瘼ne dla ludzi i gdyby rzeczywiie okaza這 siwolne od promieniowania, mo積a by je by這 z逝piku wi瘯szej chwale Eyrie. Setki razy Fors zastanawiasi czy dotycz鉍a postrz瘼ionego kawa趾a mapy teoria ojca by豉 prawdziwa. Czy gdziena p馧nocy, na brzegu du瞠go jeziora, oczekuj鉍 na beztroskiego ia趾a, le瘸這 bezpieczne miasto.
- Bezpieczne miasto - powt鏎zyg這o ostatnie s這wa, zaciskaj鉍 z ca章 si章 d這na futrze Lury. Warkn窸a ostrzegawczo na takzuchwa這, lecz Fors zdawasitego nie s造sze
Jak by這 naprawd Zapragn像 poznaodpowied Pi耩 lat temu nie podj像by pewnie takiej pr鏏y. Mo磧iwe, 瞠 nie ko鎍z鉍e sioczekiwanie

i ci鉚貫 rozczarowania w ostatecznym rachunku wysz造 mu na dobre, gdyteraz bygotowy i dobrze zdawasobie z tego spraw Czuswojsi喚 i potrafijwykorzysta PosiadaWiedzi wytrenowany umys Chciadzia豉
W dole nie zapali這 sijeszcze 瘸dne iat這. K喚bi鉍e sichmury przed逝篡造 mrok nocy, lecz czasu pozosta這 niewiele. Musiasispieszy Mi璠zy ska豉mi ukry逝k, wype軟iony strza豉mi ko販zan i miecz. Lura po這篡豉 siobok i zastyg豉 w oczekiwaniu, godz鉍 siz jego milcz鉍ym poleceniem.
Skradaj鉍 siwzd逝kr皻ej, wiod鉍ej do Eyrie drogi, dotarna ty造 Domu Gwiazdy. 磬a pe軟i鉍ych s逝瘺Gwiazistych rozmieszczone by造 od frontu. Przed sobmiamagazyn. Szczcie uiechn窸o siwreszcie do Forsa, gdy obmacuj鉍 drzwi, przekonasi 瞠 ci篹ka zasuwa nie jest zamkni皻a i tylko czciowo spoczywa w gniezie... Nie bytym szczeg鏊nie zaskoczony, gdynigdy nie s造sza aby ktokolwiek nieproszony oielisinawiedzito miejsce.
Pe透aj鉍 bezszelestnie niczym Lura, pokonawysoki pr鏬 i oto sta lekko dysz鉍 i rozgl鉅aj鉍 sipo mrocznym wn皻rzu. Zwyk貫mu mieszka鎍owi Eyrie pomieszczenie wyda這by siwype軟ione nieprzeniknionczerni lecz dla Forsa ciemno by豉 czynnikiem sprzyjaj鉍ym. Widziad逝gi st馧 i 豉wy, z 豉twoidostrzegrz鉅 wisz鉍ych na odleg貫j ianie work闚 stanowi鉍ych cel jego wyprawy. Bezb喚dnie rozpoznatorbojca. Przecietyle razy pomagaw jej pakowaniu. i鉚n像 worek z haka i natychmiast odpi像 przymocowany do rzemienia li鉍y kawa貫k metalu.
O ile do rzeczy ojca m鏬zg豉szajakiepretensje, to do Gwiazdy nie mia瘸dnego prawa. Usta wykrzywimu grymas goryczy, gdy przed znikni璚iem w szaroi przeitu, po這篡odznakna brzegu drugiego sto逝.
Teraz, gdy torba zwisa豉 mu z ramienia, ia這 wszeddo sk豉du i z trzymanych tam zapas闚 wybrasobie lekki koc, manierki torbziarna. Wr鏂ina wzg鏎ze, wydobybroze schowka i z Lura u boku wyruszyw drog Po raz pierwszy szednie w stronciasnych g鏎skich dolin, gdzie dotychczas zawsze polowa lecz ku tajemniczym, zakazanym R闚ninom. Ch堯d wywo豉ny raczej podnieceniem, nipodmuchami porannego wiatru wywo豉g瘰isk鏎k lecz pewnym krokiem zbli瘸sido ie磬i, odkrytej przez Langdona ponad dziesi耩 lat temu. Jak dotychczas nie by豉 strze穎na przez 瘸den posterunek stra篡 zewn皻rznej. Ludzie zgromadzeni przy wieczornych ogniskach, cz瘰to rozmawiali o le蕨cych w dole R闚ninach, dziwnym iecie, kt鏎y odczuwana sobie pot璕Wielkiego Wybuchu i zamienisiw zdradzieckpu豉pkdla ka盥ego nie znaj鉍ego drogi cz這wieka. Nic dziwnego, 瞠 w ci鉚u ostatnich dwudziestu lat Gwiazistym uda這 sioznaczyzaledwie cztery miasta, w tym jedno "niebieskie", kt鏎ego nale瘸這 siwystrzega
Znali zwyczaje dawnych czas闚, lecz Langdon zawsze podkrea 瞠 nikt nie jest w stanie stwierdzi jak bardzo przekazywane informacje zosta造 przekr璚one i zniekszta販one przez czas. Sk鉅 mogli wiedzie czy nadal byli tsamras co ludzie 篡j鉍y przed Wybuchem. Choroba popromienna,

kt鏎a w dwa lata po wojnie zmniejszy豉 liczbmieszka鎍闚 Eyrie o ponad po這w mog豉 wp造n寞 tak瞠 i na przysz貫 pokolenia. Przeciebezkszta速ne Bestie prawdopodobnie mia造 r闚nieludzki rodow鏚, chotym, kt鏎zy je widzieli, trudno by這 uwierzy Trzyma造 sijednak wyraie starych miast najbardziej dotkni皻ych skutkami wybuchu.
Mieszka鎍y Eyrie posiadali starodawne zapisy, pozwalaj鉍e wnioskowa 瞠 ich przodkami by豉 ma豉 grupa uczonych i technik闚, prowadz鉍ych w odosobnieniu jakietajne badania. W pewnym momencie ca趾owicie odseparowali siod iata, kt鏎y zgin像, zanim zd嘀yli nawi頊az nim jakikolwiek kontakt. Wiedzieli jeszcze o zamieszkuj鉍ych rozleg貫 prerie mieszka鎍ach R闚nin. W jakispos鏏 i oni przetrwali, a teraz w璠rowali w kilku grupach, r闚nienie znaj鉍 plagi Bestii.
Mogli byjeszcze inni.
Nie wiadomo, kto rozpocz像 wojn Fors widziakiedystarksi嘀k zawieraj鉍strz瘼ki wiadomoi odebranych przez rejestratory w ci鉚u strasznego dnia zag豉dy. Niestety, byto tylko 瘸這sny be趾ot umieraj鉍ego iata, tragiczny i bezu篡teczny.
W g鏎ach wszyscy wiedzieli o ostatniej wojnie. Chocianieustannie zabiegali o utrzymanie przy 篡ciu umiej皻noi i wiedzy przodk闚, to coraz wi瘯szy bykr鉚 rzeczy, kt鏎ych nie rozumieli. Mieli stare, pokryte kolorowymi plamami, starannie opisane mapy, lecz oznaczone r騜owym, zielonym, niebieskim i 鄴速ym kolorem obszary nie opar造 sisp造waj鉍ej z nieba nawale ognia i ierci. Raz na zawsze zosta造 one starte z powierzchni ziemi, a dzisiaj nieliczni ludzie wychodzili nieia這 z bezpiecznych zak靖k闚 i w璠ruj鉍 przez Nieznane gromadzili okruchy wiedzy, 篡j鉍 nadziej 瞠 kt鏎egodnia uda siu這篡z nich histori
Fors wiedzia 瞠 o jak milod szlaku, kt鏎ym siposuwa przebiega odcinek dawnej drogi. Zachowuj鉍 ostro積o, mo積a by這 w璠rowanina p馧noc przez ca造 dzie Kiedycz瘰to ogl鉅ar騜ne przedmioty, kt鏎e ojciec i jego towarzysze przynosili z wypraw, sam jednak nigdy nie widziaani Nizin, ani drogi. Przyieszykroku, nie czuj鉍 ci鉚le padaj鉍ego deszczu. Ciekn鉍e strugi wdziera造 siw ka盥y zakamarek cia豉, marnie chronionego przez przesi隕ni皻y jak g鉉ka, lepi鉍y sikoc... Lura zacz窸a szybciej przebiera豉pami, by za nim nad嘀y i chog這o protestowa豉 przy ka盥ym skoku, to nie przejawia豉 ch璚i powrotu. Entuzjazm i podniecenie, pozwalaj鉍e mu zapomnieo niewygodach i biec dalej, udzieli造 sir闚niewra磧iwej psychice wielkiego kota. Przedzierali siprzez zaroa w napi璚iu, niespokojnie wodz鉍 wzrokiem i badaj鉍 ka盥y podejrzany sygna
Gdy dotardo drogi, poczusiniemal rozczarowany tym, co zobaczy Kiedymusia豉 to byg豉dka nawierzchnia, lecz czas i rozprzestrzeniaj鉍a sistopniowo bujna roinno, w po章czeniu z brakiem jakiegokolwiek ruchu, zrobi造 swoje. Jak okiem si璕n寞, wierzchnia warstwa by豉 sp瘯ana i porad-lona przez rozpe透aj鉍e siw poszukiwaniu wody korzenie. W przesz這i ludzie poruszali sit璠y zamkni璚i w specjalnych maszynach. Fors wiedziao tym, bo ogl鉅akiedyksi嘀kz obrazkami, przedstawiaj鉍ymi takie urz鉅zenia. Niestety, ich produkcja by豉 teraz niemo磧iwa. Co prawda, mieszka鎍om Eyrie po wielu wysi趾ach uda這 siwydobysporo danych, dotycz鉍ych samochod闚, jednak okaza這 si 瞠 do ich wytworzenia potrzeba mn鏀two nieosi鉚alnych materia堯w i z pomys逝 budowy trzeba by這 zrezygnowa Pozosta造 stare ksi嘀ki z obrazkami.
Lurze droga nie podoba豉 si Nieufnie tr鉍i豉 豉poderwany kawa貫k nawierzchni, obw鉍ha豉, po czym wr鏂i豉 na pobocze. Fors jednak ia這 wst雷ina drogprzodk闚, cho豉twiej by這by i przez las. Czu jak z ka盥ym krokiem wzbiera w nim poczucie pot璕i i si造. Pod sk鏎but闚 miadzie這 m鉅rzejszych i pot篹niejszych od siebie, a przeciebyli jednras Wsp鏊nota ta dodawa豉 otuchy, zobowi頊uj鉍 r闚noczeie do odzyskania zaginionej wielkoi.
- Ho, Lura!
S造sz鉍 triumfalny okrzyk, kot przystan像, zwracaj鉍 ku niemu ciemnobr頊owg這w po czym miaukn像 瘸這ie, jakby daj鉍 do zrozumienia, 瞠 uwa瘸 wypraww tak nieprzyjemny dzieza jakienieporozumienie.
Lura by豉 naprawdpi瘯na. Samopoczucie Forsa poprawia這 si ilekrona nispogl鉅a Od chwili, gdy rozstasize schodz鉍z g鏎 ie磬 poczusinaprawdwolny i po raz pierwszy w 篡ciu nie martwigo kolor w這s闚, ani temy, 瞠 jest gorszy od innych cz這nk闚 Klanu. Pami皻awszystkie nauki ojca, a w ko造sz鉍ym sina ramieniu worku ukrynajwi瘯szy jego sekret. Miaw豉snor璚znie zrobiony 逝k, tak mocny, 瞠 瘸den z jego r闚ieik闚 nie byw stanie go napi寞. Miecz byostry i wywa穎ny tak, 瞠 pasowatylko do jego d這ni. Przed nim le瘸rozleg造 iat R闚nin, a u boku miawymarzonego towarzysza podr騜y.
Lura bez reszty poch這ni皻a by豉 lizaniem mokrego futra, lecz w pewnym momencie Fors uchwyciw jej wzroku b造sk emocji, czy mo瞠 myi. Nikt w Eyrie nie zdawasobie nawet sprawy z tego, w jakim stopniu wielkie koty potrafi造 porozumiewasiz ludi, kt鏎ych uzna造 godnych swego towarzystwa. Kiedyroltowarzysza cz這wieka spe軟iapies - Fors czytao tym - lecz choroba popromienna okaza豉 situ zab鎩cza i gatunek ten zgin像 w Eyrie na zawsze.
To samo promieniowanie zmieni這 raskot闚. Ma貫 zwierz皻a domowe, obdarzone ogromnniezale積oi zacz窸y wydawana iat wi瘯szych, silniejszych potomk闚 o bystrym umye. Krzy簑j鉍 siz dzikimi kotami ze ska穎nych R闚nin, wyda造 na iat nieznanprzedtem mutacj O nogi Forsa ociera這 sistworzenie wielkoi pumy z czas闚 przed wybuchem. Mia這 ciemnokremowe, g瘰te futro przechodz鉍e na g這wie, 豉pach i ogonie w kolor czekolady - barwy odziedziczone po Siamese, pierwszym kocie przywiezionym kiedyw g鏎y przez 穎njednego z badaczy. Oczy mia造 odcieprawdziwego klejnotu, skrz鉍 sig喚bokim, wpadaj鉍ym w szafir b喚kitem. Pod tym z pozoru niegroym wygl鉅em, krysijednak doskona造 myiwy, uzbrojony w ostre, zakrzywione pazury i mocne k造.
W豉ie odezwasiw niej instynkt 這wcy, gdyprzystan窸a obok p豉chetka wilgotnej ziemi, gdzie racice jelenia pozostawi造 wyray g喚boki ad. Trop byie篡. Badaj鉍 go. Fors widziaokruchy gleby, odrywaj鉍e siod kraw璠zi i opadaj鉍e na dno odcisk闚. Rzecz by豉 godna zastanowienia. Przyda這by sipowi瘯szyzapasy 篡wnoi, a mi瘰o jelenia by這 wyienite. Nie musiatego m闚iLurze, zna豉 jujego decyzji natychmiast podj窸a trop. Ruszyza nibezszelestnie krokiem, jakiego nauczysitak dawno, 瞠 w pami璚i nie pozosta這 najmniejsze wspomnienie pobieranych w lesie lekcji. ady bieg造 prostopadle do starej drogi, przecinaj鉍 postrz瘼ionian pod kt鏎pi皻rzysistos zaroi皻ej zielskiem ziemi, ze stercz鉍ymi tu i 闚dzie kawa趾ami cegie iekaj鉍a z ga喚zi i lii woda zmoczy豉 go, przylepiaj鉍 sk鏎znie do n鏬 i sp造waj鉍 do but闚.
W miarbiegu Fors bycoraz bardziej zdumiony. Tropy m闚i造 wyraie, 瞠 zwierzogarn窸o iertelne przera瞠nie, lecz chowyt篹awzrok, nigdzie nie m鏬dostrzec ad闚 przeadowcy. Nie czujednak l瘯u. Nigdy przecienie spotkaistoty 篡wej, cz這wieka czy zwierz璚ia, kt鏎a opar豉by sijego kutym stalstrza這m ani tenie zawahasi staj鉍 naprzeciw niej z kr鏒kim mieczem w r瘯u. Mi璠zy ludi z g鏎 a nieustannie w璠ruj鉍ymi mieszka鎍ami R闚nin panowarozejm. Gwiazistym cz瘰to zdarza這 sizamieszkana jakiczas w sk鏎zanych namiotach koczownik闚 i wymieniawiadomoi z tymi wiecznymi pielgrzymami. Nawet jego ojciec wzi像 sobie spo鏚 nich 穎n Wszyscy natomiast prowadzili bezpardonowwalkz kryj鉍ymi siw ruinach miast Bestiami. Stworzenia te nigdy nie oddala造 sijednak od swych ciemnych, cuchn鉍ych nor w rozbitych budynkach i spotkania z nimi na otwartej przestrzeni mo積a by這 sinie obawia Dlatego tez beztroskpod嘀aza Lur
Trop urwasinagle na brzegu ma貫go jaru. Dziesi耩 st鏕 ni瞠j, wezbrana deszczem woda strumienia pieni豉 siwok馧 zielonych, omsza造ch ska Rozci鉚ni皻a wzd逝kraw璠zi parowu Lura przypad豉 do ziemi, gotuj鉍 sido skoku. Fors cofn像 siza krzak i przykl瘯n像. Wiedzia 瞠 w tym zaj璚iu lepiej by這 jej nie przeszkadza
Gdy dostrzegnerwowe dr瞠nie koniuszka br頊owego ogona, spojrzana p豉ski bok kota, oczekuj鉍 na kr鏒ki dreszcz - sygnado ataku... Zamiast tego, ogon nagle zje篡si a barki przygarbi造, jakby ktona這篡cugle na napi皻e judo skoku minie. Do Forsa dociera造 odczuwalne przez Luruczucia zmieszania, wstr皻u, a wreszcie - strach...
Nieraz udowodni 瞠 mianajlepsze w Eyrie oczy, lecz wszystko, co zauwa篡 to poruszenie zaroi w g鏎ze strumienia, jakby cosiprzez nie przepycha這. Di瘯 wody t逝miwszelkie odg這sy i chowyt篹awzrok, nie dostrzegniczego wi璚ej. Przyczyna niepokoju zwierz璚ia znikn窸a.
Lura po這篡豉 uszy po sobie, a jej oczy zmieni造 siw dwie p這n鉍e z這iszparki. Pod tmaskjednak Fors uchwyciinne uczucie - czaj鉍y si paniczny l瘯. Wielki kot prze篡coniezwyk貫go, nale瘸這 wi璚 zachowaostro積o. Podniecony wychylisipoza kraw璠parowu. Chonieznane stworzenie odesz這, postanowizbadaady, jakie mog這 po sobie pozostawi
Zielone g豉zy na brzegu by造 g豉dkie i iskie, tak 瞠 dwukrotnie musiachwytasizaroi, aby nie wpa do wody. Pe透aj鉍, pokonaostatni odcinek drogi i oto znalazsina skraju poruszaj鉍ych siprzed chwilzaroi. Przed nim, wype軟iaj鉍 gliniaste zag喚bienie, czerwieni豉 spora ka逝瘸. Ciecz by豉 g瘰ta, lecz deszcz zaczynajujrozmywa Podni鏀do ust ociekaj鉍y czerwienipalec. Krew. Prawdopodobnie iganego przez nich jelenia.
Tuobok widniatrop pozostawiony przez tajemniczego myiwego. ad odcii皻y byg喚boko w mokrej glinie, jakby cobalansowa這 przez chwilpod ci篹arem zdobyczy. By這 zbyt widno, aby m鏬miek這poty z jego odczytaniem. Znago przeciedobrze. To, co ogl鉅a by這 odbiciem bosej, ludzkiej stopy.
Nie m鏬to bynikt z Eyrie, ani z R闚nin. Stopa by豉 w零ka i mia豉 sta章 szeroko od pi皻y do palc闚, jakby jej posiadacz byp豉skostopy. Palce mia造 cienkie koi i by造 bardzo d逝gie. W ich przed逝瞠niu le瘸造 bruzdy - ady nie paznokci, ale czego co musia這 byprawdziwymi pazurami. Fors poczu jak je蕨 mu siw這sy. To by這 niezdrowe- takie s這wo przysz這 mu na my, gdy wpatrywasiw odcisk. Byzadowolony, 瞠 nie zobaczytamtej istoty, chow g喚bi duszy wstydzisitego uczucia.
Nadesz豉 Lura. ζpczywie rzuci豉 sina krew, ch貫pcz鉍 jz g這ym mlaskaniem. Dopiero po chwili zbli篡豉 sido odkrytego tropu i natychmiast zareagowa豉 z gwa速ownoi kt鏎a zdumia豉 Forsa. Stulone uszy p豉sko przylgn窸y do g這wy, a spomi璠zy wykrzywionych, drgaj鉍ych nerwowo warg, wydoby這 siciche, pe軟e nienawii warczenie. Fors b造skawicznie napi像 逝k, niespokojnie wypatruj鉍 celu. Po raz pierwszy tego dnia ogarn像 go ch堯d. Trz零sica造, stoj鉍 w strugach deszczu, spi皻y, gotowy do odparcia ataku. Nic sijednak nie wydarzy這.
Zachowuj鉍 ostro積o, wdrapali sina poprzednie miejsce. Lura nie zdradza豉 ochoty na poig za nieznanym myiwym i Fors nie pr鏏owanawet jej do tego nam闚i Otaczaj鉍y ich dziki iat bydomem Lury i 篡cie obojga zale瘸這 od instynktu wielkiego kota. Jei nie mia豉 ochoty nadstawiask鏎y w pogoni, nale瘸這 zaakceptowajej wyb鏎.
Wr鏂ili na drog Teraz jednak Fors wykorzystaca造 sw鎩 kunszt, aby zatrzepozostawione ady - przezorno podejmowana zazwyczaj tylko w pobli簑 zniszczonych miast, gdzie na ka盥ym kroku czai豉 sijeszcze ier gotowa poch這n寞 nieostro積e ofiary. Przesta這 pada lecz niebo w dalszym ci鉚u przes豉nia豉 gruba warstwa nisko wisz鉍ych chmur.
Oko這 po逝dnia ustrzelit逝stego ptaka, wyp這szonego przez Lurz g瘰tych zaroi. Przystan瘭i wi璚 na popas i posilili si dziel鉍 sprawiedliwie surowe mi瘰o kuraka.
Zapadwczesny, szary od k喚bi鉍ych sichmur zmierzch, gdy osi鉚n瘭i wzg鏎ze g鏎uj鉍e nad przyleg章 do drogi, wymar章 osad



Rozdzia2
Spotkania z przesz這i

Nawet w czasach przed Wybuchem, gdy t皻ni這 tu 篡cie, miejscowo nie by豉 ani du瘸, ani 豉dna. Dla Forsa jednak, kt鏎y dotychczas widziajedynie zabudowania Ey鎑, wydawa豉 siczymzdumiewaj鉍ym, a nawet trochstrasznym. Wok馧 siebie mianiepodzielnie panuj鉍dzikroinno, kt鏎ej korzenie, stale krusz鉍e mury, zamienia造 domy w pokryte grubym ko簑chem zieleni, bez豉dne sterty gruzu. Wznosz鉍y sina brzegu przecinaj鉍ej osadrzeki wa stanowijedynpozosta這 po istniej鉍ym dawniej moie.
Fors nie spieszysiz zejiem. Przysiadna kamieniu, patrzyi zastanawiasi By這 bowiem coodpychaj鉍ego w widocznej w dole dzikiej gmatwaninie. Nad obejmuj鉍ruiny nieckwieczorny wiatr rozsnuwaprzykry zapach nawi貪貫j zgnilizny. Zbyt d逝go miejscem tym w豉da造 wiatry, burze i dzikie zwierz皻a.
Na poboczu drogi dostrzegstertzardzewia貫go metalu. Domyisi 瞠 by造 to pozosta這i samochodu, maszyny, jakiej ludzie u篡wali kiedydo transportu. Musiabyjuw闚czas stary, gdyprzed samym Wybuchem powszechnie u篡wano innego typu, zasilanego silnikiem atomowym. Gwiazistym czasami udawa這 sinapotkaniemal nienaruszone egzemplarze takich pojazd闚. Wymin像 wrak i trzymaj鉍 siprzetartej drogi zacz像 schodziw stronosiedla. Lura sz豉 obok z wysoko podniesiong這w Szeroko rozwarte nozdrza co chwila 這wi造 niesione wiatrem zapachy. Weszli w kipi鉍e 篡ciem zaroa. Z wysokiej trawy poderwa豉 sido lotu przepi鏎ka. Gdziez boku skrzekliwie odezwasiba瘸nt. Na ciemnym tle zieleni po造skiwa造 czystbielkr鏊icze ogonki. W pl靖aninie ga喚zi kry造 sizbrojne w zakrzywione kolce kwiaty, tworz鉍 razem z obejmuj鉍ym wszystko niezliczonymi p皻lami dzikim winem zapornie do przebycia. Niespodziewanie przez chmury przedarsipromiezachodz鉍ego s這鎍a, zalewaj鉍 purpurmroczny krajobraz. Jakby na dany sygna z trawy odezwa造 siowady. Burza sko鎍zy豉 si
Wydostali sina otwartprzestrze ze wszystkich stron ograniczonruinami budynk闚. Us造szeli odg這s ciekn鉍ej wody, wi璚 Fors, orientuj鉍 siwed逝g di瘯u, zacz像 torowaprzejie w鏚 bujnej roinnoi i po nied逝gim czasie stan瘭i nad wykonanym ludzkr瘯zbiornikiem, do kt鏎ego cienkim strumykiem sp造wa豉 woda. Wiedzia 瞠 na R闚ninach wodnale瘸這 traktowaostro積ie. Jednak czysta, ch這dna struga kusi豉, zw豉szcza, gdy pomyao zat璚h貫j cieczy, ca造 dziebulgocz鉍ej w wisz鉍ej u pasa manierce. Lura nie waha豉 si ch貫pcz鉍 beztrosko i potrz零aj鉍 od czasu do czasu g這w aby str鉍izbieraj鉍e sina ko鎍ach w零闚 krople. Widz鉍 to, zanurzyw ko鎍u d這i ugasipragnienie. 鏚e趾o le瘸這 u podn騜a dziwacznego skupiska ska kt鏎e bymo瞠 u這穎no kiedy aby udawa造 jaskini Wewn靖rz znalazgrubwarstwnaniesionych wiatrem suchych lii. Niedawna burza nie zmoczy豉 ich, wi璚 mogli situ schroni Miejsce wydawa這 sibezpieczne. Oczywiie nigdy nie nale瘸這 spaw starych domach. Wielu ludzi przyp豉ci這 篡ciem swnieostro積o. Tutaj jednak ktojumieszkaprzed nimi - w鏚 listowia biela造 koi iadcz鉍e o dzia豉lnoi czworono積ego 這wcy.
Fors oczyijaskinii wyszedna poszukiwanie drewna na opa By這 mokro, ale w za豉maniach skaodkrysporo suchych ga喚zi, dzi瘯i czemu szybko zgromadzikilka nar璚zy chrustu. Na otwartych R闚ninach ogiem鏬byzar闚no przyjacielem, jak i wrogiem. Beztrosko rozniecone na stepie ognisko mog這 rozp皻aocean p這mieni, kt鏎e rozszerzaj鉍 sina wiele mil, poch豉nia造 wszystko na swojej drodze. Cz瘰to zdarza這 si 瞠 wrogie plemiona wypadek taki natychmiast uznawa造 za zdrad Dlatego teForsa ogarn窸o wahanie, gdy z krzesiwem i hubkw d這niach pochylisinad ma造m stosem drewna. Przeciebyjeszcze tajemniczy myiwy i jei czaisiteraz w labiryncie osady...
Oboje z Lurbyli jednak przemoczeni i zzi瑿ni璚i, a nocleg w ch這dzie bynajlepszokazj by siprzezi瑿i Poza tym, chom鏬co prawda w razie potrzeby 篡wisisurowym mi瘰em, to pieczyste smakowa這 mu o wiele lepiej. Ostatni argument przewa篡 lecz nawet wtedy gdy pojawisinik造 p這myk, trwaprzez chwilprzyczajony, gotowy rozrzucip這n鉍e g這wnie. Uspokoisina widok podchodz鉍ego do ognia kota. Wiedzia 瞠 Lura nie zachowywa豉by sitak beztrosko, gdyby grozi這 im jakieniebezpiecze雟two. Mia豉 przeciebez por闚nania lepszy wzrok i w璚h.
Pniej, zamieraj鉍 w bezruchu przy 鏚e趾u, ustrzelitrzy kr鏊iki. Dwa z nich otrzyma豉 Lura, trzeciego oprawii upiekdla siebie. Zachodz鉍e s這鎍e by這 czerwone i wszystkie oznaki wr騜y造 dobrpogodna nadchodz鉍y dzie Polizapalce, sp逝kaje wod po czym wytarp瘯iem trawy. Nast瘼nie, po raz pierwszy w tym dniu, otworzyskradziony przed item worek. Znajego zawarto, poczujednak wzruszenie na widok wi頊ki starych, kruchych papier闚, zape軟ionych starannie od g鏎y do dom ma造m, r闚nym pismem ojca. To jutyle lat... Ucieszony, zanucicicho, gdy dostrzegstrz瘼ek bezcennej wed逝g Langdona mapy - mia豉 ona przedstawiale蕨ce gdziena p馧nocy miasto, bezpieczne i wystarczaj鉍o du瞠, aby przynie Eyrie bogaty 逝p.
Nie豉two by這 odczytatajne pismo ojca. Sporz鉅zone zosta這 na w豉sny u篡tek i Fors m鏬tylko domyasiznaczenia takich wskaz闚ek jak, "zakr皻 rzeki na zach鏚 od nieu篡tk闚", "na p馧nocny wsch鏚 od du瞠go lasu" i ca貫j reszty. Up造waj鉍y czas starlub pozmieniaoznaczenia, tak, 瞠 pos逝guj鉍 sistarmap mimo wyt篹onej uwagi, mo積a by這 zej z trasy. Pochylony nad skrawkiem, kt鏎y przyczynisido ierci ojca, zacz像 uiadamiasobie ogrom stoj鉍ego przed nim zadania. Nie znanawet wszystkich szlak闚, jakie w ci鉚u d逝gich lat utorowali Gwiazii, co najwy瞠j s造szao niekt鏎ych. A jei sizgubi...
Zacisn像 palce na cennym zawini靖ku. Zej ze szlaku. Przepa na R闚ninach.
Poczudotyk mi瘯kiego futra. Okr鉚豉 g這wa tr鉍i豉 go w 瞠bra. Lura uchwyci豉 nag貫 uk逝cie strachu i na sw鎩 spos鏏 stara豉 sitemu zaradzi Fors powoli odetchn像. Wilgotne powietrze nizin pozbawione by這 ostrego aromatu g鏎skiego oowietrza. Bywolny i bycz這wiekiem. Powr鏒 do Eyrie oznacza豚y przyznanie sido pora磬i. C騜, jei zgubi siw鏚 stepu? Czekana niego rozleg造 kraj. M鏬przeciei, ado chwili, gdy dotrze do s這nej wody. le蕨cej zgodnie z ustnym przekazem tradycji na skraju iata. Ca豉 ta kraina czeka豉 na zbadanie.
Si璕n像 w g章b trzymanego na kolanach worka. Opr鏂z notatek i strz瘼ka mapy, tak jak sispodziewa znalazkompas, ma貫 drewniane pude趾o o堯wk闚, paczkbanda瘸 i ma na rany, dwa ma貫 skalpele i topornie sporz鉅zony notatnik - dziennik Gwiazistego. Ku swemu wielkiemu rozczarowaniu przekonasi 瞠 jego stronice zape軟ia造 g堯wnie odleg這i. Pod wp造wem nag貫go impulsu, na jednej z czystych kartek umieiopis swojej dotychczasowej podro篡 i narysowadziwny odcisk stopy. Gdy sko鎍zy zapakowawszystko ponownie.
Lura rozci鉚n窸a sina pos豉niu z lii. Fors po這篡siprzy niej, przykrywaj鉍 kocem. Dochodzi豉 p馧noc. Poprawip這n鉍e ga喚zie, tak, aby stercz鉍e na zewn靖rz ko鎍e mog造 bypoch這ni皻e przez ogie Kot zaj像 siczyszczeniem 豉p, wgryzaj鉍 sistarannie w przestrzenie mi璠zy pazurami. Towarzysz鉍e temu mi瘯kie mruczenie dzia豉這 usypiaj鉍o. Czu jak zaczynajci嘀ymu powieki. OtoczyLurramieniem i w odpowiedzi zostanatychmiast polizany. Szorstki dotyk j瞛yka byostatnirzecz jakuda這 mu sizapami皻a
Rano obudziich piskliwy krzyk ptak闚. Ca貫 stado wirowa這 w pobli簑, g這o wyra瘸j鉍 swe niezadowolenie z obecnoi w璠rowc闚. Fors przetaroczy i trochnieprzytomnie spojrzana szary iat wok馧.
Przy wejiu do jaskini, nie zwracaj鉍 najmniejszej uwagi na rozwrzesz-czonych natr皻闚, siedzia豉 Lura. Ziewa豉 i patrzy豉 na niego z wyraniecierpliwoi Podni鏀siz le瘸 i chc鉍 wyk雷asiw sadzawce, i鉚n像 wilgotnodzie By這 zimno, wi璚 wkr鏒ce zacz像 dr瞠 co widz鉍 Lura odsun窸a sina bezpiecznodleg這. Zniecierpliwione ptaki zbi造 siw czarnchmuri znikn窸y w鏚 ska Fors ubrasi sznuruj鉍 dok豉dnie pozbawiony r瘯aw闚 kaftan i starannie zapinaj鉍 buty i pas.
Doiadczony badacz nie traci豚y czasu na ogl鉅anie pozosta這i miasta. Judawno cokolwiek cennego mog這 situ znajdowa zosta這 z逝pione lub samo uleg這 zniszczeniu. By這 to jednak pierwsze miasto Forsa, dlatego tenie m鏬odej bez, cho熲y powierzchownych, ogl璠zin. Obszedw ko這 niewielki plac. Tylko jeden budynek ocalana tyle, 瞠 mo積a by這 wej do odka. Kamienne iany znikn窸y pod bujnie rosn鉍ym bluszczem i mchem, a okna czernia造 pustymi, pozbawionymi szyb otworami. Powoli zbli瘸sido poros造ch wysoktrawschod闚, prowadz鉍ych ku szerokim drzwiom wejiowym. Pod nogami szelei造 usch貫 liie, a po chwili wyp這szone stado konik闚 polnych, kt鏎e rozprys造 sina wszystkie strony. W drzwiach Lura tr鉍i豉 豉pjakiprzedmiot, kt鏎y poturlasiw g章b zakurzonego wn皻rza. Po kilku krokach Fors przystan像 przy zawieszonej w przedsionku tablicy. Mimowolnie palce dotkn窸y wy興obienia liter.
- Narodowy Bank w Glentown.
Przeczytag這o napis, a s這wa powr鏂i造 echem, odbijaj鉍 siod stoj鉍ego pod ianpustej hali rz璠u budek.
- Narodowy Bank - powt鏎zy
Co to jest bank? Domyasiniejasno, 瞠 byto rodzaj sk豉du. Wymar貫 miasto zapewne nazywa這 siGlentown.
Lura ponownie dopad豉 swojej okr鉚貫j zabawki, biegaj鉍 za nipo sp瘯anej posadzce. W pewnym momencie kula uderzy豉 w podstawznajduj鉍ej sinajbli瞠j Forsa budki i zatrzyma豉 si Z na wp馧 rozbitej czaszki patrzy造 oskar篡cielsko okr鉚貫 oczodo造. Schylisii podni鏀pusty czerep, po czym po這篡go na pokrytej grubwarstwkurzu kamiennej p馧ce. Przypadkowo poruszone, zebrane w stos monety rozsypa造 siwe wszystkich kierunkach, wiruj鉍 i podskakuj鉍 z weso造m, metalicznym brz瘯iem.
Pomieszczenie by這 tego pe軟e. Po造skuj鉍e kr嘀ki zalega造 rz璠y ci鉚n鉍ych siz ty逝 boks闚 p馧ek. Zaczerpn像 gar i cisn像 na pod這g ciekaw zachowania Lury. Monety by造 bezu篡teczne i nie mia造 瘸dnej wartoi. Kawa貫k dobrej, nierdzewnej stali, stanowicenny, godny zabrania nabytek. To by造 tylko ieci. Panuj鉍e wok馧 ciemnoi zacz窸y go denerwowai chopr鏏owamyeo r騜nych rzeczach, to nie m鏬pozbysiwra瞠nia, 瞠 czuje na sobie czyjwzrok. Pomyao le蕨cej na p馧ce czaszce, zawo豉Luri skierowasiku wyjiu.
Na zewn靖rz wszystko przesi隕ni皻e by這 wilgoci W powietrzu unosisilekki zapach dawnego rozk豉du, zmieszany ze ie蕨 wonibutwiej鉍ego drewna i roin. Ze zmarszczonym nosem ruszyw kierunku rzeki, pokonuj鉍 zalegaj鉍e ulicsterty gruzu. Jei chciapodr騜owaprosto do zaznaczonego na mapie ojca celu, musiaw jakispos鏏 pokonarzek Sam nie mia豚y k這potu z przep造ni璚iem ciemnobr頊owej od unosz鉍ej sizawiesiny, wezbranej po niedawnej burzy wody, jednak Lura nigdy nie da豉by sisk這nido k雷ieli. Pozostawienie kota na brzegu r闚nienie wchodzi這 w rachub Fors ruszywzd逝wody w kierunku wschodnim. Tratwa wyda豉 mu sinajlepszym rozwi頊aniem. Musia豚y jednak opuiruiny, zanim zdo豉 znale odpowiedniilo drewna, poza tym dra積i豉 go strata czasu.
Dziebypogodny; s這鎍e pi窸o siku g鏎ze, rzucaj鉍 na wodietlne plamki. Odwracaj鉍 g這w nadal m鏬zobaczywzniesienia pog鏎za, a za nimi spowite b喚kitnmgie趾g鏎y, kt鏎e opuiprzed dob Chowidok bypi瘯ny, obejrzasitylko raz, ca章 uwagskupiaj鉍 na rzece.
P馧-godziny pniej dokonaodkrycia, kt鏎e zaoszcz璠zi這 mu d逝giej, morderczej pracy. Na ostrym zakr璚ie wysoka, wiosenna woda wyp逝ka豉 w skarpie w零kie zag喚bienie, zape軟iaj鉍 je nast瘼nie naniesionym drzewem. By造 tu wielkie k這dy jak i delikatne, wyblak貫 na s這鎍u ga章zki, p瘯aj鉍e pod naciskiem palca. Rola Forsa ogranicza豉 sido wydobycia i wyboru odpowiednich kawa趾闚.
Przed po逝dniem tratwa by豉 gotowa. Z pewnoiprymitywna i nie nadaj鉍a sido d逝窺zych podr騜y, zapewnia豉 jednak w miarbezpiecznprzepraw Lura nie kry豉, 瞠 zdawanie sina tak niepewny odek podr騜y uwa瘸 za przejaw g逝poty, lecz gdy Fors nie chciapozostana bezpiecznym brzegu, wesz豉 na pok豉d, ostro積ie stawiaj鉍 豉py, zanim przenios豉 na nie ci篹ar cia豉. Dok豉dnie na odku tratwy przysiad豉 jednak i zamar豉, nie skar蕨c sid逝瞠j, w pe軟ym napi璚ia oczekiwaniu. Nie potrafi豉 powstrzymaniepewnego fukni璚ia na widok Forsa, mocno napieraj鉍ego na dr鉚 i odpychaj鉍ego platformna g喚bokwod
Dziwny pojazd przejawiatendencjdo obracania siwok馧 w豉snej osi, nale瘸這 wi璚 temu przeciwdzia豉 W pewnym momencie dr鉚 uwi頊w mulistym brzegu, niemal wrzucaj鉍 Forsa do rzeki. Gdy jednak obola造m ramieniem starzalewaj鉍y oczy i parz鉍y usta s這ny pot i spojrzaprzed siebie, przekonasi 瞠 znosz鉍y ich w d馧 rzeki pr鉅 r闚noczeie popychatratww strondrugiego brzegu. Na ten widok ze wzmo穎nenergizacisn像 d這nie na wypolerowanej przez wiatr i s這鎍e 瞠rdzi.
Odbijaj鉍e siod wody promienie s這neczne ogrzewa造 dodatkowo, jakby nie dosyby這 potok闚 瘸ru lej鉍ego siz nieba. Zrobi這 sigor鉍o i poczuli silne pragnienie. Lura zacz窸a cicho miaucze W miarup造waj鉍ego czasu oswoi豉 sijednak z nowym sposobem podr騜owania na tyle, 瞠 mog豉 z zaciekawieniem ogl鉅aryby atakuj鉍e unosz鉍e sina powierzchni owady. W pewnej chwili min瘭i skupisko po豉manych, butwiej鉍ych desek. Musia豉 to bypozosta這 dawnej 這dzi. Dwukrotnie przemkn瘭i pomi璠zy wystaj鉍ymi z wody szcz靖kami filar闚 nie istniej鉍ego mostu. Przed Wybuchem teren ten byg瘰to zaludniony. Fors usi這wawyobrazisobie iat t皻ni鉍y 篡ciem miast, z drogami pe軟ymi samochod闚 i ko造sz鉍ymi sina wodzie szybkimi 這dziami. Poniewapr鉅 unosiich w po蕨danym kierunku, nie nale瘸這 mu zbytnio na szybkim dotarciu do przeciwleg貫go brzegu. Gdy jednak fragment poiesznie kleconej tratwy oderwasii rozpocz像 samodzielny 篡wot, poj像, itaka beztroska grozi powa積ym niebezpiecze雟twem. Mocniej nacisn像 na dr鉚, aby wyrwasiz obj耩 nurtu i osi鉚n寞 upragniony brzeg. Jak na z這 p造n瘭i w豉ie wzd逝wysokiej, stromej skarpy, uniemo磧iwiaj鉍ej podj璚ie pr鏏y zatrzymania si Zaniepokojony Fors wypatrywazatoczki lub piaszczystej mielizny, zapewniaj鉍ej bezpieczne l鉅owanie.
Ucieszysi gdy po jakimczasie dostrzegutworzone przez obsuni皻y grunt p造tkie wci璚ie brzegu. Z oderwanego p豉ta ziemi stercza造 ukoie dwa drzewa, przegradzaj鉍 czciowo koryto. Po op豉conym p璚he瘸mi na d這niach i b鏊em plec闚 wysi趾u, uda這 mu siskierowatratwna ga喚zie. Pod wp造wem uderzenia platforma zako造sa豉 si podpory jednak wytrzyma造 i wszystko znieruchomia這. Lura nie czeka豉. Jednym pot篹nym susem znalaz豉 sina solidnym pod這簑 grubego pnia. Fors schwycitorbi natychmiast udasiw jej ady. Poiech byjak najbardziej wskazany, gdytratwa rozpad豉 sina kilka czci, kt鏎e silny pr鉅 porwai bez豉dnie wiruj鉍e, uni鏀w dal.
Po kr鏒kiej, lecz m璚z鉍ej, wspinaczce w rozmi瘯貫j na deszczu, t逝stej glinie brzegu, ponownie znalei sina otwartym stepie. W wysokiej trawie rozrzucone by造 rozleg貫, ciemne plamy zakurzonych zaroi. Byto g零zcz m這dych drzewek, powoli zarastaj鉍ych bruzdy dawno nie oranych p鏊. Na tych ziemiach dzika przyroda nie zwyci篹y豉 jeszcze ca趾owicie, gdystulecia upraw, 闚 odwieczny cykl siew闚 i zbior闚, pozostawi造 swe g喚bokie pi皻no, staj鉍 na drodze sinatury.
Lura przypomnia豉 o sobie kr鏒kim mrukni璚iem, wyraie daj鉍 do zrozumienia, 瞠 od ostatniego posi趾u min窸o bardzo du穎 czasu i najwy窺za pora pomyeo jedzeniu. Nie czekaj鉍 na pozwolenie, ruszy豉 w poprzek rysuj鉍ego siniewyralinistarego pola. Poruszy豉 siz wrodzongracj a z napi璚ia drgaj鉍ych pod futrem mini cia豉 mo積a by這 wyczytacel podchod闚. Spod 豉p umyka造 jej kuropatwy, wok馧 roi這 siod kr鏊ik闚. Gardzi豉 jednak tak skromnzdobyczi skrada豉 sidalej, z Forsem pozostaj鉍ym o p馧 pola w tyle, w kierunku wzg鏎ka zwie鎍zonego g瘰tk瘼drzew.
W po這wie stoku przystan窸a, koniuszek ogona zacz像 dr瞠z podniecenia a z pomi璠zy z瑿闚 raz po raz wysuwasiczubek r騜owego j瞛yka. Po chwili przypad豉 do ziemi i ukryta w wysokiej trawie bezszelestnie, ze zdumiewaj鉍lekkoi pe透a豉 ku czerniej鉍ym na tle nieba, roz這篡stym drzewom. Fors odskoczyw bok i ukrysiza najbli窺zym pniem. By造 to 這wy Lury i nie nale瘸這 jej przeszkadza
Popatrzyna faluj鉍e wok馧 trawy. Przewa瘸造 r騜ne gatunki zdzicza造ch zb騜, jeszcze nie dojrza造ch z formuj鉍ymi sina szczytach 這dyg niewielkimi k這sami. Po b喚kitnym niebie leniwie sun窸y bia貫 ob這czki i tylko le蕨ca u jego st鏕 ga章 u豉mana przez wczorajszwichur iadczy豉 o niedawno zako鎍zonej burzy.
Z zadumy podobnej do p馧snu wyrwago chrapliwy ryk, a tupo nim rozleg這 sig這e kwilenie - bojowy okrzyk Lury. Z 逝kiem w d這ni. Fors zacz像 biec w g鏎zbocza, kieruj鉍 siw stronzgie趾u. Nawyk myiwego nakazywajednak ostro積o, starasiwi璚 pozostaniewidoczny, o ile pozwala這 na to ukszta速owanie terenu. Dzi瘯i temu uda這 mu siumkn寞 wkroczenia w sam odek zaci皻ej walki.
Tym razem zdobycz by豉 naprawddu瘸. Widziasylwetkkota, pochylonnad rozci鉚ni皻ym na ziemi czerwono-br頊owym cia貫m jakiegozwierz璚ia. Z boku niezgrabnymi susami p璠zi這 ku nim ogromne stworzenie. Zauwa篡g鏎iatena b造szcz鉍ym futrze, gdy Lura odskoczy豉, w ostatniej chwili unikaj鉍 wiek貫j szar篡. Dzika krowa! A Lura zabi豉 jej cielaka.
Gdy tylko to poj像, natychmiast wystrzeli Strza豉 wbi豉 sig喚boko w bok krowy, wywo逝j鉍 przeci鉚造 ryk. Zwierzprzystan窸o, wodz鉍 doko豉 m皻nym wzrokiem i potrz零aj鉍 zbrojnym w pot篹ne rogi 豚em. Po chwili ruszy這 chwiejnym krokiem w stroncielaka. Z szeroko rozwartych nozdrzy buchn窸a szkar豉tna piana. Krowa pad豉 na kolana, po czym powoli przewr鏂i豉 sina bok i znieruchomia豉. Z g瘰tej k瘼y wysokiej trawy wy這nisiokr鉚造 貫b Lury, kt鏎a szybko oceniwszy sytuacj powr鏂i豉 do swej ofiary. Fors porzuciswe ukrycie w鏚 drzew i zbli篡sido le蕨cego zwierz璚ia. Najch皻niej powt鏎zy豚y pomruk Lury. Strza豉 uderzy豉 dok豉dnie tam, gdzie chciajpos豉
畝l by這 marnowatyle mi瘰a. Mo積a by nim by這 wy篡witrzy rodziny w Eyrie w przeci鉚u tygodnia. Tr鉍ikrowbutem i z oci鉚aniem zabrasiza dzielenie cielska.
M鏬oczywiie pr鏏owawysuszyzdobycz, lecz nie bypewien, czy mu sito uda, a poza tym i tak nie potrafi豚y zabrawszystkiego ze sob Zadowolisiwi璚 przygotowaniem zapas闚 na kilka najbli窺zych dni, podczas gdy Lura po sutym posi趾u uci窸a sobie drzemk budz鉍 siod czasu do czasu, aby odp璠ziobsiadaj鉍e jdokuczliwe muchy.
Roz這篡li sinoclegiem o dwa pola dalej, w za這mie starej iany. Miejsce by這 bezpieczne, gdyotaczaj鉍e ich zwaliska kamieni w razie potrzeby dawa造 schronienie i zapewnia造 skutecznobron Mimo to nie spali dobrze. Pozostawione w tyle ie瞠 mi瘰o przyci鉚a這 nowych w堯cz璕闚. Dwa razy budzi造 ich wrzaski dzikich krewniak闚 Lury, a o brzasku rozleg這 sidziwne szczekanie, kt鏎ego obeznany z lasem Fors nie potrafirozpozna natomiast Lura, s造sz鉍 je, prychn窸a z wiek這ii zje篡豉 sier na grzbiecie.
Bywczesny ranek, gdy Fors ruszyw drog przecinaj鉍 rozleg貫 pola wzd逝linii wyznaczonej przez kompas Langdona. Tym razem postanowinie traciczasu na zacieranie ad闚 i zachowanie szczeg鏊nej ostro積oi, gdys鉅zi 瞠 na tak rozleg造ch, p豉skich terenach nie kryje si瘸dne niebezpiecze雟two. Sk鉅 bra造 siwszystkie te opowiei o groych R闚ninach? Oczywiie, nale瘸這 trzymasiz dala od "niebieskich" plam, gdzie promieniowanie nios這 iernawet po tylu latach. Postrach sia造 r闚nieBestie - przecieto w豉ie one zabi造 ojca, lecz odk鉅 tylko Gwiazii wyruszali na swe wyprawy, wiadomo by這, 瞠 te koszmarne istoty trzyma造 sistarych miast i w otwartym terenie mo積a by這 siich nie obawia Wygl鉅a這 na to, 瞠 ci鉚n鉍e sidoko豉 pola by造 tak bezpieczne dla cz這wieka, jak otaczaj鉍e Eyrie lasy.
Pokonalekkie wzniesienie i oczom jego ukazasizapieraj鉍y dech w piersiach widok. Przed sobmiadrog By豉 to jednak droga niezwyk豉, osza豉miaj鉍a wprost swym ogromem. Sp瘯ane pasmo betonu by這 kilka razy szersze od ka盥ej z dr鏬, jakie dotychczas miaokazjogl鉅a M闚i鉍 iej, by造 to dwie biegn鉍e obok siebie wst璕i betonu, z rozdzielaj鉍ym je w零kim p豉chetkiem ziemi poodku; dwie bliiacze drogi, 章cz鉍e przeciwleg貫 horyzonty.
Jakiedwadzieia jard闚 przed nim szosa by豉 zapchana k喚bowiskiem rdzewiej鉍ego metalu. Od pobocza do pobocza ci鉚n像 sizator z rozbitych maszyn. Fors podchodzipowoli, jakby zastanawiaj鉍 sinad ka盥ym krokiem, gdyw ogromnych stosach 瞠lastwa kry豉 sijakagroa. Nie potrafi豚y tego jasno sformu這wa Chociadoskonale wiedzia 瞠 miejsce to zastyg這 w bezruchu jukilkaset lat temu, to jednak nie m鏬sipozbym皻nego uczucia strachu, parali簑j鉍ego i przyt豉czaj鉍ego swnieokrelonoi Spod n鏬 pierzcha造 mu czerwone ierszcze. W鏚 le蕨cych na jezdni okruch闚 betonu przemkn窸a mysz.
Zacz像 wymijarozleg貫 z這mowisko. W chwili iertelnego uderzenia, maszyny porusza造 sirz璠em. Atak byniespodziewany i tak pot篹ny, 瞠 pojazdy powpada造 na siebie, a si豉 bezw豉du zgniot豉 je i spi皻rzy豉 w wysokie, poskr璚ane nawisy. Niekt鏎e sta造 samotnie na uboczu, jak gdyby umieraj鉍ym kierowcom uda這 sizahamowa zanim stracili iadomo. W鏚 zgniecionego 瞠lastwa pr鏏owauchwycijakiekszta速y i por闚naje z ogl鉅anymi kiedyw starych ksi嘀kach fotografiami. Tak, to z pewnoimusiaby"czo貪" - ruchoma forteca Przodk闚. Jego lufa w dalszym ci鉚u wyzywaj鉍o mierzy豉 w niebo. Dwa, cztery, pi耩 - przed sobmiajeszcze wi璚ej i szybko zrezygnowaz rachunk闚.
Kolumna wrak闚 zalega豉 zapomniane pole bitwy na przestrzeni mili. Fors przedzierasiwzd逝 przez porastaj鉍e pobocze, si璕aj鉍e piersi zaroa. Odczuwadziwnniech耩 przed zbli瞠niem sido martwych maszyn. Jakig這s wewn靖rz nie pozwalar闚niedotkn寞 rozsypanych doko豉 rdzawych kawa趾闚 metalu. Gdzieniegdzie widaby這 samochody nap璠za^ ne silnikiem atomowym. Na pierwszy rzut oka wydawa造 sisprawne, w rzeczywistoi jednak by造 martwe. Przeraiwie martwe, jak wszystko wok馧 Forsa. Poczunagle przera瘸j鉍pewno zag豉dy, kt鏎grozi這 przebywanie w pobli簑 sterty rdzawych szcz靖k闚. iadomo niebezpiecze雟twa by豉 tym straszniejsza, 瞠 nic jej nie uzasadnia這. Nigdzie nie by這 krater闚, jakie powinny pozostaw przypadku u篡cia bomb. Fores wiedziao tym z opowiada Przed sobmiatylko maszyny i ludzi, jak gdyby unicestwienie sp造n窸o z wiatrem lub mg章.
Armaty i ludzie. Bymo瞠 ci鉚n瘭i, aby odeprzeNaje闚. Zbi鏎 przechowywanych w Eyrie, przechwyconych z nas逝chu radiowego wiadomoi, kilkakrotnie wspominao spadaj鉍ych z nieba Najeach - strasznym wrogu poruszaj鉍ym size "zdumiewajcpr璠koi To, co situ zdarzy這, musia這 miejakizwi頊ek z agresorem. Dlaczego jednak zwyci瞛cy nie podporz鉅kowali sobie tej ziemi? Odpowiedna to pytanie prawdopodobnie nigdy nie b璠zie znana.
Fors dotardo ko鎍a stoj鉍ej w iertelnym pogotowiu kolumny. W dalszym ci鉚u trzymasijednak pobocza. Do chwili, gdy 豉godne wzniesienie terenu przes這ni這 stare pobojowisko. Dopiero wtedy oielisiponownie wst雷ina drogPrzodk闚.



Rozdzia3
Ciemnosk鏎y 這wca


P馧 mili dalej szosa kry豉 siw cieniu lasu. Widok ten ucieszyForsa. Otwarte pola by造 obce dla cz這wieka wychowanego w g鏎ach. Jego domem by這 g瘰te poszycie lasu.
Usi這waprzypomniesobie wielkmapwisz鉍na ianie w Domu Gwiazdy. Za ka盥ym razem, gdy z wyprawy powracajakibadacz, pojawiasina niej nowy znak.
P馧nocna trasa, kt鏎siteraz posuwa przecina豉 w零ki skrawek terytorium, znajduj鉍ego sipod lukontrolzamieszkuj鉍ych R闚niny Koczownik闚. Ci ostatni mieli konie. Bezu篡teczne w g鏎ach, lecz niezb璠ne w tym kraju wielkich odleg這i. Gdyby miatak teraz oswojonego konia...
Owia這 go ch這dne powietrze lasu i podobnie jak Lura poczusijak w domu. Poruszali siszybko, najmniejszym di瘯iem nie zdradzaj鉍 swej obecnoi. Lekki podmuch wiatru przyni鏀nieoczekiwanie wyczuwalny zapach. Dym.
Fors rozumiasiz Lurbez s堯w. Przez d逝gchwilsta豉 nieruchomo, wci鉚aj鉍 w rozwarte nozdrza powietrze, potem obr鏂i豉 sii pope透豉 w kierunku dw鏂h brz霩ek. Wiatr zmienikierunek i smu磬a zapachu urwa豉 si lecz teraz pojawi豉 sijeszcze inna wo Zbli瘸li sido wody i to stoj鉍ej, gdyw innym razie musieliby s造szeplusk rzeki.
W g瘰tej ianie listowia ciemnia豉 spora przerwa. Lura przypad豉 do skalistego pod這瘸, tylko nieznacznie r騜ni鉍ego sibarwod jej kremowego futra i wpe透豉 w zaroa. Naaduj鉍 kota, Fors ukrysiza najbli窺zym kamieniem. Nie zwa瘸j鉍 na wbijaj鉍e siw 這kcie i kolana ostre kraw璠zie grubego 篤iru, szybko czo貪asinaprz鏚.
Zatrzymali sina skraju wyst瘼u skalnego, si璕aj鉍ego ponad powierzchni鏚leego jeziorka. W零kim korytarzem wyp造waz niego strumie W pobliskim obni瞠niu terenu rozszerzasi op造waj鉍 dwie wysepki, z kt鏎ych bli窺za 章czy豉 siz l鉅em 豉鎍uchem stercz鉍ych z wody kamieni. Na brzegu, przy p這n鉍ym ogniu, krz靖a豉 sijakaposta
Nie ulega這 w靖pliwoi, 瞠 obcy nie pochodziz g鏎. Jego pot篹ne, obna穎ne do pasa muskularne cia這, powleka豉 br頊owa sk鏎a, znacznie ciemniejsza od wszystkiego, co dotychczas Fors widziaw Eyrie. Okr鉚章 g這wpokrywa造 czarne, mocno skr璚one w這sy. Twarz mia豉 wyraie zaznaczone rysy; szczeg鏊nie widoczne by造 p豉skie koi policzkowe, otoczone grubymi wargami usta, i du瞠, zapatrzone w dal, oczy. Ca造 przyodziewek nieznajomego ograniczasido czegow rodzaju sp鏚nicy, podtrzymywanej przez szeroki pas, z kt鏎ego zwisa豉 ozdobiona d逝gimi fr璠zlami pochwa myiwskiego no瘸. Sam n騜, d逝gi na osiemnaie cali, po造skiwaniebiesko. Nieznajomy poch這ni皻y byczyszczeniem ie穎 z這wionej ryby.
W zasi璕u r瘯i miawbite w ziemitrzy w堯cznie o kr鏒kich drzewcach. Na wierzcho趾u jednej z nich powiewagruby koc z czerwonej we軟y. Z rozpalonego na p豉skim kamieniu ognia unosisidym, trudno jednak by這 wywnioskowa czy obcy zatrzymasitylko na czas posi趾u, czy teobozowana wysepce.
W trakcie pracy rybak pomagasobie piosenk Przys逝chuj鉍 siniskiej, monotonnej melodii, Fors poczu 瞠 ulega jej dziwnemu urokowi, a po grzbiecie przechodzgo dreszcze. Nie byto chyba Koczownik, a tym bardziej Bestia. Ludzie, kt鏎zy prze篡li spotkanie z ni malowali ca趾iem inny obraz, do kt鏎ego zupe軟ie nie pasowa豉 inteligentna, mi豉 twarz i oddawanie si z wyraym upodobaniem domowym, gospodarskim zaj璚iom.
Ciemnosk鏎y przybysz musiapochodziz innego plemienia. Fors oparpodbr鏚ek na z這穎nych ramionach, pr鏏uj鉍 z zachowania i wyposa瞠nia obcego wyczyta czym 闚 sitrudnina sta貫.
Brak ubrania oznacza 瞠 byprzyzwyczajony do cieplejszego klimatu, gdytutaj taki str鎩 mo積a by這 nositylko do nadejia jesiennych deszczy. Obok wbitej w ziemiw堯czni Fors z niepokojem dostrzegle蕨cy w trawie 逝k i ko販zan... ㄆk byznacznie kr鏒szy nior篹 Forsa i wygl鉅ana zrobiony nie z drewna, a z jakiejciemnej, odbijaj鉍ej iat這 substancji.
Przybysz musiapochodziz kraju, gdzie jego rasa widocznie panowa豉 niepodzielnie i nie musia豉 siniczego ba gdyobozowaw ods這ni皻ym miejscu i iewapodczas sporz鉅zania posi趾u, jakby nie zdawasobie sprawy, 瞠 przyci鉚a uwag A jednak wybrawysp gdzie 豉twiej m鏬odeprzeewentualny atak.
Sko鎍zyczyiryb nabijna zaostrzonga章i umieinad ogniem, po czym ponownie zarzucizaopatrzonw przyn皻link Fors prze趾n像 in Cz這wiek na wyspie g鏎owao dobre cztery, pi耩 cali nad najwy窺zym spo鏚 mieszka鎍闚 Ey鎑, przy czym strzecha stercz鉍ych w這s闚 nie stanowi豉 wi璚ej nidwa cale tej r騜nicy. Gdy tak sta nadal nuc鉍, d這闓i sprawnie wybieraj鉍 link byuosobieniem si造 i pot璕i, zdolnej nastraszynawet Besti
Wok馧 rozszedsizapach pieczonej ryby. Lura mrukn窸a cicho i Fors zawahasi Czy powinien pozdrowiciemnosk鏎ego 這wc uczynigest pokoju, spr鏏owazaprzyjaisi czy te..
Rozstrzygni璚ie nadesz這 samo. Wisz鉍nad jeziorem pe軟spokoju ciszrozdarkr鏒ki okrzyk. Rybak skoczytak szybko, 瞠 Fors mimowolnie otworzyusta. W堯cznie, 逝k, koc i upieczona ryba znikn窸y razem z w豉icielem. Jeszcze przez chwildr瘸造 krzaki, a potem wszystko siuspokoi這. Na opustosza貫j kamienistej pla篡 dogasa這 ognisko.
Wiatr przyni鏀drugi krzyk, tym razem zmieszany z odg這sem t皻ni鉍ych
22

kopyt i na brzegu pojawi這 sistado koni. By造 to przewa積ie klacze, ka盥a z ma造m ebi璚iem, biegn鉍ym u jego boku. Pilnowa這 ich dw鏂h je闚, nisko pochylonych w siod豉ch, gdytylko w ten spos鏏 mogli unikn寞 zwieszaj鉍ych siw d馧 ga喚zi drzew. Wgonili klacze w wodi czekali, augaszpragnienie.
Fors niemal zapomniao nieznajomym. Konie. Tyle razy widziaje na fotografiach. Te jednak by造 篡we. Odwiecznt瘰knotjego rasy by這 zdobycie cho熲y jednego konia. My o tym wywo豉豉 napi璚ie mini, jakby jusiedziana g豉dkim grzbiecie.
Jeden z je闚 zeskoczyna ziemii wycieranogi swego wierzchowca wyrwanz brzegu k瘼trawy. Niew靖pliwie byto Koczownik. Jego sznurowany na piersi kaftan bez r瘯aw闚 byniemal taki sam, jak ubi鏎 Forsa. Natomiast wyg豉dzone do po造sku przez niezliczone godziny jazdy spodnie, zrobione by造 ze sk鏎y. Si璕aj鉍e ramion w這sy podtrzymywane przez szerokopaskz wymalowanymi god豉mi rodu i plemienia iadczy造 o tym, 瞠 urodzisiwolny. Stanowi鉍a w r瘯ach jea straszliwbro d逝ga w堯cznia zwisa豉 z uchwytu przy siodle. Ponadto do pasa miaprzytroczony zakrzywiony miecz, b璠鉍y symbolem jego Ludu.
Po raz drugi togo dnia Fors zacz像 zastanawiasi czy powinien podj寞 rokowania. Jednak tak瞠 tym razem odpowiednadesz豉 bardzo szybko. Spomi璠zy drzew wy這ni豉 sidruga para je闚, znacznie starszych i bardziej dostojnych. Jeden z nich bywodzem Koczownik闚, o czym iadczy豉 li鉍a na podtrzymuj鉍ej w這sy opasce metalowa odznaka. Natomiast drugi...
Cia這 Forsa drgn窸o, jakby ra穎ne strza章. Lura, chwytaj鉍 jego konsternacjwyda豉 jeden ze swych bezdi璚znych pomruk闚. Tym drugim byJarl. Lecz przecieJari byzarazem Wodzem Gwiazistych i tym samym nie miaprawa w璠rowaprzez R闚niny. Na czas pe軟ienia funkcji Wodza, a wi璚 przynajmniej na dwa lata, musiazrezygnowaz wypraw badawczych. Jego obowi頊kiem by這 pozostawaw Eyrie i wyznaczazadania innym Gwiazistym. A jednak bytutaj, jechau boku wodza Koczownik闚, jak jakipocz靖kuj鉍y badacz. Co przywiod這 go na R闚niny, wbrew prawom i zwyczajom?
Fors zadr瘸 Odpowiedmog豉 bytylko jedna. Nigdy przedtem nie naruszono i皻oi Domu Gwiazdy. To jego zbrodnia i鉚n窸a Jarla z g鏎. A jei go schwytaj jakamo瞠 bykara za tak zuchwa章 kradzie Nie miapoj璚ia, lecz wyobraia podsuwa豉 mu ponure i przera瘸j鉍e wizje. Na razie musiapozostawana miejscu i modlisi aby go nie odkryto.
Na szczcie wi瘯szo koni ugasi豉 jupragnienie i zwierz皻a zacz窸y odchodziod jeziora. Fors odprowadzaje t瘰knym wzrokiem. Gdyby miawierzchowca, by豚y daleko, zanim Jarl dowiedzia豚y sio jego obecnoi. Zbyt dobrze znaumiej皻noi Wodza, aby w靖piw to, 瞠 potrafi w ci鉚u dnia przebyjego drog
Gdy jeden z pasterzy dosiadrumaka, drugi poganiaostatnie klacze. Jarl i w鏚z nadal jednak siedzieli zaj璚i rozmow od czasu do czasu spogl鉅aj鉍 ch這dno w stronjeziora. Fors w milczeniu znosibolesne uk零zenia towarzysz鉍ych stadu much. Jednak Lura warcza豉 cicho, wyraie okazuj鉍 ch耩 zmiany otoczenia. Ch這pak zwlekaz odejiem, ado chwili, gdy wiatr zmienikierunek i zapach kota dotardo stoj鉍ego w dole stada.
W ci鉚u sekundy zwierz皻a ogarn窸a panika. Przera穎ne klacze, niespokojne o los ebi靖, r瘸造 przenikliwie. Przez chwilkr璚i造 sibez豉dnie na brzegu, tratuj鉍 nerwowo ziemi po czym run窸y mi璠zy je闚, chc鉍 jak najszybciej opuiniebezpieczne miejsce. Pop這ch zupe軟ie zaskoczypastuch闚. Jednego z nich stado porwa這 ze sobi teraz wyt篹awszystkie si造, aby odzyskaw豉dznad swym wierzchowcem. Drugi bezradnie pod嘀aadem rozszala造ch zwierz靖.
iskaj鉍 w r瘯u lanc w鏚z Koczownik闚 pomkn像 za nimi. Na miejscu pozostatylko Jarl. Przez d逝gchwilprzez szparki zw篹onych oczu obserwowaprzeciwleg造 brzeg. Fors przykleisido ska造 i surowym gestem nakazaLurze post雷itak samo. Na szczcie od Jarla oddziela這 ich jezioro, dzi瘯i czemu W鏚Gwiazistych na razie nie wypatrzyswych ofiar. Trudno jednak by這 przewidzie jak dobrym wzrokiem byobdarzony.
Wstrzymuj鉍 oddech, kot i ch這pak odpe透li w ty Jarl nadal sta w napi璚iu wpatruj鉍 siw zaroa. Po chwili stracili go z oczu, a zaraz potem rozlegsit皻ent kopyt odje盥瘸j鉍ego konia. Fors biegswym d逝gim 獞iczonym przez lata leych w璠r闚ek krokiem. Kierowasina p馧noc, aby jak najdalej od obozu Koczownik闚, kt鏎y musiale瞠gdziena drugim brzegu. Potrzebowakonia, lecz pragnienie to nie by這 na tyle silne, aby ryzykowajakiedzia豉nie pod nosem Jarla. Fors darzytego cz這wieka szczerym szacunkiem i podziwiajego umiej皻noi.
Biegn鉍 zastanawiasi co zrobimyiwy z wyspy i czy on r闚nieoddalasiod obozu. Z zazdroipomyao z這wionej przez tamtego rybie. Poczug堯d, wi璚 z zabranej racji wyci鉚n像 gar pra穎nego ziarna i kilka pask闚 suszonego mi瘰a. Nie przerywaj鉍 marszu posilasi oddaj鉍 resztki Lurze, kt鏎a poch這n窸a je jednym ruchem pot篹nych szcz瘯. Zerwane z mijanych krzak闚, na wp馧 dojrza貫 jagody, pos逝篡造 za cow rodzaju sosu, lecz wewn靖rz nadal pozostawa這 uczucie pr騜noi, powi瘯szaj鉍e siw miarjak wyd逝瘸造 sicienie popo逝dnia.
Kierowali siwzd逝wyp造waj鉍ego z jeziora strumienia, wkr鏒ce jednak przerzedzaj鉍e sidrzewa i coraz liczniejsze, poros貫 trawi krzakami polanki, pozwoli造 domyasibliskiego skraju lasu. Fors przystan像 i zacz像 mye Las byjego domem, znawszystkie kryj鉍e siw nim niebezpiecze雟twa, wiedziajak zatrzeswoje ady i zdoby篡wno. Z drugiej strony, w terenie otwartym, w鏚 uprawnych niegdyp馧, mo積a by這 lepiej wykorzystaczas i przebyd逝窺zy dystans przed zapadni璚iem ca趾owitych ciemnoi. Poluj鉍y na R闚ninach ludzie'poruszali sikonno, wi璚 豉two by這 spostrzec jak隕olwiek pogo Wreszcie, step pokrywa造 g瘰to rozrzucone k瘼y drzew i zaroi, daj鉍e w razie potrzeby dobre schronienie. Postanowiopuilas.
Ubarwione na br頊owo stworzenie o bystrych, otoczonych czarnsierioczach, przygl鉅a這 mu sikrytycznie ze sterty kamieni. Znikn窸o jednak natychmiast, gdy tylko z wysokiej trawy wy這nisi貫b Lury. By豉 to jedyna 篡wa istota, jakuda這 mu sispotka zanim dotarli do butwiej鉍ych resztek starej farmy. Omijaj鉍 prze瘸rte grzybem betki, cudem tylko unikn瘭i upadku do na wp馧 ods這ni皻ej piwnicy. Uskakuj鉍 w ostatniej chwili z umykaj鉍ego mu spod n鏬 p豉ta darni, Fors krzykn像, a w odpowiedzi us造szaodg這s, od kt鏎ego zrobi這 mu sigor鉍o, a d這pow璠rowa豉 w kierunku miecza. Obr鏂isidoko豉 z broniw r瘯u. Z g瘰tych zaroi wy這nisi umazany ziemii uzem, r騜owy ryj, z b造szcz鉍ymi poni瞠j, groie wygl鉅aj鉍ymi k豉mi. Fors odrzuciworek i 逝k, po czym zgi皻y, zamarw oczekiwaniu na najstraszniejszy ze wszystkich atak闚 - szar輳 dzikiej ini.
Tak jak sispodziewa dzik uderzyz niepohamowanwiek這i mierz鉍 k豉mi w nogi. Zadaszybkie pchni璚ie, lecz inia uchyli豉 si tak, 瞠 chona g這wie i karku pojawi豉 siociekaj鉍a krwiczerwona szrama, zwierznie odnios這 wi瘯szego uszczerbku. Odyniec chrz隕n像 g這o. Odpowiedzia造 mu liczne g這sy. Fors poczu 瞠 zasycha mu w gardle. Miaprzed sobca章 watahdzik闚.
Za jego plecami znajdowa豉 sisterta tworz鉍ych kiedyianma貫go budynku zmursza造ch belek. By造 iskie i pochyla造 siniebezpiecznie w stronpiwnicy. Gdyby na nie wskoczy m鏬豚y wyl鉅owaw ciemnym dole.
Z zaroi doleciakwik z這i i b鏊u. Odyniec potrz零n像 zbrojnym w szable 豚em i zalasipian Osadzone w upstrzonym czarno-bia造mi 豉tami pysku oczy by造 czerwone ze z這i. Od strony watahy us造szeli jeszcze jeden kwik. Tym razem jednak towarzyszy這 mu g這e warczenie. Fors z ulgwypuipowietrze. Lura trzyma豉 w szachu resztstada. Pozostawajeszcze stary przewodnik. Byprzebieg造, a jego sk鏎znaczy造 liczne blizny i 造siny, iadcz鉍e o zwyci瘰twach w dotychczasowych walkach. Zawsze wygrywa bywi璚 pewien siebie i oto jeszcze raz ruszy
Fors uskoczyw lewo, a gdy tylko niebezpiecze雟two min窸o, ci像 szerokim 逝kiem. Miecz trafiw wyszczerzony szata雟ko pysk dzika, odr鉉uj鉍 ucho i gasz鉍 p這n鉍e czerwienioko. Zwierzwstrz零n窸o 豚em, rozbryzguj鉍 wok馧 kropejki krwi. Towarzyszy這 temu wywo豉ne b鏊em i z這isapanie. Pod wp造wem b鏊u dzik wyzbysidotychczasowej przebieg這i. Wiedziateraz tylko jedno - za wszelkcendopa podskakuj鉍ej przed nim postaci i wyrwaz niej 篡cie.
Gdy Fors spostrzeg 瞠 pot篹ny kark napina si zrobikrok w ty szukaj鉍 pozwalaj鉍ego na swobodny manewr twardego pod這瘸. Ruch ten omal nie kosztowago 篡cia, gdypi皻a uwi瞛ia mi璠zy deskami, tkwi鉍 tam mocno, niczym w imadle. Dzik skoczypo raz trzeci w kierunku szarpi鉍ego sich這pca. W ostatniej chwili spr鏏owajeszcze raz oswobodzistop jednak si豉 rozp璠u pozbawi豉 go r闚nowagi, tak 瞠 run像 do przodu, niemal wprost na grzbiet rozwieczonego ody鎍a. Nogtargn像 przeszywaj鉍y, pal鉍y b鏊, zanozdrza wype軟imu cuchn鉍y od鏎. Pchn像 z furii poczu jak stal uderza w ko, po czym pogr嘀a sig喚boko, apo gard Tryskaj鉍a z rany krew splami豉 Forsa. iskie od posoki d這nie nie by造 w stanie trzymad逝瞠j r瘯ojei miecza i przy kolejnym wierzgni璚iu spad造 na zlepione, z rzadka porastaj鉍e boki ini k豉ki. Chwiejnym krokiem zwierzdowlok這 sido s這necznej polanki i ci篹ko upad這 na bok. Spomi璠zy pot篹nych 這patek stercza豉 ku niebu g這wnia miecza. Wstrz零, wywo豉ny zetkni璚iem z ziemi spowodowadotkliwy b鏊. Fors skr璚isiz b鏊u z wykrzywioncierpieniem twarz usi逝j鉍 rozerwamateriaspodni wok馧 paskudnie wygl鉅aj鉍ej, obficie krwawi鉍ej rany, przebiegaj鉍ej nieco powy瞠j kolana lewej nogi.
Z zaroi wy這ni豉 siLura. Utrzymane zazwyczaj w pedantycznej czystoi futro znaczy造 liczne plamy. Nie przejmowa豉 sitym jednak, wyraie okazuj鉍 zadowolenie. Podesz豉 do dzika i z cichym warkni璚iem tr鉍i豉 go zbrojnw pazury 豉p
Ch這pak wydobywreszcie stopz obejmuj鉍ych jzmursza造ch desek starego sto逝. Z trudem doczo貪asido podr騜nego worka i wydobyjego zawarto. Potrzebowawody, jednak z odszukaniem 鏚豉 m鏬spokojnie zdasina Lur Najgorzej b璠zie tam doj. Mo磧iwe, 瞠 b璠zie musiapozostana miejscu przez dzielub dwa.
Lura szybko odnalaz豉 niewielkie 鏚e趾o na ty豉ch farmy. Dotardo niego po morderczym, op豉conym straszliwym b鏊em wysi趾u. Rozpaliognisko z suchych ga喚zi, po czym zawiesinad nim p豉ski garnuszek czystej wody. Byprzygotowany na najgorsze. K造 dzika zawsze by造 brudne i grozi造 zaka瞠niem.
Zaciskaj鉍 z瑿y zacz像 ci寞 spodnie, ado chwili, gdy ods這niotaczaj鉍wci嘀 krwawi鉍ran nagsk鏎 Do wrz鉍ej wody wrzuciniewielkgrudkmai z worka Langdona. Tajemnictego balsamu znajedynie lekarz plemienia i W鏚z Gwiazistych. Kry豉 siw nim m鉅ro dawnych dni, a moc jej by豉 tak wielka, 瞠 wielu ludziom uratowa豉 篡cie. Dzi瘯i niej rany nie ropia造 i goi造 siszybko.
Fors poczekaawoda ostygnie na tyle, 瞠 nie b璠zie parzy Chwyciw闚czas gor鉍e naczynie i ponad po這wjego zawartoi wylana postrz瘼ione rozdarcie sk鏎y i mini. Palce mu dr瘸造, gdy po tym zabiegu zanurzyje w pozosta造m p造nie i trzymaponad minut zanim rozerwapaczkbanda瘸. Mi瘯kim ko鎍em materia逝 delikatnie przemyokolice rany. Nast瘼nie posmarowajodrobinmai, przykrytamponem i starannie zawi頊a Krwawienie niemal ust雷i這, lecz rozdarcie promieniowa這 pulsuj鉍ym ogniem od biodra apo kostk Nie zwa瘸j鉍 na przes豉niaj鉍oczy mg喚, wykonakolejno wszystkie wpajane mu od dziecka czynnoi. Wiedzia 瞠 tylko w ten spos鏏 zapewnia sobie jak szansprze篡cia.
Wygasijeszcze ogiei wyczerpany zastygw bezruchu. Nadesz豉 Lura i po這篡豉 siobok, dotykaj鉍 mi瘯k豉pjego ramienia. Mrucza豉 uspokajaj鉍o, przeci鉚aj鉍 od czasu do czasu szorstkim j瞛ykiem po nagiej sk鏎ze ch這pca. B鏊 w nodze zel瘸 a mo瞠 po prostu Fors przyzwyczaisido niego? Popatrzyw niebo. R騜 i z這to uk豉da造 siw szerokie, wolno zmieniaj鉍e sipasma. Nadci鉚azmrok. Dotar這 do 瞠 musi znale schronienie na noc. Spr鏏owaporuszysi Noga zesztywnia豉 do tego stopnia, 瞠 nawet gdy wreszcie wsta musiachwytasikrzak闚, aby w og鏊e ruszyz miejsca.
Lura schodzi豉 w d馧 stoku, wi璚 pokuykaza ni szczliwy, 瞠 nie musi przedzierasiprzez zaroa. Kierowa豉 siw stronfarmy. Nie zamierzajednak protestowa gdyo ile w og鏊e jakakryj闚ka istnia豉, to tylko ona mog豉 jznale i nie nale瘸這 jej w tym przeszkadza
Doprowadzi豉 go do najlepszego miejsca noclegu, jakie widziaod czasu opuszczenia Eyrie. Byto ma造, pozbawiony okien budyneczek o kamiennych ianach. Miatylko jedne drzwi, a od g鏎y os豉nia豉 go ocala豉 jakimcudem czdachu. Nie miapoj璚ia, do czego m鏬kiedys逝篡 Teraz wa積y byjedynie fakt, 瞠 stanowi豉twdo obrony twierdz
W鏚 zabitych izacz瘭i kr嘀ymali padlino瞠rcy. Fors wiedzia 瞠 z zapadni璚iem ciemnoi zapach krwi i鉚nie znacznie groiejszych drapie積ik闚 - pami皻adobrze co dzia這 siwok馧 krowy i cielaka. Dlatego z le蕨cych w pobli簑 kamieni zbudowaprzed drzwiami zapori postanowirozpaliogie Wysokie iany ukryjblask przed nieproszonymi gomi.
Zjadkolacj Tym razem nadzwyczaj skromn Jedynym daniem by豉 sk雷o odmierzona porcja suszonego ziarna. Widz鉍 to, Lura postanowi豉 sama zatroszczysio sw鎩 穎章dek. Przesadzi豉 barier przez chwilrozgl鉅a豉 siwok馧, po czym szybko znikn窸a w g瘰tniej鉍ym mroku. Fors pozostaprzy ogniu. Wyci鉚ni皻y na boku, dok豉dapowoli drew i wpatrywasiw ciemno. W鏚 roz這篡stych ga喚zi starych drzew owocowych pojawi造 sita鎍z鉍e iskierki robaczk闚 i皻oja雟kich. Nie przerywaj鉍 obserwacji, 造kn像 wody z manierki. B鏊 nogi przeszedteraz w niezmienne, przenikaj鉍e ca貫 cia這, rozsadzaj鉍e skronie pulsowanie:
bum-bum-bum.
Nagle uiadomisobie, 瞠 jednostajny rytm nie mianic wsp鏊nego z b鏊em i gor鉍zk Nocne powietrze naprawdwype軟ianiski, nios鉍y siz daleka, regularnie powtarzany sygna Nie przypomina瘸dnego ze znanych Forsowi odg這s闚 przyrody. Ws逝chiwasiz napi璚iem w nadchodz鉍e di瘯i. Z ka盥chwilnarasta這 w nim przekonanie, 瞠 odnajduje w nich podobie雟two do dziwnej, zawodz鉍ej piei rybaka. Byjupewien, 瞠 ktowystukuje fragmenty melodii na b瑿nie.
Poderwasina r闚ne nogi. ㄆk i miecz le瘸造 w zasi璕u r瘯i. Noc, dla Forsa zawsze jaiejsza nidla innych, by豉 spokojna, a jej pustkwype軟iajedynie tajemniczy sygna Dudnienie urwa這 sinagle, jakby w p馧 taktu i junie powt鏎zy這 si Przeczucie m闚i這 mu, 瞠 go wi璚ej nie us造szy. C騜 jednak mog這 znaczy
Tu, na R闚ninach, di瘯 rozchodzisibez przeszk鏚. Nawet jei s逝chacz nie miazbyt czu貫go s逝chu, z 豉twoim鏬odebrawystukiwane na b瑿nie sygna造 z odleg這i wielu mil. Kurczowo zacisn像 d這nie, nie czuj鉍 nawet, jak paznokcie wbijajsiw cia這. Powiew wiatru przyni鏀z po逝dnia ledwie s造szalny odg這s. Tym razem di瘯 bytak s豉by, 瞠 przez moment zastanawiasi czy nie padofiarz逝dzenia. Odrzucajednak tmo磧iwo. By這 oczywiste, 瞠 nieznany nadawca otrzymaodpowied Wstrzymuj鉍 oddech, Fors liczymijaj鉍e sekundy. Pi耩, dziesi耩, pi皻naie i znowu cisza. Jeszcze raz spr鏏owauporz鉅kowainformacje, zdobyte przez obserwacjrybaka. Wnioski by造 te same, co przedtem. Nie pochodziz R闚nin, a to mog這 znaczy 瞠 byzwiadowc badaczem wys豉nym z po逝dnia. Kto jeszcze przebywaw tych stronach?



Rozdzia4
Mustang


Zacz窸o padajeszcze przed item. Spokojny, r闚ny deszcz, zapowiadaj鉍y wielogodzinnulew Noga Forsa zesztywnia豉 do tego stopnia, 瞠 tylko z wielkim trudem uda這 mu siprzeczo貪aw os這ni皻y resztkdachu r鏬 domku. Lura przycisn窸a sido jego boku, rozgrzewaj鉍 go w豉snym ciep貫m, lecz chojunie marz nie potrafizasn寞, zapa w nie daj鉍y odpoczynku, wype軟iony koszmarami sen, jaki dr璚zygo przez wi瘯szczdzisiejszej nocy.
Natr皻nie powraca豉 my o czekaj鉍ej go w dziew璠r闚ce. Forsowny marsz z pewnoispowoduje otwarcie rany, czute 瞠 ma gor鉍zk Opr鏂z tego b璠zie musiazdoby篡wno i poszukalepszego schronienia. I to b瑿nienie... Bys豉by, chciawi璚 jak najszybciej opuis零iedztwo nieznanego dobosza.
Gdy tylko zrobi這 siwidno, na tyle, 瞠 mo積a by這 rozr騜nilitery, wydobyskrawek mapy z zamiarem okreenia aktualnego po這瞠nia. Pomi璠zy niekt鏎ymi punktami widnia造 niewielkie, czarne cyfry. Oznacza造 one odleg這i mi璠zy miastami i osiedlami. Z obliczeForsa wynika這, 瞠 od miasta dzieli造 go trzy dni marszu, o ile oczywiie jego obliczenia by造 poprawne. Trzy dni dla silnego, wypocz皻ego w璠rowca, lecz nie dla s豉bego, utykaj鉍ego kaleki. Oczywiie, gdyby miakonia...
Wspomnienie Jarla w鏚 Koczownik闚 ostudzi這 jego zapa Jei uda sido ich obozu i spr鏏uje handlu, W鏚z Gwiazistych dowie sio tym. Ukra zawierzchowca z dobrze strze穎nego stada nawet dla kogow pe軟i siby這 rzeczniemal niewykonaln Jednak, chopowtarzaci鉚le te argumenty, nie potrafiwyzbysimarzenia o koniu.
Lura wybra豉 sina 這wy. Nie pozostawa這 mu nic innego, jak czeka awr鏂i ze zdobycz Spr鏏owasipodnie. Gdy wreszcie stan像, musiazacisn寞 z瑿y, aby znie wywo豉ny ruchem b鏊 lewego boku. Potrzebowakuli lub laski, jei zamierzagdziekolwiek doj. Rozejrzasidoko豉. Spomi璠zy czarnych belek wyrasta這 niewielkie drzewko. By這 prawie proste, i像 je wi璚 no瞠m i odr鉉aboczne ga喚zie. Wspieraj鉍 sina tak sporz鉅zonym kosturze, zacz像 powolny spacer. Czym d逝瞠j chodzi tym bardziej b鏊 i sztywno ust瘼owa造, a gdy pojawi豉 siLura z br頊owo upierzonym, dzikim indykiem, zwisaj鉍ym z pyska, samopoczucie Forsa wyraie poprawi這 si
Szybko z jakporuszali siz pewnoinie by豉 wielka. Spomi璠zy zacii皻ych z瑿闚 ch這pca wyrywasicichy syk, gdy przypadkiem zbyt mocno opierasina zranionej nodze. Szedpo czym co niegdymusia這 byie磬 章cz鉍farmz pobliskdrog Wspieraj鉍 sici篹ko na 豉sce, wyszukiwaprzejia mi璠zy zarastaj鉍ymi trakt krzewami.
Deszcz zamieniw g瘰te b這to ka盥y pozbawiony roinnoi skrawek ziemi, wi璚 Fors musiadodatkowo wyt篹auwag aby nie poizn寞 sii nie upa. Lura mrucza豉 nieustannie, skar蕨c sina pogodi tempo podr騜y. Nie wyrywa豉 jednak do przodu, co z pewnoizrobi豉by, gdyby byw pe軟i si
ie磬a doprowadzi豉 ich do drogi, kt鏎poszli, gdyprowadzi豉 w dobrym kierunku. Betonownawierzchnipokrywa豉 naniesiona miejscami ziemia, daj鉍 pod這瞠 dla korzeni w靖造ch drzewek. Pomimo tego, 豉twiej mu by這 poruszasit璠y, nipo nawi貪造m gruncie. Lura pui豉 siprzodem, myszkuj鉍 w鏚 porastaj鉍ych pobocze krzak闚 i wysokiej trawy. Od czasu do czasu przystawa豉, wietrz鉍 nieznane zapachy, po czym wstrz零a豉 si energicznie rozpryskuj鉍 wok馧 kropelki gromadz鉍ej siwilgoci.
W pewnej chwili wybieg豉 z zaroi i, ocieraj鉍 sio Forsa, zacz窸a wyraie popychago w kierunku biegn鉍ego opodal rowu. W jej ostrze瞠niu wyczunagl鉍y poiech, toteze wszystkich sizacz像 kuykaw stronkryj闚ki. Przypaddo czerwonej, t逝stej gliny odkosu. Gdy tak le瘸 z d這闓i p豉sko przycii皻ymi do pod這瘸, uchwyciodleg造 t皻ent, na d逝go, zanim mo積a by這 us造szedudni鉍y odg這s kopyt. Wkr鏒ce potem pojawi這 sistado, k逝suj鉍e po starej drodze. W pierwszym momencie Fors zacz像 rozgl鉅asiw poszukiwaniu pasterzy, lecz szybko zauwa篡 瞠 瘸den z koni nie miawymalowanych bia章 farbrozpowszechnionych w鏚 Koczownik闚 znak闚 w豉snoi. Zwierz皻a musia造 bydzikie. By這 kilka klaczy ze ebi皻ami, parskaj鉍y, pokryty licznymi bliznami ogier oraz czw鏎ka biegaj鉍ych luzem roczniak闚.
Jedna z klaczy najwyraiej nie mia豉 potomstwa. Jej brudna, zmierzwiona sier mia豉 odcieciemnej czerwieni, ogon i grzywa by造 czarne. Co rusz odbiega豉 na bok, 瞠by przystan寞 i skubn寞 trawy, czym w ko鎍u rozz這i豉 przewodnika, kt鏎y mocno uderzyjw kark. Zar瘸豉 i wierzgaj鉍 kopytami pogalopowa豉 przed siebie, odrywaj鉍 siod reszty stada. 畝l ogarn像 Forsa na ten widok. Gdyby miazdrowe nogi? to spr鏏owa豚y jschwytai nie by豚y bez szans. Teraz jednak nie by這 sensu o tym mye
Stado skry這 siza najbli窺zym wzniesieniem terenu. Fors odpoczywaprzez chwil zanim wdrapasina drog gdzie juczeka豉 na niego Lura. Przebieraj鉍 niecierpliwie przednimi 豉pami wpatrywa豉 siw ad za niewidocznymi wierzchowcami. Dla niej nie by這 r騜nicy mi璠zy kt鏎ymze ebi靖, a upolowanym niedawno ciel璚iem. By這 to przeciemi瘰o i nadawa這 sido jedzenia. Mia豉 w sobie g喚boko zakodowany instynkt pod嘀ania za takmas篡wnoi. Fors nie protestowa Poch豉nia造 go myi o samotnej klaczy. Przed up造wem godziny ponownie natkn瘭i sina stado. Droga raptownie opada豉 w nieckowatdolin Jej dno porasta豉 wysoka, soczysta trawa i w豉ie tam pas造 sizwierz皻a. Nieco wy瞠j pozostawatylko trzymaj鉍y straogier.
^-) Uwaga Forsa zwr鏂ona by豉 na coinnego. Niemal na wprost siebie miaresztki budynku. Ogiestrawijego wn皻rze, pozostawiaj鉍 jedynie sp瘯ane mury. Przyjrzasibardzo dok豉dnie i dopiero w闚czas zaj像 siko闓i. W pobli簑 ruin pas豉 siz dala od stada klacz. Ch這piec zwil篡wargi koniuszkiem j瞛yka. Miaszans Niewielki cieszansy.
Du穎 zale瘸這 od pomocy Lury, a na niej nigdy dotychczas sinie zawi鏚 Zbli篡sido wielkiego kota i spr鏏owastworzyw wyobrai obraz tego, co powinno byzrobione. Powoli przebiegamyami ka盥y, nawet najdrobniejszy szczeg馧. Powt鏎zywszystko dwukrotnie, a wtedy Lura przysiad豉 i wyci鉚n窸a sina trawie.
Fors starz czo豉 zmieszany z deszczem pot. Nadszedczas dzia豉nia. Czo貪aj鉍 si dotardo labiryntu sp瘯anych ian. Nie m鏬豚y tego zrobi gdyby wiatr im nie sprzyja Na szczcie, tym razem los by豉skawszy. Dostasina le蕨cy nad najwi瘯szym otworem w ianie wyst瘼. Jak wszyscy ludzie g鏎, wok馧 talii mianawini皻cienk mocnlink Teraz rozwin像 j a w jego d這ni znalaz豉 siszeroka p皻la. Dobrze, 瞠 deszcz jej nie naruszy Ju Zagwizda naaduj鉍 czysty g這s jednego z ptak闚 Eyrie. Nie widzianic, lecz czu 瞠 Lura jest na stanowisku, gotowa do akcji. Jei tylko wiatr nie zmieni kierunku...
Nagle klacz wstrz零n窸a 豚em, parskn窸a i popatrzy豉 podejrzliwie na k瘼zaroi. W tej samej chwili ogier stan像 d瑿a i z g這ym r瞠niem rzucisina odsiecz. Miajednak do pokonania ca章 d逝go doliny, a po drodze zatrzymasijeszcze, aby skierowaresztharemu w bezpieczne miejsce. Klacz mia豉 ochotprzy章czysido nich, lecz mi璠zy ni a wolnoi czai這 sinieznane niebezpiecze雟two. Wspi窸a sina tylne nogi, po czym podbieg豉 w stronruin i ukrytego Forsa. Dwa razy pr鏏owa豉 dotrzedo stada, za ka盥ym razem cojjednak powstrzymywa這.
Fors rozwin像 link Teraz m鏬jutylko czeka ufaj鉍 w poj皻no i sprawno Lury. Sekundy niepewnoi wlok造 sistraszliwie d逝go. Wreszcie klacz b造skaj鉍 w przera瞠niu bia趾ami oczu, wpad豉 przez wyrww obr瑿 mur闚. Fors cisn像 p皻l natychmiast okr璚aj鉍 linwok馧 wystaj鉍ej ze iany zardzewia貫j kratownicy. Jej pr皻y okaza造 sidostatecznie mocne, aby wytrzymaskoki oszala貫go ze strachu zwierz璚ia. Fors drgn像, gdy us造szaprzenikliwy kwik galopuj鉍ego na pomoc, rozz這szczonego ogiera. Nie znasina koniach, niemniej domyisi 瞠 grozi mu niebezpiecze雟two. Na szczcie przewodnik stada nie dobiegdo ruin. Spo鏚 ga喚zi mijanej grupy krzak闚 ign窸a ku niemu Lura. Wyl鉅owa豉 wprost na g這wie rumaka, orz鉍 jego sk鏎zbrojnymi w ostre pazury 豉pami. Zaatakowany kowspi像 sina zadnie'nogi, z op皻a鎍zym r瞠niem gryz鉍 i wierzgaj鉍 na oep. Lura jednak by豉 ca趾iem nieuchwytna. Poruszaj鉍 siz pr璠koib造skawicy, ci鉚le uprzedza豉 zamiary przeciwnika. Wydawaby simog這, 瞠 pod jasnym li鉍ym futrem kryjsimocne, stalowe spr篹yny. Jeszcze dwukrotnie zrobi豉 u篡tek ze swoich pazur闚, zanim ogier daza wygrani pop璠ziza stadem. Klacz r瘸豉 瘸這ie. Przystan像 wtedy, spogl鉅aj鉍 wstecz, lecz na widok nieruchomej sylwetki groego kota zrezygnowaostatecznie i wkr鏒ce znikn像, pozostawiaj鉍 za sobkrwawy ad.
Os豉b造 Fors oparsio stertgruzu. Miakonia, choco prawda w豉sno ta sprowadza豉 sido zacii皻ej na jego szyi mocnej, zdolnej wytrzymanajdziksze porywy, p皻li. Nie byto niestety u這穎ny do jazdy wierzchowiec i teraz zacz像 zastanawiasi w jaki spos鏏, maj鉍 chornog ujezioszala貫 ze strachu zwierz
Zamocowalini popatrzyponuro na otarcia sk鏎y na d這niach. Na razie postanowinie podchodzibli瞠j, pozostawiaj鉍 klaczy trochczasu na oswojenie siz niewol Czy jednak kiedykolwiek wyzb璠zie sil瘯u przed Lur Byto kolejny problem, jaki w najbli窺zym okresie nale瘸這 rozwi頊a A rozwi頊anie musia這 siznale. Nie m鏬przeciew璠rowana jednej nodze, a prosio pomoc Koczownik闚, znaczy這 to samo, co oddasiw r璚e Jarla. Zawsze wierzy 瞠 potrafi poradzisobie na R闚ninach. Teraz nadszedczas, aby to udowodni
Po jakimczasie koprzestatarganapi皻ym arkanem: stanieruchomo ze spuszczong這w a po jego li鉍ej od potu sk鏎ze przebiega造 nerwowe dreszcze. Nie ruszaj鉍 siz miejsca. Fors zacz像 m闚icichym g這sem, takim samym, jakim przywo造waLur Po d逝窺zej chwili podni鏀sipowoli i zrobikilka krok闚 naprz鏚. Zwierzunios這 g這wi parskn窸o, lecz m闚ica造 czas, staraj鉍 si aby g這s brzmiar闚no i monotonnie. Wreszcie byjutak blisko, 瞠 m鏬dotkn寞 spoconej sieri. Pog豉dzibok klaczy wolnym ruchem; omal nie podskoczy Na ciemnym tle niewyraie majaczy造 zatarte plamy farby. Miaprzed sobjednego z uje盥穎nych koni Koczownik闚. Fors z trudem prze趾n像 in Trudno mu by這 uwierzyw takie szczcie. Oielony swym odkryciem po這篡d這na nozdrzach wierzchowca, kt鏎y czuj鉍 dotyk zadr瘸 a zaraz potem parskn像 niemal pytaj鉍o. Pog豉dziko雟ki kark i w odpowiedzi zostalekko tr鉍ony 豚em. Ch這pak rozeiasi po czym juzupe軟ie rozluiony poci鉚n像 za huaj鉍y simi璠zy oczami, postrz瘼iony kosmyk grzywy.
- Wi璚 jusobie przypomnia豉 staruszko? Dobry konik, dobry.
Pozosta豉 jeszcze sprawa Lury. Nie m鏬jednak d逝瞠j zwleka Rozwin像 linki lekko poci鉚n像. Klacz pos逝sznie ruszy豉 za nim, ostro積ie wymijaj鉍 pi皻rz鉍e sidoko豉 sterty gruzu.
Dlaczego nie zareagowa豉 na unosz鉍y siz ubrania zapach kota? Chyba deszcz skutecznie go wyp逝ka w ka盥ym razie spokojnie pozwala豉 siprowadzi
Przywi頊akonia do ma貫go drzewka i jeszcze raz zagwizdasw鎩 ptasi sygna Odpowiednadesz豉 z drugiego ko鎍a doliny. Widocznie Lura pod嘀a豉 za stadem. Przystan像 w oczekiwaniu, co chwila przyjaie zagaduj鉍 do wierzchowca i wiechciami trawy wycieraj鉍 jego boki. Odwr鏂isi gdy spostrzegwywo豉ny przera瞠niem dreszcz.
Kilka krok闚 dalej siedzia豉 Lura. Trwa豉 w bezruchu i tylko le蕨cy mi璠zy przednimi 豉pami ogon wykonywapowolne, leniwe ruchy. Kotka ziewn窸a szeroko, ukazuj鉍 spiczasty j瞛yk i r騜owe podniebienie. Przeci鉚n窸a sii zmru篡豉 oczy, jakby chcia豉 powiedzie 瞠 klacz, kt鏎ej jej towarzysz 這w闚 poi璚a tyle uwagi, zupe軟ie jnie interesuje.
Pomimo pokojowego przyj璚ia, wierzchowca ogarn像 pop這ch. Klacz uskoczy豉 w ty na ca章 d逝go linki, b造skaj鉍 bia趾ami szeroko rozwartych oczu. Lura w dalszym ci鉚u zachowywa豉 spok鎩. Podnios豉 sii powoli podesz豉 do konia. Struchla貫 zwierzstan窸o d瑿a, po czym wyda這 przenikliwy kwik rozpaczy. Zaniepokojony Fors spr鏏owajodwo豉 lecz wielki kot nie zwa瘸j鉍 na g這s ch這pca kr嘀ywok馧 zdobyczy, ogl鉅aj鉍 jkrytycznie ze wszystkich stron. Po chwili klacz opad豉 na cztery nogi i wstrz零n窸a 豚em, staraj鉍 sinie patrzena Lur Wydawa豉 sizdezorientowana tym, 瞠 spodziewany atak nie nast雷i W ka盥ym razie, gdy po sko鎍zonej lustracji Lura odwr鏂i豉 sioboj皻nie, kouspokoisii przestadr瞠 W ci鉚u godziny z kawa趾a liny Fors sporz鉅ziuzd a z這穎ny koc pos逝篡mu za siod這. Stan像 na podwy窺zeniu z kilku cegiei prze這篡zdrownogprzez grzbiet wierzchowca. Poprzedni w豉iciel musiaw這篡sporo pracy w jego uje盥瞠nie, gdykark miatak r闚ny, 瞠 nawet niezdarny
1 os豉biony Fors potrafiutrzymasiw siodle. Skierowaklacz ponownie w strondrogi, po jakimczasie dotarnido doliny i oto raz jeszcze przemierzarozleg貫 pola.
Pomimo dokuczliwego b鏊u zranionej nogi, serce ch這pca przepe軟ia這 uniesienie i rado. Dokonaprzecieniema這. Wymkn像 sibezpiecznie z Eyrie po w豉maniu do Domu Gwiazdy. Oielisii przez R闚niny, gdzie sp璠zinoc w odku wymar貫go miasta. Samodzielnie przeprawisiprzez rzek PodpatrzyKoczownik闚 na brzegu leego jeziora, a wreszcie stawiczo豉 dzikowi, przed kt鏎ym zdarza這 siuciec nawet najlepszym myiwym. Teraz zamiakonia, w r瘯u niezawodnbro a przed sobszerokdrog
Uznali go niegodnym Gwiazdy, Rada odrzuci豉 jego kandydatur R闚ne z瑿y zali造 w ponurym uiechu, podobnym do grymasu poluj鉍ej Lury. Tak, poka瞠 im jeszcze. Przekonajsi 瞠 syn Langdona, Bia這w這sy Mutant dor闚nuje najlepszym spo鏚 nich. Udowodni to ca貫mu Eyrie.
Lura pozosta豉 nieco w tyle, gdyklacz wyraie niepokoi豉 si gdy wielki kot zbli瘸sido niej. Wyrwany z zadumy Fors rozgl鉅asipo okolicy.
W鏚 zaroi rozrzucone by造 stosy gruzu, gdzieniegdzie widaby這 ocala造 szkielet budynku. Nie podkute kopyta wierzchowca w pewnej chwili zacz窸y wydobywainny di瘯. Jechali chodnikiem, na kt鏎ym prostymi liniami znaczy造 sirdzawe ady. Szcz靖ki opustosza造ch domostw zacz窸y g瘰tnie Zapewne zbli瘸li sido osady, a mo瞠 nawet miasteczka.
W otoczeniu by這 coniepokoj鉍ego, choopanowane przez roinno stosy gruzu tchn窸y wymar章 pustk Ponownie doiadczaz貫go samopoczucia, nie wi嘀鉍ego siz konkretnchorobcia豉 czy ducha, lecz podobnego do tego, co odczuwa gdy mijarozbity konw鎩. Wytarr瘯w ko雟kgrzyw jakby pr鏏owapozbysinieprzyjemnej plamy. Gdy jednak chciaprzyjrzesid這ni, nie m鏬jej dostrzec. Pomimo padaj鉍ego deszczu, z ziemi unosi造 sig瘰te, podobne do mg造 wyziewy.
Wkr鏒ce pojawi豉 siteprawdziwa mg豉. Z g鏎y zacz窸y sp造wabrudnobia貫 k喚by spowijaj鉍e zalegaj鉍e wok馧 stosy butwiej鉍ego drewna i gruzu. Zas這na g瘰tnia豉 w oczach i jupo chwili mlecznobia造 ca逝n spowijaca章 okolic nie ust瘼uj鉍 w swej nieprzeniknionoi mg這m z g鏎skich kotlin... Otoczenie przybra這 groy wygl鉅. Dotkn像 palcem okolic rany. Wywo豉ny b鏊 bytak mocny, 瞠 nie potrafipowstrzymag這ego okrzyku. Zmniejszaj鉍a siwidoczno zacz窸a go niepokoi postanowiwi璚 przerwapodr騜. Potrzebowateraz bezpiecznego miejsca na nocleg, gdzie m鏬豚y rozpaliogiei zmieniopatrunek, a przede wszystkim schronisiprzed deszczem.
Ruiny nie wygl鉅a造 zach璚aj鉍o, jednak gdziew g喚bi mog造 kryto, czego szuka i鉚n像 wodze, zmuszaj鉍 wierzchowca do powolnego kroku. Wysz這 to im na dobre, gdypo chwili natkn像 sina szeroko otwartwyrww chodniku - niekszta速n czarndziur obrze穎nwyszczerzonymi zwa豉mi skruszonego betonu. Wymin瘭i je szerokim 逝kiem, tak daleko, jak tylko pozwoli造 ci鉚n鉍e siopodal postrz瘼ione mury. Fors zacz像 瘸這wa 瞠 opuikamienny dom na wzg鏎zu. B鏊 nogi dokuczacoraz bardziej i ch這pak pomya 瞠 lepiej by這by zatrzymasitam dzielub dwa. aby nabrasi Wtedy jednak nie mia豚y konia. Gwizdn像 mi瘯ko, z radoipatrz鉍, jak w odpowiedzi zwierzstrzy瞠 uszami. Nie, ten wierzchowiec wart bynawet rozdzieraj鉍ego cia這 b鏊u.
Jeszcze dwa razy nawierzchniprzerwa造 du瞠 zag喚bienia. Ostatnie z nich rozmiarami przypomina這 lej po bombie. Gdy Fors mijaje powoli, drogprzeci窸o mu pasmo b這tnistej, lecz mocno udeptanej ziemi, kt鏎ego koniec nikn像 w czarnej czelui. Widok ten przywodzina my dobrze utrzymanie磬 Lura obw鉍ha豉 j po czym warkn窸a niepewnie, a sier na jej grzbiecie zje篡豉 si Cokolwiek t璠y przechodzi這, zosta這 uznane za wroga. Fors nie mianajmniejszej ochoty spotkasize stworzeniem, kt鏎e Lura. zdolna pokonadzikkrow watahdzik闚 czy nieokie透nanego ogiera, oznajmia豉 w ten spos鏏. Popuicugli, nagl鉍 klacz do szybkiego kroku.
W pewnej odleg這i za ziej鉍w ziemi wyrwnatkn瘭i sina niewielkie wzg鏎ze. Jego wierzcho貫k zajmowazbudowany z bia貫go kamienia dom z wyraie widocznym jednospadowym dachem. Zbocza pag鏎ka by造 odkryte, nie licz鉍 kilku k瘼ek niskich zaroi, dzi瘯i czemu z okien budynku musiaroztaczasidobry widok na najbli窺zokolic Fors szybko podj像 decyzj
Rozczarowasinieco, stwierdziwszy na miejscu, 瞠 dach przykrywatylko czpomieszcze natomiast odek byotwarty, tworz鉍 niedu篡 amfiteatr z kilkunastoma rz璠ami szerokich siedze opadaj鉍ych w kierunku kwadratowego podwy窺zenia i biegn鉍ymi wzd逝przej kolumnami. Tym niemniej, pod dachem znajdowa這 sikilka ma造ch, le蕨cych za scenpomieszcze W jednym z nich. Fors postanowirozbiob霩. Uwi頊aklacz do najbli窺zej kolumny, po czym nakarmijzerwanze stoku trawi pra穎nym ziarnem. M鏬co prawda jsp皻ai zostawina 章ce, jednak wspomnienie z這wieszczej ie磬i nakazywa這 ostro積o.
W nier闚noiach sp瘯anego pod這瘸 gromadzi豉 sideszcz闚ka, tworz鉍 liczne ka逝瞠. Do jednej z nich przypad豉 Lura i 豉pczywie gasi豉 pragnienie. Przy s零iednim bajorku przystan窸a klacz, 造kaj鉍 wodz g這ym mlaskaniem grubych warg. Pomi璠zy siedzeniami i kolumnami le瘸這 sporo u豉manych przez wiatr ga喚zi, dzi瘯i czemu Fors szybko roznieciogie Nie obawiasi 瞠 ktoto spostrze瞠, gdyiany skutecznie zas豉nia造 blask. Zagotowawodw poobijanym garnuszku i przyst雷ido tortury zmiany opatrunku. Gdy zdj像 banda przekonasi 瞠 ma dzia豉. Chobrzegi rany by造 zaognione i obrz瘯貫, to cia這 by這 czyste, bez adu infekcji - zaczynasiproces gojenia.
Lura by豉 z pewnoig這dna, lecz nie usi這wa豉 nawet wyruszyna 這wy. Od chwili, w kt鏎ej min瘭i ostatni krater, sta豉 siosowia豉 i trzyma豉 siblisko Forsa. Teraz le瘸豉 cicho, wpatruj鉍 sizamyonym wzrokiem w p這mienie. Je瞠li Lura nie chcia豉 polowa musia豉 mieku temu powa積e powody. Ch這pak 瘸這watylko, 瞠 nie potrafipowiedziewi璚ej o istocie budz鉍ej strach i nienawi. Zastanawiasiintensywnie i nagle uda這 mu sinawi頊aprzelotny kontakt z umys貫m zwierz璚ia. Fala l瘯u i uczucie bezradnoi uderzy造 ze wzmo穎nsi章, obejmuj鉍 parali簑j鉍ymi kleszczami minie i wol Po tym seansie ciekawo Forsa ust雷i豉 miejsca przezornoi i chotajemnicza istota pozosta豉 nieznana, ch這pak nie mianajmniejszej ochoty na spotkanie.
Spaposzli g這dni, gdyFors zrezygnowaz kolacji, oddaj鉍 resztki ziarna klaczy, w nadziei, 瞠 zdob璠zie w ten spos鏏 jej przywi頊anie. Niewielki ogiemiap這n寞 ca章 noc, rozpraszaj鉍 mrok i zabezpieczaj鉍 przed nieoczekiwanymi odwiedzinami.
Le瘸w napi璚iu. Od czasu do czasu podnosig這wi wyt篹as逝ch w oczekiwaniu na odleg貫 dudnienie. Byprzekonany, 瞠 tej nocy b瑿ny odezwsiponownie. Tym razem jednak noc milcza豉. Przesta這 padai niemal natychmiast w trawach rozdzwoni造 siowady. Nadci鉚n像 lekki wiatr, nape軟iaj鉍 pobliskie krzewy cichym szelestem. Ten odwieczny, smutny iew listowia denerwowaForsa. Lura nie spa豉 r闚nie wyczuto zanim jeszcze us造szaodg這s jej krok闚. Kierowa豉 siw strondrzwi, pe透n像 wi璚 za ni staraj鉍 sioszcz璠zazranionnog Kot zatrzymasina skraju podjazdu i nieruchomo spogl鉅aw d馧, w stronspowitych czerniruin. Po chwili byjutam Fors i niemal natychmiast dostrzegprzyczynniepokoju zwierz璚ia. Na p馧noc od nich, w kompletnych ciemnoiach pochmurnej nocy migota豉 czerwona iskierka ognia.
Wi璚 bytu jeszcze kto Koczownicy trzymali siprzewa積ie z dala od miasta - tak 篡wa by豉 pami耩 czas闚, gdy promieniowanie sia這 ier A Bestie? Czy posiada造 umiej皻no rozniecania ognia? Nikt nie wiedzia jakinteligencjobdarzone ste istoty, ani jaki jest ich poziom zwyrodnia貫j cywilizacji.
Pragnienie, aby chwyciklacz, wskoczyjej na grzbiet i pomkn寞 kamienistym zboczem w stronodleg貫go ogniska by這 bardzo silne. Migocz鉍y blask kusiobietnictowarzystwa w tej krainie czaj鉍ej siierci.
Nim jednak zd嘀ypodj寞 jak隕olwiek decyzjus造szaniskie zawodzenie ch鏎u warcz鉍ych, szczekaj鉍ych i wyj鉍ych g這s闚. Nat篹enie di瘯u narasta這. Pojawia造 sicoraz wy窺ze tony, by w ko鎍u przekszta販isiw oszala造, pot瘼ie鎍zy jazgot. Czu jak pod r瘯je篡 sisier na karku Lury. Oddycha豉 ci篹ko, warcz鉍 co chwila, lecz nie rusza豉 siz miejsca. Krzyki nadal dobiega造 od strony ogniska. Ktokolwiek je rozpali musiazgin寞.
Fors mimowolnie zadr瘸 W niczym nie m鏬pom鏂 osaczonemu nieszczliwcowi. Zanim przeby豚y ruiny, by這by jupo wszystkim. Jeszcze raz spojrzaw d馧 i poczujak serce zamiera mu w piersi - przed sobmiatylko ciemno. Migotliwy, przyjazny p這mieznikn像.



Rozdzia5
Miasto nad jeziorem


Fors zwl鏦siz bar這gu i mru蕨c oczy wyszedna poranne s這鎍e. Spakiepsko, a mimo to czusidobrze - najlepszy znak, 瞠 rana goi豉 si Gdy zrobiparkrok闚, przekonasi 瞠 rzeczywiie ma silepiej. Bez zbytniego wysi趾u uda這 mu siwyprowadziklacz na rozci鉚ni皻wzd逝stoku 章k Lura musia豉 obudzisiwczeiej, gdyna pod這dze obok resztek wygas貫go ogniska le瘸br頊owo upierzony indyk. Upiekgo i zjad ca造 czas my鉍 o tym, 瞠 b璠zie musiaosiod豉konia i pojechaprzez zrujnowane miasto w poszukiwaniu ad闚 widzianego w nocy ogniska.
Nie chciatam jecha Nie chcia poniewa.. nie miaochoty pakowapospiesznie dobytku - pow鏚 jaki szybko podsun像 wzburzony umys Wr鏂i豉 Lura i siedz鉍 w szerokiej smudze iat豉 starannie czyi豉 futro. Poderwa豉 sijednak natychmiast na widok Forsa, dosiadaj鉍ego konia i kieruj鉍ego siw stronskupiska strzaskanych dom闚.
W ko鎍u natrafili na plamwypalonej trawy. Ogiestrawispory obszar. Gdzieniegdzie spomi璠zy okopconych kamieni wychyla造 siocala貫 jakimcudem 鄴速e, bia貫 i niebieskie kwiaty oraz bujnie rozros貫 nad labiryntem zasypanych piwnic chwasty, o mi瘰istych, czerwono ubarwionych liiach. Kot i wierzchowiec ostro積ie stawiali ka盥y krok w spustoszonym ogniem terenie.
Zbli瘸j鉍 sido najbardziej odleg貫go skraju pogorzeliska natkn瘭i sina miejsce nocnej walki. Spod ich n鏬 niech皻nie poderwa這 sistado czarnych ptak闚, kt鏎e poch這ni皻e by造 ucztw鏚 resztek pozostawianych przez silniejszych padlino瞠rc闚. Fors zeskoczyw odek kr璕u wydeptanej trawy, czuj鉍 jednoczeie narastaj鉍e obrzydzenie. Na splamionej krwiziemi biela造 dwie kupki starannie oczyszczonych koi. Zdumia造 go czaszki - nigdy przedtem takich nie widzia- wyd逝穎ne i w零kie, zaopatrzone w silnie po鄴趾貫 z瑿y. Z pewnoinie nale瘸造 do jego rasy. Rozgl鉅asiwok馧 i w pewnym momencie dostrzegb造sk metalu. Zbli篡wszy sipodni鏀z ziemi z豉manw堯czni Przyjrzasidok豉dniej p瘯ni皻emu w pobli簑 grota drzewcu. Teraz nie miajuw靖pliwoi. Znatbro nale瘸豉 do widzianego na wyspie rybaka.
Fors zataczacoraz szersze kr璕i wok馧 pola walki. Jeszcze raz zbli篡sido dziwnych szkielet闚, pomijaj鉍 jednak wczeiej znalezionw堯czni nie natrafina 瘸den ad 這wcy. Koi budzi造 wyraodrazkota, mo磧iwe, 瞠 przyczynisido tego unosz鉍y sinad nimi od鏎. Myszkuj鉍a tu i tam z nosem przy ziemi Lura, podbieg豉 nagle do sterty kamieni i wspi預szy sina zadnie 豉py, zacz窸a je obw鉍hiwa
Wszystko by這 jasne. υwca nie dasizaskoczyatakiem z ciemnoi. Starczy這 mu czasu, aby wdrapasina g鏎 gdzie atakuj鉍e go istoty nie mog造 go od razu dopa i sk鉅 m鏬bronisitak skutecznie, 瞠 dw鏂h napastnik闚 zosta這 rannych lub pad這 trupem, staj鉍 sinatychmiast 瞠rem zbrojnych w straszne k造 wsp馧plemie鎍闚. W ko鎍u uda這 mu sichyba uciec, gdynigdzie nie m鏬dostrzec jego koi.
Aby sidostatecznie upewni zacz像 rozgniatanogami niskie zaroa. W pewnej chwili potr鉍istopniewielki, okr鉚造 przedmiot. Podni鏀go, a wtedy okaza這 si 瞠 trzyma w r瘯u ma造, wykonany z ciemnego drewna b瑿enek o wypolerowanych ianach, obci鉚ni皻y wyprawionsk鏎o niezwyk貫j g豉dkoi. B瑿en sygnalizacyjny! Odruchowo uderzy wydobywaj鉍 z instrumentu niski wibruj鉍y di瘯, kt鏎y odbijaj鉍 siod pobliskich ruin, powracazwielokrotnionym echem. Zabrab瑿en ze sob Nie wiedziadlaczego to robi, fascynowago jednak nieznany w g鏎ach spos鏏 przesy豉nia wiadomoi.
Nast瘼ne dwa dni min窸y spokojnie. Wszystko wskazywa這 na to, 瞠 Koczownicy nigdy nie zapuszczali siw te strony, chobyto dla myiwych prawdziwy raj, obfituj鉍y we wszelkzwierzyn Fors, nie chc鉍 straci瘸dnej ze swych cennych strza wysy豉na 這wy Lur kt鏎a nareszcie by豉 w swoim 篡wiole, ca造mi dniami poluj鉍 w stepie. Mi瘰a mieli w br鏚, dla urozmaicenia jedli jagody i ziarno z dojrzewaj鉍ych k這s闚 dzikich zb騜.
Natkn瘭i sijeszcze na dwa miasteczka, wymin瘭i je jednak z daleka, gdy tylko pojawi造 sipierwsze ruiny. Ponure, przesi隕ni皻e wilgocimiejsca, dzia豉造 przygn瑿iaj鉍o i wtedy nadchodzi這 pytanie, co by by這 gdyby na miejscu czarnosk鏎ego znalazsion sam. Czy zaskoczony na otwartej przestrzeni, kulej鉍y kaleka potrafi豚y dotrzew bezpieczne miejsce? Teraz noga sprawia豉 mniej b鏊u. Codziennie szedprzez jakiczas, aby rozruszaminie i wzmocnidelikatnjeszcze blizn Czu 瞠 juwkr鏒ce b璠zie poruszasica趾iem swobodnie.
Rankiem czwartego dnia dotarli do rozleg造ch wydm. Poza pasmem ukszta速owanych przez wiatr formacji rozci鉚a這 siowiane legendjezioro - bezkresna, szaroniebieska tafla wody. Zdumiony pomya 瞠 tak w豉ie musi wygl鉅ale蕨ce na ko鎍u iata morze. Na brzegu zalega造 wysokie stosy naniesionego przez fale, zbiela貫go na s這鎍u drewna. Ostatnio musia豉 przej t璠y burza, gdyna piasku widaby這 poskr璚ane, na wp馧 gnij鉍e cia豉 ryb.
Zsiadz konia, chwyciza uzdi ruszyku wodzie. Piasek bymi瘯ki, tak, 瞠 zapadsig喚boko, wyci鉚aj鉍 stopy ze znacznym wysi趾iem. W miarzbli瘸nia sido brzegu musiazatykanos, tak nieznoy stawasifetor rozk豉daj鉍ych siryb i wodorost闚. Ogl鉅aj鉍a ryby Lura pozosta豉 kilka krok闚 w tyle.
Wi璚 jezioro istnia這 naprawd a gdziena jego brzegu le瘸這 odkryte przez ojca miasto. Rozgl鉅aj鉍 sidooko豉 zastanawiasi w kt鏎stronpowinien teraz i. Ukrysiprzed wiatrem za pobliskwydmi przysiad 38

na piasku, by spojrzena map Po wymini璚iu ostatniego miasteczka skierowali sina zach鏚, wi璚 teraz nale瘸這 skr璚ina po逝dnie. Trzymaj鉍 sibrzegu powinien wkr鏒ce dotrzedo celu.
Przepychanie siprzez piaski by這 bardzo m璚z鉍e, totezniech璚ony postanowicofn寞 sinieco w g章b l鉅u, na twardszy grunt. Ucieszysi gdy po wymini璚iu najbli窺zego pag鏎ka natrafina przysypane pasmo betonowej drogi. Bieg豉 wzd逝skraju wydm, m鏬siwi璚 jej trzyma Jeszcze raz okaza這 si 瞠 mapa m闚i prawd Po przejiu niespe軟a mili dostrzegwy豉niaj鉍e siz oddali ruiny. Od razu jednak widaby這, 瞠 nie sto resztki ma貫j miemy. By這 to oczywiste nawet dla tak niedoiadczonego badacza, jak Fors. W promieniach porannego s這鎍a daleko w przedzie wznosi造 siku niebu wysokie, strzaskane miejscami wie瞠. Miaprzed sobjedno z wielkich miast, z charakterystycznymi, si璕aj鉍ymi chmur domami. Wiedzia 瞠 nie jest ono "niebieskie", gdyw innym przypadku w nocy widzia豚y na niebie ady pi皻na. To miasto nale瘸這 do niego ca貫. Langdon miaracj- byto niewyczerpany magazyn, czekaj鉍y na zdobycie ku wi瘯szej chwale Eyrie. Fors opuiwodze pozwalaj鉍 klaczy na wolny k逝s, a sam pr鏏owaodgrzebaw pami璚i wpajane mu niegdyzasady. Przede wszystkim nale瘸這 szukabibliotek i sklep闚, zw豉szcza tych z wyrobami 瞠laznymi i papierniczymi. Pod 瘸dnym pozorem nie wolno by這 natomiast dotyka篡wnoi, cho熲y nawet znajdowa豉 siw szczelnie zamkni皻ych pojemnikach. Dokonywane kiedypr鏏y zbyt cz瘰to bowiem ko鎍zy造 siiertelnym zatruciem. Najcenniejsze by造 leki, musia造 byjednak sprawdzone przez kogodoiadczonego, gdyniew豉iwie u篡te grozi造 niebezpiecze雟twem dla zdrowia i 篡cia.
W trakcie rekonesansu najlepiej by這 braniewielkie pr鏏ki znalezionych d鏏r: ksi嘀ek, materia堯w piiennych, map. Kopozwoli mu zapakowaznacznie wi璚ej przedmiot闚.
Pojawi造 siady ognia. Fors wjechana odkryty odcinek drogi, gdzie nier闚na nawierzchnia zas豉na by豉 grubwarstwpopio逝. Wie穎wce na razie sprawia造 wra瞠nie tylko nieznacznie uszkodzonych. Czy sta造by jeszcze, gdyby spad造 bomby? Mo磧iwe, 瞠 miasto wymar這 na skutek szalej鉍ych po wojnie epidemii. Mo磧iwe, 瞠 umiera這 razem z dogasaj鉍ym 篡ciem mieszka鎍闚, a nie w nag造m paroksyzmie eksplozji.
Droga zmieni豉 siteraz w w零kie磬 klucz鉍mi璠zy wysokimi szkieletami budynk闚, kt鏎ych wy窺ze pi皻ra spad造 na d馧, tworz鉍 stosy gruzu, miejscami ca趾owicie blokuj鉍e przejie. By這 tu pe軟o samochod闚 - przeciePrzodkowie korzystali z nich na co dzie By造 tekoi. Znaleziona w starym banku czaszka wstrz零n窸a nim, teraz wok馧 siebie widziasetki szkielet闚 i ta ogromna ilo sprawi豉, 瞠 szybko przestazwracana nie uwag nawet wtedy, gdy ko雟kie kopyta kruszy造 cienkie 瞠bra, lub potr鉍a造 bia造 czerep. Nie ulega這 w靖pliwoi, 瞠 ludno zgin窸a w wyniku zarazy, dzia豉nia gazu lub nawet choroby popromiennej. Na szczcie - s這鎍e, wiatr i zwierz皻a oczyi造 to miejsce ierci ze zgnilizny, pozostawiaj鉍 tylko nieszkodliwe koi.
Jak dot鉅 Fors nie pr鏏owabadanor, kt鏎e kiedyby造 le蕨cymi na ni窺zych pi皻rach wie穎wc闚 mieszkaniami. Opanowa這 go tylko jedno pragnienie - jak najszybciej dotrzedo centrum miasta, do fundament闚 wysokich wie ku kt鏎ym pod嘀aprzez ca造 ranek. Szybko jednak przekonasi 瞠 nie b璠zie to takie proste. Dalszdrogprzegradza豉 trudna do przebycia zapora.
Przed nim czerniaprzecinaj鉍y miasto na dwie czci, szeroki w預霩, a dnem wi豉 silicznymi zakolami rw鉍a rzeka. Przerzucono nad nikilka most闚, gdy jednak zbli篡sido pierwszego z nich, okaza這 si 瞠 przejie jest zamkni皻e przez maswypi皻rzonego w fantastycznianzardzewia貫go 瞠lastwa. Setki maszyn prowadzonych przez oszala造ch ze strachu ludzi powpada這 na siebie, 章cz鉍 sipowyginanymi czciami w wysokbarier Na pierwszy rzut oka most bynie do przebycia. Mo磧iwe, 瞠 Fors zdo豉豚y jakosiprzecisn寞, kojednak z pewnoinie da豚y rady. Najrozs鉅niejszym rozwi頊aniem wyda這 mu sizejie na dno doliny i przeprawa przez rzek poniewas零iednie mosty r闚niepe軟e by造 prze瘸rtego rdz瞠lastwa. Znalei odga喚zienie g堯wnej szosy, opadaj鉍e ku wodzie. Tak瞠 tutaj pe軟o by這 maszyn - prawdopodobnie ludzie po zablokowaniu mostu wpadli na taki sam pomys Wzd逝trasy marszu bieg造 dwie rdzawoczer-wone linie. Fors rozpoznaw nich znane ze starych ksi嘀ek tory kolejowe. Ruszywzd逝tor闚, lecz po przejiu mili natkn像 sina blokuj鉍e je maszyny. Byto poci鉚, iej m闚i鉍 dwa poci鉚i. Zrozumiato, gdy w k喚bowisku stali dostrzegdwie zmia盥穎ne zderzeniem lokomotywy. Ci, kt鏎zy zdecydowali siuciekapoci鉚iem mieli tyle samo szczcia, co osoby uwi瞛ione w znieruchomia造ch pojazdach tam w g鏎ze. Nie potrafiwyobrazisobie widoku miasta w dniu paniki. Czasem dzieci w Ey鎑 roz-grzebywa造 mrowisko, a wtedy owady ogarnia這 wrzenie i rozlewa造 siwok馧 czarnfal Miasto r闚niemusia這 wrze wyrzucaj鉍 na zewn靖rz mrowie przera穎nych ludzi. Wi瘯szo z nich zgin窸a, lecz przecieniekt鏎zy musieli przedostasiw bezpieczne miejsce.
Jakie by造 ich dalsze losy, jaki koniec? Jakie szansmia豉 garstka ogarni皻ych panikuchod闚, rozrzuconych w bezmiernym stepie z nieustanniadomoiczaj鉍ej siw pobli簑 niewidzialnej ierci? Forsem wstrz零n窸y dreszcze, gdy mijarozbite wagony wykolejonych poci鉚闚. W ko鎍u uda這 mu siznale w零kie przejie przez zator. Po drugiej stronie ci鉚n窸a sijurzeka, a na jej powierzchni unosi造 sici篹kie barki, 章cz鉍 przeciwleg貫 brzegi czymna kszta速 p造waj鉍ego mostu. Pozostawiaj鉍 za plecami wstrz零aj鉍sceneri Fors wraz ze zwierz皻ami ostro積ie wkroczyna rozchwiane pod這瞠. W odku prz瘰豉 natkn瘭i sina sporwyrw przez kt鏎z g這ym bulgotem przelewasinurt. Naglona wbijanymi w 瞠bra pi皻ami klacz, przesadzi豉 szybko przeszkod Lura min窸a jz naturalnzwinnoi
Na drugim brzegu w預ozu weszli w pl靖aninciemnych ulic, obramowanych rz璠ami pozbawionych okien budynk闚. Po jakimczasie napotkali drogwznosz鉍siostrym 逝kiem w g鏎 Trzymaj鉍 sijej dotarli w pobli瞠 wie穎wc闚. Nad ich g這wami kr嘀y造 z g這ym krzykiem ptaki, zza rozbitych drzwi wyjrza這 na chwiljakiebr頊owo ubarwione zwierz Podjechado iany w miejscu, gdzie chyba cudem ocala豉 tafla szk豉. Wiatry i deszcze osadzi造 na niej tak grubwarstwbrudu, 瞠 nie m鏬dostrzec, co kry這 siwe wn皻rzu. Zsiadz konia i dotkn像 d這闓i g豉dkiej powierzchni. Tajemnica wytwarzania tak doskona貫go szk豉 nie dotrwa豉 do dzi- podobnie jak wiele innych sekret闚 Przodk闚.
To, co dostrzegprzez wyczyszczony fragment szyby, omal nie sk這ni這 go do ucieczki, chomiaw pami璚i opowiei Gwiazistych. Postacie stoj鉍e w mrocznej sali to nie Przodkowie, tylko ich podobizny, u篡wane do demonstrowania stroj闚. Z nosem przylepionym do szk豉 sycisiwidokiem trzech wysokich kobiet, spowitych w draperie gnij鉍ych tkanin. Wiedzia 瞠 kolorowe materia造 nie przetrwa造by jego dotyku. Rozsypywa造 siw pyw zetkni璚iu z r瘯badacza.
Wzd逝budynku ci鉚n窸y sidalsze wystawy. Przez pozbawione szyb okna widziapuste pomieszczenia. Bez trudu m鏬sidostado odka, lecz nie byjeszcze to tego gotowy, a poza tym prawdopodobnie nic ciekawego tam nie by這.
Budynek z lewej strony wie鎍zy豉 wysoka wie瘸, si璕aj鉍a wy瞠j nipozosta貫. Z jej szczytu musiarozci鉚asirozleg造 widok na miasto i okolice. Wiedzia 瞠 Przodkowie poruszali siw takich budynkach przy u篡ciu specjalnych pojazd闚, teraz z pewnoinieczynnych. Wewn靖rz mog這 nie byw og鏊e schod闚, a nawet gdyby by造, nie potrafi ich pokonaz chornog Mo瞠 przed opuszczeniem miasta... By這by wspaniale sporz鉅ziszkic widzianego z g鏎y miasta i do章czygo jako ilustracjdo formalnego raportu.
Musiaprzyzna iw dalszym ci鉚u wi頊aswe przysz貫 losy z Eyrie. Marzyo triumfalnym powrocie, o tym, jak pewnego dnia stanie przed RadStarszych i udowodni, 瞠 oto on, pogardzany mutant, osi鉚n像 to, do czego inni przygotowywali siprzez ca貫 篡cie. Na my o tym zala豉 go fala ciep豉. Nieznane, wielkie, odkryte przez ojca miasto, zbadane i naniesione na map gotowe do systematycznych poszukiwa- cz這wiek, kt鏎y przyniesie takie wiei mo瞠 w Eyrie prosio wszystko, czego zechce.
Fors szedpowoli, prowadz鉍 konia za uzd Lura bieg豉 przed nim badaj鉍 otoczenie, nie wykazywa豉 jednak ochoty na dalsze wypady. Odg這s potr鉍anych kamieni, krzyki ptak闚, stuk kopyt - wszystko to di璚za這 w鏚 pustych budowli niesamowitym echem. Po raz pierwszy w 篡ciu Fors zat瘰kniza towarzystwem drugiego cz這wieka. Pomya 瞠 dobrze by這by z kimporozmawiaw miejscu, gdzie tak d逝go panowa豉 iertelna cisza.
S這鎍e sta這 wysoko, zalewaj鉍 wszystko ostrym blaskiem. W pewnej chwili oczy Forsa porazi造 promienie odbijaj鉍e siod przedmiot闚, zgromadzonych na wystawie mijanego sklepu. Zaintrygowany podszedbli瞠j i cicho gwizdn像. Na p馧ce pouk豉dane rz璠ami, le瘸造 pierienie. Niekt鏎e z nich mia造 li鉍e, przejrzyste kamienie - domyasi 瞠 by造 to brylanty. Starkurz i wygarn像 nagromadzone ieci. Wi瘯szo b造skotek by豉 za ma豉, aby zmieisina kt鏎ymkolwiek palcu, jednak wybracztery najwi瘯sze, chc鉍 zabraje do Ey鎑 i zab造sn寞 przed r闚ieikami. Mi璠zy innymi bytam szeroki pieriez du篡m ciemnoczerwonym oczkiem. Okaza這 si 瞠 pasuje jak ulana trzeci palec d這ni Forsa. Obejrzaklejnot ze wszystkich stron, ciesz鉍 sig喚bokim, szkar豉tnym blaskiem. Oto przedmiot sporz鉅zony przez dawnego zmar貫go mistrza b璠zie teraz s逝篡jemu - uznato za dobry znak i postanowinosipieriena szczcie.
Uspokoiwszy si trzeo pomya 瞠 bardziej nili鉍ych kamieni potrzebuje teraz 篡wnoi. Komusi je, a dooko豉 mieli tylko rozleg章 betonowpustyni Jei chciaznale miejsce na ob霩, musiakierowasiw stronprzedmie. Od razu wykluczydrogprzez dolinpe軟瞠lastwa. Lepiej juby這 i w drugstron Dzi瘯i temu pozna rozleg這 miasta, musi tylko zd嘀yprzed zapadni璚iem ciemnoi.
Nie zatrzymywasijuprzy 瘸dnym ze sklep闚, robi鉍 tylko w pami璚i uwagi co do miejsc, kt鏎e warto ponownie odwiedzi Pokonywanie pe軟ych gruzu ulic wymaga這 sporo wysi趾u, co w po章czeniu z ciep貫m odbijaj鉍ych siod budynk闚 promieni s這鎍a sprawi這, 瞠 na twarzy pojawi造 sikrople potu, a ubranie zacz窸o lepisido cia豉. Czunarastaj鉍y g堯d, powr鏂iteb鏊 nogi, dosiadwi璚 ponownie konia. Lura zacz窸a protestowa domagaj鉍 siopuszczenia kamiennej d簑ngli. T瘰kni豉 zapewne za stepem, gdzie mog豉by przynajmniej zapolowa
Po trzygodzinnym marszu wyszli na skraj pi瘯nego lasu, niewielkim pasem zieleni przebiegaj鉍ego wypra穎ne bezlitosnym s這鎍em ja這we ruiny. Byto dawny park, kt鏎y w miarup造waj鉍ych lat przekszta販isiw prawdziwpuszcz Lura mrukn窸a radoie, a klacz zar瘸豉 i pomkn窸a przez zaroa. Szale鎍za jazda sko鎍zy豉 si gdy wypadli na w零k wydeptanprzez zwierz皻a ie磬 Fors zsiadz wierzchowca i puigo luzem. Na ko鎍u biegn鉍ej w d馧 豉godnego zbocza dr騜ki le瘸這 jezioro. Na brzegu sta豉 klacz i opuiwszy nisko g這w pi豉 豉pczywie. Du瘸, czerwono-z這ta ryba niespiesznie odp造wa豉 w spokojniejsze miejsce. Fors przysiadna p豉skim kamieniu, i鉚n像 buty, po czym zanurzyobola貫 stopy w ch這dnej wodzie. Od stawu ci鉚n像 lekki wietrzyk. Poruszaliie drzew i przyjemnie osuszamokre cia這. Ch這pak rozejrzasi Po drugiej stronie jeziorka bieg造 w g鏎szerokie schody. Niegdybia貫 stopnie, pop瘯ane i poros貫 mchem, wiod造 do sporego budynku. Rozleniwiony postanowiobejrzego pniej. Tak dobrze siedzia這 siw cienistym ch這dzie. Klacz wr鏂i豉 z wodopoju i teraz objada豉 sibujntrawna pobliskiej 章ce. Spod jej kopyt z g這ym kwakaniem poderwa豉 sikaczka. Dopad豉 wody, energicznie przebieraj鉍 豉pami pop造n窸a w stronschod闚.
Wiecz鏎 bydrugi. Zmrok k豉dsipowoli mi瘯kzas這nna ukryte w鏚 drzew jeziorko. Dop鏦i by這 jeszcze widno, Fors poszedobejrzewysoki, otoczony kolumnami budynek w szczycie schod闚. Wszeddo odka, a w闚czas okaza這 si 瞠 szczcie nadal mu sprzyja. Znajdowasiw muzeum - miejscu zajmuj鉍ym wysoklokatna sporz鉅zonej przez Gwiazistych liie odkry W璠rowaprzez wielkie sale, pozostawiaj鉍 za sobodcii皻e w pyle ady but闚. Patrz鉍 pod nogi przekonasi 瞠 dotychczas miejsce to odwiedza造 ma貫 zwierz皻a - wok馧 pe軟o by這 ich trop闚. Wytarkurz ze stoj鉍ej najbli瞠j gabloty i spr鏏owaodcyfrowapoplamione i wyblak貫 znaki. Przygl鉅a造 mu sidziwaczne kamienne g這wy, a z wisz鉍ych na ianach, oprawnych w spr鏂hnia貫 ramy, mrocznych i postrz瘼ionych p堯cien ponuro patrzy造 straszne twarze.
Zapadaj鉍y mrok wyp璠zigo na dziedziniec. Jutro b璠zie do czasu, aby oceniwarto znaleziska. Jutro? Dlaczego tylko jutro? Dysponowaprzecienieograniczonym czasem na odkrycie i oszacowanie wszystkich skarb闚 miasta. Przeciejeszcze nawet me rozpocz像 bada
By這 ciep這. Roznieciniewielki ogie Las budzisido 篡cia. Rozpoznaszczekanie lisa, ponure nawo造wania nocnych ptak闚. Wyobraia podsuwa豉 mu obrazy ulic wype軟iaj鉍ych sizamyonymi, g這dnymi duchami, nieustannie szukaj鉍ymi tego, co min窸o bezpowrotnie. Natomiast tutaj, gdzie cz這wiek nigdy nie mieszka by這 spokojnie i chwilami miawra瞠nie, 瞠 znajduje siw jednej z dolin w rodzinnych g鏎ach. Dotkn像 worka Gwiazistego. Czy Langdon rzeczywiie byw mieie? Czy zgin像 dopiero w drodze powrotnej? Fors chcia 瞠by tak by這, 瞠by ojcu dana by豉 rado odkrycia, aby m鏬siprzekona 瞠 mapa m闚i豉 prawd
Stawiaj鉍 bezszelestnie 豉py na omsza造ch stopniach, z cienia wysz豉 Lura. Wkr鏒ce potem na pop瘯anym marmurze zadzwoni造 kopyta. Nadbieg豉 klacz, choprzecienikt jej nie wo豉 Mo積a by pomye- Fors podni鏀sii wyprostowany nieruchomo wpatrywasiw g瘰tniej鉍e ciemnoi - 瞠 obcy iat napawazwierz皻a strachem, a one broni造 siprzed nim, szukaj鉍 towarzystwa cz這wieka. Ws逝chasiw siebie, lecz nie wyczuwaniepokoju, jaki pojawisiw tamtych ruinach - las wydawasibyzupe軟ie bezpieczny.
Na wszelki wypadek wszedmi璠zy drzewa i poiesznie zacz像 zbierachrust. Chciazgromadzijak najwi璚ej opa逝 przed zapadni璚iem ca趾owitych ciemnoi. Musi mietyle drewna, aby go starczy這 na odparcie ewentualnego ataku. Nie przerywaj鉍 pracy spojrzana zwierz皻a. Lura siedzia豉 nieporuszona u szczytu schod闚, kor闚nienie zdradzaochoty do powrotu na 章k
Uznawreszcie, 瞠 ma dosy Rozprostowagrzebiet i oparlekko dr蕨ce ze zm璚zenia d這nie o wysoki stos po豉manych ga喚zi. W dalszym ci鉚u cojednak popycha這 go do dzia豉nia. Spr鏏owanapi寞 逝k, po這篡go pod r瘯 po czym wydobyz pochwy miecz. Gdziez g鏎y nadci鉚n像 wiatr, byniemal gor鉍y. Znad wody znikn窸y rozkrzyczane ptaki.
Pot篹ny, fioletowy b造sk przeci像 niebo na po逝dniu, a w chwilpotem przetoczysig逝chy grzmot. B造skawica wywo豉na by豉 r騜nictemperatur, mog豉 r闚niezwiastowaburz co wzi預szy pod uwagwyczuwalnelektryzacjpowietrza, by這 ca趾iem prawdopodobne. Fors nie oszukiwasi-cowi璚ej niburza czai這 siw mroku nocy. Czusipodobnie, jak kiedyw Eyne, gdy zaczyna這 sizimowe przedstawienie, a on z niecierpliwoiczekana podniesienie kurtyny. Taki byto rodzaj podniecaj鉍ego oczekiwania. Zacz像 szybko oddycha- do g這su dosz豉 wyobraia, ten przekl皻y nadmiar wyobrai.
Langdon zawsze twierdzi 瞠 wyobraia jest niezb璠nym narz璠ziem w pracy Gwiazistego. Jednak gdy ktomiajej zbyt du穎, w闚czas odzywa造 sitkwi鉍e gdzieg喚boko l瘯i i za ka盥ym razem musiapokonywadodatkowego wroga.
My o Langdonie nie odp璠zi豉 dziwnego uczucia. Coczai這 sina zewn靖rz kr璕u iat豉, jakaciemna, bezkszta速na si豉 wpatrywa豉 siw male鎥iego Forsa, tkwi鉍ego przy iskierce ogniska, czekaj鉍 cierpliwie na dogodny moment.
Ze z這idorzucido ognia. Zachowywasijak szaleniec. W ruinach miasta musi byrozsiane szale雟two. Czeka ca造mi latami, a gdy pojawi sijakicz這wiek, przenika do jego myi i zatruwa je... By豉 to trucizna skuteczniejsza od wszystkiego, czego u篡li Przodkowie w trakcie zgubnych dla ludzkoi wojen. Musi oswobodziiadomo z przyt豉czaj鉍ego uisku, musi sispieszy
Lur przygl鉅a豉 mu sipoprzez p這mienie. W blasku ognia jej niebieskie oczy nabiera造 odcienia czystego topazu. Mrukn窸a cicho, uspokajaj鉍o. Fors odpr篹ysitroch czujak napi璚ie opada. Z worka Langdona wydobynotatnik i wyt篹aj鉍 ado b鏊u uwag zacz像 starannym pismem przedstawiaobserwacje z ostatniego dnia podr騜y. Jei zapiski te mia造 kiedykolwiek trafido Jarla, powinny miewygl鉅 regulaminowych raport闚. Poza zasi璕iem ognia k喚bi豉 siczernocy.



Rozdzia6
Pu豉pka


Zapowiadasiparny dzie Fors obudzisiz dokuczliwym b鏊em g這wy i niejasnymi wspomnieniami dr璚z鉍ych go nockoszmar闚. B鏊 nogi nasilisi Ogarn像 go strach przed infekcj Po rozwi頊aniu opatrunku przekonasijednak, 瞠 gojenie post瘼uje prawid這wo. Chon璚i豉 go k雷iel w jeziorze, zadowolisimyciem na p造ciie, odk豉daj鉍 p造wanie do momentu, gdy rana zablii sica趾owicie.
Wn皻rze muzeum wype軟ia這 nieruchome powietrze, przenikni皻e s豉bym zapachem st璚hlizny. iany d逝gich, ch這dnych korytarzy zape軟ia造 rz璠y epych masek. Z najbli窺zej gabloty wydobyjeden z le蕨cych tam mieczy. Na pierwszy rzut oka or篹 wydawasimocny, tylko nieznacznie uszkodzony przez rdz Niestety, rozpadsina drobne kawa趾i, gdy tylko spr鏏owago zgi寞. Taki sam los spotkanast瘼ne eksponaty - przy lada dotkni璚iu kruszy造 siz cichym, metalicznym chrz瘰tem.
Ostatecznie zabraze sobbardzo niewiele - wi瘯szo przedmiot闚 by豉 zbyt delikatna lub zbyt du瘸 i nie nadawa豉 sido przenoszenia. Z szafy opancerzonej zakurzonkartk zawieraj鉍jakieinformacje o ,,Egipcie" wybrakilka niewielkich statuetek, a z s零iedniej p馧ki zdj像 ci篹ki pierieozdobiony wizerunkiem 簑ka. Jako ostatni pow璠rowado worka pos嘀ek czarnej pantery. Ch這pak od pierwszej chwili zapa豉uczuciem do ma貫go kawa趾a g豉dkiego, ch這dnego kamienia i teraz nie m鏬wprost znie myi o pozostawieniu go na miejscu. Postanowinie zagl鉅ado bocznych skrzyde- czeka這 przeciena niego ca貫 miasto.
Muzeum by這 bezpiecznym schronieniem. Nie by這 tu wal鉍ych sina g這wian, dach byca造, a pod nim ci鉚n窸y sirz璠y dobrze zamykanych pomieszcze Nie namyaj鉍 sid逝go, zacz像 sk豉dana stos sw鎩 dobytek. To b璠zie jego baza wypadowa.
Choklacz nie chcia豉 odej od jeziora, to nieustannym szarpaniem za wodze uda這 mu siw ko鎍u doprowadzijdo skraju ruin. Poruszasipowoli, gdypragn像 zobaczy co kryje siza stercz鉍ymi ze strzaskanych ram ostrymi od豉mkami szk豉. Kiedyby造 to sklepy. Ile cennego towaru mog這 sikryw ich wn皻rzu? Ze zniech璚eniem spogl鉅ana towary zalegaj鉍e wystawy, zniszczone przez czas i owady tkaniny.
Czwarty z kolei sklep byznacznie ciekawszy. Szklana szafa kry豉 w swym wn皻rzu skarb cenniejszy od wszystkiego, co mog這 oferowamuzeum. Zabezpieczone przed kurzem i niszczycielskim dzia豉niem czasu le瘸造 w niej sterty papieru. Czyste arkusze pi皻rzy造 siw kilku pude趾ach, a mi璠zy nimi dostrzegkilka barwnych opakowa Przyjrzasiim dok豉dniej i poczu jak serce uderza w przyspieszonym rytmie. Przecieto by造 o堯wki.
Oczywiie po鄴趾貫 kartki papieru by造 kruche i 豉two 豉ma造 si Nie stanowi這 to jednak problemu, przeciew Eyrie byli ludzie, kt鏎zy potrafili poddaje specjalnej obr鏏ce w celu otrzymania papieru nadaj鉍ego sido u篡tku. Taka zdobycz! I jeszcze te o堯wki. Ludzie nauczyli sico prawda pos逝giwasubstancjami zast瘼czymi, prawdziwy o堯wek byjednak najlepszy. Z niecierpliwoizacz像 rozdzierakarton, wysypuj鉍 na laddziesi靖ki cienkich pa貫czek. W pewnej chwili omal nie krzykn像 z radoi. Natrafiprzypadkiem na paczkwielobarwnych kredek. Nie mog鉍 powstrzymasiwydobyn騜 i zaostrzydwie z nich. Musi zaraz conamalowa 畝l mu by這 papieru, przykl瘯n像 wi璚 na pod這dze i z namaszczeniem przeci鉚n像 o堯wkami po zakurzonej desce, kre鉍 wspania貫, kolorowe linie - zieloni czerwon Musi zabrato wszystko ze sob Myszkuj鉍 na zapleczu sklepu znalazmetalowskrzynk Wydawa豉 siwystarczaj鉍o mocna, postanowiwi璚 zapakowaw niile tylko zdo豉 z odkrytych skarb闚. Ogarn窸o go podniecenie, fantazja podsuwa豉 coraz to nowe obrazy. Skoro jeden sklep zawieratyle bogactw, to ile kry這 ich ca貫 miasto?
Ludzie w Eyrie b璠ca造mi latami badai wywoziodkryte przedmioty, zanim miasto ods這ni wszystkie swoje tajemnice. Dotychczas nieska穎ne miasta, do kt鏎ych uda這 im sidotrze zosta造 wczeiej przeczesane przez inne plemiona, b鉅teroi造 siod Bestii i by造 niebezpieczne.
Fors ruszydalej. Pod nogami chrzci造 mu od豉mki szk豉, co chwila wymijastosy gruzu. Wiele wej do sklep闚 by這 ca趾owicie zasypanych i dopiero kilka krok闚 dalej napotka豉two dost瘼ne wn皻rze. Byto jeszcze jeden sklep jubilerski. Wewn靖rz panowastraszny ba豉gan, jakby ktojuwczeiej spl鉅rowato miejsce. Gabloty by造 rozbite, a szk這, metal i kamienie przemieszane ze soble瘸造 na pod這dze. Ch這pak przystan像 w drzwiach. Trzeba by d逝go pracowa by posortowazalegaj鉍posadzkwarstw Nie by這 to w tej chwili niezb璠ne, obr鏂isiwi璚 i chciaodej, gdy nagle spostrzegci鉚n鉍y siwzd逝iany ad. W w零kim paie zesch貫go b這ta wyraie widaby這 g喚boko odcii皻y obrys stopy. Rozpoznago od razu - copodobnego widziajuprzedtem, przy ka逝篡 ie瞠j krwi jelenia. Ktokolwiek choraz zobaczyte wyd逝穎ne szpony, wyrastaj鉍e z cienkich palc闚, nie m鏬ich potem nie rozpozna Tam, w zaroach, trop byie篡, natomiast ten powstadawno, mo瞠 kilka miesi璚y, a mo瞠 kilka lat temu. Pod naciskiem palca czarna skorupa rozpad豉 si ods豉niaj鉍 zesch貫 na wi鏎 g喚bsze pok豉dy. Nagle pojawisiniepok鎩. Wybiegze sklepu i przypadplecami do najbli窺zej iany. Jego oczy instynktownie przeszukiwa造 teren po obu stronach ulicy. W rozbitych oknach budynku naprzeciwko gniezi豉 sigromadka ptak闚. W kolonii trwa豉 gor鉍zkowa krz靖anina, co chwila s造chaby這 trzepot skrzydezrywaj鉍ych sido lotu lub powracaj鉍ych stworze O jakiedziesi耩 st鏕 od siebie Fors zauwa篡du瞠go szarego szczura, kt鏎y siedz鉍 na stercie cegieczyifutro i przygl鉅amu siz wyrazem inteligentnego zainteresowania ma造ch oczu. Choszczur bynaprawddu篡, nie m鏬jednak pozostawitakich ad闚.
Przywo豉buszuj鉍z przodu Lur Z kotem u boku poczusitrochpewniej, chonadal byiadom, 瞠 za najbli窺zian w przecinaj鉍ej jezdniwyrwie, w kolejnym sklepie, mo瞠 czaisiier
W ci鉚u godziny przebywi璚ej nimil Ca造 czas trzymasig堯wnej ulicy i wchodzitylko do budynk闚, kt鏎e wyda造 siLurze bezpieczne. Na grzbiecie wierzchowca pi皻rzysistos przer騜nych pakunk闚. Patrz鉍 na me. Fors powoli oswajasiz my 瞠 zdo豉 zabraze sobtylko nieznaczncztego, co do tej pory zgromadzi Czznalezisk b璠zie musiaukryw muzeum. Zreszt przedstawiaj鉍 Radzie tylko najcenniejsze okazy, podniesie zapewne rangswego sukcesu. Teraz, gdy miasto jest juodkryte, ludzie z Ey鎑 "rozpracuj je szybciej i dok豉dniej nion sam, a o wyborze najpotrzebniejszych i najbardziej przydatnych przedmiot闚 b璠decydowali eksperci. Zatem im szybciej powr鏂i do Eyrie, tym wi璚ej b璠zie mo積a zrobiprzed nadejiem jesiennych deszczy.
Zrobi這 sijeszcze cieplej. Spomi璠zy kamieni wyfrun窸y z g這ym brz璚zeniem du瞠, czarne muchy. Szybko opad造 klacz, bolesnymi uk零zeniami doprowadzaj鉍 jdo sza逝, tak 瞠 miapowa積e k這poty z opanowaniem zwierz璚ia. Postanowiwr鏂inad jezioro i tam, w cieniu drzew, posortowadzisiejszzdobycz. Gdy mijawidziany z rana sklep papierniczy, nie m鏬sipowstrzyma aby nie wst雷ii nie popatrzena bogactwo, z kt鏎ym musi sina razie rozsta Od okna do pod這gi bieg豉 jasna smuga s這necznego blasku, uwydatniaj鉍 namalowane niedawno znaki. Cotu nie pasowa這. Bypewien, 瞠 nie u篡wa鄴速ej ani niebieskiej kredki, a teraz 鄴速o-niebieska linia przecina豉 wyzywaj鉍o czerwono-zielony znak Forsa. Ktopootwieraprzygotowane do zabrania pude趾a o堯wk闚, a gdy je przeliczy okaza這 si 瞠 dwa opakowania znikn窸y.
W pokrywaj鉍ym pod這gpyle dostrzeg krzy簑j鉍e siz jego w豉snymi, nieco zamazane ady st鏕. Zbadaca貫 pomieszczenie i w k鉍ie przy drzwiach znalazwyplutniedawno pestkwii.
Gwizdem przywo豉Lur Obw鉍ha豉 pestk po czym znieruchomia豉 w oczekiwaniu na polecenia. Nie okazywa豉 przy tym z這i czy strachu, jak w przypadku wczeiej napotkanego tropu. Ostatecznie m鏬tu przeciedotrzejakiw堯cz鉍y sisamotnie Koczownik. Jei w istocie tak by這, to tym bardziej nale瘸這 siieszy Musi dotrzedo Eyrie i powr鏂iz posi趾ami, zanim inne pleminie zg這si swoich roszczedo znajduj鉍ych situ bogactw. Jukilka razy mieszka鎍闚 g鏎 spotyka這 takie rozczarowanie, teraz historia nie powinna sipowt鏎zy
Nie miaczasu do stracenia Ukryje w muzeum niemal ca造 逝p, aby odci嘀ywierzchowca. Dzi瘯i temu b璠zie siporuszaszybciej. Wyszedze sklepu ze i鉚ni皻ymi brwiami i w milczeniu szarpn像 cugle.
Weszli w las, ca造 czas kieruj鉍 siw stronmuzeum. Gdy zbli篡li sido jeziora, klacz zacz窸a parskai Fors ponownie musiau篡si造, by doprowadzijw g鏎schod闚, a potem do wybranej kryj闚ki. Pakunki z這篡w pokoju, kt鏎y teraz traktowajak w豉sny, rozku豚aczykonia i wypuigo na 章k Lura stan窸a na stra篡, tak, 瞠 spokojnie m鏬zabrasiza porz鉅ki.
Roz這篡zdobyte w ci鉚u dnia przedmioty na pod這dze i w闚czas okaza這 si 瞠 ma przed sobtrudne zadanie. Nie wiedziana co sizdecydowa Jei weie to, w闚czas nie b璠zie m鏬zabratamtego, a nie wiadomo, czy w豉ie ta rzecz nie zrobi豉by wstrz零aj鉍ego wra瞠nia na ekspertach w Eyrie. Kilkakrotnie uk豉daposegregowane stosy tylko po to, aby za chwilca趾owicie zmieniich uk豉d. W ko鎍u jednak sporz鉅zipaczk co do kt鏎ej mianadziej 瞠 najlepiej oddaje r騜norodno i bogactwo odkrycia, a r闚noczeie dobrze iadczy o jego umiej皻noi trafnego wyboru. Reszta poczeka bezpiecznie w zakamarkach kr皻ych korytarzy.
Westchn像 i zabrasido porz鉅kowania pozostawionych przedmiot闚. By這 tego du穎. Aby wszystko zabra musia豚y chyba wzorem Koczownik闚, przewo蕨cych dobytek, przygotowakarawanz kilku wierzchowc闚. Z worka wytoczysib瑿enek, podni鏀wi璚 go i przeci鉚n像 lekko palcami po napi皻ej sk鏎ze, chc鉍 ponownie us造szedziwny, pulsuj鉍y di瘯. Uderzysilniej paznokciem, budz鉍 nios鉍y siechem po ca造m budynku dr蕨cy ton. To w豉ie ten b瑿en musias造szeowej nocy po walce z dzikiem. Uderzyponownie, a po chwili spr鏏owawystukarytm jednej z piei myiwskich Eyrie. G這a melodia robi豉 znacznie wi瘯sze wra瞠nie, nis這dka muzyka flet闚 i trzy- lub czterostrunnych harf, jakimi pos逝giwasilud w g鏎ach.
Gdy przeraiwe dudnienie zamar這 w oddali, do pokoju wbieg豉 Lura. Oczy jej jarzy造 sitajemniczo, a w ka盥ym ruchu przebieganagl鉍y poiech. Musi z nii natychmiast! Fors od這篡b瑿en i si璕n像 po 逝k. Lura sta豉 przy drzwiach z dr蕨cym niecierpliwie koniuszkiem ogona.
Pokona豉 schody dwoma susami. Ch這pak pod嘀yza ni zupe軟ie zapominaj鉍 o oszcz璠zaniu zranionej nogi. Biegn鉍 zobaczystoj鉍spokojnie na p造ciie klacz. igaj鉍 w鏚 drzew i zaroi kot kierowasiw g章b lasu. Fors wyraie zostawaw tyle, gdypokonywanie zielonych przeszk鏚 zajmowa這 mu wi璚ej czasu.
Zanim straciz oczu jezioro, uszu jego dobiegs豉by, j瘯liwy krzyk, niemal westchnienie, pe軟e b鏊u i cierpienia. Krzyk przeszedw ochryp貫 krakanie, uk豉daj鉍e siw wyrazy niezrozumia貫j mowy. Nie ulega這 w靖pliwoi, 瞠 wypowiada造 je ludzkie usta, bo przecieLura nie poprowadzi豉by go na spotkanie Bestii.
Be趾ot dziwnych wyraz闚 zostaprzerwany kolejnym j瘯iem. Miawra瞠nie, 瞠 di瘯 dobywa sispod ziemi. Jak oparzony odskoczyod skraju rozleg貫j plamy zeschni皻ej krwi i lii. Lura przypad豉 do ziemi i zacz窸a czo貪asipowoli, badaj鉍 ostro積ie 豉ppod這瞠 przed ka盥ym nast瘼nym krokiem.
W pierwszym momencie Fors pomya 瞠 ma przed sobjeszcze jednszczelin jakich pe軟o w mieie, w ka盥ym razie by豉 tu jakadziura. W pobli簑 przeciwleg貫go brzegu czernia豉 spora wyrwa. Ruszyw jej kierunku, stawiaj鉍 stopy na le蕨cych na zewn靖rz zdradzieckiej 造siny korzeniach drzew i przytrzymuj鉍 sika盥ej daj鉍ej pewne oparcie ga喚zi. Gdy byjublisko otworu, poczuobrzydliwy smr鏚. Pami皻aj鉍 o zranionej nodze, przykl瘯n像 ostro積ie i zerkn像 w mrocznczelu. To, co zobaczy sprawi這, 瞠 穎章dek podszedmu do gard豉, a w oczach pojawi造 siciemne plamy. Jama, kt鏎miaprzed sob by豉 straszliwpu豉pk dobrze pomyan mistrzowsko wykonan zamaskowaniertelnpu豉pk By造 juschwytane ofiary. Ma造 jelonek nie 篡juod wielu dni, natomiast gdy tylko wzrok ch這paka przystosowasido wype軟iaj鉍ych d馧 ciemnoi, przekonasi 瞠 cia這 drugiej ofiary porusza sis豉bo, a z przebitego ramienia nadal s鉍zy sikrew.
W piasek dna pu豉pki ktopowbijazaostrzone pale. Ostre ko鎍e mierzy造 w niebo nios鉍 ka盥emu, kto by na to wpad pe軟m璚zarni ier Cz這wiek, kt鏎y teraz le瘸w dole, min像 siz nio kilka cali. Pr鏏owauwolnisio w豉snych si豉ch, o czym iadczy豉 rozdarta rana, lecz najwyraiej by這 to zadanie przekraczaj鉍e jego mo磧iwoi. Fors zmierzywzrokiem odleg這 pomi璠zy palami, a nast瘼nie wybrarosn鉍e w pobli簑 du瞠 drzewo. Wiedzia 瞠 nie b璠zie 豉two. Szybko wydobyresztowini皻ej wok馧 siebie liny i zawi頊ana jej ko鎍u p皻l Ca造 czas towarzyszy這 mu spojrzenie szklistych oczu uwi瞛ionego. Nie wiedzia czy do cz這wieka dociera cokolwiek z otoczenia, czy pojmuje plan akcji ratowniczej. Nie by這 sposobu, aby sio tym przekona Przywi頊akoniec linki do strza造 i pos豉jw stronga喚zi, si璕aj鉍ej niemal odka pu豉pki. B造skawicznie omotawolny koniec wok馧 pnia, sam natomiast chwyciza drugi i rozpocz像 mozolnw璠r闚kw d馧, u篡waj鉍 這kci jako hamulca w chwili, gdy mijasplamione ciemnposokpale. Wkr鏒ce byjuprzy rannym i op璠zasiprzed chmarnatarczywych czarnych much. Dostrzegopinaj鉍y cia這 nieszcznika pas i przekonawszy si 瞠 jest wystarczaj鉍o mocny, przywi頊adolink
Wyjie z do逝 okaza這 sijeszcze trudniejsze, gdyjego zbocza zosta造 specjalnie wyprofilowane, tak, aby uniemo磧iwipodobnoperacj Po d逝窺zych poszukiwaniach uda這 mu sijednak natrafina niewielkie osypisko. Oparna nim stopi to wystarczy這. Po chwili intensywnej wspinaczki osi鉚n像 skraj wykopu. By這 oczywiste, 瞠 ktokolwiek go sporz鉅zi dawno nie odwiedzatego miejsca. Fors pozostawina stra篡 Lur a sam przysiadpod drzewem, aby sizastanowii uspokoirozko豉tane serce.
Wzdrygn像 sina my o tym, co musi zrobi ale przecienie miawyboru. Istnia豉 tylko ta jedna szansa ocalenia cierpi鉍ego cz這wieka. Nie namyaj鉍 sid逝瞠j, odwi頊alinki owin像 jej koniec wok馧 nadgarstk闚. Nadesz豉 Lura, schwyci豉 w z瑿y huaj鉍y sikoniec sznura, a na dany przez Forsa znak szarpn窸a ze wszystkich si Nag造 ruch wyrwaz ust uwi瞛ionego przeraiwy okrzyk, jednak ch這pak zdawasinie s造szei ani na moment nie zwalniaj鉍 napi璚ia postronka, krok po kroku odsuwasiwraz z kotem od pu豉pki.
W czarnej dziurze poszycia pojawi豉 sizwieszona g這wa, a zaraz potem zakrwawione ramiobcego. Gdy w g鏎ze znalaz這 sica貫 cia這, Fors ponownie przywi頊alinki podszedjak tylko m鏬najbli瞠j skraju wyrwy, aby odci鉚n寞 zwiotcza貫 cia這 znad piekielnej czelui pu豉pki. Zanim oswobodzinieprzytomnego nieszcznika, czo這 zrosimu pot, a r璚e pokry造 silepk g瘰tkrwi Uwolniony bypot篹nym m篹czyzn wa蕨cym o dobre czterdziei funt闚 wi璚ej niFors i nie by這 mowy, aby ch這pak ze swojchornogzdo豉go nie. Przyjrzawszy mu sidok豉dniej w blasku s這鎍a, rozpoznaze zdumieniem ciemnosk鏎ego 這wcz wyspy. Tym razem jednak ogromne cia這 by這 sflacza貫, a ciemnobr頊owa twarz nabra豉 zielonkawego odcienia. Zbadapowierzchownie rani odetchn像 z ulg przekonawszy si 瞠 krwawienie usta這 - najlepszy znak, 瞠 瘸dna z t皻nic nie zosta豉 uszkodzona. Musi przenie chorego do muzeum, gdzie w ciszy i spokoju opatrzy ran
Z zaroi dobiegtrzask 豉manych ga喚zi Fors poderwasiz 逝kiem w d這ni, w napi璚iu wpatruj鉍 siw ianzieleni. Uspokoisina widok pop璠zaj鉍ej przed sobklacz Lury. Zapach krwi trwo篡wierzchowca, kt鏎y g這o parskaj鉍, wyraie usi這wawymkn寞 sido ty逝. Kot, jakby rozumiej鉍, 瞠 nie majczasu na narowy, zbli篡sido kloczy z cichym warczeniem. Na kr鏒kchwilzwierz皻a zamar造 w bezruchu, po czym kozacz像 dr瞠 a jego boki pokry造 siplamami potu. Stajednak w miejscu, tak 瞠 ch這pakowi uda這 sijakoumieirannego na grzbiecie. Niezw這cznie ruszyli z powrotem, posuwaj鉍 sipowolnym, ostro積ym krokiem, aby jak najmniej urazirozdarte rami
Fors odpr篹ysina dobre dopiero wtedy, gdy ponownie znalei siw ch這dnym wn皻rzu muzeum. Uk豉daj鉍 cia這 na kocu pochylisinad 這wci napotkaprzytomne spojrzenie szeroko otwartych, ciemnobr頊owych oczu. Uiechn像 siprzyjaie i zagadauspokajaj鉍o, bardziej licz鉍 na intonacjg這su, nizrozumienie mowy Eyrie przez Czarnosk鏎ego. Rozpaliogie co chwila zerkaj鉍 w stronle蕨cego. υwca bym這dy. Chowysoki wzrost i szerokie, mocno uminione barki mog造 sugerowaco innego, w rzeczywistoi cz這wiek ten byr闚ieikiem Forsa, starszym co najwy瞠j o parlat. Le瘸spokojnie, cierpliwie obserwuj鉍 sporz鉅zanie lekarstwa. Nadszedczas, aby zbadaran
Pal przeszysk鏎ramienia, wyrywaj鉍 du蕨 dziur omijaj鉍 na szczcie t皻nice i nie naruszaj鉍 koi. Jei tylko nie przypl鉍ze sijakiezaka瞠nie, obcy powinien prze篡
Niewprawne obmacywanie rozdartego cia豉 musia這 wywo豉straszliwy b鏊. Ranny znosito jednak spokojnie, bez najmniejszego s這wa skargi i dopiero, gdy ogl璠ziny dobieg造 ko鎍a, na jego dolnej wardze pojawi造 sijasnoczerwone kropelki krwi. Zdrowr瘯kilkakrotnie wskazana wisz鉍y u pasa woreczek. Fors rozwi頊ago, a w闚czas Ciemnosk鏎y dr蕨cymi palcami wydobyzema貫 zawini靖ko i wskazuj鉍 naczynie gotuj鉍ej siwody, po這篡mu je na d這ni. Ch這pak zajrzado odka - w szmatce zawini皻a by豉 niewielka ilo gruboziarnistego, br頊owego proszku. Wsypaczziaren do wrz靖ku i zamiesza co widz鉍 ranny skin像 g這wi uiechn像 sis豉bo, ods豉niaj鉍 w grymasie bia貫 z瑿y, po czym uderzaj鉍 sipalcem wskazuj鉍ym w pierpowiedzia
- Arskane.
- Fors - i wskazuj鉍 na kota doda- Lura.
Arskane ponownie skin像 g這wi powiedziacog喚bokim, niemal dudni鉍ym g這sem. Fors zmarszczyczo這. Niekt鏎e z tych s堯w przypomina造 mowjego ludu, by造 tylko inaczej akcentowane i wymawiane jakby z opuszczeniem niekt鏎ych sylab. Spr鏏owaz kolei sam.
- Jestem Fors z Klanu Pumy. Pochodzz Dymi鉍ych G鏎 - usi這wagestami wyjaiznaczenie swoich s堯w.
Arskane westchn像. Twarz miai鉚ni皻zm璚zeniem. Walczyjeszcze przez chwilz opadaj鉍ymi powiekami, po czym daza wygran Najwyraiej nie byjuzdolny do rozmowy. Z brodwspartna d這ni ch這pak zapatrzysiw ogie Wszystko sistrasznie skomplikowa這. Nie mo瞠 przecieodjecha pozostawiaj鉍 bezsilnego Arskane'a na pastwlosu. Z drugiej strony ranny mo瞠 wracado zdrowia przez wiele dni. Trzeba b璠zie to sobie dok豉dnie przemye
Znad ognia uni鏀sidziwny zapach. Aromat byprzyjemny, choz takwoniFors sijeszcze nie zetkn像. Woda nabra豉 br頊owej barwy, a gdy wywar iemniajeszcze bardziej, zdj像 naczynie z ognia. Opary wrz鉍ego p造nu musia造 dotrzedo Arskane'a, kt鏎y poruszysii skierowag這ww strongarnuszka. Na widok dymi鉍ej zawartoi uiechn像 sii pokazagestami, 瞠 wypije gdy tylko ciecz trochostygnie.
By這 to zatem lekarstwo jego plemienia. Mieszazawzi璚ie, a gdy znikn窸y k喚by pary, ostro積ie zanurzyw nim koniec palca, po czym, wspar連zy g這wchorego na swym ramieniu, zbli篡naczynie do krwawi鉍ych warg. Arskane || wypi豉pczywie ponad po這wzawartoi, zanim odchylig這wi westchnieniem zakomunikowa 瞠 ma dosy Gestem r瘯i zaprosiForsa, aby spr鏏owa lecz jeden niewielki 造k gorzkiego p造nu skutecznie zaspokoiciekawo ch這pca.
Resztpopo逝dnia sp璠zina gor鉍zkowej pracy. Wyruszyz Lurna 這wy, kieruj鉍 siw stronjeziora. W nadbrze積ych zaroach uda這 mu sizaskoczyjelenia, a pniej ustrzeliz 逝ku kilka podrywaj鉍ych siz wysokich traw przepi鏎ek. Wybranajlepsze kawa趾i mi瘰a i razem z ptactwem przeni鏀je do obozu. Pniej kursowami璠zy obozem a lasem, znosz鉍 niezliczone nar璚za drewna na opa na koniec zanazrywajag鏚 w pobliskiej g瘰twienie krzak闚. Gdy o zmierzchu po這篡siprzy ognisku i rozprostowachornog poczuzm璚zenie tak silne, 瞠 z篡masina my o jakimkolwiek ruchu. R闚noczeie byz siebie zadowolony, gdyteraz mieli opa逝 i 篡wnoi na kilka dni. Po chwili, przypomniawszy sobie o czym podni鏀siod ognia i chwyciwszy klacz za uzd wprowadzizwierzw g章b jednego z korytarzy muzeum. Wolapozostawijna noc w zamkni璚iu, spokojny, 瞠 nic z貫go jej nie spotka.
Arskane ockn像 siponownie z chorobliwej, gor鉍zkowej drzemki i teraz przygl鉅asiForsowi przygotowuj鉍emu ptaki do pieczenia. Wkr鏒ce rozszedsismakowity zapach, a gdy mi瘰o by這 gotowe, ch這pak podarannemu kilka wbitych na ro瞠n ptak闚. Ciemnosk鏎y zjadniewiele, resztpozostawiaj鉍 nietkni皻 Forsa zacz窸a gn瑿imy, 瞠 pale pu豉pki mog造 byzatrute. Nie mianic, czym m鏬豚y truciznzwalczy Podgrzatrochlekarstwo i zmusiArskane do wypicia. Jei lek byskuteczny, olbrzym potrzebowaca貫j jego mocy.
Z nastaniem ciemnoi pacjent Forsa zasn像 ponownie, a on sam, skulony przysun像 siw pobli瞠 ognia. Dr瘸z ch這du pomimo ciep貫go wieczoru. Jego myi nieustannie kr嘀y造 wok馧 odkrytej w dziepu豉pki. Wszystko wskazywa這 na to, 瞠 nie odwiedzano jej w ostatnim czasie. Przeciemartwy jelonek le瘸tam od wielu dni, a w鏚 zalegaj鉍ych dno ga喚zi biela造 koi jeszcze jednego, starannie oczyszczonego przez ptaki i owady szkieletu. To prawda, lecz z drugiej strony kto lub co poi璚i這 mn鏀two czasu i pracy na jej sporz鉅zenie. Zasam pomysiadczyo przebieg這i i okrucie雟twie nieznanego konstruktora. Nigdy nie s造sza aby Koczownicy pos逝giwali sitak podst瘼nym sposobem 這wienia. Ludzie w Eyrie r闚niego nie znali. Co do Arskane'a, to gdyby go zna nie znalaz豚y siw dole. A zatem ktojeszcze przebywaw mieie. Kto kto nie pochodziani z R闚nin, ani z g鏎, ani nawet ze szczepu Arskane'a. Tylko jeden rodzaj istot bezkarnie zamieszkiwamiasta - Bestie.
Poczu jak zasycha mu w ustach, a d這nie wilgotniej Wsparje na kolanach, aby ukrydr瞠nie r隕. Langdon zmarod ich strzai no篡, r闚niewielu innych Gwiazistych nie wr鏂i這 ze spotkania z nimi. RamiJ aria przecina豉 pot篹na czerwona blizna - ad po utarczce z jednym z ich zwiadowc闚. Bestie by造 przera瘸j鉍e. By這 w nich co co napawa這 wstr皻em i niepokojem - by造 nieludzkie. Fors bymutantem, to fakt, ale ca造 czas pozostawacz這wiekiem, podczas gdy w tamtych istotach nie pozosta這 cienia ludzkoi. Nagle poj像, 瞠 to z powodu Bestii ludzie bojsimutant闚. Zrozumia 瞠 nienawi taka ma sw鎩 g喚boko uzasadniony sens.
Fors jeszcze nigdy nie widziaBestii. Jei wierzylegendom, to by造 one plagnocy - wstr皻nymi stworami, czyhaj鉍ymi na ludzkie 篡cie. Wprawdzie byli Gwiazii, kt鏎ym uda這 sije ujrzei prze篡 lecz oni nie opowiadali o tym, co widzieli. A jei pu豉pka, do kt鏎ej wpadArskane, rzeczywiie zosta豉 sporz鉅zona przez Bestie? W闚czas znaczy這by to, 瞠 stworzenia te by造 gdziew pobli簑. Mo磧iwe, 瞠 czai造 siw鏚 daj鉍ych tysi璚zne mo磧iwoi ukrycia ruin. Wszystko czym dysponowa to instynkt i umiej皻noi Lury oraz jego w豉sna energia i zr璚zno. Spojrzaw mrok i zadr瘸 Uszy i oczy, 逝k i miecz, k造 i pazury - jakiwewn皻rzny g這s podpowiadamu, 瞠 to ci鉚le za ma這.



Rozdzia7
Ciuciubabka ze ierci

Przez cztery dni Arskane le瘸w ch這dnym korytarzu muzeum. W tym czasie Fors polowa lub wypuszczasiz Lurna wyprawy badawcze, nigdy nie oddalaj鉍 sizbytnio od bia貫go budynku. Wieczorami za siedz鉍 przy p這n鉍ym ognisku, ch這pcy poznawali sekrety swojej mowy i opowiadali o przesz這i.
- Nasi Przodkowie potrafili lata- g喚boki g這s Arskane'a przetoczysiprzez sal - Po ostatniej Bitwie wr鏂ili z nieba na ojczystziemii zastali jobr鏂onw perzyn Wsiedli w闚czas ponownie do swych maszyn, skierowali je na po逝dnie i odlecieli, a gdy nie mogli jud逝瞠j unosisiw przestworzach, wyl鉅owali w w零kiej, pustynnej dolinie. Po jakimczasie wzi瘭i sobie za 穎ny kobiety zamieszkuj鉍e tkraini w ten spos鏏 zapocz靖kowali nasze plemi
砰cie na skraju pustyni jest bardzo ci篹kie, nasi ludzie nauczyli sijednak gospodarowana nieu篡tkach, tak 瞠 w ko鎍u mieliy du穎 dobrej ziemi. Dwakropo dwanaie ksi篹yc闚 min窸o od momentu, gdy ziemia zadr瘸豉 tak mocno, 瞠 瘸den cz這wiek nie m鏬utrzymasina nogach. Wtedy wszystko siodmieni這. Z g鏎 nadleciaogiei z貫 wyziewy. D逝gobrody Talu i Tr鎩palcy Mack zmarli, kaszl鉍 straszliwie w truj鉍ej mgle, kt鏎a sp造n窸a na wiosk O icie za gdy tylko rozpali造 siiat豉 brzasku, iat zadr瘸jeszcze raz, a w闚czas g鏎y rozwar造 swe wn皻rznoi i rzygn窸y p這n鉍ska章, kt鏎a sp造waj鉍 w d馧, poch這n窸a najlepsze, z takim trudem zdobyte pola i pastwiska. Zebraliy wtedy, ile tylko zdo豉liy naszego dobytku i uciekliy, ca造 czas trzymaj鉍 sirazem, p璠z鉍 nasze owce i unosz鉍 ze sobtylko tyle, ile mog這 sizmieina wozach oraz naszych plecach.
Ruszyliy na p馧noc, lecz szybko przekonaliy si 瞠 ziemia p瘯豉 r闚niew innych miejscach, tworz鉍 na wschodzie ogromnwyrw do kt鏎ej zacz窸o wlewasimorze. Musieliy wi璚 szukaschronienia przed wzbieraj鉍ymi wodami, tak jak wczeiej chcieliy unikn寞 ognia. W rozpaczy wydawa這 nam si 瞠 nigdzie nie znajdziemy jumiejsca, o kt鏎ym b璠ziemy mogli powiedzie 瞠 jest naprawdnaszym domem. By這 tak do chwili, gdy dotarliy w te strony, gdzie 篡這 niegdytak wielu Przodk闚. W闚czas we wszystkie strony rozes豉no wojownik闚 - jestem jednym z nich - kt鏎ych zadaniem by這 znale i oznaczynadaj鉍e sido uprawy grunty oraz miejsce, gdzie moglibyy odbudowanaszDolinPtak闚. To pi瘯ny kraj - r瘯a Arskane'a pow璠rowa豉 na po逝dnie - wiele widzia貫m i powinienem byczym pr璠zej wracado swoich z radosnnowin lecz cogna這 mnie wci嘀 dalej, w poszukiwaniu nowych cud闚. Widzia貫m z ukrycia przemarsz Koczownik闚. Sca趾iem inni ninasi ludzie. Kochajw璠r闚ki i czujsidobrze tylko w sk鏎zanych namiotach, kt鏎e mogrozstawia gdziekolwiek siim spodoba i sk豉da gdy okolica zacznie ich nudzi Twego ludu nie zna貫m zupe軟ie. Unikamy wysoko po這穎nych miejsc od czasu, gdy nasze g鏎y zes豉造 na nas ieri zniszczenie.
Te wymar貫 miasta sbardzo przydatne. Jak dobrze wiesz, mo積a w nich znale skarby. Mo積a tespotkarzeczy mniej przyjemne - dotkn像 spowijaj鉍ego ramibanda瘸. - Nie s鉅z aby miasta sispodoba造 naszym ludziom. Jednak gdy tylko b璠w stanie i, muszwr鏂ido swoich i z這篡im meldunek. Bymo瞠 sprawi on, iosiedlimy siw jednej z dolin, gdzie ziemia jest czarna i 篡zna. Wtedy zaoramy pola i obsiejemy je. a na zbocza wzg鏎z wybiegnnasze owce. Dolina Ptak闚 zn闚 zapui korzenie w tym pi瘯nym, bogatym kraju - westchn像.
- Nazwa貫siwojownikiem - powoli powiedziaFors. - Z kim walczysz? Czy w twoich stronach sr闚nieBestie? Arskane uiechn像 siponuro.
- W dniach Wielkiego Wybuchu Przodkowie stracili w豉dznad pewnmagicznsi章. Nasi m璠rcy nie znajjej tajemnicy, opierajsitylko na opowieiach przekazywanych z ojca na syna. Si豉 ta dzia豉豉 w niezwykle przera瘸j鉍y spos鏏. W pustyni pojawi造 siwrogie cz這wiekowi stworzenia. W wi瘯szoi by造 to pokryte grub逝skstwory, kt鏎ych sam widok wystarcza aby siiertelnie przerazi Czary sprawi造, 瞠 sta造 siprzebieg貫 i tak szybkie, 瞠 zagrozi造 ca貫mu plemieniu. Chc鉍 przetrwa wypowiedzieliy im wojn Okrutn bezlitosnwojnna ieri 篡cie. Uzyskaliy w ko鎍u przewagi znacznie je przetrzebiliy. Mo磧iwe, 瞠 roztopiona ska豉 poch這n窸a resztniedobitk闚. W ka盥ym razie nie widzieliy ich od chwili, gdy opuiliy nasze siedziby.
- Promieniowanie - Fors bawisir瘯ojeiswego kr鏒kiego miecza. - Wywo豉ne promieniowaniem mutacje, czasami, chobardzo rzadko, bywajjednak korzystne. Lura i jej gatunek powsta造 dzi瘯i takim w豉ie czarom.
Ciemnosk鏎y przybysz z po逝dnia spojrzaw kierunku rozci鉚ni皻ego opodal kota.
- To by造 dobre czary. Szkoda, 瞠 nasi ludzie nie majtakich pomocnik闚. Byliby wtedy znacznie bezpieczniejsi w czasie w璠r闚ek. Nieraz przeciemusieliy stawiaczo豉 zar闚no zwierz皻om, jak i ludziom. R闚niny nie przyj窸y nas zbyt goinnie. Ci鉚le musimy simiena bacznoi. Pewnej nocy obozowa貫m w wymar貫j wsi i zosta貫m napadni皻y przez hordkoszmarnych stworze Gdyby nie uda這 mi siwymkn寞 przed nimi na pobliskstertgruzu, rozszarpa造by mnie na strz瘼y.
- Wiem - Fors wydobyz torby b瑿enek i podago Arskane'owi. Ten wyraie siucieszy
- Teraz mogrozmawiaz Wodzem Zwiadowc闚. - Zacz像 wystukiwaskomplikowany rytm, lecz niemal w tym samym momencie poczuzaciskaj鉍sina nadgarstkach d這Forsa.
- Nie.
Palce Arskane'a oderwa造 siod napi皻ej sk鏎y.
- Opr鏂z swoich ludzi mo瞠sz przywo豉jeszcze kogo Nie wiemy przecie kto wykopatpu豉pk
Wykrzywiona gniewem ciemna twarz wyg豉dza豉 si w miarjak ch這pak kontynuowasw鎩 wyw鏚.
- Jestem przekonany, 瞠 jest to dzie這 Bestii i jei kryjsigdziena terenie miasta, tw鎩 b瑿en mo瞠 sprowadzije tutaj.
- Pu豉pka jest stara.
- To prawda. Jednak do tej pory nie stwierdzono, aby Bestie 篡造 w wi瘯szych grupach. Pojedyncze sztuki mogz powodzeniem siukryw najbli窺zej okolicy. Znajdujemy siw wielkim mieie i nawet wszystkich ludzi z Eyrie nie starczy這by na dok豉dne przetrzni璚ie ruin.
- Przekona貫mnie - Arskane od這篡b瑿en. - B璠pr鏏owaporozumiesiz plemieniem dopiero w闚czas, gdy opuimy te zape軟ione cieniami ruiny. Jujutro b璠m鏬ruszyw drog Najlepiej, jei wyjedziemy z miasta o icie. Te stare miejsca przepojone sz貫m. Na otwartej przestrzeni czujsio wiele lepiej.
Ze zdobytych w mieie skarb闚 Fors sporz鉅ziniewielki pakunek. Resztprzedmiot闚 ukryw jednym z pomieszczepo drugiej stronie korytarza. Poniewanogmiajuzupe軟ie sprawn b璠zie m鏬i w miarszybko, podczas gdy Arskane przez dzielub dwa podr騜owab璠zie na ko雟kim grzbiecie. Ostatni raz popatrzyna okaza造 pag鏎ek bezcennych przedmiot闚, po czym we wg喚bieniu pod wyrwandeskpod這gi rozes豉kawatkaniny i pieczo這wicie u這篡na niej 逝p. Zwi頊akoniec szmaty, przysypawszystko gruzem i na koniec zakrydesk Trochmu by這 瘸l, pomyajednak o spoczywaj鉍ych w g喚bi worka figurkach, kredkach, mapie oraz dzienniku podr騜y - zrobi這 mu siraiej.
Ca貫 popo逝dnie Arskane w璠rowakorytarzami, chc鉍 rozruszanogi. R闚noczeie z zaciekawieniem ogl鉅amuzealne zbiory, z kt鏎ych wybrasobie szerok kutw z這cie bransoleti znalezionw sali ze sprz皻em wojennym pot篹nmaczug Co prawda, Fors wydobyz do逝 oszczepy i 逝k Ciemnosk鏎ego, jednak drzewca okaza造 sipo豉mane, a 逝k bybezu篡teczny do chwili ca趾owitego wygojenia rany.
Nast瘼nego dnia o icie, nim jeszcze s這鎍e zd嘀y這 rozgrzaparne powietrze, zjedli ostatni posi貫k, po czym zadeptali ogiei opuili swe dotychczasowe schronienie. Arskane nie chcias造szeo jezie wierzchem, tak 瞠 Fors prawie si章 musiaumieigo w siodle. Poruszali sizaznaczonym na mapie szlakiem, pokonuj鉍 w odwrotnej kolejnoi drog kt鏎a przywiod豉 ich do miasta. Podr騜owali bez przystank闚, szybkim krokiem przemierzaj鉍 zaiecone ulice. Przed sobmieli skupisko wysokich budynk闚, tych samych, kt鏎e widziaFors w pierwszym dniu pobytu. Ch這pak wiedzia 瞠 jei b璠mieli szczcie i nic sinie wydarzy, to przed nocwydostansiz kr璕u ruin.
Arskane os豉niaj鉍 oczy od s這necznego blasku, podziwiamijane wie穎wce.
- Przypomina to wykonane ludzkr瘯g鏎y. Nie rozumiem, dlaczego Przodkowie tak bardzo lubili 篡w isku? Czy obawiali siw豉snej magii i trzymali sirazem, aby w przypadku utraty w豉dzy nad ninie pozwolisizniszczy C騜, w ka盥ym razie wymarli i tak. Biedni Przodkowie. Nasze 篡cie jest lepsze.
- Czy瘺y? - Fors kopn像 najbli窺zy kamie - Pomy, jakmieli wiedz przeciedo dzisiaj grzebiemy sipo omacku, odnajduj鉍 czasem jakiokruch tego, co dla nich by這 najoczywistsze pod s這鎍em.
- Nie potrafili jednak wykorzystaswoich umiej皻noi dla w豉snego dobra - Arskane wskazaruiny. - To miasto wy這ni這 siz ich m霩g闚, by pniej, r闚nieza ich spraw obr鏂isiw perzyn Budowali tylko po to, by burzy My 瞠 dobrze jest tworzy a nie niszczy
Ledwie przebrzmia這 echo tych s堯w, gdy Fors szybko odwr鏂ig這w Wyda這 mu si 瞠 s造szy s豉be postukiwanie. Spojrzawy瞠j, coign窸o w rozbitej ramie okna. Czy mu siprzywidzia這, czy tenaprawdwidziawstr皻nego, przykrytego liniej鉍ym futrem szczura? Spomi璠zy kamieni dobiega造 chrobocz鉍e di瘯i, jakby copod嘀a這 ich adem.
Oczy Lury zamieni造 siw w零kie szparki. Z uszami p豉sko przylegaj鉍ymi do czaszki sta豉, nieruchomo wsparta przednimi 豉pami o rozbitkolumn Koniuszek ogona drganerwowo, gdy intensywnie wpatrywa豉 siw strondopiero co przebytej drogi.
Arskane dostrzegich niepok鎩.
- Co si..
W pierwszym momencie Fors pomya 瞠 krzyk, kt鏎y przerwapytanie, zostawydany przez jakiegoptaka. Natychmiast jednak dostrzeg 瞠 klacz podrywa g這wi r篡 przejmuj鉍o jeszcze raz. Arskane zorientowasiw sytuacji i jak zdmuchni皻y zeskoczyna ziemi w sampor by razem z koniem unikn寞 upadku na rozrzucone wok馧 ostre kamienie. Zwierzznieruchomia這 i wtedy obaj dostrzegli, 瞠 w krwawi鉍ej na szyi ranie tkwi, unosz鉍a siw rytm s豉bn鉍ego oddechu, d逝ga czarna strza豉.
- Do odka! - Arskane chwycigo za r瘯aw i mocnym szarpni璚iem wci鉚n像 w g章b czerniej鉍ej w ianie wie穎wca wyrwy. Biegn鉍, us造szeli mro蕨cy krew w 篡豉ch wojenny okrzyk Lury, jednak jupo chwili kot razem z nimi kierowasido odka budynku.
Przystan瘭i w szczycie prowadz鉍ej do mrocznego podziemia rampy. Patrz鉍 w d馧, Fors zauwa篡kilka le蕨cych najbli瞠j parteru poziom闚. Tymczasem uwagArskane'a przyku這 zupe軟ie coinnego. Bez s這wa wskazana pod這g Pasmo zaschni皻ego, pokrytego kurzem b這ta, tworzy這 ie磬 na kt鏎ej pe軟o by這 g喚boko odcii皻ych, w零kich ad闚 zbrojnych w pazury st鏕. Na ich widok Lura pisn窸a przeraiwie i cofn窸a siw przeciwleg造 koniec sali. Sta這 sijasne, 瞠 zamiast unikn寞 zagro瞠nia, trafili prosto do gniazda wroga. Jakby na potwierdzenie tej prawdy, z zewn靖rz dobiegnieludzki okrzyk triumfu.
ie磬a prowadzi豉 w d馧. Przed nimi sta豉 jeszcze jedna droga ucieczki - w g鏎 Jakby odczytuj鉍 myi Forsa, Lura i Arskane rzucili siw lewy biegn鉍y na poziomie parapetu korytarz. Ci鉚n像 siwzd逝niego szereg masywnych ci篹kich drzwi. Niezale積ie od tego, jak mocno za nie ci鉚n瘭i, pozosta造 zamkni皻e. Dopiero na samym ko鎍u natkn瘭i sina uchylone skrzyd這, a gdy rozwarli je szerzej, oczom ich ukazasipogr嘀ony w ca趾owitych ciemnoiach szyb. Zbli瘸j鉍 sido kraw璠zi otworu, Fors dostrzegcona tyle interesuj鉍ego, 瞠 postanowito sprawdzi
- Z豉p za m鎩 pas - poleciArskane'owi. - Jest tutaj copo lewej. Czuj鉍 mocny uchwyt ciemnosk鏎ego, oielisiwychylidaleko w mrok szybu. Miaracj Ze iany wystawa豉 metalowa drabinka o w零kich stopniach, a gdy spojrzaw g鏎 dojrzaniewyraie majacz鉍y prostok靖 s豉bego iat豉. Mieli wi璚 szans Czy jednak Lura i Arskane poradzsobie ze wspinaczk
S逝chaj鉍 Forsa, olbrzym kilkakrotnie ugi像 i rozprostowaramiona, jakby sprawdzaj鉍 ich si喚.
- Jak wysoko jest ten otw鏎? - zapyta
- Chyba dwa pi皻ra nad nami.
Zapanowa這 pe軟e wahania milczenie. Wykorzystuj鉍 je, Lura zbli篡豉 sido skraju szybu i zmierzywszy wzrokiem odleg這 do drabiny, skoczy豉, zanim ktokolwiek zdo豉jpowstrzyma Us造szeli, jak pazury zadzwoni造 na metalowych stopniach. W chwilpniej di瘯 ten zostapoch這ni皻y przez odg這s znacznie pot篹niejszy. Z do逝 dotarszuraj鉍y tupot szybko poruszaj鉍ych sist鏕. To mieszka鎍y mrocznych czelui wyruszyli na 這wy. Arskane jeszcze raz sprawdzimocuj鉍e maczugdo pasa rzemienie, po czym uiechn像 siniepewnie.
- Powinienem sobie poradzi To w ko鎍u tylko dwa pi皻ra, a poza tym, przyjacielu, i tak musimy spr鏏owa
Podobnie jak kot, zmierzydystans i znikn像 w czarnym otworze. Fors z niespokojnie bij鉍ym sercem zamarw oczekiwaniu. Nie chciapatrzena mozolne wchodzenie Ciemnosk鏎ego. Na szczcie to, czego podiadomie obawiasinajbardziej - zako鎍zony g逝chym odg這sem upadek bezw豉dnego cia豉 - nie nast雷i這. Uspokojony, wydobyz ko販zanu strza喚 i oparjo ci璚iw逝ku.
Nie czekad逝go. Na odleg造m zakr璚ie ukaza豉 siszarawa, rozmyta w p馧mroku plama. Taki cel mu wystarczy Warkn窸a ci璚iwa, wypuszczaj鉍 okut瞠lazem bojowstrza喚, kt鏎a przyszpili豉 intruza do iany. Rozlegsiprzeraiwy pisk usi逝j鉍ej uwolnisiistoty. Zanim to jednak nast雷i這, ch這pak przerzuci逝k przez ramii adem poprzednik闚 skoczyku zbawczej drabince. Od d逝窺zej chwili dr璚zy豉 go obawa, 瞠 pod ci篹arem Lury i Arskane stopnie pogi窸y sii powypada造, odcinaj鉍 mu drogucieczki. Tymczasem drabina okaza豉 siw jak najlepszym porz鉅ku, a jego stopy zawsze napotyka造 pewne oparcie. Mimo to wyrywado g鏎y jak szalony, a uszy wype軟iamu bez reszty g這y poist ci篹kiego oddechu. Wreszcie przerzucicia這 przez kraw璠g鏎nego otworu, gdzie napotkaoczekuj鉍ych z niepokojem Arskane'a i Lur
Ponownie znajdowali siw korytarzu, opatrzonym rz璠em drzwi. Tym razem jednak niekt鏎e z nich by造 otwarte. Arskane znikn像 za najbli窺zymi, podczas gdy Fors pozostana pod這dze, z g這ww g喚bi szybu, nas逝chuj鉍 odg這s闚 z ni窺zych pi皻er. J瘯i zranionej przezeistoty ucich造, natomiast nasilisiszurgot wielu n鏬, rozleg造 sir闚niepomruki, kt鏎e mog造 byczymw rodzaju mowy. Jak na razie, przeadowcy nie odkryli, w jaki spos鏏 ich ofiarom uda這 siumkn寞.
Fors poderwasina nogi i naparna zamykaj鉍e szyb drzwi. Z osadzonego w ianie gniazda wystawa造 one teraz zaledwie na kilka cali. Pod wp造wem nacisku przesun窸y sinieznacznie z cichym zgrzytem. Ch這pak zebrawszystkie si造 i zyskajeszcze stop Towarzysz鉍y temu 這skot musiaich zdradzi Z do逝 nadleciaokrzyk, a zaraz po nim szybem pomkn窸o kilka strza kt鏎e nie robi鉍 nikomu krzywdy, odbi造 siod ian i spad造 z powrotem pod nogi w豉icieli. W tym momencie pojawisiArskane, ci鉚n鉍 za sobpokastertzniszczonych mebli.
Po chwili ciszy z otworu rozleg造 sidziwne odg這sy, nikt jednak nie danabrasina ten podst瘼 i nie wychylig這wy poza skraj szybu. Fors nie przerwawalki z opornymi drzwiami. Arskane popatrzykrytycznie i przy章czysize swym zdrowym ramieniem. Ze wzmo穎nsi章 zaatakowali opornp造tmetalu. Obaj ociekali potem, kt鏎y szczypaw oczy i licznymi kroplami iekaz policzk闚.
Ha豉s w dole nasilisi W powietrzu furkn窸y nast瘼ne strza造, a jedna z nich, wystrzelona ze szczeg鏊nwpraw przeizgn窸a simi璠zy nogami Forsa. Arskane puidrzwi i powr鏂ido zgromadzonego drewna. Podci鉚n預szy je bli瞠j otworu, mocnym pchni璚iem str鉍ica造 stos w g章b studni. Odpowiedziaim pe貫n b鏊u okrzyk, a zaraz potem odleg造 這skot. Arskane z zadowoleniem przeci鉚n像 brudnd這niwzd逝spoconej szcz瘯i.
- Na Rogatego Jaszczura, jeden z nich nie b璠zie siwi璚ej pchaw g鏎 Drzwi przes豉nia造 jupo這wotworu. Nagle rozlegsikr鏒ki trzask, a wraz z nim zanikca造 op鏎, tak 瞠 obaj prawie run瘭i, nieoczekiwanie pozbawieni oparcia. Fors krzykn像 triumfalnie, rado ta by豉 jednak przedwczesna, gdypo przebyciu nast瘼nej stopy p造ta zaklinowa豉 siponownie, pozostawiaj鉍 dosymiejsca, aby ktom鏬siprzez niprzecisn寞.
Arskane wyprostowasii przez d逝gchwilbadadrzwi, po czym u這穎nna p豉sk d這nize wszystkich siuderzyw wybrane miejsce. Przegroda ust雷i豉 ponownie, dzi瘯i czemu zyskali dalszych kilka cali. R闚noczeie z dom dobieg造 o篡wione g這sy przeadowc闚, kt鏎zy niezra瞠ni losem towarzysza najwyraiej nie zamierzali zrezygnowaze swej zdobyczy.
Z ciemnoi wy這ni這 sicopod逝積ego i spad這 na pod這gw pobli簑 d這ni Forsa. By豉 to przera瘸j鉍o chuda, pokryta szar pomarszczonsk鏎r瘯a. Gdy zakrzywione pazury szorowa造 posadzkw poszukiwaniu oparcia, przypomina豉 raczej szczurz豉pnir瘯cz這wieka. Od chwili opuszczenia Eyrie Fors ca造 czas chodziw nabijanych gwoziami butach przystosowanych do g鏎skich tras. Teraz wzni鏀uzbrojonstopi szybko jopui celuj鉍 w odek potwornej d這ni. Od strony niedomkni皻ych drzwi odpowiedziamu inaj鉍y krew w 篡豉ch ryk. Przera瞠ni, rzucili siz furiw ich kierunku. Pchali zawzi璚ie 豉mi鉍 paznokcie i na nier闚noiach metalowej p造ty zdzieraj鉍 sk鏎 疾lazna sztaba ust雷i豉 wreszcie i z suchym trzaskiem zamkn窸a przejie.
Przez d逝gchwilstali wsparci o iankorytarza, dysz鉍 ci篹ko i pr鏏uj鉍 opanowadr瞠nie kolan oraz poobijanych, krwawi鉍ych d這ni. Zza drzwi dobiegag這y 這mot, nie musieli sinim juteraz przejmowa
- Nie otworzich - wysapaw ko鎍u Arskane. - Nie spos鏏 mocniej je popchn寞, stoj鉍 na drabinie. Jei tylko nie znajdinnej drogi, przez jakiczas b璠ziemy bezpieczni.
Lura przebieg豉 wzd逝korytarza, co chwila znikaj鉍 za drzwiami kolejnych pokoj闚. Z jej zachowania widaby這, 瞠 pi皻ro jest bezpieczne. Mogli wi璚 pozwolisobie na odpoczynek, chow g喚bi duszy czai這 sipytanie, czy przypadkiem nie posuwajsiw g章b pu豉pki jeszcze okrut-niejszej, nita do kt鏎ej wpadArskane.
Id鉍 za przyk豉dem Ciemnosk鏎ego, Fors zbli篡sido wysokiego, od dawna pozbawionego szyb okna. Miei這 siono w zewn皻rznej ianie budynku, sk鉅 roztaczasirozleg造 widok na pobliskie ulice. W dole czernia這 dziwnie wykr璚one cia這 klaczy. Spoczywaj鉍e na jej grzbiecie pakunki zosta造 zerwane i gdzieukryte, gdywok馧 nie dostrzegli najmniejszego ich adu.
- Wi璚 oni smi瘰o瞠rni.
S造sz鉍 to Fors zaniem闚i Niewykluczone, 瞠 dla igaj鉍ych ich Bestii byli tylko i wy章cznie mi瘰em. Podobnie jak le蕨ca na dole klacz. Fors idni鏀wzrok i z twarzy olbrzyma odczytatsammy. R闚noczeie dnak jego r瘯a pewnie spoczywa豉 na zabranej z muzeum maczudze, a ca豉 Statchn窸a si章 i spokojem.
- Zanim nas w這蕨 do garnka, musznajpierw nas z豉pa a 這wy te b璠drogo kosztowa Czy to sBestie, o kt鏎ych tyle opowiada貫 kolego?
- My 瞠 tak. Z ich okrucie雟twem i przebieg這imuszchyba nas pokona
- Musimy zatem r闚nieu篡chytroi. Na razie, skoro nie mo瞠my zej na d馧, przekonajmy si co le篡 nad nami.
Fors popatrzyna kr嘀鉍e w鏚 ruin go喚bie. Musia這 ich bydu穎 w mieie, gdypod這ga wok馧 pokryta by豉 warstwptasich odchod闚.
- Szkoda, 瞠 nie mamy skrzyde
- To prawda, chomuszci powiedzie 瞠 pochodzz rasy, kt鏎a niegdylata豉 - Arskane odpowiedziaz ledwie wyczuwalnnuthumoru, barwi鉍ego jego s這wa.
- Musimy znale st鉅 takie wyjie, aby ta ha豉stra z do逝 nie mog豉 i naszym adem. Rozejrzyjmy si
Skr璚ili w s零iedni korytarz, zagl鉅aj鉍 do mijanych po drodze pomieszcze Wsz璠zie le瘸造 butwiej鉍e resztki mebli i ludzkie koi. W nast瘼nym hallu natkn瘭i sina jeszcze kilka szyb闚, na szczcie szczelnie zamkni皻ych. Hali ko鎍zysiniewielkimi drzwiami. Arskane otworzyje i w闚czas okaza這 si 瞠 majwiod鉍e zar闚no w d馧, jak i w g鏎schody. Lura natychmiast wysforowa豉 sido przodu, nikn鉍 bezszelestnie w zalegaj鉍ej ni瞠j pomroce. Nie pozosta這 im nic innego, jak tylko czekana powr鏒 zwierz璚ia. Przysiedli wi璚 pod iani zamarli w bezruchu.
Twarz Arskane nabra豉 szarego odcienia, widocznego nawet w zalegaj鉍ym pomieszczenie p馧mroku. Wspinaczka po drabinie i pniejsze zmagania z drzwiami odcisn窸y na nim swe pi皻no. Ciemnosk鏎y chrz隕n像 i ostro積ie oparzranione ramio ian Fors zacz像 nas逝chiwa Mianadziej 瞠 teraz, gdy obaj umilkli, uda mu sius造szeLur Po chwili zacz窸y docierado niego jakieodg這sy. Skupisijeszcze bardziej i rozpoznatupot kocich 豉p, poruszaj鉍ych od czasu do czasu rozsypane na schodach ieci.
Wszystko wskazywa這 na to, 瞠 Bestie nie korzysta造 ze schod闚. Mimo to, Lura nieoczekiwanie przystan窸a. Ch這pak zamkn像 oczy, pr鏏uj鉍 wyciszyw豉sne myi i jak nigdy dot鉅 skoncentrowasina odbiorze wra瞠wielkiego kota. Nie grozi這 jej 瘸dne niebezpiecze雟two, tym niemniej by豉 wyraie zmieszana. Drogzagrodzi豉 jej bariera, kt鏎ej w 瘸den spos鏏 nie potrafi豉 pokona Gdy tylko znad schod闚 wychyli豉 sijej g這wa, Fors wiedziajuz pewnoi 瞠 tdrogucieczki majodci皻 Powiedziato Arskane'owi.
Olbrzym podni鏀siz cichym westchnieniem.
- Idziemy wi璚 dalej, tylko powoli, kolego. Te schody Przodk闚 wyciskajz cz這wieka si鏚me poty.
Fors przerzucisobie r瘯Arskane'a przez rami przejmuj鉍 w ten spos鏏 czjego wagi.
- P鎩dziemy wolno. Mamy przed sobca造 dzie
- I noc, a mo瞠 nawet kilka nast瘼nych dni. Lepiej juidy, kold
Na pi靖ym z kolei pi皻rze wyczerpany Arskane wyci鉚n像 sina pod豉 poci鉚aj鉍 za sobForsa, kt鏎y w g喚bi ducha ucieszysiz nieoczekiwanego odpoczynku. Chow trakcie wchodzenia starasioszcz璠zasi造i w nodze odezwasiponownie pulsuj鉍y, t瘼y b鏊, a ze ii皻ych piek鉍obr璚zp逝c. z trudem wydobywasiiszcz鉍y oddech.
Przez d逝gchwilsiedzieli w milczeniu, odpoczywaj鉍 i pr鏏uj鉍 uspokoirozko豉tane serca. Po chwili Fors rozejrzasiwok馧, ze zdumieniem spogl鉅aj鉍 na ciemnoz這te plamy wieczornego iat豉. Podpe透n像 do najbli窺zego okna. Poza ostro zarysowan postrz瘼iongranirozbitych budynk闚, rozci鉚a造 siwody jeziora sk雷ane w ostatnich promieniach zachodz鉍ego s這鎍a. Nadchodzi豉 noc.
Arskane, gdy to us造sza przeci鉚n像 sii w zamyeniu podrapapo g這wie.
- S鉅z 瞠 nadszedczas - odezwasipo chwili - - aby zastanowisinad tym, co b璠ziemy jedli. Bymo瞠 nie powinniy r闚nietak cz瘰to korzystaz twojej manierki...
Woda. W ci鉚u dnia Fors ca趾iem o niej zapomnia Teraz gor鉍zkowo zacz像 zastanawiasi jak w tym labiryncie znale codo jedzenia i picia. Tymczasem Arskane poderwasina nogi i zmierzaw strondrzwi, prowadz鉍ych ku pozosta造m pomieszczeniom pi皻ra. Ptaki! Fors przypomniasobie widziane ni瞠j ady - ptaki rozwi嘀problem 篡wnoi.
Weszli do d逝giego pomieszczenia, kt鏎ego pod這gzaiela豉 jakatkanina. Wzd逝iany sta造 rz璠y otoczonych krzes豉mi sto堯w. Na najbli窺zym dostrzegli, u這穎ne w dziwny wz鏎, li鉍e kawa趾i metalu. Fors podni鏀jeden z nich i ze wzruszeniem rozpoznaznany z ksi嘀ek niepowtarzalny kszta速 widelca. Znajdowali sizatem w sali jadalnej Przodk闚. Niestety, zapasy jedzenia dawno musia造 ulec zniszczeniu.
Podzielisituwagz Arskane'm, ten jednak przecz鉍o pokr璚ig這w
- Nie zgodzsiz tob kolego. Powiedzia豚ym raczej, 瞠 spotyka nas niesamowite szczcie. W mojej podr騜y na p馧noc natkn像em sina podobne miejsce i w ma造m pokoju na zapleczu znalaz貫m mn鏀two s這j闚 z 篡wnoi pozostawionych przez Przodk闚, a mimo to nadal zdatndo u篡tku. Owej nocy ucztowa貫m niczym W鏚z w dniu rozpocz璚ia Ta鎍闚 Jesiennych.
- Kto spo篡wa produkty znalezione w starych miastach, skazuje sina ier Tak m闚i prawo - z przekonaniem odezwasiFors, jednak natychmiast ruszyza Arskane'm, gdy ten skierowasiku umieszczonym w odleg造m ko鎍u sali drzwiom.
- Jest wiele rodzaj闚 篡wnoi. Najwa積iejsze, aby pojemnik bynieuszkodzony, bez najmniejszego adu rdzy. Jest to oczywiste nawet dla kogotak nieobytego z ruinami, jak ja. Ostro積o taka zupe軟ie wystarczy - przecie篡j chozjad貫m w闚czas wiele. Zamiast traciczas na gadanie, rozejrzyjmy silepiej doko豉.
Arskane pierwszy znalazpomieszczenie o ianach zape軟ionych rz璠ami p馧ek. Pi皻rzy這 sina nich mn鏀two s這ik闚 i metalowych puszek. Fors patrzyz podziwem na zgromadzone bogactwo, podczas gdy Ciemnosk鏎y wolno przechadzasiwzd逝p馧ek, uwa積ie ogl鉅aj鉍 zawarto szklanych opakowa Starannie omijaj鉍 pokryte czerwonrdzpuszki, wybrasze butelek, po czym ustawije na ma造m stoliku, stoj鉍ym w rogu.
- Przygl鉅aj siuwa積ie zamkni璚iom. Jei nie dostrze瞠sz ad闚 plei, mo瞠sz ia這 utr鉍iszyjki zje zawarto.
Dziesi耩 minut pniej oblizuj鉍 lepkie palce, objadali siowocami zebranymi na wiele pokoleprzed ich urodzeniem. Ugasili pragnienie sokiem i Fors zacz像 przys逝chiwasiodg這som dobiegaj鉍ym z s零iedniego pomieszczenia. Z panuj鉍ego tam zamieszania domyisi 瞠 Lura ucztuje r闚nie siej鉍 spustoszenie w鏚 gnie盥蕨cych siza iango喚bi.
Arskane otworzyno瞠m kolejny s這ik.
- Nie musimy troszczysio jedzenie, a jutro znajdziemy drogucieczki. Tym razem Bestie trafi造 na lepszych od siebie.
Fors, syty i zadowolony, przyznamu w duchu racj



Rozdzia8
Lotnisko


Tej nocy spali niespokojnie na stosach rozsypuj鉍ych siszmat. Rankiem posilili siznalezionymi w sk豉dzie zapasami i ponownie ruszyli ku g鏎ze. Szli dop鏦i nie dotarli do ko鎍z鉍ej schody platformy, os這ni皻ej niegdywielkimi taflami szk豉. U swych st鏕 mieli miasto w ca貫j zdruzgotanej okaza這i. Fors bez trudu rozpoznatrasswej pierwszej wyprawy i z dumpokazywajteraz towarzyszowi. Arskane zastanawiasiprzez chwil popatrzyna wsch鏚, po czym z kolei on nakreidrog kt鏎przybydo miasta.
- Musimy teraz i na po逝dnie, dok豉dnie na po逝dnie. S造sz鉍 to. Fors zaiasikr鏒ko.
- Najpierw wydosta闓y siz tego budynku - zauwa篡rozs鉅nie. Jednak Arskane miajugotowodpowied
- Chod - Wielka d這isn窸a ramich這pca, popychaj鉍 go ku najbli窺zemu oknu. Daleko w dole rozci鉚asirozleg造 dach s零iedniego budynku, kt鏎ego kraw璠dotyka豉 niemal iany wie穎wca.
- Masz to. - Arskane poci鉚n像 za zwisaj鉍y luo koniec liny owijaj鉍ej taliForsa. - Musimy zej na d馧, jak najbli瞠j tego dachu i odnale wychodz鉍e naokna, a wtedy, z pomocsznura z 豉twoiprzeskoczymy na drugstron Zobacz. Tak siszczliwie sk豉da, 瞠 w kierunku po逝dniowym ci鉚nie sica造 szereg stoj鉍ych blisko siebie budynk闚, po dachach kt鏎ych b璠zie mo積a uciekaprzez jakiczas. ChoBestie sprzebieg貫, to chyba nie obserwujprzestrzeni nad swojg這w Trasy ich w璠r闚ek prowadzprzeciepo ziemi lub pod jej powierzchni
- M闚ite 瞠 ulubionym miejscem Bestii sciemne, ponure nory. - PotwierdziFors. - Ponadto unikajwyraie iat豉 dziennego i przebywania w terenie otwartym.
Gruba, dolna warga Arskane'a znikn窸a mi璠zy kciukiem i palcem wskazuj鉍ym olbrzyma.
- Nocne ptaszki, co? Zatem dzienale篡 do nas, a iat這 s這鎍a jest naszym sprzymierze鎍em.
Uspokojeni tym stwierdzeniem, ruszyli w d馧 schod闚. Zatrzymali sipi皻ro wy瞠j nad s零iednim dachem, gdzie w hallu odszukali okno skierowane na w豉iwstroni, wy豉mawszy tkwi鉍e w ramie niczym ostre sztylety od豉mki szyby, wychlih si aby zbadasytuacj
- Lina w og鏊e nie b璠zie nam potrzebna - oceniArskany. - Skok na tamten dach jest ca趾iem 豉twy. Uchwycisiramy i napi像 minie. Fors przypaddo s零iedniego okna, sk鉅 ze strza章 na ci璚iwie 逝ku zacz像 wypatrywaniebezpiecze雟twa. Rozgl鉅asigor鉍zkowo, jednak jak dotychczas ciemne okna z naprzeciwka tchn窸y martwoti spokojem. Mimo to denerwowa豉 go my, 瞠 nie jest w stanie ogarn寞 wszystkich otwor闚, a przeciez ka盥ego z nich lada moment mog豉 zaatakowapodst瘼na ier
Nie mieli jednak wyboru - by豉 to najlepsza, a kto wie, czy nie jedyna droga ucieczki. Arskane j瘯n像 cicho z b鏊u - to odezwa這 sizranione rami- po czym znikn像 za oknem i jupo chwili jego stopy za這mota造 na le蕨cej w dole p豉szczyie, gdy po wyl鉅owaniu rzucisip璠em w bok, szukaj鉍 ukrycia za obrze瘸j鉍ym dach wysokim gzymsem.
Zastygli w oczekiwaniu, kt鏎e skwapliwie wykorzysta豉 Lura. W powietrzu przemkn窸a jasna smuga futra, zwierzzwinnie opad這 na pod這瞠 i natychmiast do章czy這 do ukrytego cz這wieka.
Jak na razie wszystko przebiega這 dobrze. Fors oswobodzisiz ko販zanu, torby i 逝ku, podszedz ca造m ekwipunkiem do okna i przerzucigo, staraj鉍 sipos豉wszystkie przedmioty jak najbli瞠j Arskane'a. Nast瘼nie sam podci鉚n像 sina parapet, wybramiejsce l鉅owania i skoczy Ostrzegawczy okrzyk Arskane'a dotardo niego akurat w momencie, gdy oderwar璚e od okna. Zdumiony stracina chwilorientacj co wystarczy這, aby upadca造m ci篹arem cia豉 zamiast, jak to powinien zrobi zamortyzowaupadek nogami. B鏊 rozdarca貫 cia這. Nieco zamroczony przetoczysina plecy, a w闚czas we framudze okna, z kt鏎ego skoczyprzed chwil dostrzegd逝g chwiej鉍sijeszcze strza喚. Nie zwlekaj鉍 ani chwili d逝瞠j, przeturlasipod os這nmuru, wprost pod nogi Arskane'a.
- Sk鉅 nadlecia豉?
- Stamt鉅 - Ciemnosk鏎y wskazana rz鉅 okien w budynku po drugiej stronie ulicy. - Z jednego z nich.
- Ruszajmy.
Rozp豉szczeni na rozgrzanej s這鎍em szorstkiej papie, zacz瘭i czo貪asiw stronprzeciwleg貫j kraw璠zi dachu. Drogodwrotu mieli odci皻- wr鏂ii pr鏏owawspi寞 sido kt鏎egokolwiek okna w wie穎wcu znaczy這 wystawisina cel, kt鏎ego nawet marny strzelec nie m鏬豚y chybi Z chwil gdy ich dostrze穎no, a sta這 sito szybciej, nioczekiwali, stracili jedyny atut, jakim by這 zaskoczenie i teraz musieli przebijasiprzez teren doskonale znany przeciwnikowi. Dla nich zabyto zagmatwany labirynt, niewykluczone, 瞠 usiany pu豉pkami, jeszcze gorszymi od tej, kt鏎a uwi瞛i豉 Arskane'a.
Gdziez ty逝 rozlegsiwysoki gwizd, przypominaj鉍y odg這s wydawany przez dziecinne piszcza趾i z trzciny. Fors domyisi 瞠 sta這 sito, czego obawiasinajbardziej - byto sygnadla igaj鉍ych, 瞠 ofiary wysz造 z ukrycia i pr鏏ujwydostasiz matni.
Arskane wysforowasido przodu, a poniewawygl鉅a這 na to, 瞠 olbrzym wie, co nale篡 zrobi Fors zaakceptowajego przewodnictwo.
Dotarli do naro積ika, utworzonego przez wschodnii po逝dniowkraw璠dachu. Lura natychmiast przesadzi豉 gzyms i teraz, gdziez ty逝, dochodzi這 jej ciche nawo造wanie.
- A teraz, kolego, musimy zawierzynaszemu szczciu i zdasina dobry los. Skoczymy r闚noczeie. Mo瞠 sizdarzy 瞠 jei zobaczdwa cele naraz nie b璠w stanie sizdecydowa a chwila zw這ki zupe軟ie nam wystarczy. Czy jestegot闚?
-Tak.
- A wi璚 - skacz!
Pod嘀aj鉍 adem Arskane'a ch這pak uchwyciskraj gzymsu, po czym obaj r闚noczeie rzucili siw d馧, spadaj鉍 na najni窺zy dach. Przez chwiltoczyli sipo pochy貫j p豉szczyie, zdzieraj鉍 przy tym sk鏎z 這kci i kolan, a gdy tylko wytracili impet, poderwali sii ukryli w鏚 od豉mk闚 gruzu, zaielaj鉍ego dach od strony wy窺zego budynku. Ponownie us造szeli rozkazuj鉍y di瘯 piszcza趾i. Arskane zacz像 otrzepywad這nie z kurzu.
- Przed sobmamy jeszcze jednulic a dalej jest judolina rzeki. Fors skin像 g這w On tak瞠 pami皻aobraz widziany z dachu wie穎wca. Rzeka zakr璚a豉, kieruj鉍 siw tym miejcu prosto na wsch鏚. Przymkn像 na chwiloczy, aby lepiej przypomniesobie stare parowozownie, skupiska budynk闚...
Arskane poruszysiniecierpliwie.
- Jei damy im wi璚ej czasu, przygotujnam powitanie, jakiego nikomu bym nie 篡czy Musimy byw ruchu ca造 czas, a teraz, gdy spodziewajsi 瞠 pochwycnas na dachu, dobrze by這by zej na ulic Mo磧iwe, 瞠 trochich tym zaskoczymy.
- Sp鎩rz tutaj - Fors ogl鉅auwa積ie stertcegie - Zdaje si 瞠 by豉 tu ianka.
Zacz像 roztr鉍arumowisko, anatrafina pogi皻e, wisz鉍e na jednym zawiasie drzwi. Uradowany Arskane rzucisina pomoc i teraz obaj jukopali zawzi璚ie, bez chwili wytchnienia, dop鏦i zupe軟ie nie oczyili wejia. Ostro積ie otworzyli drzwi, a wtedy z ciemnego, omsza貫go wn皻rza nadci鉚n像 zat璚h造, zgni造 zapach. W ciemnoiach niewyraie rysowa造' siw零kie strome schody. Spojrzeli po sobie i ruszyli w d馧.
Przeszed連zy kilkanaie stopni znalei siw obszernym hallu, gdzie natrafili na znacznie wygodniejsze zejie. Choporuszali siostro積ym, bezszelestnym krokiem tropicieli, to przecieod czasu do czasu ich przejie wywo造wa這 w opuszczonym wn皻rzu drobne szelesty i postukiwania. Przystawali w闚czas zaniepokojeni i nas逝chiwali, jednak瞠 Lura nie zdradza豉 najmniejszych oznak niepokoju, a i sam Fors s造szajedynie szelest odpadaj鉍ego tynku, poruszanego usuwanymi z drogi starymi deskami.
-Zaczekaj. - ChwyciramiArskane'a, gdy ten zamierzapokonaostatni odcinek drogi.
Stali na p馧pi皻rze, a Fors zaintrygowany wskazywana osadzone w ianie metalowe drzwi. Uderzyw nie pici budz鉍 g逝chy, pusty di瘯. Za przegrodmusia豉 znajdowasiwolna przestrze Nacisn像 na klamk zamek ust雷ii oto znalei sina czymw rodzaju wyst瘼u, g鏎uj鉍ego nad rozleg章, przypominaj鉍jaskinihal
- Na Wielkiego Rogatego Jaszczura - Arskane bywyraie wstrzni皻y i podobnie jak Fors trzymasikurczowo obrze瘸j鉍ej platformbarierki.
Spogl鉅ali na pomieszczenie, kt鏎e niegdymusia這 byzajezdnici篹ar闚ek, jakimi Przodkowie przewozili r騜ne towary. Oko這 pi皻nastu potwor闚 sta這 w r闚nym rz璠zie, oczekuj鉍 na dawno temu wymar造ch w豉dc闚. Kilka z nich posiada這 najnowszy typ silnika, jaki uda這 siwynale Przodkom. Maszyny zaopatrzone w "szczelny nap璠" wydawa造 sibynietkni皻e przez czas i nadal zdatne do u篡tku. T瘼y nos jednej z nich niemal dotykaszerokich, zamkni皻ych drzwi.
Jakby mimochodem Fors pomya 瞠 wrota musia造 prowadzina ulic Przysz豉 mu do g這wy niezwyk豉 my. Zwr鏂isido Arskane'a:
- Pami皻asz drogbiegn鉍wzd逝toru kolejowego w dolinie? Niemal ca造 czas prowadzi w d馧 pochy這i.
- Tak. To prawda.
- Czy widzisz tci篹ar闚kprzy bramie? Gdyby uda這 nam sijuruchomi potoczy豉by siulici nic nie by這by w stanie jej zatrzyma Arskane oblizawargi.
- Maszyna z pewnoijest zepsuta. Jej silnik jest martwy, a sami nie damy rady jej popchn寞.
- Mo磧iwe, 瞠 wcale nie trzeba b璠zie jej pcha Poza tym nie b鉅taki pewien, 瞠 silnik nie zaskoczy. Jarlowi uda這 sikiedyprzejecha獞iermili pojazdem ze "szczelnym nap璠em", zanim maszyna przesta豉 pracowa Dla nas wystarczy, jei ci篹ar闚ka dojedzie do najwy窺zego punktu wzniesienia. Ostatecznie warto spr鏏owa By豚y to szybki i bezpieczny spos鏏 na dotarcie do doliny.
- Masz racj spr鏏ujemy.
Arskane zeskoczyze schodk闚 i skierowasiw stronupatrzonego pojazdu.
Drzwi od strony siedzenia kierowcy by造 szeroko otwarte. Fors wskoczydo kabiny i zapadaj鉍 siw mi瘯kiej wyi馧ce fotela, zaj像 miejsce za tablicrozdzielcz jakby byjednym z korzystaj鉍ych na co dziez tej pot璕i Przodk闚.
Arskane, wdrapawszy siza nim, pochylisinad pulpitem, chc鉍 dok豉dniej obejrzerz璠y lampek i przycisk闚. Po chwili dotkn像 jednego ;z nich.
- Ten guzik blokuje ko豉 - powiedzia
- Sk鉅 wiesz?
- Mamy swojego nauczyciela. Roz這篡mn鏀two starych maszyn, chc鉍 poznazasady ich dzia豉nia. Od wielu lat nie mamy jujednak paliwa, wi璚 \viedza ta sta豉 sibezu篡teczna. Tym niemniej Unger przekazami trochwiadomoi na temat kierowania czymtakim.
Fors z 瘸lem podni鏀siz siedzenia, ust瘼uj鉍 mu miejsca. Widz鉍 jiednak, jak ten delikatnie wybiera kolejne przyciski, nabrapewnoi, 瞠 post雷is逝sznie. W pewnej chwili Arskane nacisn像 stopna osadzony w pod這dze przycisk i to, o czym nieia這 marzyli w g喚bi duszy, sta這 sifaktem. Staro篡tny silnik obudzisido 篡cia. Jeszcze raz "szczelny nap璠" okazaswniezawodno.
- Drzwi!
Twarz Arskane'a pod br頊owym pigmentem, zbiela豉 z napi璚ia. Malowa豉 sina niej prawdziwa trwoga.
Fors wyskoczyz kabiny i podbiegdo ci篹kich drzwi. Ca造m ci篹arem naparna zasuw kt鏎a ust雷i豉 z cichym zgrzytem, po czym z zadziwiaj鉍lekkoiodsun像 szerokie skrzyd這. W wype軟iaj鉍y halmrok wdarsistrumies這necznego blasku. Mru蕨c oczy, ch這pak popatrzywzd逝ulicy, dziwi鉍 si 瞠 nigdzie nie widablokuj鉍ych ruch wrak闚. Wystarczy這 jednak spojrzenie w drugstron aby wyjaitzagadk W poprzek ulicy zaledwie o kilka metr闚 od miejsca, w kt鏎ym sta le瘸豉 na boku wielka ci篹ar闚ka, rozbitkabinwspieraj鉍 siw ianbudynku z naprzeciwka. Powsta豉 w ten spos鏏 barykada skutecznie zamkn窸a ruch na ni窺zym odcinku ulicy. Musiajuko鎍zyte pobie積e ogl璠ziny, gdyz ty逝 dobiegod貪os nier闚nej pracy gasn鉍ego silnika.
Wskoczydo kabiny, wci鉚aj鉍 Lurza sobi z niespokojnie bij鉍ym sercem obserwowa jak Arskane zmaga siz opornkierownic Wreszcie samoch鏚 drgn像 i oci篹ale ruszyz miejsca. Ostatni impuls energii wypchn像 go z gara簑 i oto teraz zakr璚amajestatycznie, gubi鉍 resztki zle瘸造ch opon. Wtaczali siw豉ie na niewielkie wzniesienie, gdy silnik zakrztusisii zgas Si章 rozp璠u pokonali jednak pag鏎ek i nabieraj鉍 coraz wi瘯szej pr璠koi pomkn瘭i w d馧 pochy這i.
Mieli szczcie, 瞠 ulica by豉 pusta. Gdyby nie blokuj鉍a w g鏎ze przejazd ci篹ar闚ka, na pewno wpadliby na jakipojazd, co przy takiej szybkoi musia這 sko鎍zysiierci Kurczowo uczepiony kierownicy Arskane kr璚ini instynktownie staraj鉍 siunikn寞 zderzenia z ulicznymi latarniami.
Dwukrotnie Fors zamykaoczy i otwiera dziwi鉍 si 瞠 jeszcze 篡je. D這闓i ca造 czas mocno iskafutro miaucz鉍ej rozpaczliwie Lury, kt鏎ej taka podr騜 wyraie nie przypad豉 do gustu. Posuwali sijednak szybko i wkr鏒ce wjechali w dolin potr鉍aj鉍 po drodze kilka zardzewia造ch wagon闚. Wyhamowali w ten spos鏏 czpr璠koi, a gdy ci篹ar闚ka apo zderzak zary豉 siw stertw璕la, stan瘭i na dobre. Przez d逝gchwil s豉bi i og逝szeni, siedzieli w bezruchu. Potem wygrzebali siz wozu i stan瘭i na dr蕨cych nogach. Arskane rozeiasinienaturalnie wysokim g這sem:
- Jei nawet ktonas iga musiapozostadaleko w tyle. Naszym zadaniem jest ten dystans powi瘯szy
Wykorzystuj鉍 os這nzalegaj鉍ych parowozowniwrak闚, ruszyli na po逝dnie, biegn鉍 nieprzerwanie do momentu, w kt鏎ym rzeka skr璚i豉 szerokp皻lna zach鏚, zbaczaj鉍 z odpowiadaj鉍ego im kierunku. Wspi瘭i siw闚czas stromym zboczem w預ozu i wyszli na g瘰to poroi皻e drzewami tereny podmiejskie.
S這鎍e sta這 w zenicie, zalewaj鉍 gor鉍em g這wy i ramiona w璠rowc闚. Znad jeziora wiatr przyni鏀wilgotny zapach ryb. Arskane g這o wci鉚n像 powietrze.
- Deszcz - zawyrokowa- nie mogliy liczyna lepszy zbieg okolicznoi. Woda zatrze nasze ady.
Czy Bestie b璠iga造 swoje ofiary poza miastem? Muszkierowasiw g章b stepu, chotam r闚nienie mogczusica趾owicie bezpiecznie, wystarczy這 przeciewspomnieady pozostawione przez tajemniczego 這wcjeleni. A ojciec Forsa, czynie zostazaatakowany na skraju rozleg造ch las闚. Nie mogli m闚io wyjiu z opresji tylko dlatego, 瞠 wydostali siz obszaru miasta.
- Przynajmniej nie musimy digaze sobbaga篡 - zauwa篡po jakimczasie Arskane, gdy przystan瘭i, aby odpocz寞 i ugasipragnienie g瘰tym sokiem, kt鏎ym Fors nape軟iz rana swojmanierk
S造sz鉍 te s這wa ch這piec z 瘸lem pomyao klaczy i 豉dunku, jaki jeszcze wczoraj nios豉 na grzbiecie. Dzisiaj pozosta造 mu jedynie zdobi鉍e palce pierienie i kilka drobiazg闚 w worku Gwiazistego, co z pewnoib璠zie niewystarczaj鉍ym dowodem na poparcie jego historii. Na szczcie miajeszcze mapi dziennik podr騜y, kt鏎e przed這篡 Radzie w dniu upragnionego powrotu do Eyrie.
Ekwipunek Arskane'a byjeszcze skromniejszy. Opr鏂z wisz鉍ego u pasa no瘸 jego jedynbrostanowi豉 zabrana z muzeum maczuga, a w torbie na ramieniu miahubki krzesiwo oraz dwa owini皻e cienklinkhaczyki na ryby.
- Gdybyy mieli b瑿en - westchn像 z 瘸lem. - Maj鉍 b瑿en w r瘯u nawet teraz m鏬豚ym porozumiesiz moim ludem. Bez um闚ionych sygna堯w trudno b璠zie ich spotka Chyba, 瞠 natkniemy siprzypadkiem na innego zwiadowc
- Chodze mndo Eyrie - powodowany nag造m impulsem odezwasiFors.
- Gdy opowiada貫mi swoje dzieje, czynie wspomnia貫o tym, 瞠 uciek貫z siedziby plemienia? Czy s鉅zisz, 瞠 przyjmcigoinnie, gdy u twego boku pojawi siobcy? Nasz iat ci鉚le jeszcze pe貫n jest nienawii. Opowiem ci teraz o moim ludzie - jest to historia o dawnych, bardzo dawnych czasach. Lataj鉍y przodkowie, kt鏎zy za這篡li nasz szczep, urodzili siz ciemnsk鏎 przez co musieli znosiw tamtych czasach wiele przykroi ze strony ludzi bia造ch. Jestey ludem spokojnym, czasami jednak ta odwieczna uraza od篡wa w naszej pami璚i, zatruwaj鉍 umysjadem goryczy.
Podczas naszej w璠r闚ki na p馧noc, staraliy sipozyskaprzyja Koczownik闚. Trzy razy wysy豉liy do nich pos堯w i za ka盥ym razem witaich grad strza Nie pozosta這 nam nic innego, jak tylko ukryg喚boko nasze pragnienie przyjai i twardo walczyo prawo do 篡cia. Czy mo瞠sz obieca 瞠 gdy dotrzemy do Ey鎑, napotkamy przyjaie wyci鉚ni皻e r璚e ludzi g鏎?
Gor鉍a krew zabarwi豉 policzki Forsa ciemnczerwieni Niestety, odpowiedna to pytanie znaaza dobrze. Obcy, to wr鏬 - tak g這si造 odwieczne zasady. Czy jednak musi tak by Przecieziemia by豉 rozleg豉 i pe軟a bogactw, a nieliczni ludzie rozrzuceni byli na wielkich przestrzeniach. Miejsca starczy dla wszystkich - minca貫 stulecia, zanim rasa ludzka rozprzestrzeni siod morza do morza, a nawet wtedy, wzorem Przodk闚 mo積a zbudowastatki i po瞠glowaku innym, rozleg造m l鉅om.
Wypowiedziate myi g這o i w闚czas okaza這 si 瞠 Arskane jest tego samego zdania.
- Twoje myi sproste i jasne. Czymamy sobie nie ufatylko dlatego, 瞠 nasza sk鏎a r騜ni sikolorem, a j瞛yk brzmi trochodmiennie? 砰jemy z uprawy roli. Siejemy ziarno i zbieramy pniej plony. Wypasamy owce, dzi瘯i czemu mamy we軟na p豉szcze i koce. Z gliny formujemy naczynia i wypalamy je w ogniu, auzyskajtwardo kamienia. 砰jemy i czerpiemy rado z pracy naszych r隕. Koczownicy to myiwi. Majznakomite konie i wielkie stada byd豉 - w璠rujci鉚le z miejsca na miejsce, w poszukiwaniu coraz to nowych szlak闚. A jaki jest tw鎩 lud?
Zmru穎ne oczy Forsa patrzy造 prosto w s這鎍e.
- Jestey ma造m, z這穎nym z kilku klan闚 plemieniem. G鏎y to surowy kraj i nieraz zimzdarza sinam g這dowa Nade wszystko na iecie umi這waliy Wiedz Sp璠zamy 篡cie na poszukiwaniu ruin, na nieustannych pr鏏ach zrozumienia i odzyskania m鉅roi, kt鏎a swego czasu uczyni豉 Przodk闚 tak pot篹nymi. Nasi lekarze zwalczajb鏊 i choroby cia豉, zanauczyciele i Gwiazii usi逝jrozproszyzalegaj鉍y nasze dusze mrok.
- A jednak ci sami ludzie, kt鏎zy walczz ignorancj zmusili cido ucieczki tylko dlatego, 瞠 jesteinny nioni. Twarz Forsa ponownie zalarumieniec.
- Jestem mutantem, wi璚 nie mo積a mi wierzy Przecie.. Bestie to temutanci - nie byw stanie wykrztusinic wi璚ej.
- Lura to tak瞠 mutant.
Fors zamrugagwa速ownie. Te cztery cicho wypowiedziane s這wa by造 czymznacznie wa積iejszym, nisuchym stwierdzeniem faktu. Poczu 瞠 nieoczekiwanie sp造n窸o z niego ca貫 napi璚ie. Zrobi這 mu sigor鉍o, nie ze wstydu tym razem, ale na skutek dzia豉nia wisz鉍ego wysoko s這鎍a - by這 to dobre, promieniuj鉍e gdziespod serca ciep這, jakiego nie doiadczyw ca造m swoim dotychczasowym 篡ciu.
Arskane podparr瘯podbr鏚ek i w zamyeniu b章dziwzrokiem ponad g瘰twinoplecionych dzikim winem zaroi.
- My- zacz像 powoli - 瞠 jestey jak r騜ne czci jednego cia豉. Moje plemito pracowite r璚e, wytwarzaj鉍e r騜ne rzczy, dzi瘯i kt鏎ym 篡cie staje sipi瘯niejsze i 豉twiejsze. Koczownicy to niestrudzone, nieustannie gdziesispiesz鉍e stopy, kt鏎e pragnienie odkrycia nowych szlak闚 i spotkania rzeczy niezwyk造ch popycha ku coraz to innym horyzontom. Tw鎩 lud wreszcie stanowi g這w- bez przerwy my鉍 planuj鉍i przewiduj鉍zadania dla st鏕 i r隕. Razem...
- Razem - usta Forsa szybko 豉pa造 powietrze - stworzylibyy nar鏚, jakiego ta ziemia nie widzia豉 od czas闚 Przodk闚.
- Nie, nie mo瞠 to bynar鏚, jaki znali Przodkowie - odparArskane zaskakuj鉍o ostrym tonem. - Oni nie byli jednym cia貫m, przecieznali wojny. Pomy, 瞠 to w豉ie przez ich brodosz這 do katastrofy. Jei cia這 ma sizrosn寞 ponownie, to ka盥a jego cz znaj鉍 w豉snwarto i czerpi鉍 z tego uczucie dumy, musi tak瞠 dostrzegawarto pozosta造ch, zakolor sk鏎y lub oczu, jak i zwyczaje poszczeg鏊nych plemion, nie powinny dla nikogo znaczywi璚ej nikurz, kt鏎y zmywamy z r隕, zanim zasi鉅ziemy do posi趾u. Chc鉍 zbli篡sido kogo musimy oczyisiz takiego kurzu, w przeciwnym bowiem razie oepi on nasze oczy i to, co niegdyzapocz靖kowali Przodkowie, b璠zie trwa這 na wieki, azatruje ziemido ko鎍a.
- Gdyby tylko by這 to mo磧iwe...
- Bracie - po raz pierwszy Arskane zwr鏂isido Forsa z takserdecznoi- m鎩 lud wierzy, 瞠 za ka盥ym wydarzeniem w 篡ciu cz這wieka kryje sijakasi豉 sprawcza. My 瞠 coskierowa這 nasze kroki ku temu miejscu, nieuchronnie prowadz鉍 nas do spotkania. Mo磧iwe, 瞠 dzi瘯i temu narodzi sicowi瘯szego i silniejszego, nijestey w stanie sobie wyobrazi Na razie jednak zbyt d逝go tutaj tkwimy, zw豉szcza, 瞠 iernadal depcze nam po pi皻ach, a bardzo bym nie chcia aby komuuda這 sizawr鏂inas z wytyczonej drogi.
Uroczysty g這s olbrzyma poruszyForsa. Nigdy dotychczas nie miaprawdziwego przyjaciela, gdydomieszka obcej krwi odsuwa豉 go poza kr鉚 r闚ieik闚 w Eyrie, a zwi頊ek z ojcem przypominaraczej stosunki ucznia i nauczyciela. Teraz cosizmieni這 i dlatego w jego duszy z ka盥chwilnarasta這 przeiadczenie, 瞠 nigdy nie pozwoli, aby ciemnosk鏎y wojownik znikn像 z jego 篡cia. Gdzie Arskane skieruje swe kroki, tam p鎩dzie r闚niei on.
S這鎍e sta這 w zenicie, gdy weszli w dzikplantacjdrzew i krzew闚. Poruszali sipowoli, zmuszeni do lawirowania pomi璠zy butwiej鉍ymi belkami i jamami starych piwnic. W pewnym momencie Lura podj窸a trop m這dej ja堯wki. Po niespe軟a godzinnej pogoni przez g瘰ty labirynt uda這 im sizwierzustrzelii teraz, po oprawieniu, obracali nad ogniem smakowicie pachn鉍e, pot篹ne kawa造 pieczeni. Posiliwszy si zagasili ognisko i zapakowali do swych toreb spory zapas ie瞠go mi瘰a, po czym ruszyli w dalszdrog kieruj鉍 siwed逝g wskazama貫go kompasu Forsa.
Nieoczekiwanie las sisko鎍zy Stali na skraju rozleg貫j r闚niny, a to co na niej ujrzeli, by這 tak zaskakuj鉍e, 瞠 w pierwszym odruchu chcieli rzucisido ty逝, pod os這npobliskich drzew - przed sobmieli stare pole lataj鉍ych maszyn.
Obaj widzieli jufotografie takich maszyn, tutaj jednak sta造 one naprawd Czz nich czeka豉 w r闚nych rz璠ach, jakby za chwilmia造 poderwasido lotu, wi瘯szo natomiast pi皻rzy豉 siw bez豉dnych stosach, naje穎nych pogi皻ymi skrzyd豉mi i porwanymi arkuszami blachy poszycia kad逝b闚.
- Samoloty. - Oczy Arskane'a zapali造 siblaskiem szczcia. - Fruwaj鉍e pojazdy ojc闚 moich ojc闚. Zanim w obawie przed trz瘰ieniem ziemi opuiliy g鏎y, poszliy po raz ostatni popatrzena maszyny, kt鏎ymi pierwsi ludzie dotarli w te strony. By造 bardzo podobne do niekt鏎ych z tych, kt鏎e widzimy tutaj. Na Rogatego Jaszczura, przecieto ca貫 pole pe軟e jest samolot闚.
- Te zosta造 zniszczone, zanim wzbi造 siw niebo - pokazywarozgor鉍zkowany Fors.
Ogarn窸o go dziwne uczucie podniecenia. Pojazdy naziemne, nawet ci篹ar闚ka, kt鏎wydostali siz miasta, nigdy nie robi造 na nim takiego wra瞠nia.. Jak pot篹ni, jak wielcy i m鉅rzy mieli byPrzodkowie, jei potrafili zbudowai okie透nate skrzydlate potwory. Wznosili siw nich ku chmurom, podczas gdy dzisiaj ich synowie pe透ajpo ziemi. Nie bardzo zdaj鉍 sobie sprawz tego, co robi. Fors wszedna betonowp造t kieruj鉍 siw stronnajbli窺zego samolotu. Ze smutkiem przeci鉚n像 r瘯po kad逝bie. Czusiprzy nim ma造 i bezbronny - ca造 klan zmiei豚y siw jego wn皻rzu.
- Z takich samych maszyn Przodkowie rozsiewali nad iatem ier
- Pomy tylko: m鏂 lataw鏚 chmur - Fors zdawasinie dostrzegaponurego nastroju Arskane'a - unosisinad ziemi Przodkowie musieli bypodobni bogom.
- Powiedz raczej, 瞠 przypominali szatana. Sp鎩rz - Arskane chwycigo za ramii poprowadzimi璠zy dwoma szeregami ocala造ch samolot闚 na skraj pola. St鉅 roztaczasiwidok na kilkanaie postrz瘼ionych, robi鉍ych przykre wra瞠nie krater闚, kt鏎e spowodowamusia造 ca造 ten ba豉gan i zniszczenie w odkowej czci lotniska. - iernadesz豉 z nieba. Ludzie rzucili jna g這wy innych ludzi. Zapami皻aj to, bracie. Omijaj鉍 rozbite szcz靖ki, ruszyli wzd逝szeregu nie uszkodzonych maszyn. Wok馧 le瘸這 pe軟o koi. Wielu ludzi pr鏏owa這 wyprowadzisamoloty w powietrze, jednak ich dzia豉nie by這 spnione i zgin瘭i, zanim zd嘀yli cokolwiek zrobi
Gdy dotarli do budynku w pobli簑 p造ty, obr鏂ili sii popatrzyli na d逝g wyr鉉anbombami drogzniszczenia oraz na dwa szeregi jakimcudem ocala造ch bombowc闚, zamar造ch w bezsensownym oczekiwaniu. Niebo, ku kt鏎emu nigdy junie si璕n by這 czyste, tylko tu i 闚dzie monotonib喚kitu urozmaica豉 豉wica bia造ch, uk豉daj鉍ych siw r騜ne wzory chmurek. Na zachodzie g瘰tnia造 ciemne pasma zupe軟ie innych chmur. Nadchodzi豉 burza.
- To - Arskane wskazazryte pole - nie mo瞠 sinigdy powt鏎zy Niezale積ie od tego, jak daleko zajdnasi synowie, nie wolno pod 瘸dnym pozorem niszczyziemi. Czy zgadzasz siz tym, bracie? Fors d逝go patrzyw milczeniu w czarne, p這n鉍e oczy.
- Zgoda. Zrobiwszystko, co w mojej mocy. Lecz tam, gdzie kiedylatali ludzie, muszlatazn闚. To r闚niemusimy sobie przysi鉍.



Rozdzia9
Kraina Wybuchu


Wsparty na 這kciach Fors pochylisiostro積ie nad d逝gim sto貫m. Bezwiednie wstrzymywaoddech w obawie, 瞠 silniejszy podmuch mo瞠 obr鏂iw pyroz這穎ne przed nim prostok靖y bezcennych map. W najielszych snach nie potrafiwyobrazisobie takiego skarbu. Z najbli窺zego, podklejonego p堯tnem arkusza, po造skiwa造 rozleg貫 niebieskie plamy. W璠ruj鉍 wzrokiem w prawo od skraju wielkiego jeziora, dotardo b喚kitnej p豉szczyzny, przez kt鏎w r闚nych odst瘼ach bieg造 czarne litery, uk豉daj鉍e siw budz鉍y dreszcz podniecenia napis: Ocean A-T-L-A-N-T-Y-C-K-I. Wi璚 legendarne morze istnia這 naprawd
Nieco nieprzytomnie spojrzana wchodz鉍ego Arskane'a.
- Zobacz, gdzie jestey, czy widzisz?
- Tak, jei sijednak st鉅 natychmiast nie ruszymy, pozostaniemy tu na zawsze. Fors niech皻nie obr鏂isiod sto逝.
- Co takiego?
- Wracam w豉ie ze stoj鉍ej w przeciwleg造m ko鎍u budynku wie篡. Z g鏎y spostrzeg貫m co篡wego na skraju lotniska. Z pocz靖ku mya貫m, 瞠 to tylko cie lecz widz鉍, jak porusza siostro積ie ci鉚le w tym samym kierunku, zmieni貫m zdanie. Ktostara sinas podej.
- Mo瞠 jele- zacz像 Fors, wiedz鉍 doskonale, 瞠 tak nie jest. Arskane wybuchn像 kr鏒kim, pozbawionym humoru iechem.
- Widzia貫jelenia, kt鏎y pe透nie po ziemi i podgl鉅a cizza w璕豉? Nie, bracie, my 瞠 to naszym przyjacio這m z miasta uda這 sinas wreszcie odszukai, jei idzie o mnie, to nie mam najmniejszej ochoty dasiim z豉pa
Fors z 瘸lem oderwasiod sto逝. Jakrado sprawi豚y Jarlowi, pokazuj鉍 takie mapy. Bezcenne rysunki musia造 jednak pozostatam, gdzie je roz這穎no przed setkami lat, gdyka盥a pr鏏a poruszenia ich z miejsca nieuchronnie zako鎍zy豉by sica趾owitym zniszczeniem. Podni鏀ko販zan i przeliczypozosta貫 strza造. Miaich tylko dziesi耩. W razie walki zu篡je je bardzo szybko, a wtedy mo瞠 jutylko liczyna kr鏒ki miecz i myiwski n騜.
Arskane skin像 g這w jakby w odpowiedzi na myi k喚bi鉍e siw duszy towarzysza.
- Chod
Ruszyku wij鉍ym sispiralnie schodom, kt鏎e wznosz鉍 sicoraz wy瞠j, doprowadzi造 ich do pomieszczenia o ianach niegdyca趾owicie wype軟ionych szk貫m.
- Popatrz tam i powiedz, co o tym myisz - palec olbrzyma wskazywana po逝dniowy wsch鏚.
W鏚 bujnej roinnoi ci鉚n窸a sidziwna wyrwa, szeroki klin ziemi pozbawionej najmniejszego adu zieleni. W blasku s這鎍a gleba poliewa豉 niezwyk造m, metalicznym odblaskiem. Przypomniasobie nagie ska造 g鏎skich w預oz闚 i widziankiedy pozosta章 po Przodkach rozleg章, betonowr闚nin Tutaj jednak mieli do czynienia z czyminnym, jakby w krainie, gdzie trawa i drzewa odzyska造 prawo do 篡cia, iernadal w豉da豉 trozleg章 enklaw
- Pustynia? - zapytape軟ym pow靖piewania g這sem. Wiedziaprzecie 瞠 w tych stronach nigdy nie by這 瘸dnej pustyni.
- Na pewno nie. Urodzi貫m sii wychowa貫m na pustym, mo瞠sz wi璚 mi wierzy 瞠 nie ma to nic wsp鏊nego z naturalnym pustkowiem. Czegotakiego nie spotka貫m podczas 瘸dnej z moich dotychczasowych wypraw.
- Cicho - nakazaFors, b造skawicznie obracaj鉍 sido ty逝. Us造szadi瘯, co do kt鏎ego nie m鏬sipomyli- gdziew oddali metal uderzyo metal.
Przebiegwzrokiem wzd逝stoj鉍ych w dole maszyn. Comign窸o obok jednego z najbli窺zych samolot闚. Przypaddo ramy okna i, mru蕨c oczy przed wype軟iaj鉍ym powietrze s這necznym blaskiem, usi這wawypatrzycowi璚ej. W rzucanej przez skrzyd這 plamie cienia nieco ciemniejsz szaroczarnbarwodznacza豉 sijakaprzycupni皻a sylwetka. Dostrzegte 瞠 stworzenie zaj皻e by這 starannym obw鉍hiwaniem ziemi.
- Tylko jeden -jego szept zmieszasiz szybkim oddechem Arskane'a.
- Nie, sp鎩rz na te zaroa po prawej.
Niestety, zwiadowca z po逝dnia tak瞠 tym razem miaracj We wskazanym miejscu, spomi璠zy ga喚zi stercza豉 potworna g這wa. Bestie zawsze polowa造 w stadzie. Trudno by這 oczekiwa 瞠 tym razem zmieniobyczaje. Fors zacisn像 d這na r瘯ojei miecza.
- Musimy ucieka
W odpowiedzi us造szaodg這s dudni鉍ych po schodach krok闚 Ars-kane'a. Nie namyaj鉍 sid逝瞠j ruszyku drzwiom. Zanim jednak straciz oczu lotnisko, dostrzeg jak spod samolotu wyprysn窸o szaro ubarwione stworzenie. Przystan像 na moment, chc鉍 wybadajego zamiary, a w闚czas zauwa篡dwie podobne postacie, kt鏎e oderwa造 siod rosn鉍ych wzd逝zrujnowanego pasa drzew i, kryj鉍 sipomi璠zy maszynami, pod嘀a造 w kierunku wie篡. Rozpoczyna造 si這wy.
- Musimy trzymasiotwartej przestrzeni - wysapabiegn鉍 Arskane. - Jei b璠ziemy w ci鉚造m ruchu i nie damy sizepchn寞 w jakizau貫k, to mamy spore szans
Byli juna dole. Biegli d逝go ciemnym korytarzem, zanim natrafili na drzwi. By造 to inne drzwi, nite, kt鏎ymi weszli, wi璚 gdy wypadli na rozietlons這鎍em przestrze zatrzymali si rozgl鉅aj鉍 dooko豉. Znajdowali siw labiryncie, utworzonym ze spl靖anych wrak闚. Podziurawione kad逝by zalega造 pobliskie pasy, na poboczach sta造 zniszczone dzia豉 przeciwlotnicze. Podeszli do najbli窺zego o lufie ci鉚le jeszcze mierz鉍ej w niebo i w tej samej chwili us造szeli przeraiwy wrzask, a zaraz potem pe貫n z這i, bojowy zew Lury. Spomi璠zy pogi皻ych arkuszy blach wytoczy豉 sizawzi璚ie walcz鉍a para, wpadaj鉍 niemal wprost pod nogi ludzi.
Arskane spokojnie wzni鏀maczug a gdy na wierzchu pojawi豉 sig這wa Bestii, uderzyb造skawicznie, wk豉daj鉍 w cios wszystkie si造. Zapanowa豉 nag豉 cisza, po czym spod bezw豉dnego cia豉, o szeroko rozrzuconych, koistych ramionach wydoby豉 siLura. Jakby nie zdaj鉍 sobie sprawy z tego, co sista這, ze zje穎nsierirzuci豉 sina znienawidzonego wroga, orz鉍 jego szarsk鏎d逝gimi pazurami. Gdziespomi璠zy wrak闚 nadleciazr璚znie cii皻y kamie uderzaj鉍 Forsa wprost w g這w Si豉 uderzenia zamroczy豉 ch這pca, kt鏎y zacz像 chwiejnie kr璚isidoko豉, zrobidwa niepewne kroki i, potkn預szy sio cuchn鉍e niesamowicie zw這ki Bestii, wpadna podstawdzia豉. B鏊 st逝czonego ramienia przywr鏂igo do przytomnoi, nim jednak zd嘀ycokolwiek uczyni Arskane poderwago na nogi i poci鉚n像 za sob klucz鉍 w鏚 st這czonych samolot闚.
Wci嘀 potrz零aj鉍 dzwoni鉍g這w Fors pod嘀aza towarzyszem. Gdy mijali zadarty w g鏎nos kolejnej maszyny, us造szeli, jak o jej kad逝b uderzajkolejne pociski. Arskane popchn像 go w lewo, w strondaj鉍ego schronienie niewielkiego zag喚bienia terenu.
- Goninas - wysapa le蕨c na skraju dom - niczym jak zwierzyn Fors spr鏏owauwolnisiz gniot鉍ego uisku r瘯i olbrzyma, ca造 czas wi嘀鉍ej jego rami
- Lura, naprz鏚! - Pomimo wywo豉nego udrzeniem zam皻u w g這wie, uda這 mu sipochwycisygna
- Droga przed nami jest wolna.
Arskane nie wygl鉅ana sk這nnego opuiukrycie, jednak Fors oswobodzisiwreszcie i, jak tylko m鏬najszybciej, pomkn像 przygi皻y po zrytej p造cie. Ciemnosk鏎emu nie pozostawa這 nic innego, jak tylko p鎩 w jego ady. Teraz biegli juobaj, kryj鉍 siw鏚 rozbitych samolot闚 i co chwila zmieniaj鉍 kierunek, aby unikn寞 trafienia przez niewidocznych strzelc闚. Mieli wra瞠nie, 瞠 ich wyig ze iercitrwawiele godzin, zanim zm璚zeni stan瘭i na skraju widzianej z g鏎y, przecinaj鉍ej ziemi niezwyk貫j blizny. Na jej widok Lura przysiad豉, machaj鉍 ze z這iogonem, a spomi璠zy rozwartych, ods豉niaj鉍ych bia貫 k造 warg, dobieg這 g這e warczenie.
- T璠y, szybko. - Arskane znikn像 w gardzieli w預ozu, nim jeszcze sko鎍zym闚i
Dziwna gleba kruszy豉 sipod butami Forsa. Do wolnoi wiod豉 tylko ta jedna droga, a oni zdecydowali sina niwkroczy Lura jakby to pojmowa豉, gdychomrucza豉 niezadowolona, to nie odst瘼owa豉 jego boku.
Nie by這 tu nawet mchu - dooko豉 mieli tylko ska造, kt鏎ych od豉mki poliewa造 g豉dk szklistpowierzchni Fors wzdrygn像 sina my o dotkni璚iu czegokolwiek go造m cia貫m. Z chwilprzekroczenia zakl皻ej granicy ucich造 odg這sy pogoni. Zrobi這 sicicho. Zbyt cicho. Zacz像 intensywnie zastanawiasii nagle uiadomisobie, 瞠 r騜nica, jakwychwycijego s逝ch, wywo豉na by豉 przez owady, a raczej przez ca趾owity brak wszechobecnego di瘯u ich 篡cia, wype軟iaj鉍ego zdrowy iat.
Kraina, do kt鏎ej tak niebacznie wkroczyli, tchn窸a obcoi Znikn窸a przyjazna cz這wiekowi ziele do uszu nie dociera造 znajome, daj鉍e poczucie bezpiecze雟twa odg這sy. Widz鉍, 瞠 Arskane przystan像. Fors przyieszy a gdy siz nim zr闚na zadamu nurtuj鉍e go od jakiegoczasu pytanie.
- C騜 to za miejsce?
Ciemnosk鏎y odpowiedziapytaniem:
- Co wiesz o Krainie Wybuchu?
- Kraina Wybuchu? - Fors usi這waprzypomniesobie sk雷e wiadomoi, zawarte w przechowywanych w Eyrie zapiskach.
Kraina Wybuchu - miejsce, gdzie spad豉 atomowa bomba, wgryzaj鉍 sig喚boko w ziemskskorup gdzie ierrozpleni豉 sitak mocno, 瞠 muszmin寞 pokolenia, nim cz這wiek ponownie zdo豉 tamt璠y przej.
Otworzyusta, jakby chciacopowiedzie zrezygnowajednak i szybko je zamkn像. Nie musiajuo nic pyta Znaodpowiedi wiedza ta wzbudzi豉 ogarniaj鉍e ca貫 cia這 ch這dne przera瞠nie, silniejsze, nil瘯 przed Bestiami. Nic dziwnego, 瞠 nikt ich nie iga Nawet Bestie wola造 tutaj nie wchodzi
- Musimy zawr鏂i- rzucip馧g這sem, dobrze wiedz鉍, 瞠 jest to niemo磧iwe.
- Wr鏂ina pewnier Nic z tego, bracie, poza tym i tak jest juza pno. Jei stare opowiei m闚iprawd to jujestey 篡wymi trupami, a w naszych wn皻rznoiach p這nzal嘀ki straszliwej choroby. Jei natomiast p鎩dziemy dalej, mamy szansprze篡cia.
- Mo瞠 nawet wi璚ej, niszans- zgodzisiFors, kt鏎ego uspokoi這 nieco wspomnienie zawzi皻ych spor闚, toczonych dawno temu przez m璠rc闚 w Eyrie.
- Powiedz, Arskane, czy w pierwszych latach po Wybuchu ludzie z twego plemienia zapadali na chorob wywo豉npromieniowaniem? i鉚ni皻e brwi olbrzyma utworzy造 jednprostlini
- Tak. Bytaki iertelny rok. W ci鉚u trzech miesi璚y zmar這 dziesi璚iu naszych. Pozostali chorowali r闚niei chowyzdrowieli, to nigdy nie odzyskali pe軟i si Dopiero nast瘼ne pokolenie wyros這 zdrowe i silne, i od tej pory ierprzesta豉 zagl鉅anam w oczy.
- Tak samo by這 w Eyrie. Ludzie sprawuj鉍y piecznad starymi ksi璕ami m闚i 瞠 z powodu tej choroby staliy siinni, niPrzodkowie. Mo瞠 wi璚 uda sinam przej bezpiecznie tam, gdzie ich spotka豉by niechybna zguba.
- Nikt jednak jeszcze tego nie udowodni Fors wzruszyramionami.
- Udowodnimy to w豉ie teraz. Wkr鏒ce przekonamy si czy m璠rcy z Eyre mieli racj Jei o mnie chodzi, to jestem mutantem.
- Podczas gdy ja jestem taki sam, jak pozostali ludzie mego pokolenia, kt鏎zy wobec tego, co powiedzia貫wcale nie muszbytacy sami, jak Przodkowie. Niezale積ie od tego, co powiemy, i co nas mo瞠 spotka skierowaliy siw tdrogi nie ma sensu d逝瞠j rozmyanad trafnoitej decyzji, zw豉szcza, 瞠 za plecami mamy prawdziwi r闚nie straszliwier Ponadto czuj 瞠 nadci鉚a burza, poszukajmy wi璚 lepiej schronienia, gdyb章dzenie w ciemnoiach po tej okolicy zupe軟ie mi sinie uiecha.
Ca造 czas szli po t逝stym, gliniastym pod這簑 i Fors pomya 瞠 jei zacznie pada to droga stanie siiska i grz零ka. Trzymaj鉍 siian, przecinaj鉍ych tkrainw零kich parow闚, rozgl鉅ali sigor鉍zkowo za jak pieczar b鉅nawet nawisem skalnym, kt鏎y chociatrochos這ni豚y ich przed deszczem. Na pr騜no.
Rozsnuwaj鉍 nad ziemiprzedwczesny mrok, nadp造wa造 zbite w g瘰t sk喚bionmasciemne chmury. Postrz瘼iony b造sk purpurowego iat豉 rozdarniebiosa i niemal natychmiast rozlegsiog逝szaj鉍y 這skot uderzaj鉍ego w pobli簑 pioruna. Nasta豉 chwila niespokojnej, dra積i鉍ej ciszy, a zaraz potem pierwsze podmuchy wiatru przynios造 z oddali jednostajny, groy szum. Spojrzeli w tamtstroni mocniej przywarli do ska造. W ich kierunku p璠zi豉 przes豉niaj鉍a iat bia章 kurtyn iana deszczu. W璠rowadalej bez iat豉 przez zalewane potokami wody ska穎ne ziemie by這by czystym szale雟twem. Wymizerowani w璠rowcy skupili siw gromadk pr鏏uj鉍 siogrzaw豉snym ciep貫m. Przymykaj鉍 oczy przed blaskiem pot篹nych b造skawic, patrzyli, jak odek parowu zmienia siw rw鉍y potok, kt鏎ego wody starannie wyp逝kujglebspomi璠zy szklistych ska W pewnej chwili Fors odpi像 manierki, nie pr鏏uj鉍 nawet przekrzyczeburzy, gestami pokazaArskane'owi, by ten post雷itak samo. Otwarte naczynia ustawili na kawa趾u p豉skiej ska造, uzupe軟iaj鉍 w ten spos鏏 zapasy wody. Woda w strumieniu mog豉 byska穎na, natomiast sp造waj鉍e z g鏎y strugi najprawdopodobniej by造 wolne od zanieczyszcze
Lura by豉 najnieszczliwsza z ca貫j tr鎩ki. Deszcz sp造wabez przeszk鏚 po g豉dkiej sk鏎ze ludzi, a strz瘼y odzie篡, jakie mieli na sobie, r闚nienie zatrzymywa造 go zbyt wiele. Natomiast futro kota znajdowa這 siw op豉kanym stanie i Fors zacz像 sizastanawia ile czasu zwierzb璠zie musia這 poi璚ina doprowadzenie sieri do 豉du. W zachowaniu Lury by這 jednak cozastanawiaj鉍ego. Od chwili, gdy weszli w KrainWybuchu, ani razu nie wyda豉 najmniejszego di瘯u i nawet teraz, chowierci豉 siniespokojnie, nie skar篡豉 sina sw鎩 los, a przecieznacznie mniejsze niedogodnoi budzi造 zazwyczaj jej gor鉍y protest. Powodowany nag造m impulsem spr鏏owaodczytamyi zwierz璚ia. Wiele razy udawa這 mu sinawi頊akontakt z jej psychik wiedziawi璚, 瞠 o ile tylko Lura pozwoli, b璠zie w stanie spenetrowajej wn皻rze. Tym razem jednak jego skoncentrowany umysnapotkapustk Czuna nodze dotyk mokrego futra, a r闚noczeie zdawasobie spraw 瞠 zamieszkuj鉍a je istota odesz豉 daleko.
Skupisijeszcze bardziej i po jakimczasie nadp造n窸o budz鉍e zdziwienie wra瞠nie. Wielki kot nas逝chiwa Nieruchomy, napi皻y, bez reszty poch這ni皻y byodbieraniem docieraj鉍ych z oddali di瘯闚. C騜 mog這 siza tym kry
Skrzy穎wane ramiona po這篡na podci鉚ni皻ych pod brodkolanach. Wiedzia 瞠 w takiej pozycji mo瞠 trwaw bezruchu przez d逝gi czas. Oparczo這 na r瘯ach i zamkn像 oczy. Powoli, bez poiechu, zacz像 analizowai wy章czaotaczaj鉍e go odg這sy - b瑿nienie deszczu, oddech Arskane'a, chlupot przep造waj鉍ej obok wody. Na szczcie burza przesun窸a sii huk piorun闚 zamieraw oddali. Rozr騜niat皻ni鉍w uszach krew i w豉sny oddech. Wyciszyje spokojnie, z najwi瘯szdok豉dnoi Kiedy gdy poznawaw豉iwoi swego umys逝, pr鏏owajutakiej sztuki, jednak tak g喚boko posuwasipo raz pierwszy. Najwa積iejsze, 瞠 coobudzi這 jego czujno, 瞠 nas逝chiwa Teraz z pewnoiprzechwyci ostrze瞠nie, niezale積ie od tego, czy nada je Lura, czy tenadp造nie z g喚bi jego cia豉. Po chwili koncentracji uwolnisir闚nieod tej myi - stanowi豉 zbyt du瞠 zak堯cenie.
Us造szas豉by plusk. Zacz像 budowaten di瘯, jednak szybko odrzucigo, przekonawszy si 瞠 wywo豉ny jest spadaj鉍ymi bry趾ami ziemi, poci皻ymi przez wezbrane po burzy wody strumienia. Rozszerzygranice nas逝chu. Byteraz daleko i w miar jak ogarnia這 go dziwne oszo這mienie, zacz像 docierado niego odg這s, nie maj鉍y nic wsp鏊nego ani z deszczem, ani z wiatrem. Lura poruszy豉 sii stan窸a przed nim. Podni鏀g這w a ich oczy spotka造 siw niemym porozumieniu.
- Co jest? - Arskane niespokojnie wodziwzrokiem od jednego do drugiego.
Fors z trudem opanowach耩 rozeiania si na widok bezgranicznego zdumienia, maluj鉍ego sina twarzy olbrzyma.
Wywo豉ny koncentracjzawr鏒 g這wy szybko min像, a wzrok na powr鏒 przystosowasido wype軟iaj鉍ych noc cieni. Podni鏀sii rozpocz像 przygotowania do drogi - od這篡逝k z ko豉czanem, zostawiaj鉍 jedynie wisz鉍y na pasie miecz i n騜. Wymin像 wyci鉚ni皻w niemym proteie r瘯Arskane'a.
- Z tym jest co co muszzobaczy Czuj 瞠 musz To jest naprawdwa積e. Poczekaj tutaj.
Nie bacz鉍 na te s這wa, Arskane r闚nieusi這wawsta Fors widzia jak usta Ciemnosk鏎ego wykrzywigrymas b鏊u, gdy ten niebacznie podparsilewr瘯 Widz鉍 nieporadne wysi趾i towarzysza, ch這pak potrz零n像 g這w
- S逝chaj, wiesz, 瞠 jestem mutantem. Nigdy nie pyta貫 czym r騜nisiod innych. Ot騜 wyobrasobie, 瞠 widzw ciemnoiach, nawet dzisiejsza noc jest dla mnie tylko trochciemniejsza, nizwyk造 zmierzch, zam鎩 s逝ch nieomal dor闚nuje wra磧iwoiLurze. Nadszedczas, aby z tych k這potliwych na co dziew豉iwoi skorzysta Lura!
Obr鏂isii ponownie popatrzyg喚boko w jarz鉍e siniebieskie oczy.
- Zostaniesz tu z naszym bratem. B璠ziesz go strzeg豉 tak, jakbym to byja sam.
Przest瘼owa豉 z 豉py na 豉p nie chc鉍 nagi寞 sido jego woli. Gdziew zakamarkach jej zawi貫j duszy narastasprzeciw. Jednak Fors nalega Znaprzeciebardzo dobrze koty i ich zami這wanie do swobody oraz post瘼owania wed逝g w豉snych regu Nie uznawa造 w豉dzy cz這wieka, ale ostatecznie to jego w豉ie wybra豉 Lura, a poniewanie miaprzyjaci馧 mi璠zy ludi, z篡siz kotem mo瞠 bardziej, niktokolwiek inny w historii Eyrie. Nie wiedzia jak silny jest to zwi頊ek, ale teraz nadszedczas, aby sio tym przekona Nie ulega這 w靖pliwoi, 瞠 olbrzym nie da rady i. Zostawigo samego - rannego i bezradnego w ciemnoiach, by這by szale雟twem. I ci鉚le ten nagl鉍y, wewn皻rzny nakaz, aby i i zbadatajemniczy di瘯.
Lura podnios豉 g這w Fors wyci鉚n像 r瘯i poczuocieraj鉍sio d這pokrytmokrym futrem szcz瘯kota. Ogarn窸o go przepe軟ione radoiwzruszenie. Wi璚 jednak zwierzzaakceptowa這 jego polecenie, obdarzaj鉍 przy tym, jakby na przypiecz皻owanie swej decyzji, jednz najpi瘯niejszych pieszczot. Szczliwy, podrapajza uszami.
- Zaczekajcie na mnie - zwr鏂isido obojga. -Wr鏂 jak tylko b璠m鏬najszybciej. Musimy wiedzie co sitam dzieje.
Ruszynatychmiast, aby unikn寞 protest闚 Arskane'a. Wiedzia 瞠 przetkana deszczem kurtyna nocy skryje go po przejiu kilku krok闚, a w闚czas Lura przejmie stranad zwiadowcz Po逝dnia i b璠tak czeka ado jego powrotu.
izgaj鉍 sii potykaj鉍 na li鉍ych od deszczu g豉dkich kamieniach, rozchlapuj鉍 g瘰to rozrzucone ka逝瞠. Fors pod嘀atras kt鏎niedawno przeszli w przeciwnym kierunku. Poruszasiszybko i pewnie, odnajduj鉍 zapami皻ane wczeiej punkty orientacyjne. Deszcz zmienisiw m瘸wk a gdy wspi像 sina wierzcho貫k g鏎uj鉍ej nad lotniskiem ska造, zupe軟ie przesta這 pada W dole widaby這 zbombardowane pasy i budynek, gdzie znalei mapy. Najciekawsze miajednak przed sob
Nie ulega這 w靖pliwoi, 瞠 to, co widzi, mimo braku ogniska, jest radwojenn Kr鉚 pochylonych sylwetek w jakiprzewrotny i wed逝g niego niezdrowy spos鏏 przypominaRadStarszych w Eyrie. Bestie siedzia造 tak, 瞠 ku swemu zadowoleniu widziatylko zarysy szarych sylwetek. Cow g喚bi duszy powodowa這, 瞠 nie mianajmniejszej ch璚i przyjrzesiim dok豉dniej. Jedna z postaci podnios豉 sii stan預szy w odku ko豉, zacz窸a podrygiwa wydaj鉍 przy tym g這e brz璚zenie. S造sz鉍 je Fors natychmiast poj像, 瞠 w豉ie ten odg這s sprowadzigo w to miejsce.
Wyr騜niagard這wo wypowiedziane zbitki di瘯闚, kt鏎e by造 zapewne s這wami, dla niego jednak zupe軟ie niezrozumia造mi. J瞛yk Arska-ne'a i jego w豉sny mia造 niegdywsp鏊ny pocz靖ek i dlatego teraz tak 豉two mogli sinauczyswojej mowy. Natomiast to warczenie uparcie nasuwa這 my, 瞠 jest wytworem ust i m霩gu, nie maj鉍ych nic wsp鏊nego z ludzkimi.
Nie spos鏏 by這 dowiedziesiczego chciaprzyw鏚ca, m鏬natomiast przekonasi jakie by造 rezultaty jego polece co w ich obecnej sytuacji by這 r闚nie wa積e. Z ka盥ym rokiem Bestie stawa造 sicoraz ielsze. Z pocz靖ku nigdy nie posuwa造 sidalej, jak do skraju miasta. Teraz natomiast przebiega造 le蕨cy z dala od ruin szlak i prawdopodobnie wysy豉造 wok馧 zwiadowc闚. Jei tak by這 w istocie, a wszystko na to wskazywa這, to pojawi這 sinowe zagro瞠nie dla ludzkich plemion.
Przyw鏚ca raptownie przerwai, zwracaj鉍 siw stronForsa, wskazar瘯na ci鉚n鉍e siw tym kierunku pustkowia. Ch這pak skurczysijeszcze bardziej, gdyprzez chwilmiawra瞠nie, 瞠 wyci鉚ni皻y palec Bestii mierzy wprost w niego. Gest wodza wywo豉篡wreakcj Przez chwils造chaby這 kilka warcz鉍ych g這s闚, a potem z ziemi poderwa造 sidwie postacie. Podbieg造 do skraju martwej krainy i rozp豉szczy造 siw鏚 ska Ich g這wy niemal dotyka造 gruntu, gdy d逝go i uwa積ie obw鉍hiwa造 ska穎ngleb Badania musia造 wypa pomynie, gdywkr鏒ce potem wszystkie stworzenia chwyci造 za broi uformowa造 nier闚ny rz鉅.
Fors pozostana miejscu, by ostatecznie przekonasi 瞠 Bestie ruszy造 ich adem, 瞠 obowi頊uj鉍e dot鉅 tabu przesta這 dzia豉 Gdy ostatni ze igaj鉍ych znalazsiw Krainie Wybuchu, zszedna d馧 i pomkn像 do przyjaci馧, szerokim 逝kiem omijaj鉍 pozostawiony przedtem trop. Widaby這, 瞠 pod嘀aj鉍e ich adem istoty nie by造 wyprawzachwycone. Sz造 podryguj鉍ym wolnym krokiem, jakby w obawie, 瞠 pod ich stopami pe軟o jest ukrytych pu豉pek. By豉 wi璚 szansa, 瞠 uciekinierom uda siutrzymabezpiecznodleg這. Tylko czy potrafi utrzymadotychczasowe tempo marszu?
Najpierw dostrzegiec鉍e w mroku oczy siedz鉍ej w za這mie ska造 Lury, a zaraz potem natkn像 sina zniecierpliwionego Arskane'a. Rw鉍ym size zm璚zenia, zasapanym g這sem zacz像 zdawarelacj a r闚noczeie zbierapozostawiony wczeiej ekwipunek.
- Pomya貫m sobie - wolniejszy, lecz g喚bszy g這s Arskane'a przerwajego wypowied- 瞠 nie wiemy, jaka broPrzodk闚 spowodowa豉 tak ogromne spustoszenie. Czy by造 to tylko zrzucone tu bomby, czy temo瞠 cojeszcze? Niezale積ie od wszystkiego, serce tej krainy jest z pewnoiniebezpieczniejsze, niobrze瘸. Jei przetniemy odek pustkowia, mo瞠my spotkaobiecywanwszystkim, kt鏎zy odwiedzajniebieskie miejsca, ier Jei natomiast zboczymy na wsch鏚...
- Nie mamy na to czasu. M闚i貫m ci przecie 瞠 pogodepcze nam po pi皻ach.
- To prawda. Z tego, co opowiedzia貫wynika, 瞠 kierujsinaszym zapachem. My 瞠 moglibyy temu zaradzi
Obutw mokasyn stopArskane przeci鉚n像 przez najbli窺zka逝輳, rozpryskuj鉍 wok馧 niezliczone krople. Fors zrozumia Wezbrany deszczem strumiem鏬豚y ich uratowa Co prawda, od chwili, gdy przesta這 pada wody wyraie uby這, istnia豉 jednak szansa, aby przynajmniej na jakiczas pomieszaszyki przeadowcom.
Weszli do p造tkiej w tym miejscu wody. Fors obj像 przewodnictwo i uchwyciwszy r瘯Arskane'a poprowadzigo pewnie odkiem kr皻ego koryta. Poruszali siwolniej, nimo積a siby這 tego spodziewa gdypotykaj鉍y sico chwila, olbrzym wyraie opniatempo marszu. υwca prze篡wakryzys. Zmartwiony ch這pak nas逝chiwa jak jego oddech przechodzi w ochryp貫 sapanie, czur闚niena swym ramieniu zaciskaj鉍e sicoraz mocniej, ado b鏊u, d這nie. Ch堯d oraz nieustanne pokonywanie, wykr璚aj鉍ych stopy nier闚noi dna sprawi造, 瞠 po jakimczasie pojawi造 siogarniaj鉍e nogi bolesne kurcze. Ka盥y krok stawasidla nich udr瘯 lecz nawet w闚czas nie przystan瘭i, ogarni璚i przemo積ym pragnieniem pokonania jak najwi瘯szej odleg這i, zanim pogowyzb璠zie siostro積oi i rozwinie pe軟pr璠ko.
Mija造 wype軟ione ot瘼iaj鉍ym wysi趾iem godziny. W pewnej chwili, potkn預szy sipo raz kolejny, Arskane upadi chociaFors zarz鉅ziodpoczynek, nie byw stanie podnie sio w豉snych si豉ch. G這wa opad豉 mu na piersi, a z wykrzywionej b鏊em, nieruchomej twarzy, nie mo積a by這 odczyta czy Ciemnosk鏎y straciprzytomno, czy mo瞠 tylko zapadw g喚boki sen. Najgorsze by這 jednak to, 瞠 na spowijaj鉍ym ramibanda簑 ponownie pojawi造 si przesi隕aj鉍e przez gaz plamki krwi.
Fors ukryw d這niach rozpalontwarz i spr鏏owauporz鉅kowawydarzenia ostatnich dni. Czy to mo磧iwe, 瞠 poprzedninoc sp璠zili jeszcze w wie穎wcu? Wspomnienie miasta by這 odleg貫, jakby min像 przynajmniej tydzie Sta這 sijasne, 瞠 nie mogd逝瞠j w璠rowaw ten spos鏏. Teraz, gdy le瘸na piaszczystym brzegu, nadp造n窸o ogarniaj鉍e ca貫 cia這 potworne zm璚zenie. Pomyaz niepokojem, 瞠 tak瞠 i on nie da rady stan寞 na nogach. Musi sizdrzemn寞, tylko na chwili zaraz ruszdalej. Sk鉅 wzi寞 篡wno? Jak du瘸 jest Kraina Wybuchu? Co sistanie, jei b璠nii, mo瞠 przez wiele dni.
Umr zanim osi鉚ndrugi brzeg. Mo瞠 by這by lepiej wybrajakiemiejsce, cho熲y to, i stan寞 do ostatniej potyczki z Bestiami? Ponownie potarpiek鉍e oczy. Mimo wyczerpania basizasn寞. Nagle przypomniasobie Lur
Le瘸豉, p豉sko rozci鉚ni皻a na podwy窺zonym wyst瘼ie skalnym i spokojnie liza豉 豉p przerywaj鉍 od czasu do czasu, aby rozejrzesidooko豉. Ona r闚nieby豉 senna, lecz na odmienny, koci spos鏏, dzi瘯i czemu nawet gdy zaie, zd嘀y zaalarmowago o nadchodz鉍ym niebezpiecze雟twie. Uspokojony tmyoparg這wna ramieniu Arskane i natychmiast zasn像.



Rozdzia10
Pojmanie


Odbijaj鉍y siod t逝stej powierzchni nagich skas這neczny blask boleie razioczy Forsa. Wlok鉍ym sici篹ko przez pustkowia w璠rowcom przyby豉 nowa udr瘯a - n瘯aj鉍y kolejnymi nawrotami, coraz bardziej absorbuj鉍y umysg堯d. W zasi璕u wzroku mieli tylko wypra穎ns這鎍em, ja這wdolinbez najmniejszego adu 篡cia. Fors bycoraz bardziej zdenerwowany, zdawajednak sobie spraw 瞠 jego cierpienia sniczym w por闚naniu z katuszami, jakie przechodziArskane. υwca miaszklisty wzrok, mamrotanieprzytomnie i trzeba go by這 prowadziza r瘯 niczym zm璚zone dziecko. Na przybrudzonym banda簑 ciemnia豉 brunatna plama skrzep貫j krwi -jedyna szczliwa okoliczno, gdydalsze krwawienie mog這by byzab鎩cze dla wycie鎍zonego organizmu.
Gdzie le瘸kres tej przekl皻ej pustyni? O ile nie zab章dzili, zataczaj鉍 niezliczone kr璕i, to musieli juprzebywiele mil krainy, pe軟ej w零kich w預oz闚 i skalistych p豉skowy a mimo to, ze szczytu ka盥ego napotkanego wzniesienia roztaczasiwci嘀 ten sam, spustoszony atomowym ogniem krajobraz.
- Wody - Arskane przeci鉚n像 spuchni皻ym j瞛ykiem po spierzchni皻ych wargach.
Tak liczne wczoraj ka逝瞠 i strumyki znikn窸y bezpowrotnie, wch這ni皻e b造skawicznie przez sp瘯anziemi Fors oparolbrzyma o najbli窺z daj鉍nieco cienia ska喚 i si璕n像 po manierk Pr鏏uj鉍 opanowadr瞠nie r隕, aby nie uronikropli bezcennego p造nu, wyci鉚n像 powoli naczynie w stronchorego, kt鏎y p馧przytomnym wzrokiem edziw napi璚iu ka盥y jego ruch, a gdy uzna 瞠 manierka jest dostatecznie blisko, si璕n像 po nigwa速ownie. Po r瘯u pop造n窸a stru磬a wody. Srebrzyste krople, jedna po drugiej, odrywa造 siod wzniesionego 這kcia, wype軟iaj鉍 niewielkie zag喚bienie ska造. Fors popatrzysmutnie na roztrwoniony skarb, nie odwa篡sijednak wypicieczy, kt鏎a zetkn窸a size ska穎nziemi
Poczeka aArskane poci鉚n像 dwa 造ki, po czym przemocodebramu manierk co na szczcie nie by這 trudne, gdy這wca opadz sido tego stopnia, 瞠 mo積a by這 nim kierowa Przypinaj鉍 buk豉k do pasa patrzypod nogi i tylko dzi瘯i temu dostrzegco co wprawi這 go w najwi瘯sze zdumienie.
Z plamy rzucanego przez zwil穎nska喚 cienia pe透n像 w kierunku rozlanej wody jakiobcy kszta速. Ciemnozielonpowierzchnipstrzy造 g瘰to rozrzucone rudo-鄴速e c皻ki, na widok kt鏎ych, powodowany odwiecznniech璚icz這wieka do gad闚, ch這pak wzni鏀stop zamierzaj鉍 rozgnie znienawidzon禦ij iertelny cios nigdy jednak nie spad gdyw ostatniej chwili spostrzeg 瞠 ma przed sobnie wij鉍e sicia這 w篹a, lecz d逝g這dygniezwyk貫j roiny. Sp豉szczony koniec p璠u pi像 siw g鏎 zataczaj鉍 niewielkie p馧kola, a gdy si璕n像 g鏎nej kraw璠zi ska造, skr璚iostrym 逝kiem, pogr嘀aj鉍 siw resztkach wilgoci. Teraz z ukrycia wysun窸a sica豉 roina i Fors ujrzatrzy sztywne, mi瘰iste liie, otaczaj鉍e wysoki, centralnie umieszczony, zwie鎍zony czerwonbulwodrost. Wessawszy ostatnikropl 這dyga unios豉 sii rozpocz窸a w璠r闚kw odwrotnym kierunku, azupe軟ie znikn窸a w鏚 lii, a ca這 wr鏂i豉 na swe poprzednie miejsce w cieniu. Ponownie zapanowabezruch i gdyby nie ciemniej鉍y obok wyg喚bienia wilgotny ad, mo積a by這 by pomye 瞠 to wywo豉ne przez g堯d i pragnienie przywidzenia.
Wi璚 jednak w Krainie Wybuchu istnia這 篡cie, zdumiewaj鉍o obce, ale zawsze 篡cie. Co prawda, dotychczas stykasijedynie z takimi formami 篡cia roinnego, w kt鏎ych korzenie tkwi造 nieruchomo w glebie, lecz owa dziwna odmiana wegetacji natchn窸a go nadziej- skoro na atomowej pustyni istnia這 篡cie, w璠ruj鉍e w poszukiwaniu po篡wienia, czyludzie mogliby stanieruchomo w miejscu?
Uiechn像 si- my wyda豉 mu sibardzo dowcipna, powt鏎zywi璚 jArskane'owi, ten jednak mrukn像 tylko coniezrozumiale.
Koszmarny marsz zdawasinie mieko鎍a. Fors ostatkiem siposuwasido przodu, z uczepionym jego ramienia, p馧przytomnym Ars-kane'm. Raz po raz musiaprzystawai podrywana nogi osuwaj鉍ego si這wc Id鉍, wybierasobie jakipunkt orientacyjny - samotnska喚, lub szczeg鏊nie du蕨 wydm dzi瘯i czemu miajeszcze jakie takie poczucie odleg這i i kierunku. Za ka盥ym razem, gdy osi鉚n像 upatrzony drogowskaz, spogl鉅az nadziejna horyzont, a widz鉍 wci嘀 te same, beznadziejnie 鄴速e ska造, obieranast瘼ny znak, a jeszcze potem nast瘼ny...
Czasami, w zalegaj鉍ych pod ianami niebieskoczamych p豉chetkach cienia, dostrzegalekkie poruszenie. Zm璚zony nie chciazastanawiasi czy napotkakoloniposzukuj鉍ych wody roin, czy temo瞠 innych mieszka鎍闚 tego piek豉, zresztby這 mu to zupe軟ie oboj皻ne. Wa積e by這 jedno - ca造 czas i przed siebie, i i wierzy 瞠 gdy wejdna kolejne wzniesienie, ujrzw dole bujnzielezdrowego iata.
Od czasu do czasu w zasi璕u wzroku pojawia豉 siLura. Jej zazwyczaj li鉍e futro by這 zmierzwione i brudne. Kot podbiegbli瞠j, szedobok kilka krok闚, po czym nikn像 w oddali, jak zawsze czujny i jak zawsze zaj皻y w豉snymi sprawami. Jei nawet komuuda這 siodnale ich trop, nie zbli篡sina niebezpiecznodleg這.
Arskane poruszasiz coraz wi瘯sztrudnoi W pewnym momencie zachwiasii run像by jak d逝gi, gdyby Fors nie podpargo ze wszystkich si Wkr鏒ce potem sytuacja powt鏎zy豉 si tym razem jednak ch這pak nie utrzymaci篹aru bezw豉dnego cia豉 i obaj wyl鉅owali na piasku. Chc鉍 pobudzitowarzysza do dalszego wysi趾u, skropimu twarz wodi przytkn像 do ust manierk Kuracja poskutkowa豉, lecz poch這n窸a resztdrogocennej cieczy. Pozosta豉 im jutylko nadzieja.
Weszli w labirynt w零kich parow闚. Klucz鉍 w poszukiwaniu wiod鉍ego w obranym kierunku przejia, zgi皻y wp馧 Fors, krok po kroku ci鉚n像 za sobciemnosk鏎ego 這wc Gdy przystan像, aby zetrzezalewaj鉍y oczy pot, odruchowo spojrzaprzed siebie, a to, co zauwa篡sprawi這, 瞠 cia貫m jego przebiegpot篹ny przywracaj鉍y si造 dreszcz. Rozgor鉍zkowanym umys貫m targn窸a nag豉 w靖pliwo. Co sistanie, jei to pomy趾a, jeszcze jedno z逝dzenie? By這 przeciejuprawie ciemno.
Popatrzyjeszcze raz. Nie, teraz jumiapewno. W oddali ko造sa造 siwierzcho趾i drzew i wzruszony pomya 瞠 czerniej鉍e na tle wieczornego nieba ga喚zie nigdy jeszcze nie wygl鉅a造 tak pi瘯nie. Zarzucir璚e chorego na barki, odrzuci逝k, ko販zan i worek, po czym, nie zwa瘸j鉍 na b鏊 i zm璚zenie, pomkn像 w stronzbawczej zieleni.
Pniej, po zdaj鉍ym sitrwatygodnie biegu, le瘸wtulony w zwyczajn mi瘯kziemii, zamkn預szy oczy, wci鉚ag喚boko przepojone wilgotnym zapachem lii powietrze. Nadleciawieczorny wiatr, wpadmi璠zy drzewa z szumem poruszaj鉍 ich 篡wymi, zielonymi limi. Odg這s ten wyrwago z b這giej zadumy. Podni鏀g這wi popatrzydoko豉. Arskane le瘸tam, gdzie go zostawi w mi璠zyczasie przewr鏂isitylko na plecy. υwca spa - widzia jak zakryte powiekami oczy wykonujszybkie ruchy.
Fors ci篹ko westchn像. Przed nastaniem nocy musi wr鏂ipo 逝k i worek. Zacisn像 z瑿y, aby nie krzycze gdy zmusiobola貫 cia這 do ruchu. Zrobiparkrok闚 i nat篹enie b鏊u zel瘸這. Rozejrzasitrochprzytomniej. Nigdzie nie m鏬dostrzec Lury. By這 to nieco dziwne, przypomniasobie, 瞠 ostatni raz widziajko這 po逝dnia. Nie miajednak czasu na d逝窺ze namys造. Musi odzyskaworek. Przeciekry造 siw nim ostatnie dowody, potwierdzaj鉍e istnienie miasta.
Kr璚i這 mu siw g這wie, gdy, z trudem przebieraj鉍 grz瞛n鉍ymi w piachu nogami, ruszywzd逝pozostawionej wczeiej linii ad闚. Nawet, jei zapadnkompletne ciemnoi, potrafi odnale drogpowrotn
Wok馧 niego zamkn窸y siiany pierwszego w預ozu. Obejrzasido ty逝, lecz z miejsca, w kt鏎ym sta widziatylko korony drzew. Robi這 sicoraz ciemniej, powinien si..
Eksploduj鉍y w g這wie t瘼y b鏊 przerwatmy. Czu 瞠 pada i pr鏏owawyci鉚n寞 r璚e, aby z豉godzizderzenie z ziemi Nim jednak zd嘀ycokolwiek zrobi odczuodleg造 wstrz零. Przez chwilpatrzybezmynie w niebo, a zaraz potem zapadw bezdennczer
Najpierw pojawisipulsuj鉍y, rozsadzaj鉍y g這wb鏊, a w chwilpniej niejasna my, 瞠 ktogo uderzy Czarna zas這na cofn窸a siwtedy
- dotar這 do niego, 瞠 jest w ruchu, a ka盥y wstrz零 odzywa siw jego g這wie zwielokrotnionym, grzmi鉍ym echem, rozbijaj鉍 na kawa趾i niesk豉dne, gor鉍zkowe obrazy. Gdy podr騜 dobieg豉 kresu, ponownie znalazsina ziemi, t逝k鉍 do krwi 瞠bra i 這kcie o g瘰to rozsiane od豉mki ska Rzucono go na niewielkpochy這, zacz像 wi璚 staczasize zbocza, dop鏦i zatykaj鉍y oddech kopniak w bok nie zatrzymago na dobre. Poczuodra瘸j鉍y, mdl鉍y smr鏚 i przytomniej鉍 do reszty poj像 natychmiast, w czyich znalazsir瘯ach. W dalszym ci鉚u le瘸bezw豉dnie z zamkni皻ymi oczami, chc鉍, aby przeadowcy jak najd逝瞠j s鉅zili, 瞠 jest nieprzytomny.
Byskr瘼owany. Nie m鏬ruszazwi頊anymi w kostkach nogami, a wykr璚one na plecy r璚e by造 ciasno owini皻e wpijaj鉍ym siw cia這 rzemieniem. Fors czu 瞠 zd嘀y造 juzdr皻wiei z ka盥chwilzdawasobie coraz lepiej sprawz w豉snej bezradnoi. M鏬tylko nas逝chiwai pr鏏owazgadn寞, czym zajmujsijego oprawcy. Z panuj鉍ego zamieszania domyisi 瞠 przygotowujobozowisko na noc. S造szag這e chrz隕ni璚ia, chrobot tr鉍ych o twardsk鏎pazur闚, a po chwili, poprzez unosz鉍y siwok馧 obrzydliwy od鏎, przebisinik造 zapach dymu. Zaintrygowany oielisizerkn寞 spod lekko uchylonych powiek.
Bestiom uda這 siroznieciniewielki p這miei teraz podsyca造 go k瘼kami zrywanej na zboczach dolinki ostrej trawy. Jedno ze stworzewkroczy這 w kr鉚 iat豉, ob豉dowane nar璚zem znanych juForsowi roin i natychmiast cisn窸o je w ogie Twory owe 篡造 jeszcze, totegdy tylko poczu造 morderczy 瘸r, usi這wa造 przed nim uciec. Rozpe透造 siwe wszystkich kierunkach, nie mia造 jednak szans, wobec znacznie szybszego przeciwnika, kt鏎y wprawnymi ruchami podnosijedno po drugim ku po鄴趾造m k這m, z g這ym pomrukiem zadowolenia mia盥篡nimi czerwone bulwy i wyssawszy ca章 wilgo odrzucazwiotcza貫 szcz靖ki na ogie Fors z trudem prze趾n像 in- czy spotka go taki sam los?
Krz靖aj鉍a siopodal Bestia obr鏂i豉 size zwierz璚szybkoi przez chwilobserwowa豉 uwa積ie ianparowu, po czym b造skawicznie pochyli豉 sichwytaj鉍 szponiastd這nijakieniewielkie, wyrywaj鉍e siz przenikliwym piskiem zwierz Zadowolony z siebie myiwy wr鏂ido ognia, aby pochwalisizdobycz Po drodze zatrzymasiprzy stercz鉍ej samotnie ska販e i kilkakrotnie uderzyo nirozpaczliwie miotaj鉍ym sicia貫m, anieruchome zwis這 mu w d這ni. Swym sukcesem wzbudzizazdro kompan闚, kt鏎zy rozbiegli siw鏚 zalegaj鉍ych dno doliny ska roztr鉍aj鉍 z szelestem suche zaroa.
Ze znajduj鉍ego siza plecami Forsa rumowiska dobiegdelikatny odg這s, jakby coma貫go przemyka這 simi璠zy kamieniami. Domyisi 瞠 nieznane zwierz皻a, kt鏎ych musia這 byw okolicy wi璚ej, szuka造 schronienia przed okrutnymi 這wcami. Bestie sko鎍zy造 w豉ie przeczesywanie dolinki, zbi造 siw lugromadi, g這o komentuj鉍 przebieg poszukiwa ruszy造 z powrotem w stronogniska. Poch鏚 zamykanajwolniejszy osobnik, kt鏎emu nie uda這 sinic schwyta z這rzeczywi璚 zniech璚ony, z wiek這izrywaj鉍 mijane po drodze trawy. Gdy zdobycz zosta豉 u這穎na na kamieniach. Fors po raz pierwszy m鏬przyjrzesijej dok豉dniej, a w闚czas okaza這 si 瞠 sto jaszczurki - podobne do tych, jakie od dziecka obserwowa wygrzewaj鉍e sina s這鎍u w鏚 za豉mk闚 ska Zastanawiaj鉍y bytylko ten kszta速 g這wy - nim jednak zdo豉uchwyciszczeg馧y, nabite na patyk tuszki zawis造 nad ogniem.
W obozie krz靖a造 sicztery Bestie. Nie wiedzia czy reszta poigu wycofa豉 si czy te co by這 bardziej prawdopodobne, oddziarozdzielisi jednak nawet ta czw鏎ka stanowi豉 przeszkodnie do pokonania.
Korzystaj鉍 z chwili spokoju, zacz像 obserwowaswych przeadowc闚. Byli mniej wi璚ej jego wzrostu, lecz przeraiwa chudo poruszaj鉍ych sichwiejnie na patykowatych nogach ciasprawia豉, 瞠 wydawa造 siznacznie wy窺ze. Szar mocno opi皻na stercz鉍ych koiach sk鏎 pokrywa造 du瞠, przypominaj鉍e 逝skgruz豉, zajedynodziestanowi造 strz瘼y owini皻ych wok馧 bioder brudnych szmat. Najstraszniejsze by造 bez w靖pienia twarze.
Fors zmuszasido patrzenia, chc鉍 utrwaliw pami璚i ka盥y szczeg馧. Starasipotraktowaobraz w miarmo磧iwoi obiektywnie, odrzucaj鉍 wywo豉ne potwornymi rysami obrzydzenie. G這wy Bestii w og鏊nym zarysie przypomina造 ludzkie, jednak瞠 szczeg馧y sk豉daj鉍e sina ca這 - oczy g喚boko ukryte pod grubymi komi czaszki, wyd逝穎ne szcz瘯i, ponad kt鏎ymi dwa niewielkie otwory kaza造 domyasinosa oraz ostre, mocne k造, kt鏎ych w零ka smu磬a warg nigdy nie przes豉nia豉 do ko鎍a - tchn窸y obcoi by造 w jakiprzera瘸j鉍y spos鏏 zwierz璚e. Poczu jak w這sy je蕨 mu sina g這wie - przecieznate kszta速y. To, co widzia to przecienic innego, jak tylko powi瘯szone do przera瘸j鉍ych rozmiar闚, zdeformowane szczurze pyski.
Trz零sica造, nie mog鉍 zapanowanad miotaj鉍ym siw odku strachem. Nagle st篹a Gdziez ty逝 stoczysikamie potem drugi. Ktoschodzizboczem, nie pr鏏uj鉍 ukryswej obecnoi. Po chwili conim szarpn窸o, us造szag逝che t雷ni璚ie, jakby na piasek spadci篹ki przedmiot, a jego cia這 zetkn窸o size zmierzwionym futrem. Kroki ucich造 w oddali, wi璚 oielony spojrzana nowego je鎍a.
Tuobok ze wzrokiem p這n鉍ym bezsilnwiek這i ze sp皻anymi rzemieniem 豉pami i zacii皻na szcz瘯ach p皻lle瘸豉 Lura. Porusza豉 nerwowo ogonem, lecz gdy tylko ich oczy spotka造 si odzyska豉 spok鎩. Fors podj像 rozpaczliwe wysi趾i, by zbli篡sido zwierz璚ia, jednak wprawnie za這穎ne wi瞛y nie pozwala造 na najmniejszy ruch.
Do grupy przy ognisku do章czy造 jeszcze dwie Bestie i teraz wyk堯ca造 sio sw鎩 przydzia篡wnoi, napotykaj鉍 ze strony wczeiej przyby造ch jedynie na drwiny, awreszcie kt鏎awarkn窸a kr鏒ki rozkaz i wtedy, bez dalszej zw這ki, wydzielono im sk雷e racje mi瘰a. Zjedli w milczeniu, a gdy przyw鏚ca sko鎍zy wytarz grubsza swe krogulcze palce o udo, po czym przyst雷ido ogl璠zin z這穎nych przed nim przedmiot闚.
Fors rozpoznasw鎩 逝k. Bestia uderzy豉 kciukiem w ci璚iw budz鉍 wysokie brz璚zenie napi皻ej linki. Zdumiona, przys逝chiwa豉 sichwil widocznie jednak di瘯 nie spodobasijej, gdydziko wyj鉍 z豉ma豉 drzewce i cisn窸a je w ogie Potem przysz豉 kolej na ko販zan, lecz zanim pow璠rowaw ad 逝ku, strza造 zosta造 przejrzane, a ich stalowe groty u豉mane i od這穎ne na oddzielny stosik. Gdy stworzenie si璕n窸o po ostatnizdobycz - worek Gwiazistego, Fors odruchowo zagryzdolnwarg czuj鉍, jak na j瞛yk sp造wa mu s這nstru磬krew. Bezcenne przedmioty znalaz造 sina piasku, sk鉅 sztuka po sztuce nikn窸y w p這mieniach. Mapa, dziennik, wszystko, opr鏂z ma造ch figurek z muzeum, kt鏎e zdawa造 sifascynowawodza Bestii.
Zbadawszy w ten spos鏏 逝py, stworzenie skierowa這 siz kolei ku je鎍om. Fors le瘸bezw豉dnie, ca章 si章 woli zmuszaj鉍 sido rozluienia wszystkich mini. Ponownie zadany z zapieraj鉍dech si章 kopniak oddzieligo od Lury, wtaczaj鉍 w kr鉚 rozietlany p這mieniem ogniska. Nadludzkim wysi趾iem starasiopanowagniew i ogarniaj鉍e go coraz bardziej md這i, czuj鉍, jak ohydne, szorstkie 豉py zdzierajzeca章 odziei obmacujciekawie jego cia這. Co spotka go za chwil n騜, czy mo瞠 raczej uderzenie, na tyle mocne, by roz逝pasko豉tang這w Mija造 nie ko鎍z鉍e sisekundy, podczas kt鏎ych nic sinie dzia這. Chotrudno mu by這 w to uwierzy pozostawiono go tymczasem w spokoju, ca貫 zainteresowanie przenosz鉍 na Luri teraz ona przechodzi豉 szczeg馧owe badania.
Ktochwyciza kr瘼uj鉍y nadgarstki rzemie szarpn像 energicznie za tak zaimprowizowany uchwyt, a gdy Fors ruszyz miejsca, zdzieraj鉍 sk鏎^ grzbietu na ostrym 篤irze, poci鉚n像 go na poprzednie miejsce. Mijaj鉍 Lurwidziajej pr篹鉍e sigwa速ownie cia這 - wszystko burzy這 siw kochaj鉍ym wolno kocie przeciwko takiemu traktowaniu. Wkr鏒ce potem le瞠li znowu razem, mocno przycii璚i do siebie.
Fors zasn像. Gdy siockn像, z nieba s鉍zy這 siszare iat這 przeditu.
Przy niewielkim ognisku sennie ko造sasiskulony stra積ik, reszta spa豉 g喚boko, zwini皻a w k喚bki.
Ch這pak nie dasizwie pozornym spokojem. Cogo zaalarmowa這, nas逝chiwawi璚 w napi璚iu, adi瘯 sipowt鏎zy Nie czekad逝go
- spomi璠zy skanadbiegznany odg這s - s造szago wieczorem i teraz nie miajuw靖pliwoi, 瞠 w鏚 kamieni przemyka造 liczne jaszczurki. Zacz像 zastanawiasi dlaczego zwierz皻a zdecydowa造 sina powr鏒 w tak niebezpieczne miejsce. W miar jak robi這 sicoraz widniej, dostrzegacoraz wi璚ej szczeg馧闚 i w pewnej chwili zauwa篡 co otacza這 iany dolinki. Tarasy, setki taras闚, niekt鏎e kilkucalowe, inne - szerokie na parst鏕
- niezliczonymi stopniami pi窸y siku g鏎ze. Starannie zbudowane, o ianach wy這穎nych niewielkimi kamykami, wype軟ia造 ka盥y, nawet najmniejszy skrawek gruntu. Utworzone w ten spos鏏 ma貫 poletka porasta豉 trawa, kt鏎Bestie podsyca造 swoje ognisko. W ci鉚u nocy ogo這ci造 niemal po這wzasiew闚. Nawet teraz, gdy patrzy stra積ik wr鏂iz nar璚zem 這dyg zerwanych z dw鏂h kolejnych dzia貫k.
Jaszczurki i tarasy - czy sich dzie貫m? A te czarne dziury, rozmieszczone wzd逝najwy窺zego kr璕u, co siw nich kryje? Poznaodpowied gdy w jednym z otwor闚 ukaza豉 sipokryta niskg這wa z wyrastaj鉍ym z czo豉 szerokim grzebieniem, a osadzone w niej b造szcz鉍e oczy uwa積ie wpatrywa造 siw naje闚.
Wiedz鉍 ju czego szuka Fors podni鏀wzrok na g鏎nkraw璠kotliny. G這wy. G這wy wychyla造 sico chwila z nor, spoza wi瘯szych kamieni, czy wy窺zych fragment闚 taras闚, aby w razie najmniejszego podejrzenia znikn寞 z gadziszybkoi Porusza造 siniemal bezszelestnie, kszta速em i barwtak zlane z otoczeniem, 瞠 tylko kto kto wiedzia czego sispodziewa m鏬je zauwa篡
O ile zaskoczone nocnnapaijaszczurki umkn窸y, to teraz wraca造 ze znacznymi posi趾ami. C騜 jednak mog造 zdzia豉te najwy瞠j dwu-dziestocalowe zwierz皻a, wobec si造 Bestii, kt鏎e by造 w stanie z豉maim kark dwoma palcami. Wszystko wskazywa這 na to, 瞠 zebrana armia p鎩dzie w rozsypk mia盥穎na stopami nielicznego, lecz pot篹nego przeciwnika. Jednak ma貫 gady nie wydawa造 sibytym poruszone, jakby nie zdawa造 sobie sprawy z niekorzystnego po這瞠nia.
W d馧 zbocza ruszy這 kilku zwiadowc闚. Od czasu do czasu Fors dostrzegasmuk貫 kszta速y, b造skawicznie pokonuj鉍e przestrzemi璠zy jednym a drugim ukryciem, ci鉚le w d馧, w stronwroga. W pewnej chwili dostrzegco co zupe軟ie nie miei這 mu siw g這wie. Z umieszczonej na przeciwleg貫j ianie doliny nory wysz這 kilkanaie jaszczurek. Nie czyni造 zb璠nego ha豉su, ale tenie pr鏏owa造 siukry ia這 schodz鉍 w kierunku Bestii. Przystan窸y dopiero na skraju pola, do kt鏎ego nie dotarli jeszcze najey. Zdumiewaj鉍e by這, 瞠 poruszajsina zadnich nogach w jakiejnieprawdopodobnej parodii ludzkiego kroku, nios鉍 cotroskliwie w kr鏒szych przednich ko鎍zynach. Zwierz皻a wesz造 w g章b zaroi i przy- ^ st雷i造 do pracy. Fors zapragn像 przetrzeoczy. Jaszczurki zrywa造 traw uk豉daj鉍 porz鉅nie 豉 i zbieraj鉍 je w sterty. Pracowa造 szybko i spokojnie, 瘸dna nie spojrza豉 w d馧, jakby nie dostrzega造 wok馧 siebie niczego niezwyk貫go.
Ch這pak chciapoderwasina nogi, aby krzykiem ostrzec pracowite stworzenia: niech ukryjsi zanim zostandostrze穎ne przez okrutne Bestie. Z drugiej strony pami皻ao zgromadzonej wok馧 kotliny ponurej armii. Potem zacz像 mu siuk豉daplan przypuszczalnego dzia豉nia obro鎍闚, wi璚 podniecony uni鏀g這w chc鉍 lepiej widzierozwijaj鉍e siwok馧 wydarzenia.
Przyn皻a! Uwijaj鉍e sina polu jaszczurki by造 po prostu przyn皻 Przez chwilzastanawiasi czy nie padofiarszale雟twa, jednak wymowa fakt闚 by豉 jednoznaczna. Pokryci 逝sk積iwiarze doskonale orientowali siw swoim po這瞠niu - byli bohaterami szczepu, kt鏎zy, najprawdopodobniej dobrowolnie, zgodzili siobsadziterasw charakterze wabika. Przez g這wprzemkn窸a mu smutna my, 瞠 wszystkie te pe軟e poi璚enia zabiegi i straty, kt鏎ych wielkoi nie potrafinawet przewidzie p鎩dw ko鎍u na mam
Stra積ik ziewn像, splun像 w ogiei leniwie siprzeci鉚n像. Nagle uwagjego przyci鉚n像 ruch na jednym z taras闚. Warkn像 zaskoczony, ods豉niaj鉍 w grymasie poplamione, 鄴速e k造, po czym szturcha鎍ami zacz像 budzinajbli窺zego ze i鉍ych. Pocz靖kowo wyrwana ze snu Bestia okazywa豉 wyraz這, lecz na widok ma造ch rolnik闚 szybko star豉 z oczu resztki snu i przyst雷i豉 do dzia豉nia. Spod st鏕 zebra豉 gar kamieni wielkoi w這skiego orzecha, podzieli豉 sinimi ze stra積ikiem, po czym obie rozpocz窸y zaskakuj鉍o celnkanonad Dwie jaszczurki od razu pad造, a wywo豉ny sukcesem ryk triumfu poderwana nogi resztobozu. Fors nie miaw靖pliwoi, 瞠 dzielne stworzenia porusza造 siw kie' runku schronienia wolniej, niby造 w stanie. Ze ii皻ym sercem patrzy jak jedna po drugiej jaszczurki gin przed osi鉚ni璚iem bezpiecznych nor. W pewnej chwili dotar這 do niego, 瞠 jego mimowolni sprzymierze鎍y nie zamierzajucieka Spokojnie, z godnoioddawali 篡cie za powodzenie jakiegoskomplikowanego planu.
Nie m鏬d逝瞠j patrzena okrutnrze obr鏂iwi璚 g這wku przeciwleg貫j ianie doliny. Po chwili dostrzegporuszenie w鏚 traw - 這dygi rozchyli造 silekko, a z przeitu wystrzeli豉 ku niebu ma豉 kulka, kt鏎a po kr鏒kim locie opad豉 na ziemiw pobli簑 obozowego ogniska. Teraz o篡這 ca貫 zbocze, zasypuj鉍 dno parowu gradem br頊owych kulek, kolorem tak zbli穎nym do barwy pod這瘸, 瞠 z chwil gdy znalaz造 siw鏚 luo rozrzuconych kamieni, sta造 siniemal niewidoczne. Jedna z nich spad豉 na p豉skska喚, odbi豉 siod niej i znieruchomia豉 w pobli簑, dzi瘯i czemu m鏬przekonasi czym by造 w istocie.
Na pierwszy rzut oka wydawa這 si 瞠 ma przed sobkulisty, wykonany z gliny przedmiot. Tylko tyle. Przyjrzawszy sidok豉dniej, odkryjeszcze pokrywaj鉍e g瘰to ca章 powierzchniniewielkie ciemi Czemu mia這 to ' s逝篡 Jei by造 to pociski, maj鉍e raniBestie, dlaczego wystrzelono je, gdy agresorzy znajdowali siw drugim ko鎍u doliny? Zastanawiasinad tym, patrz鉍 na weso造 powr鏒 ob豉dowanych martwymi jaszczurkami zwyci瞛c闚.
Pomimo przepe軟iaj鉍ej go odrazy nie potrafipokonagwa速ownego skurczu g這dnego 穎章dka, gdy w powietrzu rozszedsizapach pieczystego. Bez skutku usi這waprzypomniesobie ostatni posi貫k, czuj鉍, jak gdziew odku narasta bolesne ssanie, miajednak jeszcze na tyle rozs鉅ku, 瞠 nie pr鏏owazwracana siebie uwagi drapie積ik闚 zaj皻ych rozszarpywaniem na wp馧 surowego mi瘰a.
Jedna z Bestii, si璕aj鉍 po kolejnjaszczurk krzykn窸a nagle i wyrwawszy coz ramienia, odrzuci豉 ze z這i By豉 to kolczasta kulka obro鎍闚, kt鏎niebacznym ruchem ucztuj鉍e stworzenie wbi這 sobie w r瘯
Fors wpatrywasiw napi璚iu, licz鉍 na jak sensacj wygl鉅a這 jednak na to, 瞠 poza chwilowym b鏊em, kolce nie wywo豉造 瘸dnej szkody. Widzia jak na zje穎ne kolcami kulki nadepn窸o dw鏂h dalszych naje闚. Ten, kt鏎y wybrasina poszukiwanie nowej porcji roin, zwr鏂ijego szczeg鏊nuwag gdyw drodze powrotnej zacz窸o siz nim dziacodziwnego. Szedpowoli napi皻ym krokiem, przystaj鉍 cz瘰to i potrz零aj鉍 w零kg這w Po chwili ci鉚n像 d這nipo oczach, pr鏏uj鉍 jakby zetrzeprzes豉niaj鉍je mg喚.
Horda ko鎍zy豉 posi貫k. Ugasiwszy pragnienie. Bestie pozostawi造 pi皻rz鉍y siprzy ogniu stos dok豉dnie wyczyszczonych koi, ca章 uwagskupiaj鉍 z kolei na pojmanych. A wi璚 to ju Twarz Forsa wykrzywigrymas. Patrzyna zbli瘸j鉍e sistworzenia, a pami耩 ca造 czas podsuwa豉 mu obraz wbijanej 篡wcem na ro瞠n, rozpaczliwie piszcz鉍ej jaszczurki o po豉manych 豉pkach. Otoczygo ciasny kr鉚 rozweselonych biesiadistot. Przez jakiczas zabawia造 sikopaniem i poszturchiwaniem je鎍a. Z si造 cios闚 wywnioskowajednak, 瞠 przynajmniej na razie nie zamierzajgo zabi Co wi璚ej, sam przyw鏚ca z jego w豉snym no瞠m w gari pochylisinad skr瘼owanymi nogami, chc鉍 najwyraiej rozci寞 rzemie w czym niespodziewanie przeszkodzimu g這y ryk najbli窺zego s零iada, kt鏎y z pianw k鉍ikach ust zacz像 szarpak豉mi w豉sne rami Wyrwawielki, krwawy p豉t cia豉 i wyj鉍 dziko pomkn像 ku wylotowi doliny. Warcz鉍 ze zdumieniem, reszta hordy pozosta豉 na miejscu, patrz鉍, jak ich kompan zgina siwp馧 i krzycz鉍 z b鏊u pada w sam odek ogniska.
Trucizna. Dopiero teraz Fors poj像 ca章 przebieg這 jaszczurek, warto poi璚enia ma造ch 積iwiarzy. Kolczaste kulki by造 zatrute. Trucizna dzia豉豉 powoli, dlatego musiamin寞 pewien czas, zanim wyst雷i造 pierwsze objawy. Czy jednak wszystkie Bestie zetkn窸y siz cierniami?
Najd逝瞠j 篡przyw鏚ca. Uda這 mu sidotrzeniemal do skraju kotliny. Jego pazury z chrobotem dar造 ska喚, gdy usi這waprzerzuciskr璚one b鏊em cia這 poza kraw璠iertelnego kot豉. Nie dajujednak rady. W pewnym momencie z g這ym j瘯iem odchylisiw tyi potoczyw d馧 zbocza, by znieruchomiedopiero na samym dnie, obok pozosta造ch uczestnik闚 poigu.
Przez chwilwszystko trwa這 bez ruchu; a potem zbocza o篡造, zape軟iaj鉍 simrowiem czerwono-br頊owych jaszczurek, biegn鉍ych w stronmartwych Bestii. Fors oblizaspierzchni皻e wargi. Czy potrafi siz nimi porozumie czy zechcuwolnigo z wi瞛闚? Sam byprzeciebezradny, od dawna straciczucie w skr瘼owanych r瘯ach i nogach. D逝go siwaha nim postanowizwr鏂ina siebie uwagst這czonych wok馧 zabitych Bestii stworze W ko鎍u spr鏏owawmieszasiw radosny gwar piszcz鉍ych g這s闚, sam sijednak zdziwi gdy us造szaspomi璠zy wyschni皻ych warg wydobywaj鉍e siochryp貫 krakanie, w niczym nie przypominaj鉍e ludzkiej mowy.
Tym niemniej efekt bynatychmiastowy. Wszystkie jaszczurki obr鏂i造 siw jego kierunku, poczuna sobie spojrzenia setek zimnych, oboj皻nych oczu. Kilka z nich podesz這 bli瞠j i pochyliwszy ku sobie zdobne w grzebienie g這wy, radzi這 nad czymzawzi璚ie. Dosz造 wreszcie do porozumienia, wr鏂i造 na poprzednie miejsca, a zaraz potem t逝m zafalowai ruszyw jego stron Fors uni鏀nieco g這w a to, co zobaczyzmrozi這 go przera瞠niem. Ka盥y z nadchodz鉍ych ni鏀w obu czteropalcych 豉pach ga喚zie pe軟e z這wieszczych cierni.



Rozdzia11
Zew b瑿n闚


- Nie r鏏cie tego. S逝chajcie, jestem waszym przyjacielem - be趾otap馧przytomnie Fors, lecz s這wa te nie robi造 na jaszczurkach 瘸dnego wra瞠nia i milcz鉍y, groy poch鏚 nie przystan像 ani na chwil podchodz鉍 coraz bli瞠j do miotaj鉍ego sicz這wieka.
A jednak zwierz皻a zatrzyma造 si Na le蕨cym za plecami Forsa zboczu rozlegsig這y gwizd. Wygl鉅a這 to tak, jakby jakipot篹ny w鏚z wszystkich gad闚 okazaswe niezadowolenie z panuj鉍ego wok馧 zamieszania. S造sz鉍 niezwyk造 di瘯 jaszczurki znieruchomia造 natychmiast, wiele z nich z uniesionymi w po這wie kroku 豉pami. Widlasto rozdwojone j瞛yki zacz窸y nerwowo migotapomi璠zy rozchylonymi wargami, a wie鎍z鉍e g這wy strz瘼iaste grzebienie wznios造 sisztywno, nabrzmia貫 ciemnczerwieni
Na stoku zagrzechota造 kamienie. Fors rozpaczliwie wykr璚iszyj chc鉍 zobaczy kto, lub co pod嘀a這 zboczem. Ruchy Lury sta造 sibardziej gwa速owne, wi璚 ponownie zacz像 zastanawiasi czy zdo豉 pod-pe透n寞 do le蕨cego opodal no瘸. Chor璚e miaspuchni皻e i bez czucia, to mo瞠 uda這by sipowoli przeci寞 kr瘼uj鉍e kota rzemienie.
Ze stada wysun窸a sinaprz鏚 samotna jaszczurka. Mia豉 przy sobie kolczastw堯czni lecz byto najwyraiej tylko odek bezpiecze雟twa, a celem zwierz璚ia nie by這 uiercenie je鎍a, gdypo kilku krokach przystan窸a, jej pokryte niskgard這 rozszerzy這 sii zadrga這 wysy豉j鉍 w przestrzeiszcz鉍odpowied Z g鏎y nadszedkolejny gwizd, a zaraz potem us造szag這o wypowiedziane s這wa, od kt鏎ych serce jak oszala貫 zacz窸o mu 這motaw piersi.
- Czy mo瞠sz siruszy
- Nie. Uwa瘸j. Na ziemi pe軟o jest kulek z zatrutymi cierniami.
- Wiem - odpowiedby豉 natychmiastowa. - Lespokojnie. Arskane gwizdn像 po raz trzeci. Jaszczurki cofn窸y si pozostawiaj鉍 na stra篡 jedynie czujnego przyw鏚c Po chwili Ciemnosk鏎y byna dole, pochylony przecinap皻a obojga pojmanych. Pracowaszybko, w milczeniu, jakby nadal grozi這 im jakieniebezpiecze雟two. Fors spr鏏owadign寞 sina zesztywnia造ch ramionach. Dla pozbawionych przez d逝gi czas dop造wu krwi mini byto nadmierny wysi貫k, totedr蕨ce ugi窸y si a ch這pak wyl鉅owatwarzna kamieniach pod這瘸.
- Nie dam rady. - Arskane jubyprzy nim, rozcieraspuchni皻e stawy przywracaj鉍 kr嘀enie, lecz chorobito delikatnie, wywo造wany b鏊 bytak silny, 瞠 Fors musiaze wszystkich sizaciskaz瑿y, aby nie krzycze Po zdaj鉍ych sitrwagodzinami torturach Arskane podni鏀go na nogi i popchn像 w stronzbocza.
- W豉na g鏎
Polecenie wydane by這 nagl鉍ym, niespokojnym g這sem, totech這pak niezw這cznie rozpocz像 wchodzenie, nie bacz鉍 zupe軟ie na towarzysz鉍y ka盥emu ruchowi b鏊. Daleko z przodu widziawyrywaj鉍wielkimi susami Lur Nie traciczasu na ogl鉅anie siza siebie, wiedzia 瞠 nie mo瞠 trwonisi jei chce podo豉temu zadaniu.
Gdyby stromizna by豉 wi瘯sza, nie poradzi豚y sobie. Przeciei tak Arskane chwycijego d這i ci鉚n像 przez ostatnie nier闚noi. Na ramieniu 這wcy ko造sasipas Forsa, z tkwi鉍ymi w pochwach mieczem i no瞠m. Ch這pak ucieszysina my o odzyskaniu ulubionej broni - miateraz tylko j
畝den z nich nie odezwasinajmniejszym s這wem. Poruszali siw miarszybko tylko dzi瘯i temu, 瞠 ca造 czas Arskane go podtrzymywa Pod stopami poczutraw a gdy na wysuszonsk鏎pad造 krople wody, osun像 sibezwiednie na ziemi ostatnim przeb造skiem gasn鉍ej iadomoi pojmuj鉍, 瞠 oto nareszcie jest wolny.
Nie wiedzia ile czasu min窸o, zanim oprzytomniana tyle, aby zdasobie spraw 瞠 Arskane usi逝je wlamu w gard這 jakiapetycznie pachn鉍y wywar. Wypi豉pczywie wszystko, po czym, zamkn預szy oczy, zapadw g喚boki sen.
- W jaki spos鏏 uda這 ci sinas stamt鉅 wyci鉚n寞? - le蕨c przy ogniu zapytaFors wiele godzin pniej. Spoczywana niezwykle mi瘯kim pos豉niu z paproci i zesch造ch lii, podczas gdy Arskane zaj皻y bywyg豉dzaniem kr鏒kiego drzewca myiwskiej w堯czni.
- Gdy Bestie zgin窸y, sprawa sta豉 sica趾iem prosta. Nie ma w tym 瘸dnej przechwa趾i, bracie. - Bia貫 z瑿y zwiadowcy b造sn窸y zabawnie na tle ciemnej twarzy. - Gdyby 篡造, historia mog豉by sko鎍zysizupe軟ie inaczej. Kiedy ockn像em sina skraju lasu i stwierdzi貫m, 瞠 nie ma ciw pobli簑, pomya貫m najpierw, 瞠 wyruszy貫na poszukiwanie 篡wnoi i wody. W miar jak rozgl鉅a貫m siwok馧, m鎩 niepok鎩 zacz像 narasta Okolica roi豉 siod t逝stych, g逝pich kr鏊ik闚, w pobli簑 p造n像 strumie Bez trudu zaspokoi貫m g堯d i pragnienie, a wtedy nadesz這 przeiadczenie, 瞠 nie zostawi豚ymnie samego na tak d逝gi czas. Cosimusia這 sta ruszy貫m wi璚 z powrotem naszym adem...
Fors przygl鉅asiz這穎nym na piersi r瘯om, purpurowosinym, wci嘀 jeszcze krwawi鉍ym i targanym bolesnymi skurczami.
- Co by sista這, gdybyArskane, nie wr鏂i
- To by這 rzeczdziecinnie 豉tw W pewnej chwili znalaz貫m miejsce, gdzie Bestie zaczai造 sina ciebie. Wygl鉅a這 na to, 瞠 nie pr鏏owa造 nawet zamaskowaad闚 swej obecnoi, co iadczy這by o ich pewnoi siebie i braku jakichkolwiek podejrze I tak, id鉍 spokojnie za nimi, trafi貫m w ko鎍u do doliny jaszczurek.
- Jakim cudem uda這 ci sije zatrzyma
Olbrzym od這篡na bok wyg豉dzone drzewce, ca章 uwagskupiaj鉍 na wybranych wczeiej ze stru篡n kamykach. Ogl鉅aje uwa積ie, wa篡"w d這ni, po czym odk豉dana jeden z dw鏂h stosik闚.
- Z plemieniem jaszczurek zetkn像em sijuwczeiej na ziemi, kt鏎zamieszkiwaliy, zanim zadr瘸造 g鏎y. Pewnego roku przekroczy造 pustynii osiedli造 siw w預ozie, odleg造m od naszej wioski o p馧 dnia marszu. Zdumia造 nas swym zachowaniem, wi璚 cz瘰to chodziliy popatrzena nie z daleka. W ko鎍u zacz瘭iy z nimi nawet handlowa- w zamian za kawa趾i metalu otrzymywaliy wygrzebane z ziemi niebieskie kamyki, z kt鏎ych nasze kobiety ch皻nie sporz鉅za造 naszyjniki. Nie mam poj璚ia, co im powiedzia貫m. Stara貫m sinaadowaich mowi my 瞠 twoje uwolnienie zawdzi璚zanale篡 przede wszystkim zaskoczeniu tych stworze Dlatego dobrze sista這, 瞠 opuiliy to miejsce jak tylko mo積a by這-najszybciej. Zatrute kulki to ich najstraszliwsza bro Widzia貫m kiedy jak u篡wa造 jej przeciw szakalom i w篹om. Najbardziej ze wszystkiego plemito pragnie, aby zostawije w spokoju.
- Tak bardzo przypominajludzi - Fors opowiedziao 積iwiarzach i poi璚eniu, jakie uczynili dla dobra plemienia. Arskane wybratrzy zbli穎ne ci篹arem i kszta速em kamienie.
- Czy mo瞠my zatem odm闚iim prawa do tej doliny? Czy nas samych staby by這 na podobne bohaterstwo?
Fors patrzyzdumiony, jak Ciemnosk鏎y z cienkich pask闚 kr鏊iczej sk鏎y splata wok馧 ka盥ego kamyka mocnsiatk Wprost nad g這wmiaprzeit w g瘰tym listowiu. Le蕨c-na plecach widziab喚kitne niebo ze skrawkiem przep造waj鉍ej bia貫j chmury. By這 pogodnie, lecz dzisiejszy ranek po raz pierwszy tchn像 ch這dem - najlepszy znak, 瞠 lato siko鎍zy. Wkr鏒ce trzeba b璠zie wracado Eyrie.
Przypomniasobie, co sta這 siz workiem Gwiazistego i na my o tym spuchni皻e palce zacisn窸y siado b鏊u. Teraz junie miapo co wracado g鏎skiej osady. Z chwil gdy Bestie zniszczy造 zebrane dowody, przegraswszanspowrotu do klanu. Zosta這 mu tylko to, co Arskane zabraz doliny - n騜 i miecz.
- Dobrze.
Fors byzbyt przej皻y, aby odwracag這wi przekonasi co wywo豉這 nutzadowolenia w g這sie towarzysza. Ostatecznie Arskane nie musiasio nic martwi P鎩dzie na po逝dnie, odnajdzie swoje plemii zajmie nale積e mu miejsce w鏚 swego ludu.
- Teraz z 篡wnoinie powinniy mieproblem闚, bracie - Fos niech皻nie spojrzaw jego kierunku.
υwca stana lekko ugi皻ych nogach, wysoki i silny, a nad jego g這wszybko wirowaca趾iem bezu篡teczny wed逝g Forsa przedmiot. Na trzech po章czonych wsp鏊nym w瞛貫m rzemieniach obraca造 siuj皻e w siatki z kr鏊iczej sk鏎y, kamienie. Widz鉍 zdumionmintowarzysza, υwca rozeiasi
- Idziemy na po逝dnie. Gdy znajdziemy sina R闚ninach, przekonasz si 瞠 jest to bardzo przydatna zabawka. Ha, oto i nasz obiad.
Pojawi豉 siLura z prosi璚iem w pysku. Z niemal ludzkim westchnieniem z這篡豉 ci篹ar przy ogniu, sama zapo這篡豉- siw pobli簑, bacznie obserwuj鉍 獞iartuj鉍ego mi瘰o Arskane'a.
Trzymaj鉍 w gari kawa貫k pieczystego. Fors zacz像 zastanawiasi czy jego los jest rzeczywiie tak beznadziejny, jak mu siwydawa這. Bestie zgin窸y. Mo瞠 poczeka aodzyska si造 i wtedy jeszcze raz wyprawi sido miasta lub jei niezw這cznie skieruje sido Eyrie to zd嘀y poprowadziwypraw zanim nadejdzie zima. Oblizat逝ste palce i pogr嘀ysiw planach. Arskane coiewa a smutne tony przypomina造 melodinuconprzezenad jeziorem. Lura oczyi豉 豉py, pomrukuj鉍 od czasu do czasu z zadowolenia. Zrobi這 sicicho i spokojnie.
- Musimy teraz rozwi頊a- nieoczekiwanie odezwasiolbrzym
- problem twego ubrania.
- To raczej ja muszgo rozwi頊a- poprawigo sennie Fors.
- Niestety, ca造 m鎩 str鎩 pozostawi貫m jaszczurkom i muszpowiedzie 瞠 nie mam najmniejszej ochoty upominasio swojw豉sno. Arskane poprawiw瞛造 nowej broni.
- Mylisz si Wizyta w dolinie jaszczurek - przy zachowaniu ostro積oi - mo瞠 bybardzo po篡teczna. Fors usiad
- Dlaczego?
- Pi耩 Bestii zosta這 zabitych. Ile jednak wesz這 za nami do Krainy Wybuchu?
Ch這pak usi這waprzypomniesobie podpatrzonnocnnarad Nie potrafipowiedzie ile sylwetek widziawtedy w p馧mroku, jednak przeczucie podpowiada這 mu, 瞠 by這 ich wi璚ej nipi耩. A jei tak by這 w istocie, to nie powinni le瞠sobie beztrosko w pobli簑 skraju przekl皻ej krainy. Czusina tyle dobrze, aby oddalisiprzynajmniej na parmil od widocznej na horyzoncie spustoszonej ziemi.
- Myisz, 瞠 jaszczurki mog造 powi瘯szyswzdobycz? Arskane wzruszyramionami.
- Teraz, gdy zosta造 ostrze穎ne, jest to ca趾iem mo磧iwe. Dla nas jednak najwa積iejsze spozosta貫 w dolinie rzeczy. Co prawda nie masz ju逝ku, lecz stalowe groty strzamogsinam przyda
- Chcesz ryzykowa篡ciem, aby je odzyska
- Mo瞠 - po czym zacz像 dok豉dnie wypytywao zniszczone przez Bestie przedmioty.
- Straci貫m wszystko, co mia這 dla mnie jak隕olwiek warto - Fors ze wzmo穎nsi章 odczuswbezsilnwiek這. - Porwa造 i spali造 wszystkie notatki i mapy z worka Gwiazistego.
- Pozosta造 jeszcze groty strza- nalegaArskane - te przecienie sp這n窸y. Chonamawiaj鉍 do powrotu Ciemnosk鏎y m闚io strza豉ch, to zdecydowany up鏎 z jakim do tego zmierza kazasidomya 瞠 kieruje nim jakiukryty zamiar. Ch這pak pomya 瞠 sam nie ma ch璚i, ani potrzeby, aby jeszcze raz odwiedzidolinjaszczurek, toteprzez ca章 drogusi這wawybiz g這wy Arskane'a ten niewczesny pomys Dotarli do wzniesienia, z kt鏎ego roztaczasiwidok na scenz niedawnych wydarze Lurzostawili daleko w tyle, na skraju Krainy Wybuchu, gdynie chcia豉 i dalej, g這o protestuj鉍 przeciwko g逝pocie ludzi.
Stali nieruchomo i patrzyli w d馧 na krz靖aj鉍e sijaszczurki, a widok bytak odra瘸j鉍y, 瞠 Fors poczu jak jego 穎章dek ogarniajwywo逝j鉍e torsje skurcze. Szybko prze趾n像 ini zacisn像 w pici spuchni皻e palce, aby spowodowany tym b鏊 odci鉚n像 jego uwag Jaszczurki okaza造 sinie tylko sprawnymi rolnikami, ale r闚nie篡wi鉍ymi simi瘰em drapie積ikami, kt鏎e swoje zwyci瘰two wykorzysta造 do powi瘯szenia zapas闚. Z dw鏂h Bestii pozosta造 jutylko li鉍e bielszkielety, a wok馧 pozosta造ch k喚bisig瘰ty t逝m uzbrojonych w ma貫 no篡ki zwierz靖. Pomi璠zy nimi a prowadz鉍ymi do nor ciemnymi otworami, kr嘀y造 nieprzerwanie 豉鎍uchy gn鉍ych sipod ci篹arem tragarzy.
- Sp鎩rz na tska喚 po lewej - chwyt Arskane'a przej像 go b鏊em, jednak pos逝sznie popatrzywe wskazanym kierunku.
Pod sp瘯anska章 pi皻rzysistos przer騜nych przedmiot闚, w鏚 kt鏎ych Fors rozpoznaresztki swych sk鏎zni oraz pas, jaki zwyk造 nosiBestie. Bardziej interesuj鉍e wyda造 mu sijednak ustawione w niewielkiej niszy, ponad przypadkowo zgromadzonstert trzy po造skuj鉍e niebieskawo, kr鏒kie s逝pki, a raczej pr璚iki o wysokoi nie przekraczaj鉍ej rozmiar闚 d這ni. Comu przypomina造, musiajuje gdziewidzie..
Juwiedzia To, co miaprzed sob nie by這 niczym innym, jak tylko figurkami zabranymi do worka Gwiazistego jeszcze w muzeum. Nie wiadomo, jakim zrz鉅zeniem losu pos嘀ki zosta造 umieszczone na o速arzu, a u ich st鏕 zebrano rozliczne dary. Co sprawi這, 瞠 tak szybko uznano je za wizerunki bog闚?
Zastanawiasiintensywnie, anagle doznaolienia.
- Arskane! Figurki w tamtej niszy zabra貫m ze sobz muzeum. a teraz, jak widzisz, jaszczurki oddajim boskcze.
υwca pocierad這nidolnszcz瘯w znajomym geie zastanowienia. Po chwili si璕n像 do wisz鉍ej u pasa sakwy, sk鉅 pogrzebawszy chwil wydobyjeszcze jeden podobny pos嘀ek.
- My 瞠 sta這 sitak za przyczyntego - palec Forsa dotkn像 g這wy male鎥iej rzey, w kt鏎ej nieznany artysta ludzksylwetkobdarzypierzastg這wdrapie積ego ptaka.
- Jedna z tych figurek ma g這wjaszczurki lub jakiegozwierz璚ia do niej podobnego.
- Masz racj Widato nawet st鉅.
Arskane bez s這wa zacz像 schodzipochy這izbocza, od czasu do czasu wydaj鉍 iszcz鉍y odg這s, taki sam, jak w闚czas gdy ieszyz pomocuwi瞛ionym. W鏚 jaszczurek zawirowa這, przez chwilmiota造 siwe wszystkich kierunkach, aby b造skawicznie znikn寞 w鏚 skapozostawiaj鉍 opustosza貫 dno doliny tchn鉍e ciszi z逝dnym spokojem.
Uzbrojony w nieodzownmyiwemu cierpliwo, υwca odczekad逝窺zy czas, nim zagwizdaponownie. W dw鏂h palcach wyci鉚ni皻ej do przodu r瘯i trzymapodobiznptasiog這wej postaci, kt鏎a w s這necznym ietle li豉 czystym, niebieskim blaskiem. Spos鏏 okazasiskuteczny, gdywkr鏒ce potem z ukrycia wy這ni造 sipierwsze stworzenia.
Zbli瘸造 siostro積ie, ca造 czas kryj鉍 siw鏚 kamieni, tak, 瞠 tylko bardzo bystry obserwator m鏬豚y zauwa篡ich ruchy. Fors z niepokojem spogl鉅ana Arskane'a, ten jednak zatrzymasina szczcie powy瞠j usianego kolczastymi kulkami dna doliny. Pochylisipowoli, ca造 czas wyci鉚aj鉍 przed siebie statuetk a gdy b喚kitny kamiezetkn像 siz pod這瞠m wypuigo z palc闚 i wyprostowaplecy. Przez chwilpatrzyprzed siebie, po czym odwr鏂isii wyci鉚aj鉍 nogi ruszyw g鏎stoku.
Pos嘀ek przyci鉚n像 jaszczurki z magicznsi章. Pokonuj鉍 l瘯, trzy z nich wysz造 czaj鉍ym sikrokiem na otwartprzestrzei rozgl鉅aj鉍 siszybko na wszystkie strony, jakby w obawie zasadzki, podesz造 do ofiarowanej im rzey.
Gdy najodwa積iejsza dotkn窸a podarunku, Arskane skierowasiw stronle蕨cego pod o速arzem stosu przedmiot闚. Szedpowoli, starannie badaj鉍 ziemiprzed sob Zdawasiw og鏊e nie dostrzegaznieruchomia造ch ze zdumienia mieszka鎍闚 kotliny, kt鏎ych niespokojny wzrok towarzyszynajdrobniejszemu ruchowi olbrzyma.
Fors widzia jak osi鉚n預szy przeciwleg章 ianυwca przykl瘯n像 i powoli zacz像 przek豉dapi皻rz鉍e sibez豉dnie rzeczy. W ko鎍u podni鏀siz butami i resztodzie篡 w d這ni. Teraz musiapokonaca章 szeroko doliny. Niespiesznym krokiem wymijaco chwila tkwi鉍e w鏚 kamieni jaszczurki, a gdy zr闚nasiz otaczaj鉍statuetkgrupk przyw鏚ca chwyciw 豉pki niebieski pos嘀ek i w asyie dw鏂h towarzyszy pomkn像 mi璠zy ska造. Nie zmieniaj鉍 tempa, Arskane dotarwreszcie na szczyt wzniesienia, a w闚czas okaza這 si 瞠 z czo豉 i policzk闚 sp造wa造 mu liczne krople potu.
Fors przysiadna najbli窺zym kamieniu, aby wci鉚n寞 buty na poranione stopy. Gdy ponownie stan像 na nogach, odruchowo spojrzaw g章b kotliny. Jej gospodarze ci鉚le jeszcze kryli siw鏚 kamieni, lecz w skalistej i靖yni b造szcza造 teraz cztery figurki.
Nast瘼nego dnia wyruszyli na po逝dnie, daleko w tyle pozostawiaj鉍 niezwyk章 KrainWybuchu. Po ca這dziennym marszu znalei siw otwartym stepie, w鏚 ko造sanych lekkim wiatrem, dojrzewaj鉍ych w s這鎍u p豉chetek zdzicza造ch zb騜.
Pokonuj鉍 niewielkie wzniesienie, Fors zatrzymasiw p馧 kroku, gestem nakazuj鉍 towarzyszowi milczenie. Powiew wiatru przyni鏀z oddali di瘯 zbyt s豉by i niski jak na grzmot, a r闚noczeie uk豉daj鉍y siw wyraie wyczuwalny rytm.
Arskane przystan像 r闚nie S逝chaj鉍 w napi璚iu ch這pak uiadomisobie, 瞠 odg這s ten nie jest mu obcy. Bypewien, 瞠 dociera do nich dalekie b瑿nienie. Gdy powiedziao tym Arskane'owi, ten rzucisina ziemii przytkn預szy ucho do ska造, zastygw bezruchu. Niestety, w chwilpotem wiadomo urwa豉 si Ciemnosk鏎y podni鏀siz zas瘼iontwarz
- I co? - niecierpliwie zapytaFors.
- To by這 wezwanie. Mia貫racj s造szeliy wielki b瑿en mego plemienia. Wiei, jakie g這si sbardzo z貫. Lud m鎩 znalazsiw iertelnym niebezpiecze雟twie i teraz zwo逝je wszystkich zdolnych w豉daw堯czni by wr鏂ili i stan瘭i do walki.
Arskane zawahasii zamilk co wykorzystaFors, szybko podejmuj鉍 decyzja.
- O&zczepnik ze mnie 瘸den, a teraz nie jestem nawet 逝cznikiem. Tym niemniej nadal mam przy pasie miecz, kt鏎ym potrafisipos逝篡 Na co jeszcze czekamy?
- Jak daleko? - zadakolejne pytanie po kilku minutach szybkiego biegu.
Zamiast odpowiedzi Ciemnosk鏎y przyieszytylko kroku, narzucaj鉍 tempo znacznie bardziej odpowiadaj鉍e czworono積ej Lurze, niutykaj鉍emu cz這wiekowi.
- Nie wiem. Mogsitylko domya Na r闚ninie g這s niesie sibardzo daleko.
Tego dnia jeszcze dwukrotnie ze strony odleg造ch wzg鏎z dobieg這 nagl鉍e dudnienie. Arskane wyjai 瞠 wezwanie b璠zie powtarzane do czasu, gdy wr鏂wszyscy zwiadowcy. Noc sp璠zili ukryci w niewielkim lasku. Powodowani ostro積oinie rozpalali ognia i po kr鏒kiej drzemce ruszyli dalej, na d逝go, zanim niebo rozjarzy造 poranne zorze.
Jak dot鉅 Fors nie straciorientacji, choporuszali sipo nowej dla niego ziemi, o kt鏎ej nie wspomina瘸den z raport闚 Gwiazistych. Przemierzaj鉍 KrainWybuchu, oddalisitak bardzo od znanych z map terytori闚, 瞠 zacz像 siniepokoi Czy zdo豉 wr鏂ido Eyrie, tak jak to sobie ca造 czas planowa Czy potrafi tam dotrzebez koniecznoi przechodzenia przez miasto? Byto przecierozleg造 kraj, a bezpieczne szlaki wci嘀 jeszcze czeka造 na przetarcie.
Trzeciego dnia znalei sinad przegradzaj鉍drogrzek Wed逝g Forsa by豉 to ta sama rzeka, kt鏎jukiedypokonywa Niemal ca造 dziepoch這n窸o sporz鉅zenie tratwy, a gdy spuili jna wezbrane deszczem wody, pr鉅 porwaich i unosiprzez kilka mil, zanim bezpiecznie wyl鉅owali na przeciwleg造m brzegu.
Zbli瘸sizach鏚 s這鎍a. Znowu odezwa造 sib瑿ny, tym razem jednak di瘯 mianat篹enie gromu. Arskane z zadowoleniem skin像 g這w- byto najlepszy dow鏚, 瞠 idw dobrym kierunku, lecz w miars逝chania spochmurnia a jego d這zacisn窸a sina r瘯ojei no瘸.
- Niebezpiecze雟two - t逝maczyw miarnap造wu wiadomoi. - Niebezpiecze雟two - nadchodzi ier- niebezpiecze雟two - noc niesie ier
- Czy to kry這 siw b瑿nieniu?
Skin像 g這w
- Jest to g這s Wielkiego B瑿na. Nigdy przedtem nie s造sza貫m takich s堯w.
M闚ici bracie, jest to niezwyk貫 ostrze瞠nie. S逝chaj.
Fors pochwyciodmienny di瘯, nim jeszcze jego towarzysz wzni鏀ostrzegawczo r瘯 Lekki werbel, znacznie s豉bszy od dudnienia plemiennego b瑿na, lecz mimo to czytelny, ni鏀w g喚bi stepu czyj odpowied
Arskane ponownie zaj像 siodczytaniem sygna逝: ,,Tu Uran - nadchodz"
- To Szybkor瘯i Uran, w鏚z naszych zwiadowc闚. Wyruszyna zach鏚, podczas gdy ja skierowa貫m sina p馧noc. Widocznie...
Przerwa gdyciszwieczoru jeszcze raz wype軟istukot b瑿na zwiadowcy.
- Balacan. Balacan odchodzi - Arskane zwil篡wargi - nie odezwasitylko Noraton, no i oczywiie ja.
Chozastygli w oczekiwaniu wyt篹ali s逝ch przez d逝gie minuty, nie doczekali sinast瘼nej odpowiedzi. Za to po okresie ciszy ponownie rozlegsiapel szczepu i przetoczywszy siprzez otwarte pola, pomkn像 w noc...
Dopiero o icie przystan瘭i na chwil aby siposili Od jakiegoczasu b瑿ny milcza造 i milczenie to wyda這 siForsowi z這wieszcze, widz鉍 jednak zas瘼iontwarz Arskane'a, wolanie zadawa瘸dnych pyta υwca gnajak szalony, sprawiaj鉍 chwilami wra瞠nie, jakby zapomnia 瞠 razem z nim biegnie ktojeszcze.
Chc鉍 zyskana czasie wkroczyli na wiod鉍w dobrym kierunku drogPrzodk闚, a gdy ta skr璚i豉, pomkn瘭i wydeptanprzez zwierz皻a ie磬 rozbryzguj鉍 ka逝瞠 i przeskakuj鉍 przecinaj鉍e jliczne strumyki. W pewnej chwili sp這szyli stado jeleni, kt鏎e b造skaj鉍 bielogon闚 skry造 siw鏚 zaroi. Wkroczyli na niewielkpolank Zdyszany Fors zwolninieco, a gdy podni鏀g這w dostrzegwiruj鉍e w g鏎ze czarne kszta速y. DopadArskane'a i chwycigo za rami
- Ptaki ierci.
Si章 zatrzymazwiadowc Gdzie ptaki ierci zbiera造 sina uczt tam zawsze pojawia造 sik這poty.



Rozdzia12
Forpoczty wojny


W p造tkim zag喚bieniu gruntu, na poplamionej, stratowanej trawie le瘸martwy cz這wiek. Arskane przykl瘯n像 obok cia豉, podczas gdy Lura, warcz鉍 i szczerz鉍 k造, odp璠za豉 rozwrzeszczane stado padlino瞠rnych ptak闚.
- Nie 篡je, zostaprzebity w堯czni
- Jak dawno? - zapytaFors.
Mo磧iwe, 瞠 dzisiaj rano. Poznajesz te znaki? - zaciskaj鉍 z瑿y 這wca wyrwau豉mane drzewce, zako鎍zone pokrytym g瘰tkrwi podobnym do liia grotem.
- Koczownicy. To jest kawa貫k ich lancy, a nie w堯cznia. Ale kto... Arskane wytargaritrawy zniekszta販ontwarz zmar貫go.
-- Noraton - rzucikr鏒ko. - Wi璚 taki los spotkaostatniego zwiadowc Nic dziwnego, 瞠 nie m鏬odpowiedziena wezwanie.
Ciemnosk鏎y nerwowo wycierar璚e, jakby razem ze adami krwi chciazmazapami耩 o tym, co widzia Twarz miast篹a章, niczym kamienna maska.
Gdy plemiwysy豉 zwiadowc闚, sk豉dajoni przysi璕 瞠 dob璠miecza jedynie w obronie w豉snej, tylko wtedy, gdy zostanzaatakowani. Powinni zachowywasipokojowo, jei tylko jest to mo磧iwe. Noraton bym鉅rym, spokojnym cz這wiekiem, czasami nawet zbyt opanowanym. Nigdy nie uwierz aby to on sprowokowapotyczk
- Tw鎩 lud w璠ruje na p馧noc w poszukiwaniu nowych siedzib - powoli zastanawiasiFors. - Koczownicy sniezwykle dumni i pop璠liwi. Was/e pojawienie simogli potraktowajako zagro瞠nie dla w豉snego sposobu 篡cia. Wiesz przecie jak bardzo przywi頊ani sdo starych zwyczaj闚 i wierze
- Wi璚 chcprzy u篡ciu miecza wyt逝maczynam swoje racje? Dobrze, iei chcwalki, b璠jmieli - Arskane pochylisinad zw這kami.
Fors wyci鉚n像 miecz i zacz像 nim wycinap豉ty darni. Pracowali w milczeniu dop鏦i nie wykopali p造tkiego grobu, a gdy Noraton spocz像 w mogile, usypali nad nim samotny kopczyk, aby zapewnispok鎩 z這穎nym pod nim szcz靖kom. Na szczycie pag鏎ka Arskane ustawimiecz zmar貫go, kt鏎ego ciek豉dsiwyraym, prostym krzy瞠m na ie穎 usypanziemi
Ruszyli dalej w g章b nieprzyjaznej krainy. ierdopad豉 Noratona, a teraz oni sami mogli w ka盥ej chwili siz nispotka Posuwali siskrycie, rezygnuj鉍 z szybkoi na rzecz bezpiecze雟twa. Arskane wydobyz sakwy swsporz鉅zonz rzemieni bro Na wszelki wypadek wolamiejw pogotowiu, przygotowando natychmiastowego u篡cia.
Ich w璠r闚ka dobieg豉 kresu, gdy okr嘀ywszy ruiny ma貫go domku, wyszli na skraj rozleg貫go pola. Daj鉍e ukrycie zaroa ci鉚n窸y sijedynie wzd逝przeciwleg貫go brzegu przesieki, wi璚 gdyby chcieli sinimi pos逝篡 musieliby nad這篡szmat drogi. Arskane wybranajkr鏒sztras- poprzez odek otwartej przestrzeni - a poniewato jemu w豉ie najbardziej zale瘸這 na czasie, Fors zgodzisii wys豉do przodu Lur aby zbada豉 sytuacj
Na os這ni皻ej drzewami, nas這necznionej polanie, trawy i zdzicza貫 zbo瞠 utworzy造 si璕aj鉍y piersi, faluj鉍y dywan. Wygl鉅a這 to pi瘯nie, jednak zupe軟ie uniemo磧iwia這 bieganie, gdyg瘰te, mocne 這dygi natychmiast oplata造 nogi, hamuj鉍 ka盥y szybszy ruch. Ch這pak w豉ie myaz zazdroio w篹ach, gdy Arskane rozci鉚n像 sijak d逝gi, ze stopuwi瞛ionw ukrytej norze kr鏊ika. Siadszybko z cichym przekle雟twem rozcieraj鉍 st逝czonkostk
Rozbawiony Fors obr鏂isi by podj寞 marsz i stan像 jak wryty, czuj鉍 obejmuj鉍y gard這 skurcz przera瞠nia. Spoza ruin wypad豉 galopem grupa je闚, kt鏎zy pochyliwszy d逝gie lance - tak, 瞠 ich ostrza tworzy造 niemal r闚nli鉍lini skierowali siwprost ku nim.
Szybko ocenisytuacj a widz鉍 瞠 nie majszans na ucieczk rzucisina wstaj鉍ego z ziemi Arskane'a, obalaj鉍 go ponownie i odpychaj鉍 kilka krok闚 w bok. Manewr ten uratowaim 篡cie; gdyby bowiem zostali na miejscu, zgin瘭iby natychmiast przebici lancami, albo stratowani kopytami rozp璠zonych rumak闚, kt鏎ych szar瘸 min窸a ich dos這wnie o w這s. υwca oswobodzisiz jego obj耩 i szybko stan像 na nogi. Fors nie zwlekaj鉍 uczynito samo, z mieczem w d這ni czekaj鉍 na nast瘼ny atak. Myi mianieweso貫, gdywiedziadoskonale, 瞠 wobec konnicy jest w豉iwie bezradny.
Arskane r闚nieczeka kr璚鉍 nad g這wuwi頊anymi na rzemieniu kamieniami. Impet pierwszej szar篡 wyrzucinapastnik闚 daleko w pole, min窸o wi璚 nieco czasu, nim zawr鏂ili i uporz鉅kowali szyk. Tym razem jechali wolno i widaby這, 瞠 zamierzajzmienitaktyk W pewnej chwili rozci鉚n瘭i siw lini kt鏎ej ko鎍e, zakrzywiaj鉍 sicoraz bardziej, zatkn窸y si tworz鉍 wok馧 zaatakowanych wiruj鉍 kr鉚.
Jey byli pewni swego. Przeje盥瘸j鉍 w pobli簑 iali sig這o i szyderczo machali r瘯ami, budz鉍 zajad章 wiek這 Forsa. Niewa積e, 瞠 ma tylko kr鏒ki miecz. Gdy nadejdzie koniec, zabierze ze sobprzynajmniej jednego z tych nad皻ych g逝pc闚. Konie ci鉚le przyiesza造 kroku, zmuszaj鉍 otoczonych do przyprawiaj鉍ego o zawr鏒 g這wy kr璚enia siw miejscu.
Nieoczekiwanie do akcji w章czy豉 siLura. Wypad豉 z trawy i jednym skokiem si璕n窸a najbli窺zego wierzchowca, orz鉍 jego g豉dki bok szeroko rozstawionymi pazurami. Kwicz鉍 ze strachu i b鏊u zwierzstan窸o d瑿a, po czym niepos逝szne cuglom, wy豉ma這 siz szyku i unosz鉍 na grzbie ciszarpi鉍ego sicz這wieka, pomkn窸o w step.
Zach璚ona sukcesem Lura zdecydowa豉 sina jeszcze jeden skok, tym razem jednak ostrze瞠ni jey nie dali sizaskoczyi kot nie tylko nie si璕n像 celu, ale jeszcze nadziasina wprawnie zadane pchni璚ie lancy. Mimo to dzia豉nie Lury przynios這 im po篡tek, gdywykorzystuj鉍 powsta貫 zamieszanie, Arskane rzucicelnie swbroni Tn鉍 ze istem powietrze, kamienie polecia造 ku jednemu z je闚, owijaj鉍 sidusz鉍p皻lwok馧 jego szyi i jupo chwili bezw豉dne cia這 osun窸o siw wysoktraw
W rozerwanym kr璕u zosta這 jeszcze szeiu przeciwnik闚. Ucieczka w dalszym ci鉚u nie wchodzi豉 w gr o ile nie chcieli podzielilosu Noratona i poczuprzeszywaj鉍ego cia這 zimnego 瞠laza. Dosiadaj鉍y koni wojownicy jusinie ieli. Zbili siw ciasny szereg, tak 瞠 jad鉍 stykali sikolanami. Ich zamiar byoczywisty - przejechapo opornych ia趾ach, nadziana lance lub w ostatecznoi stratowa
Arskane wa篡w d這ni d逝gi n騜. Fors wskazar瘯w lewo, budz鉍 na twarzy olbrzyma ponury uiech. Jego palec pow璠rowaw prawo. Porozumiewali sibez s堯w, teraz pozosta這 im jutylko czeka
Szar瘸 ruszy豉. Wyczekali w miejscu do ostatniej chwili, po czym poruszaj鉍 siz b造skawicznszybkoiprzyst雷ili do dzia豉nia. Fors odskoczyw lewo, przykl瘯n像 na jedno kolano, a gdy dostrzegnadje盥瘸j鉍ego nakonia, zebrawszystkie si造 i ci像 ze z這ipo nogach zwierz璚ia. Poderwasiw tej samej chwili, chwytaj鉍 r瘯za sk鏎znie sk豉daj鉍ego sido ciosu jea, a trzymanym w drugiej r璚e mieczem zdo豉odparowapchni璚ie, chosi豉 uderzenia spowodowa豉 mrowienie palc闚.
i鉚ni皻y z siod豉 wojownik wyl鉅owaw jego ramionach. Rozgorza豉 kr鏒ka, zaci皻a walka. Palce przeciwnika ora造 jego twarz w niebezpiecznej odleg這i od oczu. Dobrze, 瞠 Langdon przekazakiedysynowi sekrety walki wr璚z. Pos逝guj鉍 siwyuczonymi sztuczkami, Fors szybko zdobyprzewag a gdy kot逝j鉍a sipara znieruchomia豉, to w豉ie on znalazsina wierzchu. 砰wy. Nieco rozluiony cieszysizwyci瘰twem, dop鏦i jakieporuszenie z boku na powr鏒 nie obudzi這 jego czujnoi. Usi這waodskoczy niestety zbyt pno. T瘼e uderzenie zmiot這 go z cia豉 wroga. Padna plecy, a gdy z trudem uni鏀sina 這kciach, na barki spad豉 mu rzemienna p皻la, mocno zaciskaj鉍 siwok馧 przylegaj鉍ych do cia豉 ramion.
Zamroczony, usiadw ko鎍u na trawie. Gdy tylko poruszyzbyt gwa速ownie rozdzwoniong這w otaczaj鉍y go iat ruszaw przyprawiaj鉍y o md這i taniec.
- ...poszczci這, Vocar. Mamy te dwie inie. Najwy窺zy W鏚z b璠zie zadowolony.
Fors przys逝chiwasiuwa積ie. iewna mowa Koczownik闚 brzmia豉 dziwnie, jednak nie miak這pot闚 z jej zrozumieniem. Ostro積ie podni鏀g這wi rozejrzasidooko豉.
- Ten bydlak zraniBia貫go Ptaka. Niechaj demony nocy rozszarpigo na strz瘼y.
Od strony kulej鉍ego konia nadchodziwysoki m篹czyzna. Podszedwprost do-Forsa i mocno uderzygo w twarz, wyraie chc鉍 zadamu jak najwi瘯szy b鏊. Ch這pak splun像 krwii podni鏀oczy. Ttwarz 豉two by這 zapami皻a- przez policzek bieg豉 szeroka, postrz瘼iona blizna, wi璚 jei los pozwoli, mo瞠 spotkajsikiedyw innych okolicznoiach, a wtedy b璠zie czas wyr闚nastare porachunki.
- Rozwi嘀 mi r璚e - Fors ucieszysi 瞠 jego g這s wypadtak mocno i zdecydowanie. - Rozwi嘀 mi r璚e bohaterze, a przekonasz si 瞠 nawet demony nocy nie pozbierajtwych koi do kupy.
W odpowiedzi nadesz這 nast瘼ne uderzenie. Rozwieczony Koczownik zamierzysiponownie, tym razem jednak ktochwycii powstrzymawzniesiondo ciosu r瘯
- Zajmij silepiej koniem, Sati. Ten cz這wiek bronisitak, jak umia Nie jestey Bestiami z ruin, aby zabawiasidr璚zeniem je鎍闚.
Fors z trudem przesun像 obola章 g這wnieco w bok, dzi瘯i czemu m鏬zobaczyswego obro鎍 Wojownik bywysoki, niemal dor闚nywawzrostem Arskane'owi, chobyod niego szczuplejszy, zajego w這sy, spi皻e z ty逝, mia造 kolor kasztana. Nie byjum這dy, o czym iadczy造 pojawiaj鉍e situ i 闚dzie pasemka siwizny oraz rysuj鉍a siwok馧 mocno zaznaczonych ust siateczka weso造ch zmarszczek.
-r Popatrz, Yocar, obudzisinast瘼ny. S造sz鉍 to, w鏚z odwr鏂isiod Forsa.
- Przyprowadie go tutaj. Przed zachodem s這鎍a musimy przebyd逝gdrog
Utykaj鉍y kozostadobity, lecz gdy Sati, podni鏀siz no瞠m w r瘯u po spe軟ieniu przykrej powinnoi, jego ponura twarz nie wr騜y豉 je鎍om niczego dobrego.
Gdzie jednak podzia豉 siLura? Staraj鉍 sinie zdradzizainteresowania, Fors ostro積ie przejrzaotaczaj鉍e ich trawy. Od chwili, gdy wielki kot znikn像. Koczownicy nie wspomnieli o nim ani s這wem, nasuwasiwi璚 wniosek, 瞠 nie zostazabity, gdyw przeciwnym razie nie omieszkaliby sipochwalijego sk鏎 stanowi鉍przeciecenne trofeum. O ile Lura nie ucierpia豉 powa積ie, to licz鉍 na jej pomoc, wci嘀 jeszcze mieli szansucieczki. Koczownicy szybko zako鎍zyli przygotowania do drogi, co w przypadku je鎍闚 sprowadza這 sido przywi頊ania prawej r瘯i do pasa, podczas gdy lewa poprzez d逝g owini皻wok馧 喚ku siod豉 linkpo章czy豉 ich z jeami. Na szczcie 瘸den z nich nie trafina Satiego, kt鏎y przesiadsina wierzchowca po zabitym przez Arskane'a wojowniku.
Wi璚 jednak uda這 im sipokonapo jednym przeciwniku - pomyaFors na widok przytroczonych do ko雟kich zad闚 dw鏂h cia Obci嘀one podw鎩nie, wierzchowce wierci造 siniespokojnie, totepo kr鏒kiej naradzie, dosiadaj鉍y ich Koczownicy zeskoczyli na ziemi aby resztpodr騜y odbypieszo prowadz鉍 za uzdy juczne zwierz皻a. W maszeruj鉍ej kolumnie Fors wraz ze swym stra積ikiem znalazsina trzecim miejscu, zaVocar z Arskane'm u boku zamykapoch鏚.
Ch這pak obejrzasiza siebie, zanim wyrywaj鉍e r瘯szarpni璚ie nie przywo豉這 go do porz鉅ku. Ciemnosk鏎y szednienaturalnie sztywnym krokiem, a na jego twarzy dostrzegady krwi, lecz pomimo to nie wygl鉅ana ci篹ko rannego. Co sidzia這 z Lur Spr鏏owaw myi przywo豉ji niemal w tej samej chwili wyciszywzywaj鉍y sygna
Od wielu lat ludzie z Eyrie utrzymywali kontakty z Koczownikami, a w zwi頊ku z tym ci ostatni mogli wiedzieo 章cz鉍ej cz這wieka i kota przyjai. Doszedwi璚 do wniosku, 瞠 najlepiej zrobi pozostawiaj鉍 wszystko w豉snemu biegowi. Nie chodzi這 mu przecieo to, by ujrzeLurprzyszpilondo ziemi kt鏎 z morderczych lanc.
Pod嘀ali na zach鏚, jak mimochodem zauwa篡Fors, zmuszony do biegu za cwa逝j鉍ym koniem. Gor鉍e, jasne s這鎍e ieci這 mu niemal prosto w twarz, zalewaj鉍 wszystko wok馧 potokami z這tego iat豉. Na wprost siebie miali鉍y ko雟ki zad, pokryty wymalowanymi jasnfarbznakami w豉iciela. Przyjrzawszy sistwierdzi 瞠 nie nale蕨 do 瘸dnego ze znanych jego ludowi plemion. R闚niemowa tych ludzi pe軟a by豉 niezrozumia造ch s堯w. Prawdopodobnie zetkn瘭i size szczepem, kt鏎y przyw璠rowaz bardzo daleka. Mo磧iwe, 瞠 musieli opuiswoje dotychczasowe siedziby z powodu jakiejkl瘰ki 篡wio這wej, lub teposzukiwali nowych teren闚, gnani jedynie wewn皻rznym nakazem w豉iwego ich naturze ci鉚貫go ruchu.
Jei byli na tej ziemi obcy, to ich wrogo wobec ka盥ego, kto pojawisiw pobli簑, nie by豉 niczym niezwyk造m. Zazwyczaj tylko Bestie napada造 bez wypowiedzenia wojny, bez jakichkolwiek rokowa Gdyby tak miaGwiazd z pewnoiznalaz豚y pos逝ch w trakcie rozmowy z ich wodzem. Gwiazistych znano przeciewsz璠zie - nawet na ziemiach, do kt鏎ych nigdy nie dotarli, nikt nigdy nie wzni鏀przeciw nim miecza. Fors poczupowracaj鉍e stare rozgoryczenie. Nie byGwiazistym - byn璠znym uciekinierem i w堯cz璕 banitpozbawionym opieki plemienia.
Wzniesiony kopytami kurz osiadana twarzy i ciele. Drobny pywciskasido nie os這ni皻ych ust i oczu, budz鉍 kaszel i 透awienie. Na wp馧 oep造, wstrz零any skurczami krztusz鉍ych sip逝c, ujrzanagle przed sobstrumie Konie zbieg造 na niski brzeg, po czym naglone okrzykami je闚 wesz造 do szeroko rozlanej, p造tkiej wody. Widoczno poprawi豉 sinatychmiast, totena drugim brzegu bez trudu spostrzegwydeptany trakt. Od k瘼y krzak闚 oderwa豉 sigrupa konnych i pomkn窸a ku nim, wype軟iaj鉍 powietrze g這ymi pytaniami. Zbli篡wszy si jey osadzili wierzchowce w miejscu, by po kr鏒kim powitaniu ca章 uwagskoncentrowana Forsie. Omawiali szczeg馧y jego fizjonomii niezwykle otwarcie, ale ch這pak nie dasisprowokowa ca造 czas pami皻aj鉍 o utrzymaniu nerw闚 na wodzy. Wszystkie komentarze dotyczy造 niezwyk貫go wygl鉅u je鎍a. Najwyraiej Arskane nie bydla nich zaskoczeniem, musieli sijukiedyzetkn寞 z plemieniem Ciemnosk鏎ego, natomiast Fors ze swymi srebrzystymi w這sami i jasnsk鏎bydla nich zupe軟ie nowym, intryguj鉍ym doiadczeniem.
Po章czony oddziaruszywreszcie, ko鎍z鉍 przypadkowo podarowanje鎍om przerw by po przebyciu jeszcze p馧 mil i dotrzedo obozu Koczownik闚. Fors zdumiasina widok rozleg貫j przestrzeni, g瘰to zape軟ionej rz璠ami namiot闚. Spodziewasizobaczykilka, najwy瞠j kilkanaie namiot闚 w璠ruj鉍ego klanu, a tymczasem znalazsiw siedzibie du瞠go plemienia, a mo瞠 nawet ca貫go narodu. Weszli na przebiegaj鉍odkiem osady szerokdrog Usi這waliczyumieszczone przed namiotami poszczeg鏊nych wodz闚 proporce, szybko jednak zrezygnowa gdyz ka盥ym krokiem odkrywacoraz to nowe insygnia 這pocz鉍e na wieczornym wietrze t璚zkolor闚.
Na widok zabitych, kobiety zacz窸y zawodziprzejmuj鉍o, jak ka瞠 obyczaj, lecz 瘸dna z nich nie uczyni豉 najmniejszego ruchu w stronpojmanych, kt鏎ym w mi璠zyczasie skr瘼owano r璚e na plecach, po czym wepchni皻o do ma貫go namiotu, ustawionego w pobli簑 zdumiewaj鉍o du瞠j kopu造 Najwy窺zego Wodza.
Fors przekr璚isina bok, aby m鏂 zobaczyArskane'a. Prawe oko olbrzyma niemal znikn窸o pod okaza章 opuchlizn zajego szyjprzecina豉 p造tka szrama, wype軟iona zmieszanz py貫m zakrzep章 krwi
- Czy znasz ten szczep? - po chwili chrz隕ania zapytaArskane.
- Nie. Zar闚no proporce klan闚, jak i spos鏏 malowania koni, smi zupe軟ie obce. Dziwna jest tak瞠 ich mowa. Niekt鏎ych s堯w nie mogzrozumie nie s造sza貫m ich nigdy przedtem. My 瞠 przyszli z bardzo daleka. 畝dne ze znanych Gwiazistym plemion nie atakuje bez uprzedzenia, chya 瞠 walczy przeciwko Bestiom, kt鏎e ka盥y cz這wiek powinien witawyci鉚ni皻ym z pochwy mieczem. Chcia貫m policzyoznaki klan闚, lecz chowidzia貫m zaledwie fragment obozu, to straci貫m rachub- tak wielka by豉 ich liczba. Jestem pewien, 瞠 natrafiliy na w璠ruj鉍y nar鏚. Nigdy przedtem nie widzia貫m czegopodobnego.
- Ciekawe, co z nami zrobi- z pozoru niedbale zagadn像 Arskane. - Jei nie b璠ziemy im do niczego potrzebni, to wkr鏒ce ptaki ierci b璠dziobanasze koi. Z drugiej strony, dlaczego brali nas 篡wcem?
Fors zacz像 odgrzebywaw pami璚i wszystko, co kiedykolwiek s造szana temat Koczownik闚, ich tradycji i zwyczaj闚. Nade wszystko cenili oni wolno, gardz鉍 przywi頊ywaniem na d逝瞠j do jakiegokolwiek miejsca. Poza tym nie k豉mali. Nigdy - tak bowiem nakazywa這 ich prawo. R闚noczeie jednak uwa瘸li siza lepszych od innych, zachowuj鉍 siwynioe i ponad miardumnie. Do nowych rzeczy odnosili sinieufnie, na co niew靖pliwie wp造wa這 przywi頊anie do tradycji, kt鏎a pomimo ca貫go tego gadania o wolnoi, w znacznym stopniu kszta速owa豉 ich zachowanie. Pomi璠zy sobzawsze dotrzymywali raz danego s這wa, niezale積ie od wszystkich okolicznoi, jakie mog造by temu przeszkodzi Osobnik, kt鏎y naruszyprawo lub zwyczaje plemienia, byuznawany przez radza zmar貫go i od tej pory nikt go nie dostrzega nie miatedo kogo zwr鏂isiz proo 篡wno lub dach nad g這w Dla szczepu przestawapo prostu istnie
Gwiazistym zdarza這 siczasem mieszkaw ich namiotach. Jego ojciec wzi像 sobie nawet c鏎kwodza za 穎n Dzia這 sitak tylko dlatego, 瞠 Gwiazii posiadali co co w oczach Koczownik闚 przedstawia這 warto - znajomo dalekich szlak闚.
Nag造 wybuch dzikich okrzyk闚 przerwajego myi, ha豉s narasta stawasicoraz g這iejszy, aw ko鎍u przekszta販isiw wojennpie w璠ruj鉍ego plemienia:
,,Z mieczem i ognia po穎g
Z ostrlancu boku,
Gnamy przez lasy i pola
Gdzie si璕ajforpoczty wojny,
Ptaku ierci przybywaj
Na ucztz cianaszych wrog闚."
Flet wygrywarefren, podczas gdy ma造 b瑿en postukiwarytmicznie, szczeg鏊nie mocno podkreaj鉍 瘸rliwe "przybywaj". S逝chaj鉍 dzikiej melodii Fors miawra瞠nie, 瞠 krew zaczyna szybciej kr嘀ymu w 篡豉ch. W piei tej kry豉 siprzedziwna moc, rozchodz鉍a sipo ciele s逝chaj鉍ego niczym kr嘀鉍e w 篡豉ch m這de wino. W Eyrie nikt nie iewaw taki spos鏏. G鏎y wymaga造 od swych mieszka鎍闚 ciszy, totew ko鎍u zdusili w sobie pragnienie muzyki, pozostawiaj鉍 iewanie kobietom, kt鏎ych iew przy pracy mo積a by這 czasami us造sze Fors znatylko hymn Rady i chozawarta w nim by豉 pewna doza ponurej wznios這i, to nie robi豉 takiego wra瞠nia, jak pe貫n uczucia, bojowy hymn Koczownik闚.
- Ci wojownicy iewaj- zdumiony g這s Arskane'a wt鏎owajego myom. - Czy w ten spos鏏 chcpowitaswego wodza?
Nawet jei rzeczywiie przechodzit璠y sam w鏚z, to nie wykazanajmniejszego zainteresowania je鎍ami. Mija造 d逝gie, wype軟ione pos瘼nymi myami godziny. Gdy zrobi這 sica趾iem ciemno, wzd逝g堯wnej ulicy zap這n窸y rozmieszczone w r闚nych odst瘼ach ogniska. Wkr鏒ce potem do namiotu wesz這 dw鏂h wojownik闚, kt鏎zy rozwi頊awszy kr瘼uj鉍e pojmanych rzemienie, stan瘭i u wejia, patrz鉍 jak je鎍y pr鏏ujrozetrzezesztywnia貫 r璚e. Po chwili jeden ze stra積ik闚 znikn像 za przes豉niaj鉍otw鏎 wejiowy sk鏎i niemal natychmiast powr鏂iz dwoma miskami paruj鉍ej strawy. Jedzenie mia這 dobry smak, a poniewajubyli mocno wyg這dzeni, skupili na nim ca章 uwag szybko poch豉niaj鉍 gor鉍zawarto glinianych naczy Zlizawszy z warg ostatnie krople, Fors odezwasiw opanowanej niegdydzi瘯i ojcu mowie R闚nin.
- Ho - obyprzed sobzawsze miaszerokdrog Synu R闚nin. Teraz, Bracie Burzy, zgodnie ze zwyczajem domowego ognia i wody, doprowadnas przed oblicze waszego najwy窺zego wodza, abyy dost雷ili rozmowy z tym wielkim wojownikiem.
Jedynodpowiedziby造 rozszerzone zdumieniem oczy wartownik闚. By這 oczywiste, 瞠 spodziewali siwszystkiego, z wyj靖kiem ui璚onego tradycjuroczystego pozdrowienia. Odzyskawszy g這s, Koczownicy rozeieli siszyderczo.
- Wkr鏒ce staniecie przed Najwy窺zym Wodzem, wy lee ieci. A gdy do tego dojdzie, przekonacie si 瞠 nie spotka was nic przyjemnego.
Ci鉚le siiej鉍 stra積icy zwi頊ali ich ponownie i wyszli z namiotu. Zostali sami. Fors odczeka dop鏦i przekonasi 瞠 pilnuj鉍y ich wartownicy sca趾owicie poch這ni璚i wymyaniem coraz to nowych kpin na temat swych podopiecznych, po czym przysun像 siw stronArskane'a tak, 瞠 ich g這wy niemal sizetkn窸y.
- Karmi鉍 nas, pope軟ili b章d. Wszyscy Koczownicy przestrzegajprawa goinnoi. Obcy, kt鏎y jadprzyrz鉅zone na ich ogniu mi瘰o i pipodanprzez nich wod musi pozostanietkni皻y przez dziei noc i jeszcze jeden dzie W zjedzonej przez nas potrawie znajdowa這 sigotowane mi瘰o i woda. Mo瞠my zatem walczyo nasze prawa. Siedcicho, kiedy po nas przyjd a przekonasz si 瞠 gdy staniemy przed wodzem, poproszgo o opiekw imiich w豉snych praw.
OdpowiedArskane'a by豉 cicha niczym westchnienie:
- Widocznie biornas za p馧g堯wk闚 nie obeznanych z ich zwyczajami.
- Mo瞠 masz racj Ci鉚le jednak nie mogpozbysimyi, 瞠 to ktoz obozu wystawia nas na pr鏏- danam szansi teraz chce siprzekona czy starczy nam rozumu, 瞠by z niej skorzysta Jei stra積ik powt鏎zy mu moje pozdrowienie, to ten ktodowie si 瞠 jestey gotowi. W璠ruj鉍 ci鉚le Koczownicy docierajdo r騜nych plemion. W obozie mo瞠 znajdowasikto kto zetkn像 siz ludi z Eyre i teraz stwarza nam sposobno do walki o 篡cie.
Nie wiadomo, czy pozdrowienie Forsa zosta這 przekazane dalej. W ka盥ym razie po up造wie niewielu minut sk鏎y wejia rozsun窸y sii ponownie pojawili sizbrojni, kt鏎zy szturcha鎍ami poderwali je鎍闚 na nogi, wyp璠zili ich przed namiot, a nast瘼nie przeprowadzili mi璠zy d逝gimi szeregami wojownik闚 w stronstoj鉍ej poodku miasta wysokiej budowli o ianach ze sk鏎y. Setki jeleni i dzikiego byd豉 musia造 zgin寞, by dostarczymateria逝 do budowy tak okaza貫j siedziby Rady. Chonamiot byogromny, to zgromadzeni wewn靖rz dow鏚cy i wodzowie, wojownicy i m璠rcy plemienia siedzieli tak g瘰to, 瞠 nie uda這by siwcisn寞 mi璠zy nich nawet ostrza miecza.
Ci鉚le popychani, Fors i Arskane weszli na w零kie磬 章cz鉍wejie ze odkiem hali Rady. P這n像 tam i皻y ogie nieustannie podsycany p瘯ami zi馧 i szczapami cedru, dzi瘯i czemu wok馧 unosisiaromatyczny, b喚kitny dym.
Przy ogniu sta這 trzech m篹czyzn. Pierwszy z nich w d逝gim, bia造m p豉szczu zarzuconym na wojenny str鎩, bylekarzem, tym, kt鏎y troszczysio zdrowie plemienia, lecz鉍 rany cia豉. Jego na czarno ubrany towarzysz byOpiekunem Zapis闚 - cz這wiekiem najlepiej znaj鉍ym prawo i dawne zwyczaje. Pomi璠zy nimi dumnie wyprostowany staNajwy窺zy W鏚z.
Gdy je鎍y podeszli blisko, spomi璠zy rzeszy r闚nych mu wodz闚 podni鏀siVocar i niezw這cznie wzni鏀連zy do czo豉 zacii皻e w pici d這nie, pozdrowiwodza:
- Przewodniku Orszak闚, Wodzu Plemienia Wiatru. Niezawodny Kar-micielu Ptak闚 ierci. Tych dw鏂h pojmano po uczciwej walce, gdy zgodnie z twoim rozkazem udaliy size zwiadem na wsch鏚. Teraz my, cz這nkowie klanu Szalej鉍ego Byka, przekazujemy ich w twoje r璚e, abypost雷iz nimi wed逝g w豉snej woli. Tak ja, Vocar, rzek貫m.
Najwy窺zy W鏚z skwitowaoiadczenie kr鏒kim ruchem g這wy. Zmierzypojmanych ostrym, nic nie m闚i鉍ym spojrzeniem, napotykaj鉍 ia造, wyzywaj鉍y wzrok Forsa.
Mieli przed sobcz這wieka prze篡waj鉍ego schy貫k m這doi, 篡lastego i nieco przygarbionego, o w這sach przetykanych licznymi pasmami siwizny, kt鏎e upodobnia造 bujnczupryndo odi皻nego pi鏎opusza. Pod ozdobnym kaftanem mo積a by這 dostrzec stare blizny, iadcz鉍e o niezliczonych potyczkach, w jakich braudzia Nie ulega這 w靖pliwoi, 瞠 byto s豉wny wojownik, skoro jednak zostaNajwy窺zym Wodzem musiamiecowi璚ej, niszczcie w walce. Musiabyobdarzony rozumem i zdolnoirz鉅zenia. Tylko silna, a zrazem m鉅ra d這 mog豉 sobie poradziz gwa速ownymi mieszka鎍ami R闚nin.
- Ty - W鏚z zwr鏂isinajpierw do Arskane'a - musisz byjednym z tych czarnuch闚, kt鏎zy rozp皻ali wojnna po逝dniu.
- M鎩 lud staje do walki tylko wtedy, gdy ktogo do tego zmusi. Wczoraj znalaz貫m jednego z moich rzuconego na pastwptak闚 ierci. Z jego cia豉 stercza豉 wasza lanca.
W鏚z nie raczynawet odpowiedzie Jego uwaga skupi豉 sijuna Forsie.
- A ty - kt鏎e plemizrodzi這 takiego cudaka?



Rozdzia13
Pierieognia


- Jestem Fors z Klanu Pumy. Pochodzz plemienia Eyrie, zamieszkuj鉍ego dymi鉍e g鏎y.
R璚e mianadal zwi頊ane, nie m鏬wi璚 wykonagestu pozdrowienia, jaki winien jest cz這wiek wolny wodzowi wielu namiot闚. Jednak pomijaj鉍 to, nie pochylig這wy, ani teinnym najmniejszym gestem nie dapo sobie pozna 瞠 uwa瘸 siza kogogorszego od reszty zebranych.
- O twoim Eyrie nigdy nie s造sza貫m. Co do g鏎, to tylko nasi najdalej zapuszczaj鉍y sizwiadowcy widzieli spowite dymem szczyty. Je瞠li nie nale篡sz do czarnych, to dlaczego w堯czysz siz jednym z nich?
- Jestey towarzyszami broni. Razem walczyliy przeciw Bestiom, a potem razem przeszliy KrainWybuchu.
Na te s這wa tr鎩ka wodz闚 popatrzy豉 po sobie z niedowierzaniem, po czym Lekarz rozeiasi w chwilpniej zara瘸j鉍 weso這iNajwy窺zego, kt鏎emu zacz窸a wt鏎owareszta rady, nape軟iaj鉍 noc przypomiaj鉍ym grzmot rykiem.
- Teraz juwiemy, 瞠 w twoich ustach kryje sirozdwojony j瞛yk. Przeciejak daleko si璕a ludzka pami耩, od czas闚 ojc闚 naszych ojc闚, a jeszcze wczeiej ich ojc闚, 瘸den cz這wiek, kt鏎y przeszedKrainWybuchu nie 篡na tyle d逝go, aby m鏂 sitym chwali Ta ziemia jest przekl皻a i straszliwa ierspada na ka盥ego, kto oiela sina niwst雷i A teraz lepiej m闚 prawd ty lea pokrako, bo inaczej potraktujemy cijak podst瘼nBesti kt鏎najlepiej od razu nadziana ostrze lancy. Radzci, m闚 i to szybko.
Fors zacisn像 z瑿y i nie otworzyust, dop鏦i nie opui豉 go gor鉍zka pierwszego gniewu. Gdy odzyskapanowanie nad sob odezwasispokojnie.
- Mo瞠sz mnie nazywajak ci sitylko spodoba. Wodzu, jednak na wszystkich twoich bog闚 przysi璕am, 瞠 m闚iprawd Mo瞠 przez wszystkie te lata, jakie min窸y od czas闚, gdy ojcowie naszych ojc闚 wchodzili do Krainy Wybuchu, by zaraz potem zgin寞 w m璚zarniach, z造 urok stracina mocy...
- M闚isz, 瞠 pochodzisz z g鏎 - przerwaten w bia造m p豉szczu. - S造sza貫m kiedyo ludziach z g鏎, kt鏎zy zapuszczajsiw dalekie strony w poszukiwaniu utraconej wiedzy. Wiadomo o nich, 瞠 sprawdom闚ni, nigdy nie uciekajsido podst瘼闚. Jei jestejednym z nich, pokanam gwiazdjako znak twojej misji, a podejmiemy cizgodnie z prawem i obyczajem.
- Wychowa貫m siw g鏎ach - ponuro potwierdziFors - lecz nie testem Gwiazistym.
- Tylko wyj璚i spod prawa lub op皻ani przez z貫 duchy opuszczajsw鎩 klan - tym razem odezwasim璠rzec w czerni. - A jako pozbawieni opieki prawa, mogbyzabici przez ka盥ego, komu przyjdzie na to ochota. Doprawdy szkoda czasu, aby zajmowasitakimi b豉hostkami.
Nadszedczas, aby u篡ostatniej deski ratunku. Patrz鉍 wprost w oczy Wodza, Fors zacz像 recytowaprastare s這wa, jakich ojciec nauczygo wiele lat temu.
- Na ogiei wod na mi瘰o i prawo namiotu, b豉gamy o schronienie pod god貫m tego klanu - jedliy wasze mi瘰o i ugasiliy pragnienie waszwod nim zgas這 dzisiejsze s這鎍e.
Wielki namiot wype軟i豉 nag豉 cisza. Zamar造 wszystkie szepty. Wydawaby simog這, 瞠 ludzie przestali oddycha totegdy przest瘼u-j鉍y z nogi na nogstra積ik uderzyprzypadkiem g這wicmiecza w miecz s零iada, zabrzmia這 to, niczym bojowy zew plemienia, wyrywaj鉍 jednoczeie zebranych z chwilowego odr皻wienia.
Najwy窺zy W鏚z zatkn像 kciuki za szeroki pas, pozosta造mi palcami wybijaj鉍 na sk鏎ze niecierpliwy rytm. Czarno odziany cz這wiek post雷iopornie krok naprz鏚 i skin像 na stra B造sn窸y no瞠 przecinaj鉍e kr瘼uj鉍e ramiona rzemienie. Fors niezw這cznie zaj像 sirozcieraniem zdr皻wia造ch nadgarstk闚. Uda這 mu siwygrapierwsze starcie, ale...
- Od chwili rozpalenia wieczornych ognisk ado w豉iwej godziny jesteie naszymi gomi.
Dla Wodza s這wa te musia造 byna tyle gorzkie, by wykrzywijego twarz.
- Zawsze post瘼ujemy zgodnie z obyczajem. Mo瞠cie jednak bypewni, 瞠 gdy czas 豉ski minie, policzymy siz wami. Fors zdobysina uiech.
- Prosimy tylko o to, co sinam nale篡 wed逝g waszych obyczaj闚 Panie, Wodzu wielu namiot闚. - Oddaz這穎nymi d這闓i prawid這wy salut.
Oczy Wodza zmieni造 siw w零kie szparki, gdy wypchn像 do przodu swoich dw鏂h towarzyszy.
- A wi璚, zgodnie ze zwyczajem, na kt鏎y sipowo逝jesz, ci dwaj b璠waszymi opiekunami tej nocy.
Przez nikogo nie zatrzymywani opuili namiot rady, by po kr鏒kiej w璠r闚ce w鏚 t逝m闚, wej do wskazanego im przez przewodnik闚 pomieszczenia. Na ciemnych sk鏎ach ian przygaszonymi nieco przez czas barwami, mieni造 siw ietle ognia wymalowane starannie symbole. Kilka z nich by這 Forsowi dobrze znanych. Dwa owini皻e wok馧 kija w篹e - byto rozpowszechniony znak ludzi zajmuj鉍ych sileczeniem, zabalansuj鉍e szale wagi obrazowa造 r闚no wobec prawa. Ludzie w Eyrie pos逝giwali sitakimi samymi god豉mi. Otoczona wianuszkiem p這mieni kula by豉 czymnieznanym, lecz junast瘼ny rysunek wywarzdumienie Arskane'a, kt鏎y w podnieceniu przystan像 przed wizerunkiem wyrastaj鉍ej z jakiegopod逝積ego przedmiotu pary rozpi皻ych skrzyde
- To jest symbol Przodk闚 posiadaj鉍ych zdolnoi latania, zarazem najwa積iejsze god這 mego szczepu.
S造sz鉍 te s這wa czarno odziany Koczownik zareagowaniezwykle ostro.
- C騜 taki ciemny brudas jak ty mo瞠 wiedzieo lataj鉍ych ludziach.
Arskane zdawasitego nie s造sze podni鏀g這w a jego pokiereszowantwarz rozjaidumny uiech:
- Ja i moje plemijestey potomkami lataj鉍ych ludzi, kt鏎zy szukali schronienia na pustyniach po逝dnia po tym, jak w czasie wielkiej bitwy zniszczono w powietrzu wi瘯szo maszyn, a z powierzchni ziemi znikn窸y pola, z jakich wznosili siw przestworza. To nasz znak. - Wzruszony dotkn像 koniuszka rozpostartego skrzyd豉. - Na szyi Nath-al-sala, naszego Najwy窺zego Wodza, stale spoczywa podobny wizerunek sporz鉅zony z b造szcz鉍ego metalu Przodk闚. Pewnego dnia otrzymago z r隕 swego ojca, a ten wczeiej z r隕 swego i tak ci鉚nie sito od chwili, gdy najwi瘯szy z lataj鉍ych ludzi opuiwn皻rze zamar貫j maszyny, obrawszy sobie naszdolinna schronienie.
W trakcie s逝chania z twarzy Opiekuna Zapis闚 znikn像 gniew. Byteraz smutny i zamyony.
- Tak oto gromadzi siwiedz z okruch闚 i cieni - powiedziapowoli - Chodie ze mn
Fors pomya 瞠 Stra積ik Prawa utracidu穎 ze swej wrogoi. Uchylinawet przed nimi zas豉niaj鉍wejie sk鏎 jakby naprawdbyli dostojnymi gomi, a nie winiami, kt鏎ym odroczono wykonanie wyroku.
Znalaz連zy siwewn靖rz, stan瘭i jak wryci i popatrzyli po sobie w bezbrze積ym zdumieniu. odkiem ograniczonej ianami przestrzeni ci鉚n像 sid逝gi, oparty na wkopanych w ziemis逝pach st馧 z wypolerowanych desek, a na nim, w r闚no u這穎nych stosach, le瘸造 przedmioty podobne do tych, kt鏎e Fors ogl鉅apodczas swych wizyt w Domu Gwiazdy. Wydr嘀ony kamiez le蕨cym obok t逝czkiem, s逝蕨cym do ucierania lekarstw, rz璠y s這i i pude貫k - to wszystko, wraz z zawieszonymi nad sto貫m wiechciami usch造ch zi馧, stanowi這 bezsprzecznie wielki dobytek lekarza. Natomiast zabezpieczone futera豉mi z cienkiej sk鏎y pergaminowe ksi璕i, r鏬 z atramentem i le蕨ce na podor璠ziu zaostrzone pi鏎a by造 narz璠ziami pracy Znawcy Prawa. Jego pieczy powierzono kroniki wszystkich klan闚, czuwanie nad przestrzeganiem starych zwyczaj闚 oraz spisywanie historii plemienia. Ka盥a ksi璕a mia豉 wyt這czony symbol klanu, ka盥a by豉 prawdziwskarbnicwiadomoi o kt鏎ejz rodzin.
Arskane uderzypalcem w kawawyg豉dzonej sk鏎y, napi皻ej mocno na drewnianej ramie.
- Szeroka rzeka?
- Tak. Sk鉅 o niej wiesz?
M璠rzec odsun像 na bok stos ksi嘀ek, k豉d鉍 w to miejsce sk鏎 tak, 瞠 znalaz豉 siw chybotliwym kr璕u md貫go iat豉, rzucanego przez zawieszonnad sto貫m lampkoliwn
- Tkrainwidzia貫m na w豉sne oczy. - Palec 這wcy poruszasiwzd逝przebiegaj鉍ej licznymi zakolami b喚kitnej linii. - Moje plemiprzeprawi這 siw tym miejscu. Przez cztery tygodnie budowaliy tratwy, a gdy wreszcie spuiliy je na wod pr鉅 porwadwie z nich, unosz鉍 ludzi i dobytek. Musieli zgin寞, gdyod tamtej pory wszelki ad po nich zagin像. Opr鏂z tego straciliy w闚czas dwadzieia owiec. Natomiast tutaj, jeden z moich braci wyprawisikiedyna p馧noc i odkryjeszcze jeden zakr皻, o tak - Arskane palcem naszkicowaprawid這wy przebieg. - A gdy nasze g鏎y plun窸y ogniem i zatrz瘰造 iatem, gorzka morska woda wdar豉 sit璠y, zalewaj鉍 wszystko, tak 瞠 teraz jest tam jutylko morze.
Pochylony nad mapOpiekun Zapis闚 zmarszczyczo這.
- Tak, od dawna 篡jemy nad brzegami wielkiej rzeki i znamy jej wody. Wiele razy zmieni豉 koryto, wybieraj鉍 drog jaka jej akurat odpowiada豉. Przodkowie pozostawili liczne ady swej dzia豉lnoi wzd逝jej brzeg闚. Pewnie chcieli ujarzmiten 篡wio Niestety, podobnie jak wiele innych, tak瞠 i ta umiej皻no jest nam nie znana.
- Jei przybywacie znad wielkiej rzeki, to musieliie odbyd逝gpodr騜 - zauwa篡Fors. - Co przygna這 was na te tereny?
- A co gna Koczownika na wsch鏚 lub zach鏚, p馧noc czy po逝dnie, jei nie tkwi鉍e w nim samym pragnienie podr騜y w dalekie strony? Dotarliy, jak tylko sida這 najdalej, na p馧noc i po逝dnie. Przeszliy od wielkich las闚, zasypanych iegiem, w kt鏎ych wi瞛造 kopyta naszych koni i gdzie tylko dzikie, pokryte g瘰tym futrem zwierz皻a mog造 prze篡zim ado bagnistej r闚niny, w kt鏎ej wodach roi這 siod pokrytych 逝skpotwor闚, czatuj鉍ych wytrwale na ka盥ego, kto niebacznie chcia豚y ugasipragnienie. Takie to cuda widzia造 nasze oczy. Dwa lata temu nasz dotychczasowy w鏚z zmar a jego lanca przypad豉 w udziale Cantrulowi, kt鏎y zawsze byznany jako odkrywca dalekich kraj闚. Pod jego rz鉅ami wyruszyliy na nowe szlaki, ods豉niaj鉍 przed naszymi dzie熤i szeroki iat. Potrzymaj.
Zdj像 lampz mocuj鉍ego jsznura i poci鉚n像 Forsa w odleg造 koniec namiotu. Zgromadzono tam stosy map i kolorowych obraz闚, na widok kt鏎ych zdumiony ch這pak mimowolnie otworzyusta. W pokrytych farbskrawkach sk鏎y kry豉 sijakapot篹na magia przywodz鉍a na my czasy Przodk闚, kiedy to ludzie umieli sporz鉅zipomniejszone wizerunki iata.
- Popatrz, to zrobiliy na p馧nocy, zim gdy cz這wiek musi wi頊asobie do st鏕 kawa趾i napi皻ej sk鏎y, o ile nie chce pogr嘀ysiw iegu, niczym w ruchomych piaskach. A tu - sp鎩rz z kolei na to - jest to jeden z leych ludzi. Malujsobie twarze i chodzodziani w sk鏎y zwierz靖, a mimo to sbardzo dumni, gdytwierdzstanowczo, 瞠 spotomkami prastarego ludu w豉daj鉍ego niegdyca章 tziemi Jeszcze i to.
Przerzucarozpi皻e na ramach prostok靖ne arkusze pergaminu, zapiski z podr騜y utrwalone w jasnych, 篡wych kolorach.
- To - Fors ze istem wci鉚n像 powietrze - to jest wi瘯szy skarb niwszystko, co znajduje siw Domu Gwiazdy. Gdyby tak Jari i reszta rady mogli na to spojrze
Stra積ik Prawa poci鉚n像 w zamyeniu d這nipo g豉dkiej ramce trzymanej w r瘯u mapy.
- Nie wiem, czy w ca造m plemieniu znalaz這by sidziesi璚iu m這dych, kt鏎zy patrz鉍 na te przedmioty odczuliby jakie cho熲y najmniejsze, poruszenie serca lub umys逝. Reszta za nic ma gromadzenie zapis闚, b鉅tesporz鉅zanie map z tras, jakie nasze stopy przemierzajka盥ego dnia. Je i walczy gnana ko雟kim grzbiecie w nieustannym polowaniu, a wreszcie na koniec sp這dzisyna, kt鏎y b璠zie robidok豉dnie to samo - oto jest szczyt marzetego plemienia. Na szczcie, zawsze jest kilku takich, co s造szwo豉nie starych dr鏬, pr鏏ujna powr鏒 odzyskawiedzstraconw chwili kl瘰ki. Udaje sinam od czasu do czasu odnale jakistrz瘼ek przesz這i, jak wiod鉍w dawne czasy ni Mo瞠 jestem naiwny, ale z nici tych pr鏏ujutkaca這.
- Gdyby Marphy nie bytaki skromny - ochryp造m g這sem odezwasilekarz - powiedzia豚y nam, 瞠 od urodzenia jego przeznaczeniem by這 gromadzenie wiedzy, a to wszystko - powi鏚r瘯dooko豉 - powsta這 tylko dzi瘯i niemu. To on zacz像 opisywanasze dzieje i szkolizainteresowanych tym zaj璚iem m這dych wyrabiaj鉍 w nich nawyk utrwalania wszystkiego, co mo瞠 miejak warto. Wszystkie te zbiory, na kt鏎e patrzycie, swynikiem jego pracy od czasu, gdy zostaOpiekunem Zapis闚.
Znawca Prawa zmieszasi s造sz鉍 te s這wa, lecz jupo chwili uiechn像 sikpi鉍o.
- Czynie m闚i貫m, 瞠 w naszej naturze le篡 d嘀enie ku temu, co kryje siza horyzontem? U mnie przejawia siakurat w ten spos鏏. Z tob Fanyer, rzecz ma sipodobnie. Sporz鉅zasz liczne paskudztwa z lii i trawy, ale gdybytylko m鏬 to poci像bynas 篡wcem, byleby tylko przekonasi co mamy pod sk鏎
- Pewnie masz racj Chcia豚ym zw豉szcza wiedzie co siedzi w tych dw鏂h, skoro przeszli KrainWybuchu, a do tej pory nie pojawi造 siobjawy choroby.
- Mya貫m - szybko rzuciArskane - 瞠 nie wierzysz w naszopowie.
- Mo瞠 i nie wierz lecz jei prawdjest, co m闚isz, to jest to najwi瘯szy cud, o jakim kiedykolwiek s造sza貫m. Opowiedz dok豉dnie, jak do tego dosz這.
Arskane rozeiasi
- Dobrze, opowiemy ci naszhistori Przysi璕am, 瞠 nie ma w niej s這wa k豉mstwa. Poniewajednak ka盥y z nas ma prawo do po這wy przyg鏚, opowiemy jwsp鏊nie.
I tak stra積icy i winiowie przysiedli razem na okr鉚造ch poduszkach, by przy wt鏎ze skwiercz鉍ej lampki poznaniezwyk貫 losy pary przyjaci馧. Gdy Fors przestam闚i Marphy przeci鉚n像 sii wstrz零n像 jak po wyjiu z g喚bokiej wody.
- My 瞠 to prawda - powiedziacicho. - Jest to opowie godna piei, kt鏎e by mo積a iewaprzy zimowym ognisku.
- Powiedz mi - Fanyer zwr鏂isiw stronForsa - co ciebie, jako cz這wieka przygotowanego do gromadzenia wiedzy, zdumia這 w czasie waszej wyprawy najbardziej?
Ch這pak nie namyasiani chwili.
- To, 瞠 Bestie wy豉蕨 ze swych nor i zapuszczajsiw g章b stepu. Jak daleko si璕a ludzka pami耩, nigdy przedtem tego nie robi造, a to mo瞠 oznaczanowe niebezpiecze雟two.
Marphy spojrzana Fanyera znacz鉍o. Lekarz wstai podni鏀連zy zas這nwejia, pogr嘀ysiw mroku... Kr鏒kotrwa章 ciszjaka nasta豉, przerwa這 pytanie Arskane'a:
- Opiekunie Zapis闚, dlaczego wasi wojownicy zabijajmoich braci? Dlaczego wypowiadacie nam wojn Co zasz這 mi璠zy naszymi plemionami?
Marphy si璕n像 po stoj鉍przed nim czarknapoju, zupe軟ie jakby chciazyskana czasie.
- Dlaczego? Dlaczego? Jak widaz ruin miast, nawet Przodkom nie uda這 sina to pytanie odpowiedzie Tw鎩 lud wyruszyna p馧noc w poszukiwaniu domu. Moje plemiposuwa siw tym samym celu na po逝dnie i wsch鏚. Mamy r騜ne zwyczaje, mow zachowanie. Ludzie bojsitej r騜nicy. M這da krew jest gor鉍a, 豉two siburzy. Dochodzi do k堯tni, ktosi璕a po bro szabici, rozlana krew poci鉚a za sobwojn Myjednak, 瞠 prawdziwa przyczyna jest inna. M鎩 lud to wieczni w璠rowcy, kt鏎zy nigdy nie zrozumiejplemion wiod鉍ych 篡cie osiad貫 na ziemi uznanej przez nich za w豉sn Pewnego dnia dowiadujemy si 瞠 na zakr璚ie rzeki, o jakidziedrogi st鉅 na po逝dnie, powstaje miasto. Miasto ludzi o ciemnej sk鏎ze. Moje plemijest zaniepokojone i chyba boi sitrochrzeczy sobie nie znanych. Podnosi sicoraz wi璚ej g這s闚, nawo逝j鉍ych aby, zniszczyto, co mo瞠 zagrozinam w przysz這i.
Arskane potard這闓i o postrz瘼ione resztki okrywaj鉍ej go odzie篡, jakby chciazetrzez nich niewidzialnwilgo
- Moje pleminie mo瞠 wam zagroziw 瘸den spos鏏. Prosimy tylko o ziemi na kt鏎ej moglibyy siaziarno i pa nasze owce. Jei sinam poszczci, to natrafimy mo瞠 na glinpotrzebndo wyrobu naczy I to wszystko. Myiwi z nas marni - przychodzimy przeciez krainy, gdzie na pr騜no by szukazwierzyny, ale za to mamy r璚e nawyk貫 do rzemios豉 i ch皻nie przeka瞠my wam nasze umiej皻noi.
- Tak. Tak. Wiem - pokiwag這wMarphy. - P璠 do walki z obcymi to dla nas zwyk豉 kolej rzeczy. Mo磧iwe, 瞠 pozostanam w spadku po Przodkach, za winy kt鏎ych cierpimy do dzi Teraz jednak, aby doprowadzido spokoju, musia豚y siznale ktoznacznie pot篹niejszy od nas wszystkich - codziennie warczo wojnie b瑿ny, ludzie sipaldo walki.
- A ty odkrywasz przed wrogiem ca章 prawd nierozwa積y bajarzu. Przy stole staNajwy窺zy W鏚z. Bybez zdobnego w pi鏎opusz he軛u oraz uroczystego p豉szcza, dzi瘯i czemu, maj鉍 na sobie prosty, 穎軟ierski str鎩, m鏬poruszasipo obozie nie dostrze穎ny przez nikogo.
- Zapominasz o jednym. Plemi kt鏎e nie wychowuje wojownik闚 zdolnych w豉dalanc zostaje starte z powierzchni ziemi. Lew powali byka. jei tylko zdo豉 umkn寞 rog闚, wilki osaczajofiar by jej krwinasycisw鎩 g堯d. Zabilub zostazabitym, po穋elub zostapo瘸rtym - oto najlepiej przestrzegane prawo.
Fors poczu jak w gardle wzbiera mu gor鉍a fala, gdy w gniewnym podnieceniu wyrzucaz siebie odpowied
- Wszystkim nam zagra瘸jszpony wyznaj鉍ych takie w豉ie zasady Bestii, o W豉dco Niezliczonych Namiot闚, a jest to przeciwnik groy i przebieg造. Jei musisz juwalczy to przeciw nim w豉ie poprowadswe hufce!
We wzroku Cantrula pojawi這 sizdumienie, aby zaraz ust雷imiejsca z trudem hamowanej wiek這i, kt鏎a ciemnym rumie鎍em zabarwi豉 policzki wodza. Jego r瘯a odruchowo spad豉 na r瘯oje kr鏒kiego miecza. Fors pozostana miejscu, nie pr鏏uj鉍 nawet ruszyspoczywaj鉍ymi na kolanach r瘯ami. Wisz鉍a u jego pasa pochwa by豉 pusta, poza tym nie m鏬przecieprzyj寞 wyzwania Koczownika.
- Nasze lance uderzaj gdzie chci kiedy chc przybyszu! Jei taka b璠zie nasza wola. rozbijemy siedliska tego taplaj鉍ego siw b這cie robactwa.
Przys逝chuj鉍y siwymianie zdaArskane nie wykonywanajmniejszego ruchu, spokojnie mierz鉍 wodza zdrowym okiem. Cantrul wyraie czekana ostrodpowied a gdy taka nie pad豉, zaczepnie zwr鏂isido Forsa.
- M闚isz, 瞠 Bestie ruszy造 z wypraw
- Nie - sprostowaFors. -- Chcpowiedzie 瞠 po raz pierwszy w znanych nam czasach Bestie zdecydowa造 siopuiswoje kryj闚ki w ruinach i bez obaw wesz造 na otwarte R闚niny, a poniewanie znamy wielkoi ich oddzia堯w, tym wi瘯sznale篡 zachowaostro積o. Ponadto nie sludi podobnymi do nas, nawet jei mieli przodk闚 wywodz鉍ych siz naszego rodzaju. Mogwi璚 byod nas silniejsze lub s豉bsze, mogmyei dzia豉w niepoj皻y dla nas spos鏏. Jedno wszak瞠 jest pewne. To mianowicie, 瞠 Bestie to najwi瘯szy wr鏬 ludzkich plemion. M鎩 ojciec zgin像 rozszarpany ich k豉mi, a ja sam doiadczy貫m ich niewoli. To nie jest przeciwnik, kt鏎ego mo積a zlekcewa篡 Najwy窺zy Wodzu.
- Pami皻aj tak瞠 o tym - Marphy przerwakr鏒kcisz- 瞠 gdy tych dw鏂h ucieka這 przez KrainWybuchu, grupka Bestii pod嘀a豉 ich adem. Jei ruszymy na po逝dnie bez zachowania ostro積oi, to w pewnej chwili mo瞠 okazasi 瞠 jestey wzi璚i w dwa ognie, maj鉍 wroga tak przed sob jak i za plecami.
Pomi璠zy brwiami Cantrula pojawi豉 sig喚boka bruzda, a zatkni皻e za pas palce wybija造 mocno rytm.
- Rozeemy zwiadowc闚.
- Racja. Jestemistrzem w sztuce wojennej. Zarz鉅zisz, co tylko b璠zie potrzebne. Wybacz mi. starzejsii gromadzenie zapis闚 odrywa mnie cz瘰to od samego 篡cia. Cz這wiek pope軟ia tyle pomy貫k - czasami wydaje siwr璚z, 瞠 nie potrafi siuczyi wyci鉚awniosk闚.
- Na wojnie uczysz silub giniesz! Przodkowie nie mogli lub nie chcieli siuczy musieli wi璚 odej. A my 篡jemy. Plemijest zdrowe i silne. My 瞠 za bardzo simartwicie - ty i Fanyer te P鎩dziemy w pe軟i przygotowani i nic...
Reszts堯w poch這n像 podobny do gromu di瘯, jakby nad namiotem, w kt鏎ym stali rozp皻a豉 sinieoczekiwanie burza. Ws逝chawszy sichwil
w og鏊nym ha豉sie mo積a by這 rozr騜nikrzyki m篹czyzn i cienkie piski przestraszonych kobiet i dzieci. Podczas gdy Koczownicy, przepychaj鉍 si niecierpliwie ruszyli do wyjia, Arskane odci鉚n像 Forsa w ciemny k靖 namiotu. Spogl鉅aj鉍 przez szczelinw poszyciu dostrzegli p璠z鉍y g堯wnulictabun sp這szonych koni. Przera穎ne zwierz皻a r瘸造 g這o, tratuj鉍 znajduj鉍ych sina trasie ich oszala貫go galopu ludzi, namioty i ogniska. W miarjak nad obozem zalega造 ciemnoi, coraz bardziej widoczna stawa豉 sidrgaj鉍a nad odleg造m horyzontem iana z這tego blasku.
D這Arskane'a z mia盥蕨ckoi si章 zacisn窸a sina ramieniu Forsa.
- To po瘸r. Step sipali! - Starasiprzekrzyczepanuj鉍y wok馧 tumult - Mamy szans..
Fors nie potrzebowajudalszych wyjaie Uwolnir瘯i rzucisiw stronsto逝, szukaj鉍 jakiejbroni. Dostrzegtylko kr鏒kw堯czni wi璚 nie namyaj鉍 sid逝瞠j, porwaji przyst雷ido rozcinania tylnej iany namiotu. Rozgl鉅aj鉍y sibezskutecznie Arskane w ostatniej chwili z豉paza kamienny t逝czek i tak uzbrojeni wypadli w mrok.
Klucz鉍 pomi璠zy namiotami, przy章czaj鉍 sido biegn鉍ych bez豉dnie ludzi, szybko oddalili siod centrum obozu przypominaj鉍ego wzburzone mrowisko. W panuj鉍ym dooko豉 rozgardiaszu mogli nie obawiasirozpoznania i schwytania, jednak coraz jaiejsze niebo nagli這 do poiechu.
- Sp鎩rz na wsch鏚 - Fors wskazana upiornzapowiedprzeditu.
R闚niez tej strony ob霩 obejmowa造 gigantyczne macki p這mieni, gotowe poch這n寞 wszystko, co zastanna swej drodze. W鏚 namiot闚 miota這 sicoraz mniej ludzi, widocznie Cantrulowi, po pierwszym okresie zamieszania, uda這 siopanowasytuacj
Wybiegli w ko鎍u na otwartprzestrzei przystan瘭i, rozgl鉅aj鉍 siw poszukiwaniu daj鉍ych ukrycie drzew i k瘼 zaroi. W pewnej chwili Fors zauwa篡co co nape軟i這 go niepokojem. Czy 鄴速y blask w miejscu, gdzie go wczeiej nie by這, m鏬powstatylko przez odbicie widocznych z lewej i prawej strony p這mieni? W chwilpniej Arskane potwierdzijego obawy.
- Ogieotacza nas ze wszystkich stron!
Zdaj鉍 sina sw鎩 instynkt, ch這pak pomkn像 w d馧 豉godnego zbocza. Widziaodcii皻e w ziemi ie瞠 ady kopyt. Widzia 瞠 szukaj鉍e ratunku zwierz皻a kierowa造 siku wodzie, a zatem gdzieni瞠j musia豉 bywoda. Pop璠zili w d馧 na z豉manie karku.



Rozdzia14
Strza豉


Wiatr zmienikierunek i nagle wszystko przes這ni造 g瘰te k喚by szczypi鉍ego w oczy, dusz鉍ego dymu. Posuwali sipo omacku, niemal nie zwalniaj鉍 tempa biegu, dop鏦i pod ich stopami nie zachlupota豉 woda upragnionego strumienia. Gdy zanurzeni po pas przystan瘭i na chwil przekonali si 瞠 nie ssami. Z wysokiej trawy, fala za fal wy豉nia造 sinieprzeliczone stada kr鏊ik闚, preriowych piesk闚 i innych ma造ch mieszka鎍闚 wielkiego stepu. Zwierz皻a, popiskuj鉍 trwo積ie, bieg造 wzd逝brzegu, a gdy dalszdrogzamyka豉 im jakaprzeszkoda, gnane przemo積ym instynktem przetrwania skaka造 w wod upodabniaj鉍 jmiejscami do k喚bi鉍ego sifutrzanego kobierca.
Poodku nurtu dym bynieco rzadszy, dzi瘯i czemu oczy Forsa przesta造 透awi Odzyskawszy zdolno widzenia, obj像 przewodnictwo, kieruj鉍 siw d馧 strumienia, w stronstrzelaj鉍ych wysoko p這mieni, a coraz dalej od wrz鉍ego obozu Koczownik闚, kt鏎ego odg這sy ucich造 zupe軟ie, gdy po mini璚iu najbli窺zego zakr皻u zamkn窸a siza nimi iana wierzbowych zaroi.
Z nabrze積ych krzak闚 dobiegatrzask 豉manych ga喚zi, a zaraz potem nad wodpojawisijele za nim drugi i trzeci. Robi這 sicoraz g喚biej. W pewnej chwili Fors poizgn像 sina kamienistym dnie i trac鉍 r闚nowagpogr嘀ysiw m皻nej cieczy. Czuogarniaj鉍go panik szybko jednak opanowasii przypominaj鉍 sobie brane niegdyw g鏎skich jeziorach lekcje, zacz像 r闚no przebieraramionami. Nieco z tym p造n像 jak zwykle opanowany Arskane.
Po jakimczasie brzegi oddali造 si nurt zwolniwyraie i wyni鏀ich na odek szerokiego rozlewiska, kt鏎ego dalszy koniec zamyka豉 prosta linia zbudowanej z ga喚zi i b這ta tamy. Gdy lekka mgie趾a, przes豉niaj鉍a dotychczas pole widzenia, opad豉, Fors zauwa篡wyrastaj鉍e ponad zwierciad這 wody naje穎ne ga喚ziami kopulaste wzg鏎ki bobrowych 瞠rdzi. Us造szag這e prychanie i niezw這cznie odp造n像 w bok, zauwa篡wszy ' zmierzaj鉍ego w stronn隔bi窺zej chatki okaza貫go dzikiego kota. Zwierzszybko wdrapa這 sina wierzcho貫k budowli, sk鉅 przemoczone i rozz這szczone dawa這 g這o wyraz swemu niezadowoleniu.
Spogl鉅aj鉍 za siebie Fors zauwa篡 瞠 g這wa Arskane'a co chwila niknie pod wod Olbrzym najwyraiej byw opa豉ch. Natychmiast zawr鏂i p造n鉍 przy nim ado momentu, gdy obaj uczepili sistercz鉍ych z wody konar闚 zwalonego drzewa. Przyszedczas, aby zastanowisinad najbli窺zprzysz這i
Spi皻rzona przez bobry woda stanowi豉 pokae jeziorko, wezbrane jeszcze dodatkowo po ostatnich deszczach. Buduj鉍 tam zwierz皻a i窸y niemal wszystkie porastaj鉍e brzegi drzewa, pozostawiaj鉍 jedynie niskie zaroa i trzciny. Sytuacja nie by豉 najgorsza. Uspokojony Fors pomya 瞠 szczliwy przypadek rzuciich w jedyne daj鉍e szansprze篡cia miejsce. Szybko teprzekonasi 瞠 jego zdanie podziela這 wi璚ej 篡wych stworze
Wkr鏒ce pojawisipot篹ny jelei, zadzieraj鉍 wysoko przyozdobionroz這篡stym poro瞠m g這w zacz像 zataczakr璕i wok馧 瞠remia. Z k喚b闚 dymu wy豉nia這 siraz po raz jakiezwierzi na wyigi z innymi usi這wa這 wspi寞 sina zbawczstertga喚zi, nieraz spychaj鉍 przy tym s豉bsze osobniki, o grzbiety kt鏎ych pr鏏owa這 siwesprze W pewnej chwili Arskane krzykn像, z obrzydzeniem wstrz零aj鉍 przy tym r瘯 wok馧 kt鏎ej owin像 siszukaj鉍y schronienia w嘀.
J瞛yki ognia si璕a造 jubrzegu, barwi鉍 wodkrwistczerwieni Przesycone dymem, nieznoie gor鉍e powietrze parzy這 p逝ca przy ka盥ym, nawet najp造tszym oddechu. Z g鏎y spadptak, uderzyw ramiForsa i. odbiwszy si pogr嘀yw wodzie, roztaczaj鉍 wok馧 zapach palonego pierza. Ch這pak wtulig這ww ramiona, zbli瘸j鉍 twarz do samej wody. W tym czasie po karku i barkach, fala za falprzetacza這 siwywo逝j鉍e piek鉍e b鉉le gor鉍o.
畝den z nich nie wiedzia jak d逝go unosili siw wodzie, z palcami kurczowo zacii皻ymi wok馧 ga喚zi 瞠remia. W ka盥ym razie, gdy trzask szalej鉍ych p這mieni nieco os豉b zdo豉li podnie g這wy, by popatrzena swe okopcone, lecz 篡we twarze. Najgorsze mieli juza sob Co prawda tu i 闚dzie 瘸rzysiwiiowym blaskiem jakipiei oczywistym by這, 瞠 musi up造n寞 sporo czasu, nim dymi鉍a ziemia ostygnie na tyle, by mo積a by這 postawina niej stop ale pot篹nej iany ognia mogli sijume obawia
Jedynbezpieczndrogbyna razie strumie Toruj鉍 sobie przejie w鏚 ciamartwych zwierz靖, dotarli do nast瘼nego 瞠remia, a po kr鏒kim odpoczynku do nast瘼nego i tak p造n鉍 wzd逝豉鎍ucha chatek osi鉚n瘭i zamykaj鉍jeziorko tam Konstrukcja nie wytrzyma豉 naporu ognia, kt鏎y strawiznacznczkorony, wypalaj鉍 w niej okaza章 dziur tak, 瞠 woda wyp造wa豉 coraz swobodniej, szybko wype軟iaj鉍 stare koryto.
Korzystaj鉍 z unosz鉍ej sinad wypalonym stepem poiaty, Fors przyjrzasinajbli窺zemu etapowi w璠r闚ki. W chwilpniej byjuprzy nim Arskane.
- Wi璚 nadal trzymamy siwody? - zapyta - Maj鉍 za sobtaki ogie nie musimy obawiasipogoni. Comi siwidzi, 瞠 szczcie nam sprzyja dzisiejszej nocy, m鎩 bracie.
Fors mrukn像 copotakuj鉍ego, ca章 uwagskupiaj鉍 na pokonaniu oiz造ch pni tamy. Po drugiej stronie woda by豉 p造tka, si璕a豉 zaledwie po pier mogli wi璚 wreszcie stan寞 na nogi. chousiane chybotliwymi ga喚ziami dno zmusza這 do powolnego marszu, w ka盥ej chwili gro蕨c niebezpiecznym upadkiem. Gdy pe貪aj鉍a 逝na zosta豉 daleko w tyle, Fors przystan像 i zadar連zy g這wwpatrywasiw niebo, poszukuj鉍 znanych gwiazd, kt鏎e zgodnie z tym, co mu niegdywpajano, by造 najlepszym przewodnikiem. Id鉍 z zachodu kierowali sina po逝dnie, w stronzupe軟ie nieznan
- Jak myisz, czy us造szymy jeszcze b瑿ny? - zapyta
- Nie licz na to. Plemiz pewnoiuzna這 tak mnie, jak i Noratona za zmar造ch i przesta這 powtarzawezwanie. Cia貫m Forsa wstrz零n像 dreszcz.
- To rozleg豉 kraina. Bez sygna堯w mo瞠my ich nie znale.
- Skoro wybuch豉 wojna, to m鎩 lud ukryob霩 jak tylko m鏬najlepiej. Jestem jednak przekonany, 瞠 nie uda這by sinam tak 豉two uciec, gdyby nie spoczywa這 na nas wielkie pos豉nie. Idziemy na po逝dnie i miejmy nadziej 瞠 ta sama si豉, kt鏎a pomog豉 nam siuwolni wska瞠 r闚nieto, czego szukamy. W najgorszym wypadku pozostajjeszcze twoje g鏎y, wi璚 jei nie trafi sinam nic lepszego, zawsze mo瞠my pow璠rowaw tamtstron
Tym razem Fors nic nie odpowiedzia ponownie zapatrzony w wygwie盥穎ne niebo.
Nieustannie potykaj鉍 sio rozrzucone na dnie g豉zy, wci嘀 brn瘭i korytem strumienia, kt鏎y doprowadziich w ko鎍u do wy興obionego w szarej skale w零kiego parowu. Gdy wysokie ska造 zamkn窸y siza nimi, wyszli na brzeg i rozci鉚n瘭i sina piasku 瞠by wypocz寞.
Mieli k這poty z zai璚iem, gdyw預霩 bype貫n natr皻nych moskit闚, kt鏎e wietrz鉍 uczt z g這ym brz璚zeniem zlatywa造 ze wszystkich stron, by nie zwa瘸j鉍 na rozpaczliwie wymac赧uj鉍ych ludzi, obsiich ca造m stadem i nasycig堯d. W ko鎍u jednak zm璚zenie cia豉 i ot瘼ia貫go umys逝 zwyci篹y這 i zoboj皻niali na wszystko uciekinierzy pogr嘀yli siw g喚bokim ie.
Forsa obudziplusk wody. Przez chwille瘸nieruchomo nas逝chuj鉍, po czym 2 trudem otworzyzapuchni皻e powieki. Rozcieraj鉍 piek鉍od uk零zetwarz, wpatrywasisennie w przep造waj鉍mi璠zy omsza造mi ga喚ziami brunatnwod Spojrzaw niebo - musia這 byjupno. Strz零aj鉍 z siebie resztki snu, szybko poderwasina nogi.
Tuobok, rozci鉚ni皻y na brzuchu, z g這wu這穎nw zgi璚iu ramienia, spaArskane. Jego prawy bark przecina豉 czerwona oparzelina -widocznie musiasizetkn寞 z p這n鉍ym kawa趾iem roz瘸rzonego drewna. Jeszcze teraz na powierzchni wody unosi造 siliczne pozosta這i nocnego po瘸ru - nadpalone ptaki i pi鏎a, rozsiewane przez wiatr p豉tki popio逝, a w pobli簑 wirowa這 powoli cia這 wiewi鏎ki z wypalonym na grzbiecie futrem.
Fors wy這wijbez namys逝, gdyna wp馧 upieczona wiewi鏎ka wydawa豉 sijego przyrastaj鉍emu do krzy瘸 穎章dkowi czymnad wyraz apetycznym. Spiesznie rozci鉚n像 zdobycz na p豉skim kamieniu i pomagaj鉍 sobie ostrzem w堯czni, kt鏎ej nie wypuiz r隕 nawet w chwili najwi瘯szego niebezpiecze雟twa, zabrasido i鉚ania sk鏎y.
Gdy wszystko juby這 gotowe, obudziArskane'a. Olbrzym, mamrocz鉍 cosennie, przetoczysina plecy, przez chwille瘸wpatrzony w niebo, awreszcie usiad W ietle dnia jego rozbita, zapuchni皻a twarz przypomina豉 upstrzonrdzawymi plamami potwornmask jednak na widok podanego przez Forsa mi瘰a zdo豉ods這niz瑿y w ponurym uiechu.
- Jedzenie - a przed nami pi瘯ny dziena podr騜.
- Jutylko p馧 dnia - poprawigo Fors, spojrzawszy na s這鎍e.
- Trudno, w takim razie p馧 dnia. Ale nawet w tym czasie mo瞠my przebywiele mil. Wydaje mi si 瞠 nas dw鏂h nie zdo豉 nic powstrzyma
Fors przebiegw myi sk喚bione wydarzenia ostatnich dni. Rachubczasu stracijudawno. Nie wiedziaile dni min窸o od chwili, gdy opuiEyrie, nie wiedziagdzie rzucigo los, ani co stanie siw najbli窺zym czasie. Jedno wszak瞠 by這 pewne i w tym Arskane miaracj Jak dot鉅, nic i nikt nie zdo豉ich powstrzyma- ani Bestie, ani plemijaszczurek, ani teKoczownicy. Nawet Kraina Wybuchu i ogienie zagrodzi造 im drogi...
- Czy pami皻asz, bracie, co ci powiedzia貫m, gdy staliy na polu lataj鉍ych maszyn? Nigdy wi璚ej cz這wiek nie mo瞠 wyst雷iprzeciw w豉snemu rodzajowi, gdyjei to uczyni, zniknie zupe軟ie z powierzchni ziemi. Jei b璠ziemy kontynuowato, co Przodkowie zapocz靖kowali kiedyspadaj鉍ym z nieba ob喚dnym deszczem ierci, b璠ziemy przekl璚i i skazani na zag豉d
- Pami皻am.
- Przysz這 mi na my - powoli ci鉚n像 olbrzym - 瞠 tobie i mnie ukazano r騜nych ludzi i r騜ne sprawy tak, abyy z kolei mogli pokazato innym. Koczownicy ruszajdo walki z moim plemieniem, a przeciew nich tak瞠 p這nie pragnienie wiedzy, tak g逝pio roztrwonionej przez Przodk闚. Wychowujbadaczy, takich jak Marphy, z kt鏎ym, jestem tego pewien, m鏬豚ym sizaprzyjai Jester闚niety, cz這wiek g鏎skiego plemienia, nie czuj鉍y nienawii ani do mnie, ani do Koczownik闚. W ka盥ym szczepie mo積a znale ludzi dobrej woli...
Fors zwil篡usta.
- I gdyby tacy ludzie dobrej woli mogli zasirazem do rozmowy. Pokiereszowantwarz Arskane'a rozjaiuiech.
- Czytasz w moich myach. Musimy wypleniz tej ziemi wojn jei nie chcemy po穋esinawzajem. W przeciwnym razie ca豉 ta kraina przypadnie w udziale ohydnym Bestiom. Ludzie muszto zrozumie
- Cantrul powiedzia 瞠 ludzie muszwalczy bo inaczej zgin
- Tak? Bardzo dobrze. Sprzecier騜ne rodzaje walki. Na pustyni m鎩 lud walczycodziennie, za przeciwnika miajednak piasek i s這鎍e, nieurodzajnziemii ogromne jaszczury. Gdyby stro篡tna wiedza nie zanika豉, zdo豉libyy nawet uspokoiziej鉍e ogniem g鏎y! Tak, cz這wiek musi walczy gdyinaczej jest sinic nie wartym mi璚zakiem. Niech jednak walczy buduj鉍, a nie niszcz鉍. Chcia豚ym ujrzem鎩 lud handluj鉍y z Koczownikami, ucz鉍y siprzy ogniskach g鏎skich plemion. Nadszedczas, aby przyst雷ido dzia豉nia, jei chcemy urzeczywistnito marzenie. Jei bowiem mieszka鎍y namiot闚 ruszna po逝dnie, nios鉍 ze sobzarzewie wojny, rozgorzeje taki p這mie 瞠 ani nam, ani 瘸dnemu innemu cz這wiekowi nie uda sigo ugasi A wtedy, niczym spopielone przez po瘸r stepu drzewa i trawy, zginiemy w nim ze szcz皻em, grzebi鉍 na wieki nasze sny o przysz貫j ludzkoi.
Fors odpowiedziagrymasem ubrudzonej twarzy, kt鏎y prawdopodobnie miabyponurym uiechem.
- Jest nas tylko dw鏂h, Arskane, przy czym ja zosta貫m z pewnoiwyj皻y spod prawa, o ile oczywiie w Eyrie dostrze穎no w og鏊e, 瞠 znikn像em. Moje nadzieje na zdobycie pos逝chu Rady obr鏂i造 siw niwecz z chwil gdy Bestie spali造 wszystkie dowody na istnienie miasta. Tak wi璚 nie mam nic i nic nic znacz A ty?
- Ze mnjest inaczej. Jestem synem Pana Skrzyde co prawda najm這dszym, ale my 瞠 znajdsitacy, co zechcmnie wys逝cha cho熲y przez kr鏒kchwil Aby jednak do tego dosz這, musimy odnale plemi zanim zrobito Koczownicy.
Fors wrzucido wody ogryzionko.
- Oho! A wi璚 znowu czekajnas wyigi. Szkoda, 瞠 nie schwytaliy sobie koni. Konie snajlepsze, gdy idzie o poiech.
- P鎩dziemy pieszo - odparArskane.
Gdy jednak podni鏀sii zrobipierwszy krok, nie zdo豉powstrzymaokrzyku b鏊u. Widaby這, 瞠 krwawi鉍e ramisprawia這 mu cierpienie, gdypodiadomie chronizraniony bok. Jednak najmniejszym gestem czy s這wem nie datego po sobie pozna gdy wskoczywszy do si璕aj鉍ej pasa wody podj瘭i mozolnw璠r闚k
Brn鉍 powoli kamienistym korytem Fors pomyaz zazdroi 瞠 Arskane i wspania造 sen. On sam walczyprzeciw Bestiom bez 瘸dnych skrupu堯w, tak samo b璠zie bisido upad貫go w obronie w豉snego 篡cia. z takim samym poi璚eniem i determinacj z jakodpieraataki Koczownik闚. Jednak zabijanie nigdy nie b璠zie celem samym w sobie. Jako myiwy uiercazwierz皻a tylko wtedy, gdy chciazaspokoig堯d lub uzupe軟izapasy Eyrie. Powr鏂i造 wspomnienia niedawnej walki z Koczownikami. Analizuj鉍 teraz swoje uczucia przekonasi 瞠 nie zale篡 mu na szukaniu zemsty z mieczem w r瘯u, gdynie uznaje powod闚, kt鏎e usprawiedliwi造by instynkt agresji.
Dlaczego mieszka鎍y Eyrie przez wszystkie te lata pozostawali jakby na uboczu g堯wnego nurtu ludzkich plemion? Mo磧iwe, 瞠 mia造 na to wp造w stare podania, wed逝g kt鏎ych g鏎ale byli potomkami wybranych. Ich zadaniem by這 wskrzeszenie rozerwanej na krwawe strz瘼y cywilizacji, niedopuszczenie do zanikni璚ia rozproszonej po iecie Wiedzy. Wierni temu celowi, z pokolenia na pokolenie przekazywali nagromadzone wiadomoi, nieustannie je wzbogacaj鉍 o nowe informacje, zdobyte w kolejnych wyprawach Gwiazistych.
Czyjednak na przestrzeni wiek闚 nie zakorzeni豉 siw nich wiara w wy窺zo rasy wybranej? Gdyby jego ojciec nie z豉manapisanego prawa, 瞠ni鉍 siz obckobiet gdyby on sam urodzisiw Eyrie z czystej krwi plemienia - czy mya豚y teraz w ten spos鏏? Przed oczami stan窸a mu postaJarla, Ojciec go lubii darzyszacunkiem. Bytepierwszym, kt鏎y pozdrowigo, po wyborze na Wodza Gwiazistych. Jari! Jar! m鏬豚y rozmawiaz Marphy'm i na pewno szybko znaleiby wsp鏊ny j瞛yk. Bytepewny, 瞠 z Cantrulem Jar! by sinie dogada W鏚z Koczownik闚 nale瘸do innego rodzaju ludzi, chonie mo積a mu by這 odm闚izdolnoi przyw鏚czych. Jego jey p鎩dza nim wsz璠zie, wpatrzeni w oliewaj鉍grzywbia造ch w這s闚 niczym w bojowy sztandar.
Fors bymutantem, a w jego 篡豉ch p造n窸a zmieszana krew dw鏂h plemion. Czy ktotaki mo瞠 przemawiaw czyimkolwiek imieniu? Nie wiedzia Z ca章 pewnoiwiedzianatomiast czego teraz chce - ze wszystkich sidopom鏂 Arskane'owi w spe軟ieniu jego marze Mo瞠 nawet nie wierzyw ostateczne powodzenie, lecz walka o urzeczywistnienie plan闚 υwcy stanie sijego celem. Wyruszaj鉍 z Eyrie pragn像 gwiazdy dla siebie - srebrnej gwiazdy, kt鏎niczym orderem m鏬豚y b造sn寞 przed oczami ludzi - aby zyskaich szacunek. Arskane wskazamu co co wydawa這 sibyszlachetniejsze. Przysz這 poka瞠, czy tak sistanie.
Zacz像 powtarzaw myi ostatnie trzy s這wa, dopasowuj鉍 do nich rytm krok闚. Opuszczaj鉍 w預霩, strumienagle zakr璚i Nadszedczas, aby obrainndrog Arskane wspinasijuna wysoki, stromy brzeg, chwytaj鉍 dla utrzymania r闚nowagi porastaj鉍e g瘰to zbocze krzaki. Fors, pomagaj鉍 sobie w堯czni pod嘀yw jego ady, tak, 瞠 na g鏎ze znalei siniemal r闚noczeie. Daleko na po逝dniu przedwieczorne niebo przecina unosz鉍y sina kszta速 wielkiego grzyba, k章b g瘰tego czarnego dymu.
W pierwszym zaskoczeniu Fors pomyao po瘸rze stepu, jednak ogienie m鏬przerzucisiatutaj, skoro linia wypalonej trawy dawno pozosta豉 w tyle. Pali這 sicoinnego i tylko w jednym miejscu - u podstawy czarnej kolumny. Gdyby tak p鎩 wzd逝rz璠u po prawej, a potem przemkn寞 przez le蕨ce za nimi pe軟e dojrza造ch czerwonych owoc闚 zaroa, to mo積a by niepostrze瞠nie dotrzedo samego 鏚豉 p這mieni.
Fors czuszarpi鉍e sk鏎liczne ciernie, gdy pe透n鉍 napychausta s這dkimi jagodami, kt鏎ych g瘰ty sok brudzimu twarz i r璚e ciemnymi plamami.
W po這wie poros貫j jagodami przesieki natkn像 sina ady walki. Pod krzakiem le瘸wypalony koszyk, a rozsypane owoce, rozdeptane i przemieszane z ziemi tworzy造 g瘰t ciemnoczerwonpapk nad kt鏎unosisir鎩 owad闚. U przeciwleg貫go skraju zaroi biegwidoczny pas wydeptanej trawy i po豉manych ga章zek. Na jednej z nich ko造sasistrz瘼ek jasno-pomara鎍zowej tkaniny. Arskane zerwago z kolc闚 i powoli przeci鉚n像 przez palce.
- To wyr鏏 mojego plemienia - rzuciz niepokojem. - Zbierali jagody, gdy...
Fors mocniej zacisn像 d這na drzewcu w堯czni. S豉ba to by豉 bro Z 瘸lem pomyao swoim 逝ku. Nawet zabrany przez Koczownik闚 miecz by豚y lepszy. Ojciec nauczygo wielu sztuczek, dzi瘯i kt鏎ym miecz stawasinaprawdniebezpieczny. Z kawa趾iem bawe軟y w z瑿ach Arskane poczo貪asinaprz鏚, zupe軟ie nie uwa瘸j鉍 na ciernie rani鉍e ramiona i barki. Fors ruszyza nim i jupo chwili pochwycis豉by, j瘯liwy di瘯, przyniesiony razem z zapachem dymu przez powiew wiatru. Di瘯 nie opadaani sinie wznosi ca造 czas brzmi鉍 na jednym, dra積i鉍o wysokim tonie.
Min預szy przesiekdopadli k瘼y drzew i stamt鉅, po rozsuni璚iu g瘰tego poszycia, ujrzeli opuszczone pole bitwy. Ma貫 dwuko這we w霩ki tworzy造 luy okr璕, w tej chwili rozerwany na znacznym odcinku. Na w霩kach przysiad造 niezliczone ptaki ierci, objedzone tak bardzo, 瞠 by造 zdolne tylko do tego, 瞠by siedziei wpatrywasi豉pczywie w oczekuj鉍je uczt Obok wyrwy pi皻rzysistos szarobia造ch cia poroi皻ych g瘰twe軟 kt鏎sp造waj鉍a z wielu ran krew zamienia豉 w sztywne, rdzawe pancerze.
Arskane podni鏀siz kl璚zek. Gdzie ptaki ierci siedzia造 spokojnie, tam od dawna nie by這 篡wego cz這wieka. Monotonny krzyk wci嘀 wype軟iaich uszy, wi璚 po chwili nads逝chiwania Fors zacz像 szukajego 鏚豉. Kr嘀鉍 w鏚 rozrzuconych ciaw pewnym momencie zauwa篡 瞠 jego towarzysz pochyla si chwyta do r瘯i kamiei zadaje nim szybki cios. Dra積i鉍y di瘯 ucichnatychmiast, zaArskane wyprostowasi trzymaj鉍 w r瘯u wci嘀 jeszcze drgaj鉍e cia這 jagni璚ia.
Musieli uzyskaodpowiedna jeszcze jedno pytanie. Zaciskaj鉍 szcz瘯i na widok ogromu strat, boj鉍 sipodiadomie tego, co z pewnoiznajdgdziepo鏚 spalonych woz闚 i stos闚 martwych zwierz靖, ruszyli na poszukiwanie ad闚 wroga.
Pierwszy natrafina nie Fors, gdy potkn預szy sio ko這 rozbitego w霩ka, dostrzegpod nim wychud貫 cia這 o szeroko rozrzuconych ramionach i nieruchomych, patrz鉍ych w niebo oczach. Z nagiej, obci鉚ni皻ej szarsk鏎piersi stercza豉 d逝ga strza豉. Na jej widok ch這pca ogarn窸o podniecenie. Przeci鉚n像 lekko palcem po wy興obionych na ko鎍u drzewca delikatnych rysach. Przeczucie go nie myli這, co do jej pochodzenia - sam przecienieraz osadzapi鏎a w ten spos鏏. Nie by這 tu 瘸dnych znak闚 w豉iciela, opr鏂z malutkiej srebrnej gwiazdki, osadzonej tak g喚boko, 瞠 nie spos鏏 by這 jzatrze
- Bestia! - wykrzykn像 Arskane na widok zw這k. Fors wskazana strza喚.
- Zosta豉 wystrzelona przez Gwiazistego. Arskane nie wykazywawi瘯szego zainteresowania - absorbowa造 go w豉sne odkrycia.
- By這 to obozowisko tylko jednego klanu. Cztery wozy p這n przynajmniej pi璚iu uda這 siuciec. Owce opnia造by marsz, dlatego wybili stado. Znalaz貫m jeszcze cztery takie maszkary.
Tr鉍iBesticzubkiem mokasyna.
Fors przest雷izadnie nogi martwego kuca, na kt鏎ym pozostawiono kompletnuprz嘀. W jego boku tkwiczarny dziryt Bestii. Skoro natkn瘭i sina pozostawione cia豉 przeciwnika, nale瘸這 wnioskowa 瞠 atak zostaodparty, a obl篹onym uda這 siwyrwana wolno.
Przeszukali pole walki, zbieraj鉍 groty strza Fors ponadto u豉maopatrzone znakiem gwiazdy drzewce. Jakiprzybysz z Eyrie pomagaludziom z po逝dnia w walce. Kog騜 zatem spotka, gdy do章czy do plemienia Arskane'a - przyjaciela czy wroga?
Ko豉 uciekaj鉍ych woz闚 odciska造 w mi瘯kim torfie g喚bokie koleiny, zaobok nich bieg造 wyraie widoczne ady ludzkich st鏕. Czarne ptaki, kt鏎e oci篹ale odfrun窸y na widok ludzi, wr鏂i造 natychmiast na miejsce uczty, gdy tylko para przyjaci馧 ruszy豉 tropem woz闚. Arskane oddychaci篹ko, a jego usta zacisn窸y siw w零k okrutnlini tak samo jak w闚czas, gdy natkn瘭i sina zwo這ki Noratona.
- Cztery Bestie - g這o zastanawiasiFors wyd逝瘸j鉍 krok do lekkiego biegu. - Jaszczurki zabi造 jeszcze pi耩. Ile mo瞠 w堯czysipo okolicy? Nigdy przedtem nie zabito tylu naraz. Co siza tym kryje?
- W r瘯u jednej z nich znalaz貫m wypalonpochodni Mo磧iwe, 瞠 to r闚nieone pod這篡造 ogiewok馧 obozu Koczownik闚, tak jak tu podpali造 wozy, chc鉍 wymordowaca造 klan.
- Nigdy przedtem nie opuszcza造 ruin. Dlaczego nagle zmieni造 obyczaje? Arskane splun像.
- Mo瞠 one r闚nieszukajnowej ziemi, a mo瞠 zachcia這 siim wojny i ierci wszystkich, kt鏎zy nie nale蕨 do ich rasy. Kto wie, co takie paskudztwo mo瞠 wymyi Patrz!
Koleiny, kt鏎ymi pod嘀ali, po章czy造 siz szerokim traktem rozje盥穎nej ko豉mi wielu woz闚 i udeptanej setkami st鏕 ziemi. Nie ulega這 w靖pliwoi, 瞠 natrafili na ady przeci鉚aj鉍ego plemienia. Teraz mogli juspokojnie pod嘀atym szlakiem, gdypr璠zej czy pniej spotkajznajduj鉍y sigdziew przedzie lud Arskane'a.
W chwilpniej Fors przystan像 tak nagle, 瞠 omal nie zapl靖asiwe w豉sne nogi. Nie wiadomo sk鉅 nadlecia豉 strza豉 i zarywszy g喚boko w piasku, dr瘸豉 lekko, nios鉍 zarazem groi ostrze瞠nie. Nie musiaprzygl鉅asijej z bliska. Zanim jeszcze wyci鉚n像 po nir瘯 wiedzia 瞠 w d逝gim drzewcu znajdzie wbitg喚boko niewielkgwiazdk



Rozdzia15
Przyn皻a


Arskane nie zatrzymasi tylko skoczyw lewo i przypaddo ziemi pod os這nzaroi, iskaj鉍 w r瘯u zabrany z miejsca potyczki dziryt. Fors przeciwnie - pozostatam, gdzie stan像, wzni鏀jedynie do g鏎y puste d這nie.
- Podr騜ujemy w pokoju.
S這wa jego w豉snej mowy - ludzi z g鏎 - zabrzmia造 dziwnie po tylu tygodniach ucieczki. Od k瘼y rozrzuconych po prawej stronie szlaku drzew oderwa豉 siwysoka posta kt鏎ej widok nie zdziwich這pca.
Jari wygl鉅aimponuj鉍o nawet w prostych szatach zwyk貫go mieszka鎍a Eyrie. W odi皻nym stroju Wodza Gwiazistych by豚y bardziej dostojny, pomyaz dumFors, niCantrul, przyodziany w uroczysty p豉szcz i ozdobiony p瘯ami pi鏎 henn. Podchodziku nim powoli, a s這鎍e odbija這 sioliewaj鉍o w zawieszonej na szyi srebrzystej gwiezie oraz w wyczyszczonych do po造sku metalowych okuciach pasa i pochwy miecza.
Arskane przyczaisido skoku, lecz Fors gwa速ownym gestem nakazamu spok鎩. Jari stan像 na wprost nich, drgni璚iem najmniejszego musku逝 nieruchomej twarzy nie okazuj鉍 zdziwienia widokiem uciekiniera z g鏎.
- I co, ziomku. - Trzymany w r瘯u 逝k zacz像 poruszasitak, jakby by這 to ber這 Rady. - Czy znalaz貫jusw鎩 szlak?
Fors pozdrowigo, a gdy Jar! nie odpowiedzia zagryzg喚boko dolnwarg To prawda, 瞠 nigdy w przesz這i W鏚z nie okazamu najmniejszego zainteresowania, r闚noczeie jednak 瘸dnym s這wem czy gestem nie damu odczu 瞠 uwa瘸 go za kogogorszego od reszty m這dzie篡 Eyrie, czym judawno zaskarbisobie wdzi璚zno w sercu ch這pca.
- W璠rujz Arskane'm, moim bratem z Plemienia Ciemnosk鏎ych. - Strzelipalcami, chc鉍 wywo豉這wcz zaroi. - Jego lud znalazsiw niebezpiecze雟twie, ieszymy wi璚, aby dodo章czy
- Czy wiesz, 瞠 jesteteraz wyj皻y spod prawa?
Fors z trudem prze趾n像 md章 s這dycz iekaj鉍ej z rozci皻ej wargi krwi. Mimo wszystko w g喚bi duszy liczyna 豉godniejszy wyrok za opuszczenie Eyrie. S這wa Jarla poruszy造 nim bardziej, nisitego spodziewa Poczuogarniaj鉍y go przyp造w zniech璚enia i rozpaczy, szybko jednak zapanowanad sob maj鉍 nadziej 瞠 W鏚z nie dostrzegtej chwili s豉boi. Eyrie nigdy nie by這 dla niego szczliwym domem - nikt nie okazamu serdecznoi od czasu ierci Langdona. Prawdm闚i鉍, judawno temu wyj皻o go spod prawa, tym niemniej by這 to jedyne znane mu schronienie.
- Przy ogniu Arskane'a jego brat b璠zie zawsze gor鉍o witany. Przenikliwy wzrok Jarla przeni鏀siz Forsa na jego towarzysza.
- Wkr鏒ce tw鎩 lud nie b璠zie m鏬nikomu ofiarowaognia lub schronienia. Za pno wracasz, wojowniku. Wzywaj鉍y do powrotu g這s b瑿n闚 umilkwiele godzin temu.
- Zostaliy zatrzymani wbrew naszej woli - odparArskane roztargnionym g這sem bez reszty poch這ni皻y lustracjJarla. Ogl璠ziny nie wypad造 widocznie zbyt pomynie, gdyna twarzy 這wcy zagoiponury grymas.
- I s鉅z鉍 z waszego wygl鉅u nie obchodzono siz wami zbyt 豉godnie. Jari popatrzywymownie na pokrywaj鉍e przyjaci馧 liczne si鎍e i blizny. - No c騜, przed bitwka盥y zdolny do walki cz這wiek jest na wagz這ta.
- Czy瘺y Koczownicy... zacz像 zdziwiony Fors. Trudno mu by這 uwierzy 瞠 Cantrul tak szybko zaprowadziporz鉅ki po wywo豉nym po瘸rem zamieszaniu.
- Jacy Koczownicy? - spytazaskoczony Jarl. - Koczownicy nie majnic z tym wsp鏊nego. W鏚 Bestii zapanowa這 wrzenie i teraz porzucajswe cuchn鉍e nory, ca造mi stadami wychodz鉍 w step, aby walczyze wszystkimi ludzkimi plemionami!
Arskane isn像 g這wd這闓i! Nag造m nawrotem da這 o sobie znawyczerpanie. Wymamrotacozbiela造mi wargami, po czym ci篹ko ruszyprzed siebie. Fors chciap鎩 w jego ady, lecz kr鏒ki gest wodza osadzigo na miejscu.
- Co to za gadanie o ataku Koczownik闚?
Prze豉muj鉍 jakiwewn皻rzny op鏎 zacz像 opowiadao pojmaniu, pobycie w obozie i ucieczce z miasta namiot闚. Nim sko鎍zy Arskane znikn像 juz pola widzenia, lecz Jarl nadal nie pozwalamu odej. Wydawasibez reszty poch這ni皻y ogl鉅aniem nakreonych na piasku ko鎍em d逝giego 逝ku wzor闚. Zniecierpliwiony Fors przyst雷iz nogi na nog W ko鎍u W鏚z odezwasi wypowiadaj鉍 g這o nurtuj鉍e go myi.
- Teraz lepiej rozumiem wypadki dw鏂h ostatnich dni. Gwizdn像 przenikliwie spomi璠zy z瑿闚, a na ten zew z wysokiej trawy wypad造 dwa gibkie kszta速y. Fors nie miaczasu przyjrzesiczarnemu zwierz璚iu, ocieraj鉍emu sio nogi Jarla, gdydrugie stworzenie powali這 go na ziemi przewracaj鉍 z boku na bok w radosnym ta鎍u powitania. Ch這pak iasig這o, nie wierz鉍 w豉snemu szczciu, gdy poczuna twarzy szorstki j瞛yk szalej鉍ej Lury.
- Wczoraj Nag przyprowadzijz polowania. - R瘯a Jarla pieszczotliwie w璠rowa豉 po grzbiecie wielkiego kota, kt鏎ego g豉dkie, czarne futro w ietle s這鎍a nabiera這 niebieskiego odcienia. - Na jej czaszce znalaz貫m du篡 guz. Ktojmusiauderzyw czasie walki, tak 瞠 straci豉 przytomno. Nie dawa豉 mi spokoju od chwili, gdy zjawi豉 siu nogi Naga, ca造 czas nagl鉍, aby za nii - nieust瘼liwie chcia豉 mnie nam闚ina wyprawratunkow
Rozradowany Fors podni鏀siwreszcie, obskakiwany przez uszczliwionLur kt鏎a co rusz tr鉍a豉 go g這wlub ca章 si章 swego stalowego cia豉 usi這wa豉 otrzesio dr蕨ce ze zm璚zenia nogi.
- Wzruszaj鉍a scena.
Nastr鎩 beztroski min像 w jednej chwili. Dobrze znaten ironiczny ton Jarla. M闚i鉍 w taki spos鏏, W鏚z potrafibardzo szybko onieielinawet najbardziej pewnego siebie cz這wieka. Nie czekaj鉍 d逝瞠j, ruszybez s這wa adem Arskane'a i chonie ogl鉅asiza siebie wiedzia 瞠 W鏚z Gwiazistych posuwa za nim.
Jar! nie odzywasiwi璚ej, w璠ruj鉍 w milczeniu niczym Nag, kt鏎ego przemykaj鉍a bezszelestnie sylwetka przywodzi豉 chwilami na my rzucany przez zaroa czarny cie Mrucz鉍a g這o Lura nie odst瘼owa豉 Forsa na krok, jakby w obawie, 瞠 ch這pak zniknie ponownie, gdy tylko starym zwyczajem zacznie myszkowapo stepie.
PlemiArskane'a spotkali na rozleg貫j 章ce, z trzech stron obramowanej wodami rzeki. Czwarty bok zamykad逝gi rz鉅 dwuko這wych woz闚, niczym drewniana iana zabezpieczaj鉍a obozowisko od strony l鉅u. Wewn靖rz, w鏚 g瘰to rozsianych namiot闚, przed kt鏎ymi p這n窸y ogniska, widaby這 liczne, sporz鉅zone z lin zagrody, zape軟ione owcami i niewielkimi konikami ciemnej mai. Po obozie kr璚i這 sitylko kilku zbrojnych, gdywi瘯szo m篹czyzn musia豉 widocznie obsadziukryte w stepie posterunki. Fors doszeddo wniosku, 瞠 po drodze mijali czujki Ciemnosk鏎ych, lecz dzi瘯i obecnoi Jarla przeszli nie zatrzymani.
Odnalezienie Arskane'a nie przedstawia這 najmniejszej trudnoi. Otaczago kr鉚 kilkudziesi璚iu kobiet i paru m篹czyzn, tak zas逝chanych w opowie zwiadowcy, 瞠 nikt nie zauwa篡pojawienia siForsa i Wodza Gwiazistych.
Wyraie by這 wida 瞠 Arskane kierowasw鎩 raport do jednej z kobiet. Mia豉 w豉dcztwarz o wyrazistych rysach, a jej wynios豉 postawzrostem dor闚nywa豉 m這demu wojownikowi. Na ramiona opada造 jej dwa warkocze czarnych w這s闚, ku kt鏎ym raz po raz odruchowo wznosi豉 niecierpliwe d這nie. Mia豉 na sobie d逝g prostsukniw takim samym dziwnym, pomara鎍zowym kolorze, co znaleziony na krzaku skrawek tkaniny, a wok馧 ramion i szyi po造skiwa造 oprawne w srebro kamienie.
Gdy sko鎍zy zastanawia豉 siprzez chwil po czym zacz窸a wydawakomendy tak szybko, 瞠 Fors nie zrozumiapo這wy wypowiedzianych w po逝dniowym dialekcie s堯w. Rozkazy rozerwa造 pieries逝chaczy, popychaj鉍 tak kobiety, jak i m篹czyzn w r騜nych kierunkach. Gdy ostatni z nich pop璠zido swego zadania, zobaczy豉 Forsa i oczy jej rozszerzy造 siw bezbrze積ym zdumieniu. Chc鉍 dostrzec jego przyczyn Arskane obr鏂isi a widz鉍 przyjaciela, chwycigo za ramiona.
- To w豉ie o nim opowiada貫m. Uratowami 篡cie w Mieie Bestii i od tej pory zostamoim bratem. Jego g這s zabrzmianiemal usprawiedliwiaj鉍o.
- Jestey czarnym narodem - iewnie odpar豉 kobieta - i chcemy nim pozosta m鎩 synu. Ten cz這wiek jest innej rasy.
Zdenerwowany Arskane zamachar瘯ami.
- Jest moim bratem - powt鏎zyz uporem. - Gdyby nie on, zgin像bym wiele razy, a klan nigdy nie dowiedzia豚y si gdzie le蕨 moje koi.
- Z kolei Arskane - Fors zwr鏂isido w豉dczyni bez cienia uni瞠nia - r闚nieratowamnie z opresji. Czynie wspominaci o tym? Musisz jednak, o Pani, wiedzieo jednym - jestem wyj皻y spod prawa i bezkarnie mo瞠 zabimnie ka盥y, komu przyjdzie na to ochota.
- C騜 z tego, jest to sprawa pomi璠zy toba twoim klanem i wcale nie musisz chwalisitym przed obcymi. Co prawda, masz bia章 sk鏎 lecz jakie znaczenie ma kolor sk鏎y w godzinie pr鏏y? Nadchodzdni, gdy liczysib璠zie ka盥y 逝cznik, ka盥y w豉daj鉍y mieczem m篹czyzna.
Schyli豉 si by podnie le蕨cy mi璠zy jej obutymi w sanda造 stopami kawa貫k piaszczystej gleby. Po chwili wyprostowa豉 si wznosz鉍 ku niebu spoczywaj鉍na z章czonych d這niach grudkziemi.
Na ten widok Fors post雷itrzy kroki do przodu i czubkiem wskazuj鉍ego palca dotkn像 najpierw swych warg, a potem bry趾i, sk豉daj鉍 tym samym przysi璕wiernoi. Nie padjednak na kolana, aby prosio przyj璚ie do klanu, co spotka這 siz aprobuj鉍ym skini璚iem g這wy prowadz鉍ej ceremonikobiety.
- Myi nasze sproste i szczere, m這dy cz這wieku. W imiSrebrzystych Skrzydeoraz Tych Kt鏎zy NiegdyLatali, przyjmujtw鎩 ho責, w章czaj鉍 ciw szereg wojownik闚 do chwili, w kt鏎ej wsp鏊nie uznamy, 瞠 nasze drogi rozchodzsi Czy teraz jestezadowolony, Arskane?
Zwiadowca zwlekaprzez chwilz udzieleniem odpowiedzi. Spogl鉅ana Forsa z niezwyk造m skupieniem. Widaby這, 瞠 rozczarowa豉 go postawa przyjaciela, kt鏎y nie prosio zaszczyt wst雷ienia do klanu. W ko鎍u jednak powiedzia
- Traktujgo- jak cz這nka rodziny i pragn by towarzyszynam zar闚no w walce pod wsp鏊nym sztandarem, jak przy domowym ognisku.
- Niech tak b璠zie.
Oddali豉 ich skinieniem r瘯i, patrz鉍 juw stronJarla, a gdy odchodzili, s造szeli jeszcze, jak w豉dczym g這sem zacz窸a zadawamu pytania.
Arskane szybko kroczyprzez ob霩, odpowiadaj鉍 kr鏒ko na pozdrowienia napotykanych po drodze ludzi, dop鏦i nie dotarli do czegow rodzaju namiotu zbudowanego z dw鏂h woz闚, przykrytych z g鏎y szerokim pasem we軟ianej materii. Obok wejia wisia造 w rz璠zie cztery okr鉚貫 tarcze, wykonane z grubej, pokrytej 逝sksk鏎y, a nad nimi 這potana wietrze niewielki proporzec. Po raz drugi Fors ogl鉅awizerunek rozwini皻ych do lotu skrzydez jaiej鉍nieco ni瞠j szkar豉tngwiazd
Wewn靖rz natkn瘭i sina dziewczynko g喚boko osadzonych, 篡wych oczach. Ma豉 na ich widok krzykn窸a g這o i upuiwszy trzymany w r瘯u garnek przypad豉 do Arskane'a, tul鉍 simocno do pokrytego bliznami cia豉. υwca, iej鉍 si porwajza r瘯
- Masz oto przed sobnajm這dszego cz這nka naszej rodziny, bracie. NazywajjRosanna o Bystrych Oczach. No, ma豉, powitaj mego brata.
Nieia貫, bystre oczy popatrzy造 z ciekawoina Forsa, a ma貫 r鉍zki odrzuci造 do ty逝 warkocze, kt鏎e za kilka lat z pewnoib璠mog造 konkurowaz warkoczami sprawuj鉍ej rz鉅y kobiety, po czym dzieci璚y, lecz nawyk造 do wydawania poleceg這sik rozkaza aby jego w豉icielk"postawina ziemi". Gdy tylko stopy dziewczynki zetkn窸y siz pod這瞠m, ruszy豉 w strongoia z wyci鉚ni皻ymi przed siebie d這闓i. Na wp馧 zgaduj鉍 w豉iwe post瘼owanie Fors rozprostowaw odpowiedzi swoje r璚e, a w闚czas d這nie dziecka wspar造 sio jego pot篹ne palce.
- Na p這n鉍y w tym palenisku ogie na chroni鉍y przed noci burzdach, najad這 i nap鎩 tego domu, witam ciserdecznie, bracie mojego brata.
Ostatnie s這wa wypowiedzia豉 z nutt雝mfu i dumna ze swej pami璚i uiechn窸a sido Arskane'a.
- Znakomicie, siostro. Jesteprawdziwpanitego domu.
- Dzi瘯i ci Rosanno za takie powitanie - Fors okazatym razem znacznie wi璚ej uprzejmoi, niw trakcie rozmowy z w豉dczyni
- A teraz - Arskane ponownie spowa積ia- muszzobaczysiz ojcem. Obchodzi w豉ie zewn皻rzne posterunki. Gdybywi璚 zechciazaczekatu na nas...
Rosanna nadal trzyma豉 go za r璚e, a teraz pos豉豉 mu radosny uiech taki sam, jakim obdarzy豉 przedtem brata.
- Mamy tu jagody, bracie mego brata, ie篡 ser i wyj皻y z pieca placek.
- Przecieto uczta! - odwzajemnijej uiech.
- Prawdziwa uczta! B璠ziemy ucztowa bo wr鏂iArskane. Becie m闚i豉, 瞠 nie wr鏂i i p豉ka豉...
- Naprawd - wychodz鉍y Arskane 篡wo zainteresowasitym komentarzem.
Stajeszcze chwil z niedowierzaniem kr璚鉍 g這w po czym ruszywzd逝rz璠u namiot闚.
Rosanna skin窸a twierdz鉍o.
- Tak. Becie p豉ka豉. A ja nie p豉ka豉m, bo wiedzia豉m, 瞠 on wr鏂i.
- A dlaczego by豉tego taka pewna? Ma豉 r鉍zka poci鉚n窸a go ku rz璠owi tarcz.
- Arskane to wielki wojownik. To - r騜owo-br頊owy palec dotkn像 skraju ostatniej tarczy - to zosta這 zrobione ze sk鏎y grzmi鉍ego jaszczura, kt鏎ego zabiArskane. Wyobrasobie, 瞠 dokonatego zupe軟ie sam. Nawet m鎩 ojciec, gdy sio tym dowiedzia kazapieiarzowi u這篡o tym opowie, aby mo積a by這 zaiewanast瘼nej zimy, chosam ci鉚le powtarza, 瞠 syn wodza nie powinien bywyr騜niany ponad innych wojownik闚. Arskane jest bardzo silny.
Przypominaj鉍 sobie dni wsp鏊nej w璠r闚ki, Fors ch皻nie przytakn像.
- Tak. Tw鎩 brat jest bardzo silnym i dzielnym wojownikiem. Dokonatewielu innych wspania造ch czyn闚, o kt鏎ych wasz pieiarz b璠zie musiau這篡nowe piei.
- Nie pochodzisz z naszego plemienia. Twoja sk鏎a - por闚na豉 r璚e obojga - jest jasna, a w這sy masz bia貫, niczym naszyjnik Becie, gdy odbijajsiw nim promienie s這鎍a. Nie nale篡sz do Czarnego Narodu.
Fors zaprzeczyruchem g這wy. Na tle ciemnobr頊owej sk鏎y i czarnych w這s闚 jego jaiejsza sk鏎a i srebrzystop這wa czupryna szczeg鏊nie rzuca造 siw oczy.
- Pochodzz g鏎, daleko na wschodzie - machn像 r瘯 wskazuj鉍 przybli穎ny kierunek.
- Wi璚 musisz byjednym z tych, co hodujwielkie koty! Pod嘀aj鉍 za jej wzrokiem dostrzegNaga i Lur Zwierz皻a siedzia造 razem na uboczu, w znacznej odleg這i od owiec i kucyk闚, zapewne zgodnie z wydanym im przez Jarla poleceniem. Jednak na bezg這y rozkaz Forsa, Lura podnios豉 sii podesz豉 do namiotu, pozostawiaj鉍 Naga na poprzednim miejscu. Uradowana Rosanna zaia豉 sig這o i obj窸a ramionami szeroki kark kota. Lura mrukn窸a pieszczotliwie, li蕨c w rewan簑 d這dziewczynki.
- Czy wszyscy ludzie z g鏎 majza przyjaci馧 wielkie koty?
- Nie, kot闚 jest niewiele, a poza tym one same muszsobie wybracz這wieka, kt鏎emu zechctowarzyszy To jest moja najlepsza przyjaci馧ka Lura, a ten tam to Nag, pomocnik Wodza Gwiazistych.
- Znam Wodza Gwiazistych - ma takie 豉godne oczy. Cz瘰to rozmawia z ojcem po nocach.
- ζgodne oczy - Forsa zdumiaopis, tak r騜ny od tego, co dotychczas myao Jariu. Choz drugiej strony Rosanna nie widzia豉 go takim, jaki ukazasiwyj皻emu spod prawa mutantowi.
Zadymi造 rozmieszczone przed namiotami ogniska, a zaraz potem po osadzie rozszedsizapach przygotowywanej wieczerzy. Wyg這dzony ch這pak nie m鏬powstrzymasii znacz鉍o poci鉚n像 nosem.
- Jesteg這dny, bracie mego brata?
- Mo瞠 tak, troch..
Twarz Rosanny oblarumieniec.
- Strasznie mi przykro. Znowu rozpui豉m j瞛yk, zupe軟ie zapominaj鉍 o Trzech Obowi頊kach. Tak mi wstyd. Chwyci豉 go za r瘯i wci鉚n窸a pod we軟iany dach.
- Usi鉅
Poczupod stopami grube maty, wi璚 pos逝sznie podkurczyd逝gie nogi i siadna tak przygotowanym podwy窺zeniu, podczas gdy Lura rozci鉚n窸a siu jego st鏕 z zainteresowaniem obserwuj鉍 krz靖aj鉍sidziewczynk Nie zd嘀ynawet przyjrzesidok豉dniej wzorom rozwieszonych wok馧 tkanin, gdy pojawi豉 siRosanna, nios鉍 nape軟ionparuj鉍wodmetalowmiski szeroki r璚znik.
Po sko鎍zonej toalecie zjawi豉 siprzed nim taca z 造磬 miskg瘰tej strawy i niewielkczarkbr頊owego, gorzkiego p造nu, takiego samego, jaki przyrz鉅zidla Arskane'a w- ruinach miasta.
Posiliwszy si poczuw璠ruj鉍e po ca造m ciele mi貫 ciep這, a potem musiazasn寞, gdy kiedy znowu otworzyoczy, na niebie ieci造 jugwiazdy, zapo ianach namiotu pe貪aczerwony odblask ognia. Obudzigo Arskane, kt鏎y kl璚z鉍 tuobok nadal potrz零aenergicznie jego ramieniem. Fors dign像 siz legowiska.
- Co sidzieje? - zapytazaspanym g這sem.
- M鎩 ojciec pragnie z tobrozmawia
Przytomniej鉍 do reszty, ch這pak rozejrzasidooko豉. Jeden ze stoj鉍ych przed nim m篹czyzn wygl鉅aniczym nieco starsza kopia jego przyjaciela. W powierzchownoi drugiego natomiast przykuwa造 wzrok srebrne skrzyd豉, zamocowane do obejmuj鉍ego szyj豉鎍ucha z takiego samego metalu.
Stary w鏚z bywyraie ni窺zy od swoich dw鏂h syn闚. Ciemnsk鏎jego twarzy 興obi造 pozostawione przez pustynne wiatry i pal鉍e s這鎍e , g喚bokie bruzdy. Przez podbr鏚ek bieg豉 ponadto postrz瘼iona blizna po e zagojonej ranie. Raz po raz w鏚z dotykajej ostro積ie, jakby ta pami靖ka sprzed lat wci嘀 jeszcze dawa豉 o sobie zna
- To ty jesteFors z g鏎skich szczep闚? Fors zawahasi
- By貫m cz這nkiem jednego z nich, teraz jednak zosta貫m wyj皻y spod prawa.
- Pani Nephata poda豉 mu ziemi..
Kr鏒kie, ostre spojrzenie ojca skutecznie uciszy這 Arskane'a.
- M鎩 syn opowiadaco nieco o waszych w璠r闚kach. Ch皻nie jednak us造szwi璚ej o obozowiskach Koczownik闚 i o tym, co siwam tam przydarzy這.
Ch這pak jeszcze raz streiostatnie wypadki. Gdy sko鎍zy w鏚z popatrzynatakim samym karc鉍ym wzrokiem, jakim przed chwilprzywo造wado porz鉅ku Arskane'a. Przez kr鏒ki moment ich spojrzenia skrzy穎wa造 siw niemej potyczce, po czym Pan Skrzydezwr鏂isido stoj鉍ego obok starszego syna:
- Ty, Rance, uprzedzisz zwiadowc闚 i co godzina b璠ziesz obchodzizachodnie posterunki. W razie ataku musicie rozpalina wzg鏎zach dwa ogniska. Dopilnuj, 瞠by ka盥y o tym pami皻a
- Widzisz, przybyszu - w鏚z odwr鏂ig這ww strondrzwi, gdzie w cieniu Fors dopiero teraz dostrzegnieruchomsylwetkjeszcze jednego wojownika - my nie ruszamy na wojnniczym na uczt jak majto w zwyczaju Koczownicy. Jei jednak okaza這 sito nieuniknione, b璠ziemy walczy My, kt鏎zy stawiliy czo豉 gniewowi grzmi鉍ych jaszczur闚, by w ko鎍u z ich sk鏎 uczynisobie tarcze...
- Nie ul瘯niecie sikilku lanc w r瘯ach ludzi - w g這sie Wodza Gwiazistych mo積a by這 wyczulekkie rozbawienie. - Mo瞠 masz racj Lanard, lecz nie zapomnij, 瞠 b璠ziesz tak瞠 walczyprzeciw Bestiom, kt鏎e w niczym nie przypominajcz這wieka!
- Wojenne b瑿ny plemienia dudni造 na m鎩 rozkaz jeszcze w czasach, gdy jego nie by這 na iecie - rzekwskazuj鉍 na Arskane'a - przez wszystkie te lata nie zdarzy這 mi si bym stawiaj鉍 czo豉 jednemu niebezpiecze雟twu, zapomniao drugim.
- Wybacz Lanardzie. Tylko g逝piec chce uczywydrp造wania. Pozostawmy wojnwojownikom.
- Wojownikom, kt鏎zy zbyt d逝go siedzbezczynnie. Biegiem na stanowiska. Wszyscy!
Spe軟iaj鉍 polecenie ojca, Arskane i Rance wypadli z namiotu, a stary w鏚z ruszyszybko za nimi. Fors zrobikrok ku wyjiu chc鉍 do章czydo przyjaciela.
- Zaczekaj! - g這s rozlegsiniczym trzaiecie bicza. Fors zesztywnia Jari nie miaprawa mu rozkazywa nie mianajmniejszego prawa od chwili, gdy og這szono go wyj皻ym spod prawa. Wiedziao tym bardzo dobrze, a jednak po這篡wszy r瘯na g這wie Lury, przystan像 wyczekuj鉍o.
- Ci ludzie - Jari zacz像 gwa速ownie wyrzucas這wa - wzi璚i w dwa ognie, ulegnzag豉dzie. Nie zwykli sicofa gdyjest to sprzeczne z ich natur Zresztna swojej ziemi nie mieli wrog闚, kt鏎ym nie potrafiliby sprosta Teraz sytuacja sizmieni豉. Znalei sina obcej ziemi i chcwalczyz doskonale z niobeznanym, zamieszkuj鉍ym te tereny przeciwnikiem. Grozi im wi瘯sze niebezpiecze雟two nito sobie wyobra瘸j gdyby jednak powiedzieim prawd- nie uwierzw ni
Fors nie przerwamilczenia, wi璚 po chwili W鏚z Gwiazistych odezwasiponownie.
- Langdon bymoim najlepszym przyjacielem. Zawsze go ceni貫m, choby豉 w nim jakagor鉍zkowo, przez co nie zawsze m鏬przewidziebieg przysz造ch wydarze
S造sz鉍 krytykojca. Fors poczuz這, lecz nadal sinie odzywa
- Chotaki m這dy, zd嘀y貫juz豉maprawa klanu, w dumie i uporze id鉍 w豉sndrog
- Nie proszEyrie o nic!
- Dwa razy s逝cha貫m twojej opowiei i my 瞠 lubisz Arskane'a. Masz teotwarte oczy i 豉two zaskarbiasz sobie ludzksympati Tego Marphy'ego warto zapami皻a S鉅z 瞠 dobrze b璠zie z nim porozmawia Natomiast Cantrul to urodzony wojownik, cz這wiek zupe軟ie innego pokroju. Pozw鏊 mu stoczybitw a przekonasz si 瞠 b璠zie bardziej przyst瘼ny, gdynasyci siodniesionym zwyci瘰twem. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko wskazamu przeciwnika - kogoinnego nito plemi..
- Kogo? - Bezgranicznie zdumiony Fors zdo豉wykrztusitylko jedno s這wo.
- Bestie. Wyray ad powinien zaprowadzije na p馧noc, do obozu Koczownik闚.
Fors zaczynapojmowa Prze趾n像 in czuj鉍 nag章 sucho w gardle. Byprzyn皻dla Bestii, ruszyna p馧noc ca造 czas ze straszliwiercina karku. Poczuna plecach zimn豉pstrachu.
- Takie zadanie mo瞠 wykonatylko kt鏎yz nas.
- To znaczy, 瞠 nie powiemy o tym Lanardowi?
- Tak b璠zie najlepiej. W tej chwili plan im sinie spodoba. A ty - ty jestebanit- obcym, kt鏎y mo瞠 bypodszyty tch鏎zem. Jei opuisz ob霩, uciekniesz...
Paznokcie Forsa pogr嘀y造 sig喚boko w ciele zacii皻ych w pici d這ni. Nie m鏬znie myi, 瞠 w oczach Arskane'a zostanie dwulicowym tch鏎zem tylko dlatego, 瞠 w g這wie Jarla zrodzisizwariowany pomys Ogarn窸o go wzburzenie, a mimo to gdziew odku, jakaczjego iadomoi akceptowa豉 punkt widzenia wodza.
- Jei dojdzie do walki Koczownik闚 z Czarnym Narodem, to 豉two mo瞠 sizdarzy 瞠 Bestie zniszczniedobitk闚 obu tych plemion.
- Nie musisz mnie przekonywa 瞠 dwa i dwa to cztery - warkn像 Fors.
Gdziena zewn靖rz rozlegsidzieci璚y g這s Brat tego dzieciaka wydobygo z doliny jaszczurek.
- Kiedy mam wyruszy- spytaWodza Gwiazistych, nienawidz鉍 jego, siebie i ka盥ego wypowiedzianego s這wa.



Rozdzia16
igany


Fors z wdzi璚znoipomyao u豉twiaj鉍ej widzenie w ciemnoi mutacji. Juod godziny posuwali siostro積ie biegn鉍ym wzd逝pradawnej drogi rowem, a on wskazywaprzejie prowadzonej przez Ars-kane'a grupce ciemnosk鏎ych wojownik闚. Co prawda, wisz鉍y na niebie ksi篹yc w pe軟i zalewasp瘯annawierzchnipobliskiej drogi ostrym blaskiem, lecz w rzucanym przez g瘰te zaroa cieniu tylko on jeden m鏬wypatrzydrog
Cieszygo ci篹ar przewieszonego przez plecy 逝ku i pe軟ego strzako販zanu, chobyto kr鏒ki, opatrzony podw鎩nci璚iw逝k z po逝dnia, a nie d逝ga, prosta bro do jakiej przywykw g鏎ach. Ponadto u pasa miaprzyczepiony jeden z mieczy Arskane'a, ten, kt鏎ego r瘯oje najbardziej pasowa豉 do jego d這ni.
Gdyby nie ci嘀yna nim plan Jarla, czu豚y siteraz naprawdszczliwy. Pod嘀aza Arskane'm jako cz這nek jego szczepu - otoczony przez ludzi akceptuj鉍ych go, bez zadawania 瘸dnych pytai po raz pierwszy od bardzo dawna bykomunaprawdpotrzebny. Niestety, zgodnie z powzi皻ym zobowi頊aniem, b璠zie musiaporzucito wszystko, gdy tylko nadejdzie w豉iwa chwila.
Jari wyruszyw poszukiwaniu Bestii na zach鏚. Jego ten sam obowi頊ek rzucido oddzia逝 Arskane'a. Mo瞠 wtedy, gdy juopui plemi spotka siz Wodzem, a mo瞠 nie zobaczsijunigdy wi璚ej. Przywo豉cicho Lur Jei przyjdzie mu uciec tej nocy, to jej pomoc b璠zie bardzo potrzebna.
Stara droga szerokim 逝kiem omija豉 podstawrozlanego wzg鏎za. W pewnej chwili Fors sizatrzyma Czy naprawddostrzegjakiruch w po這wie zbocza? Chwyciza 這kieid鉍ego przed nim cz這wieka i isn像 mocno, wiedz鉍, 瞠 sygnazostanie szybko przekazany wzd逝linii.
Z boku mign窸o kremowe futro Lury, kt鏎a przebiega豉 drogi szybko sz豉 w g鏎 Jei ktokrysiw w零kim pasie zaroi, zostanie sp這szony lub unieszkodliwiony.
W miejscu, gdzie coprzyku這 przedtem jego uwag krzaki poruszy造 sinagle i na otwartprzestrzewybieg豉 biegn鉍a posta W ietle ksi篹yca znajomlinizarysowa造 siwychud貫 barki.
- Bestia!
Ryk Lury rozdarpowietrze, g逝sz鉍 ca趾owicie jego ostrze瞠nie. Us造szeli trzask 豉manych przez atakuj鉍ego kota ga喚zi. Tym razem Lura mia豉 za zadanie nie zabija tylko przestraszyi odp璠zi Na widok biegn鉍ego pochy這iwroga ludzie Arskane'a przykl瘯li, nak豉daj鉍 strza造 na ci璚iwy i鉚ni皻ych z plec闚 逝k闚. Napi皻e rzemienie isn窸y, wyrzucaj鉍 w g鏎kilkanaie pierzastych pocisk闚. Wi瘯szo z nich musia豉 spa grubo poni瞠j celu, gdy jak Fors doskonale wiedzia strzelanie do g鏎y wymaga這 wielkiej wprawy.
Gnana strachem Bestia skry豉 sipo drugiej stronie wzg鏎za tak szybko, 瞠 wojownicy nie zd嘀yli nawet wystrzelinast瘼nych strza Min預szy szereg rozczarowanych 逝cznik闚 Arskane zbli篡sido Forsa.
- Jak myisz, czy to byich zwiadowca?
- Mo磧iwe. Zawsze dotychczas dzia豉li w grupach. Jei to zwiadowca, to zaraz pobiegnie i z這篡 meldunek.
Ciemnosk鏎y w zamyeniu przygryzkciuk. Fors znatrapi鉍e go w靖pliwoi. Arskane obawiasizasadzki. Tak ma這 wiedzieli o sposobach walki Bestii. Wygl鉅a這 jednak na to, 瞠 czajenie siw ciemnoi najbardziej odpowiada這 naturze tych odra瘸j鉍ych stworze W ruinach miast uderza造 z ukrycia, ilekroby這 to tylko mo磧iwe.
Wreszcie Arskane post雷izgodnie z przewidywaniami Forsa. Dasygnado wymarszu, chc鉍 wype軟ipowierzone zadanie, czyli obej wyznaczony rewir i dotrzedo wzg鏎za, na kt鏎ym przygotowano sygna這we ognisko. Niewielka kolumna z ubezpieczaj鉍skrzyd豉 Lur bez przeszk鏚 posuwa豉 sido przodu, dzi瘯i czemu wkr鏒ce osi鉚n瘭i stra積iczy pag鏎ek i zmienili czuwaj鉍ych tam wojownik闚.
Zbli瘸siit. W s豉bym, szarym ietle zwyczajne drzewa i krzaki zdawa造 si篡dziwnym, nierealnym 篡ciem, jakby pochodzi造 z innego iata, oddzielonego od rzeczywistoi tylko cienk przezroczystb這n Wartownicy wyci瘭i wi瘯szo porastaj鉍ych szczyt zaroi, ods豉niaj鉍 tym samym widok na ca章 okolic
W pierwszej kolejnoi Fors odszukaob霩 na brzegu rzeki, a potem zaj像 siwyszukiwaniem innych punkt闚 orientacyjnych w terenie, co mog這by simu przydana wypadek, gdyby trzeba by這 przyst雷ido realizacji planu Jarla. Zluzowani wartownicy r闚nym rz鉅kiem schodzili w d馧 i mieli w豉ie skrysiw przydro積ym rowie, gdy ostatni z nich zamachaz przera瞠nia r瘯ami i bez najmniejszego j瘯u run像 na ziemi Poprzedzaj鉍y go wojownik musiacous造sze gdyobejrzasiza siebie, a widz鉍 le蕨cego ruszymu na pomoc, lecz zdo豉przej zaledwie kilka krok闚, nim g這o charcz鉍 padna kolana, bezsilnie zaciskaj鉍 d這nie na tkwi鉍ym w gardle czarnym dzirycie.
Zaatakowani rozsypali siw lutyralieri pop璠zili z powrotem pod g鏎 chc鉍 jak najszybciej osi鉚n寞 bezpieczny skraj otaczaj鉍ych wierzcho貫k zaroi. Niestety, manewr ten kosztowaich 篡cie dw鏂h nast瘼nych ludzi, kt鏎ych przeszyte pociskami Bestii poskr璚ane cia豉 zaleg造 w bujnej trawie, porastaj鉍ej 豉godne zbocze.
Przedarsitylko jeden, z przera瞠niem w oczach wpadmi璠zy wojownik闚 czaj鉍ych siz napi皻ymi 逝kami. S造chaby這 straszliwe przekle雟twa rzucane na niewidzialnego wroga, kt鏎y siaier sam nie wystawiaj鉍 sina strza造 stra積ik闚 wzg鏎za.
Lura opui豉 swkryj闚kw dole stoku i podpe透豉 do Forsa. Ch這pak popatrzyw jej niebieskie, rozszerzone oczy, a w odpowiedzi wielki kot poruszyg這wz lewa na prawo, dla pewnoi powtarzaj鉍 ten ruch kilkakrotnie. A wi璚 byli otoczeni! Mo磧iwe, 瞠 by這 juza pno, by wprowadziw 篡cie powierzone przez Jarla zadanie. Zdusiw sobie zrodzontej myi nadziej Nawet gdyby w istocie tak by這, nie miawyboru. Okolicznoi sprzyja造 ucieczce i by這 pewne, 瞠 w takiej sytuacji Bestie pod嘀jego tropem. MusiaopuiArskane'a, cho熲y mia這 to poci鉚n寞 za sobjego ier Skoro jest szansa, musi z niej skorzysta
- Jestey otoczeni - jak m鏬najciszej przekazasygnaLurze. Arskane skin像 g這w
- Wiem. Domyi貫m sitego, gdy tylko do nas podesz豉. No c騜, mo瞠my teraz tu posiedziepardni. Jei zechcnas wzi寞 g這dem... P鏦i co, powiem ludziom by siukryli. Wypatruj鉍 Bestii za bardzo siods這nili...
Zacz像 wydawaodpowiednie rozkazy, wr鏬 jednak i tym razem okazasiszybszy. Nim ktokolwiek zd嘀ysiporuszy gdziez do逝 nadleciadziryt i z g逝chym mlai璚iem wbisiw ramistoj鉍ego najbli瞠j Ars-kane'a cz這wieka. Trafiony krzykn像 z b鏊u wyci鉚aj鉍 jak nadalej od siebie r瘯z tkwi鉍ym w niej drzewcem. W jednej chwili polanka opustosza豉. Arskane schwycirannego i adem pozosta造ch skrysiw鏚 zaroi. W milczeniu rozgl鉅ali sigor鉍zkowo, bezskutecznie wypatruj鉍 zamaskowanych Bestii. Wyczekiwanie stawa這 sinieznoe. Do g這su zacz窸y dochodzinapi皻e do ostatecznoi nerwy i raz po raz kt鏎yz wojownik闚 napina逝k, mierz鉍 w stronwyimaginowanego celu. 畝den jednak nie wypuidotychczas strza造, gdybyli to ludzie doiadczeni w bojach i mimo zamieszania zdawali sobie spraw 瞠 cenne pociski b璠bardziej przydatne w chwili, gdy wr鏬 opui swoje kryj闚ki. Wiedzieli, 瞠 czeka ich walka, kt鏎ej wynik w znacznej mierze zale瞠mo瞠 od cierpliwoi ieraj鉍ych sistron. Nie pozosta這 im nic innego, tylko le瞠w bezruchu i czeka
Fors jeszcze raz wys豉Lurna zwiady. Musiawiedzie czy w rozwini皻ym przez Bestie pierieniu nie znajdzie sijakaluka. Gdyby uda這 siodkryniestrze穎ne przejie, rzuci siw nie, a po mini璚iu linii posterunk闚 ruszy na p馧noc. Oczywiie, szybko zostanie dostrze穎ny, zanim jednak przeciwnik wye pogo zechce upewnisi czy uciekinier zmierza w stronobozu nad rzek Dlatego tena pocz靖ku powinien zachowywasitak, jakby straciorientacj a w闚czas ch耩 poigu mo瞠 pchn寞 kilka Bestii na jego trop.
W ci鉚u tego ranka przyby造 jeszcze dwie ofiary. Nieustannie kr嘀鉍y pomi璠zy wojownikami Arskane odkryprzyszpilone dzirytem do ziemi zw這ki oraz rannego z rozszarpannog zaj皻ego opatrywaniem w豉snej rany. Gdy wr鏂ido Forsa, twarz miabardzo powa積
- W po逝dnie wynam pomoc. Jei rozpalimy ostrzegawczy ogie zwinob霩 i rusznam z odsiecz co wprowadzi ich wprost w pu豉pk Korson m闚i, 瞠 pami皻a stare sygna造 dymne i chce spr鏏owawys豉wiadomo. Jest to jednak niebezpieczne, gdycz這wiek nadaj鉍y sygna造 wystawi sina cel Bestiom.
Popatrzyponuro na otaczaj鉍e ich drzewa.
- Zosta這 nas pi璚iu, w tym dw鏂h rannych. Jei zginiemy, a plemib璠zie uratowane, to nasza iernie p鎩dzie na marne.
Fors st逝miw sobie ch耩 zg這szenia sina ochotnika. Widzia jak olbrzym przystan像 wyczekuj鉍o, wpatrzony w jego twarz, gdy jednak spodziewana odpowiednie pad豉, zawr鏂ii poczo貪asiw stronstosu zgromadzonego drewna. Ch這pak miaw豉ie zamiar ruszyadem przyjaciela, gdy w tym samym momencie dostrzegco co osadzi這 go na miejscu, budz鉍 zarazem podniecenie i niepok鎩. Nieco poni瞠j g豉zu, za kt鏎ym siukry mign窸a mu przelotnie g這wa Lury. Wi璚 przejie istnia這. Ca造 spi皻y zacz像 skradasiw kierunku kryj闚ki kota.
Ucieczka tstronzbocza zupe軟ie mu sinie uiecha豉. Teren byotwarty, poroi皻y rzadko rozrzuconymi krzakami ja這wca. Biegn鉍 t璠y mo瞠 zostatrafiony, zanim uda mu siodskoczyna bezpiecznodleg這. Niemal natychmiast nadesz豉 jednak inna my. Jei ruszy we w豉iwej chwili, skupi na sobie uwagwroga, zwi瘯szaj鉍 tym samym szansprze篡cia nadaj鉍ego sygnacz這wieka. Jubyprzy Lurze. Zwie鎍zona br頊owymi uszami g這wa wielkiego kota jeszcze raz wskaza豉 grupkomsza造ch ska Zwil篡j瞛ykiem spierzchni皻e wargi. Musi od這篡逝k i niepor璚zny ko販zan. Miecz i myiwski n騜 powinny wystarczy Odczekajeszcze chwil po czym spr篹yminie i niczym zwolniona z ci璚iwy strza豉 pomkn像 zygzakiem w d馧 zbocza. Gdziez ty逝 rozlegsizdumiony okrzyk, a zaraz potem wszystko zag逝szyszelest roztr鉍anych skai op皻a鎍zy 這mot w skroniach.
M璚z鉍e wyczekiwanie i niepewno ostatnich godzin min窸y bezpowrotnie. M鏬wreszcie ca趾owicie skupisina wykonaniu zadania. Przeciskali siw鏚 drzewek m這dego lasu, nie pr鏏uj鉍 nawet zacieraad闚, gdy Lura da豉 zna 瞠 sigani. Serce Forsa zacz窸o bijeszcze szybciej. Nadszedczas iertelnej rozgrywki. Ca貫j przebieg這i przeciwnika m鏬przeciwstawisi喚 n鏬, myiwskie doiadczenie i umiej皻no orientacji w nieznanym terenie. Bestie zechcdopa go jak najszybciej, samotny cz這wiek to dla nich kusz鉍y k零ek, lecz on nie mo瞠 dasiz豉pa przynajmniej do czasu, aznajdsina ziemiach Koczownik闚, co powinno sprowokowaakcjCantrula. Obmyony przez Jarla plan, choprosty, byszalenie ryzykowny - czy rzeczywiie stanie sitak, jak tego oczekiwali?
Przystawali kilkakrotnie w ci鉚u dnia, aby chochwilodetchn寞, a wtedy za ka盥ym razem Lura upewnia豉 go, 瞠 ktopod嘀a ich adem. Na kt鏎ympostoju postanowiprzyjrzesibli瞠j pogoni, wi璚 po przejiu strumienia wdrapasina g鏎uj鉍nad okolicska喚 i tam, ukryty w p造tkiej rozpadlinie, czekacierpliwie, dop鏦i z oddalonego o jakiep馧 mili lasu nie wy這ni造 sitrzy ciemnoszare sylwetki. Pierwsza z nich porusza豉 sina czworakach, obw鉍huj鉍 starannie ziemiwok馧 siebie. Pozosta貫 sz造 powoli, bacznie rozgl鉅aj鉍 sina wszystkie strony. Miaprzeciw sobie trzy Bestie. Ile jeszcze mog這 ich pozostana stra積iczym wzg鏎zu? Wewn皻rzny g這s m闚imu, 瞠 Ciemnosk鏎ym uda這 siwys豉ostrzegawcze sygna造, zarozs鉅ek nakazywaporzuciwszystkie myi i bez reszty skoncentrowasina wype軟ieniu zadania. Mimo to nie potrafist逝miw sobie niepokoju o losy przyjaci馧. Poczu 瞠 豉pie drugi oddech. Po chwili namys逝 zacz像 nieudolnie zacieraady. Bestie mog造 uwierzyw jego panicznucieczk tym niemniej taka ostro積o na pokaz nie zawadzi. Pojawi豉 siLura. Przez jakiczas obserwowa豉 wysi趾i Forsa, po czym mrukn窸a aprobuj鉍o, najwidoczniej podzielaj鉍 jego przypuszczenia.
Na kr鏒ko przed zmrokiem skr璚ili na zach鏚, kieruj鉍 siw stronjeziora bobr闚 i le蕨cego na tej samej linii obozu Cantrula, o ile oczywiie ogienie przegnaKoczownik闚 w inne miejsce. Nie przerywaj鉍 marszu zrywajagody oraz k這sy zb騜, porastaj鉍ych rzadkimi k瘼kami zdzicza貫 pola. Po造kaje, pr鏏uj鉍 w ten spos鏏 oszukag堯d. Przechodz鉍 przez stary sad natkn像 sina twarde, wp馧 dojrza貫 brzoskwinie. Zerwakilkanaie najwi瘯szych owoc闚 i nie zwalniaj鉍 kroku zjad po czym ugasipragnienie w pobliskim strumieniu.
Noc by豉 najgorsza. Na miejsce spoczynku wybrasobie stare drzewo o ga喚ziach, na kt鏎ych mo積a by這 sipo這篡 Wdrapasina konar, a Lura po這篡豉 sina ga喚zi, obok grupy omsza造ch ska貫k, kt鏎e w razie potrzeby mog造 dadoskona貫 ukrycie. Na tle kremowych, zwietrza造ch kamieni, ogromny kot byniemal zupe軟ie niewidoczny. Fors zapadw p造tki niespokojny sen, raz po raz budzony t瘼ym b鏊em cierpi鉍ych z przem璚zenia mini. Rozcierawtedy stwardnia貫 miejsca i zasypiaponownie. Gnany niepokojem dwukrotnie zmieniakryj闚k za ka盥ym razem pokonuj鉍 oko這 mili i starannie sprawdzaj鉍 mo磧iwo szybkiej ucieczki.
Szary it zastago le蕨cym na skale przewieszaj鉍ej sinad strumieniem, kt鏎y musiawyp造waz jeziora bobr闚. Wiruj鉍e powoli w鏚 omsza造ch g豉z闚 kawa趾i zw璕lonego drewna zdawa造 sito potwierdza Poziom wody w korycie znacznie siobni篡od czasu po瘸ru, najwidoczniej bobry przyst雷i造 do reperacji uszkodze Le瘸bez ruchu i mya 瞠 dobrze by by這 wstai ruszyw drog podczas gdy organizm b鏊em staw闚 i dr瞠niem wyczerpanych mini domagasiodpoczynku. Czusitak, jakby biegod tygodni - przecieod opuszczenia ruin miasta nie zaznachwili spokoju. Nic dziwnego, 瞠 po wszystkich tych przejiach dawa這 o sobie znaznu瞠nie spot璕owane iadomoi 瞠 najbli窺za przysz這 r闚nienie obiecywa豉 wytchnienia.
Zrezygnowany, miaw豉ie sipodnie, gdy uwagjego przyku豉 widoczna na powierzchni wody przypominaj鉍a kszta速em klingmiecza, d逝ga fala. Popatrzydok豉dniej, a w闚czas w jej wierzcho趾u dostrzegp造n鉍e pod pr鉅 niewielkie zwierz Stworzenie posuwa這 sipowoli wzd逝brzegu, kr璚鉍 g這wna wszystkie strony, jakby czegoposzukiwa這. Jego zachowanie sprawia這 pozory inteligentnego, co wydawa這 siForsowi tak nieprawdopodobne, 瞠 przez chwilzw靖piw realno rozgrywaj鉍ej sina jego oczach sceny. Tymczasem ma造 p造wak znalazsina wysokoi dw鏂h kamieni, mi璠zy kt鏎ymi ch這pak przykl瘯n像, aby ugasipragnienie, zanim wspi像 sido g鏎y. Cogo musia這 zaintrygowa gdydop造n像 w tym miejscu na brzeg i chrobocz鉍 pazurami o kamienisty brzeg, wyszedz wody. Otrz零n像 sienergicznie, po czym natychmiast stan像 s逝pka na tylnych 豉pach, przyciskaj鉍 do pokrytego jaiejszym futrem podbrzusza, a wzniesionwysoko g這w這wi鉍 niesione porannym wiatrem zapachy.
To byszczur - du篡 szary szczur, taki sam jak te, z kt鏎ymi ludzie od niepami皻nych czas闚 prowadzili nie ko鎍z鉍siwojn Szczur. Fors przypomniasobie s這neczny poranek na handlowej ulicy zniszczonego miasta, kiedy to takie w豉ie stworzenie obserwowa這 go bacznie ze sterty gruzu. Ka盥y wiedzia 瞠 szczury najliczniej zamieszkiwa造 miasta, lecz nawet tam nie by造 spotykane zbyt cz瘰to. Ich kr鏊estwo rozci鉚a這 sipod ziemiw cuchn鉍ych ciemnych norach i kana豉ch iekowych, oplataj鉍ych ca貫 miasto ukrytsieci
Zwierzporuszy這 si a w闚czas, w narastaj鉍ym ietle poranka na jego szyi b造sn像 jakimetalowy przedmiot. Wygl鉅a這 to jak wykonana z cienkiej blachy obro瘸. Tak, to by豉 metalowa obro瘸. Kto i dlaczego jza這篡
Zacz像 sizastanawia Kto jeszcze mieszkaw miastach? Kto m鏬oswoiszczury, aby mu s逝篡造? Znaodpowied Ci鉚le nie m鏬jednak zrozumie dlaczego. Przecieszczur nie bygroy. Nie byw stanie zagrozicz這wiekowi, nie m闚i鉍 juo Lurze i tylko w stadzie stanowi造 pewne niebezpiecze雟two. Stado. Tak. To mog這 wszystko t逝maczy
Szczur wskoczyna wierzcho貫k kamienia, gdzie spokojnie porz鉅kowafuterko, jakby wype軟ipowierzone mu zadanie i m鏬teraz zaj寞 siw豉snymi sprawami. W trakcie toalety poruszag這w dzi瘯i czemu Fors m鏬dok豉dniej obejrzeobro輳. Zrobiono jz p豉skich ogniw, kt鏎e po章czono w spos鏏 umo磧iwiaj鉍y wyginanie jej na wszystkie strony.
Nagle stworzenie znieruchomia這, a jego paciorkowate oczy zwr鏂i造 siw napi璚iu w d馧 strumienia. Fors nie m鏬teraz odej. Musiazobaczy co b璠zie dalej, tym bardziej, 瞠 Lura przekaza豉 mu sygnao podobnym znaczeniu. Wielki kot rozp豉szczysina skale na wyci鉚ni璚ie r瘯i, bezg這ie szczerz鉍 k造 oznajmiamu czyjeprzybycie. Nie czekali d逝go. Najpierw us造szeli plusk. Di瘯 powtarzasii byzbyt regularny, jak na odg這sy natury. Zdrowy rozs鉅ek podpowiada 瞠 najlepiej by這by w tym momencie znikn寞, lecz r闚noczeie copowstrzymywa這 go na miejscu.
Zza najbli窺zego zakr皻u wy這ni豉 sipokraczna figura. Przybysz brn像 niezdarnie przez usiane naniesionymi ga喚ziami p造cizny, przy ka盥ym kroku wzbijaj鉍 fontanny rozpryskuj鉍ych sidooko豉 kropelek wody. Przyjrzawszy mu sibli瞠j. Fors odkryna plecach okaza造 garb. Jednak w miarzbli瘸nia siobcego stawa這 sijasne, 瞠 to, co wzi像 pocz靖kowo za przejaw kalectwa by這 w istocie przenoklatk Na widok nadchodz鉍ego szczur zje篡sica造 i ods這nidrobne, bia貫 z瑿y, lecz pozostana miejscu, najmniejszym ruchem nie zdradzaj鉍 ch璚i ucieczki.
Bestia zatrzyma豉 sio krok od szczura i niespiesznie wyci鉚aj鉍 d逝gie rami schwyci豉 go za obro輳, zupe軟ie przy tym nie zwracaj鉍 uwagi na zajad貫 k豉panie szcz瘯 i szybkie ruchy zbrojnych w pazury 豉p, po czym wprawnie wrzuci豉 do klatki, z trzaskiem zamykaj鉍 wieko. Z dzikiego jazgotu, jaki potem nast雷i Fors wywnioskowa 瞠 w jej wn皻rzu krysimusia這 wi璚ej tych stworze Zaintrygowany chciapopatrzejeszcze przez chwil lecz widz鉍, jak Lura opuszcza sw鎩 punkt obserwacyjny, poszedw jej ady. Skoro uzna豉, 瞠 powinni ruszydalej, najlepiej by這 zdasina jej instynkt.
Zaobserwowana scena nie dawa豉 mu spokoju. Dlaczego szczury? Mo瞠 szczury tropi造 uciekinier闚 noc podczas gdy Bestie mog造 spokojnie spa Gdyby tak by這, to jego wspinaczka po drzewach musia豉 sprawiim wiele k這potu. Chyba, 瞠 one r闚nie豉zi造 po drzewach. Zacz像 瘸這wa 瞠 tak s豉bo zna zwyczaje tego gatunku. A dlaczego z kolei 瘸den z Gwiazistych w swych kontaktach z Bestiami nie odkryu篡wanych do pomocy szczur闚? Czy瘺y by這 to conowego - jeszcze jeden przejaw podst瘼nej wrogoi, kt鏎a wypchn窸a mieszka鎍闚 starych nor na otwartprzestrzedo walki z potomkami Przodk闚?
Przebiegpami璚iwszystkie zas造szane kiedyopowiei o Bestiach, maskuj鉍 jednoczeie ady, aby opnipogo Uwa瘸no powszechnie, 瞠 Bestie pochodzod zamieszkuj鉍ych niegdyw miastach ludzi, poddanych pot篹nemu promieniowaniu. Dzieci niedobitk闚 stworzy造 rasmutant闚, tak dalece odmiennych od rodzic闚 pod wzgl璠em wygl鉅u i umys逝, 瞠 o cz這wiecze雟twie nie mog這 byd逝瞠j mowy.
By豉 jeszcze inna, mniej rozpowszechniona wersja. Wed逝g niej Bestie wywodzi造 siod naje闚, kt鏎ych oddzia造 wyl鉅owa造, aby zaj寞 zbombardowany kraj. Mia造 w鏚 nich byr闚niekobiety. Los tych formacji zostaprzes鉅zony, gdy w wyniku dzia豉odwetowych ich w豉sny nar鏚 zgin像 w nawale atomowego ognia. Pozbawieni mo磧iwoi odwrotu, daremnie oczekuj鉍y na nadejie rozkaz闚 穎軟ierze trwali z uporem na stanowiskach, nie zwa瘸j鉍 zupe軟ie na szalej鉍e wok馧 promieniowanie, co w efekcie doprowadzi這 do tak potwornej mutacji. Nie wiadomo, kt鏎a teoria by豉 prawdziwa. Nie mia這 to zresztwi瘯szego znaczenia, gdyniezale積ie od wszystkiego, budz鉍e w ludziach instynktownodrazi wrogo Bestie by造 ostatecznie takimi samymi ofiarami tragicznej pomy趾i Przodk闚, jak wszyscy inni.
Przed Forsem pojawi造 sipierwsze po豉cie spalonej ziemi. Przebiegjeszcze kawa貫k, a wtedy oczom jego ukaza這 siczarne, wypalone pustkowie. W powietrzu unosisizapach spalenizny, a ka盥y krok wzbijaw g鏎ob這czki pobudzaj鉍ego do kaszlu py逝. Tu i 闚dzie wypalony kikut drzewa po造skiwaciemnowiiowym blaskiem przygasaj鉍ego 瘸ru. W zasi璕u wzroku nie znalazniczego, co mog這by dawajakieukrycie, wi璚 po chwili namys逝 doszeddo wniosku, 瞠 najlepiej b璠zie wr鏂ido strumienia, cho熲y nawet wi頊a這 sito z wczeiejszym odkryciem przez szczury, lub ich opiekuna.
Kaszl鉍 i przecieraj鉍 透awi鉍e oczy. Fors posuwasiw g鏎potoku. Woda si璕a豉 mu pasa, rzadziej piersi i tylko raz, nie mog鉍 si璕n寞 dna przep造n像 kilkanaie krok闚, walcz鉍 z powolnym, ale wyczuwalnym pr鉅em. Na przybrze積ych krzakach i ska豉ch, wysoko ponad obecnym poziomem zwierciad豉, widaby這 pasma zesch貫j trawy oraz kawa趾i zw璕lonych ga喚zi, naniesione przez wezbrany w chwili po瘸ru nurt. Skoro obecnie woda opad豉, tama musia豉 zostachow czci naprawiona.
Wkr鏒ce potem miaokazjprzekonasio tym naocznie, gdy dalszdrogprzegrodzi豉 mu bobrza budowla. Wspi像 sina jej grzbiet, a wtedy ujrzaca貫 jezioro, z 瘸lem pomya 瞠 jei bobry nie przeniossigdziedalej, to b璠g這dowaprzynajmniej do najbli窺zej wiosny, do czasu, gdy pojawisinowe odrosty, zana to, aby na brzegach znowu zaszumia造 drzewa, trzeba b璠zie poczekaprzynajmniej kilkadziesi靖 lat.
Fors zanurkowa Nawet tu, pod woddocierado niego sw鉅 spalenizny. Wyp造n像 na powierzchnii skierowasiw kierunku ujia zasilaj鉍ej jezioro rzeczki, wzd逝kt鏎ej uciekali z Arskane'm z obozu Koczownik闚. Na wodzie unosi造 sicia豉 martwych zwierz靖. Wymin像 jelenia, dzikkrow a daleko przy przeciwleg造m brzegu dostrzegwzd皻ego konia z wymalowanymi jaskrawfarbznakami mieszka鎍闚 R闚nin. Przep造n像 jezioro, lecz nim ruszyw g鏎strumienia, spojrzaza siebie. Na koronie tamy pojawi豉 siw豉ie garbata sylwetka nosiciela szczur闚, a zaraz potem do章czy造 do niej jeszcze trzy Bestie. Pogozatrzyma豉 si radz鉍 nad czymzawzi璚ie, jakby stworzenia zastanawia造 sinad wyborem dalszej drogi. Gdy tak sta造, okazuj鉍 wahanie i strach tak przed wodami jeziora, jak i dymi鉍ym wok馧 stepem, na tamie pojawi這 sipi耩 nast瘼nych wychudzonych postaci.
Fors ukrysiw鏚 rozrzuconych p馧koliie ska Po raz pierwszy w 篡ciu cieszysina widok Bestii. Znaczy這 to przecie 瞠 plan Jarla sipowi鏚 Nie potrafipowiedzie ile tych stworzepozosta這 w zasadzce na wzg鏎zu. Wiedziatylko, 瞠 igaj鉍a go grupa by豉 wystarczaj鉍o liczna, aby zainteresowaCantrula. Bestie by造 zawzi皻ymi i przebieg造mi wojownikami, jednak zawsze stara造 siunikaotwartej walki. Ich obecna, pe軟a beztroski otwarto najlepiej iadczy豉 o poczuciu bezpiecze雟twa i pewnoi siebie. Tymczasem grupa na tamie dosz豉 do porozumienia, gdyposiadacz klatki zdj像 jz plec闚, po czym zacz像 u豉mywastercz鉍e w konstrukcji ga喚zie. Wkr鏒ce powsta這 z nich cona kszta速 tratwy, a w闚czas umieszczono na niej klatki ca貫 towarzystwo wesz這 do wody, p造n鉍 niezdarnie, lecz pewnie.
Fors poderwasina nogi, izgaj鉍 sina pokrytych zielonym uzem g豉zach. Szedpowoli w si璕aj鉍ej piersi wodzie, ca造 czas rozgl鉅aj鉍 siw poszukiwaniu dogodnego wyjia na brzegu Akurat w tym miejscu brzegi by造 strome, a dost瘼u do nich broni造 dodatkowo zalegaj鉍e g瘰to po obu stronach strumienia, wci嘀 jeszcze dymi鉍e pnie drzew.
Chc鉍 nie chc鉍 przew璠rowawodmil zanim zza kolejnego zakr皻u wy這ni豉 sirozleg豉 plama zieleni. Podszed連zy bli瞠j, przekonasi 瞠 ma przed sobpodmok貫 obni瞠nie terenu, oddzielonego od potoku pasmem wysokich trzcin. Zdumiago brak ad闚 ognia. Widocznie blisko rzeki uratowa豉 ten zak靖ek przed szalej鉍po穎g Nie namyaj鉍 sid逝瞠j, zacz像 rozgarniag瘰te szuwary, brn鉍 po kolana w lepkim, czarnym mule. Natychmiast opad豉 go chmara moskit闚, lecz on nie zwracana nie najmniejszej uwagi, nie przerywaj鉍 marszu nawet na chwil Szybko pozostawibagnisko za sobi wreszcie znalazsina otwartej przestrzeni. ζgodnie opadaj鉍ku wodzie nieckporasta豉 bujna trawa, w鏚 kt鏎ej bez trudu mo積a by這 dostrzec g喚boko odcii皻e ady kopyt. Zbadaliczne tropy, a wtedy okaza這 si 瞠 niekt鏎e z nich sca趾iem ie瞠 - najlepszy dow鏚 obecnoi Koczownik闚 w tej okolicy. W mi瘯kiej glinie dostrzegwyray trop Lury, prowadz鉍y w g章b l鉅u. Chc鉍 pod嘀yjej adem, chwyciwystaj鉍e z ziemi korzenie, pomagaj鉍 sobie w ten spos鏏 w pokonaniu iskiego stopnia.
Zrobizaledwie kilka krok闚, gdy jakasi豉 poderwa豉 jego nogi w g鏎 Padaj鉍 us造szadziki, nieludzki iech, kt鏎y przej像 go dreszczem i sprawi 瞠 d這zacisn窸a simocno na r瘯ojei miecza. Mi瘯ko zetkn像 siz pod這瞠m, odruchowo przetoczyprzez bark i wywijaj鉍 nagim ostrzem poderwasina nogi. Czujny i opanowany czekana wroga.



Rozdzia17
Ostatnia bitwa


Wok馧 siebie miapierieszarych, wychud造ch cia Widocznie Bestie wyprzedzi造 go i kryj鉍 siw wysokiej trawie urz鉅zi造 zasadzk Nieco z ty逝 spostrzegLur Napinaj鉍 wszystkie minie wielki kot darpazurami dar pr鏏uj鉍 odzyskawolno. Wok馧 jego szyi p皻la zaciska豉 sicoraz mocniej. Kolejne szarpni璚ie oplataj鉍ej stopy linki rzuci這 go z powrotem na ziemi Ponownie us造szaop皻a鎍zy rechot. M鏬zrobitylko jedno. Nie pr鏏uj鉍 wsta czy cho熲y kl瘯n寞, zacz像 szybko pe透n寞 w stronLury, czym ca趾owicie zaskoczyprzeciwnika. Nim kt鏎ykolwiek z przeadowc闚 zd嘀ysizorientowaw sytuacji, by這 JUza pno. Wzniesiony miecz jednym uderzeniem przeci像 kr瘼uj鉍y kota rzemie W tym momencie dotardo niego bezdi璚zny rozkaz ch這pca: "Odszukaj Naga i tego, kt鏎y z nim poluje - szukaj!"
Wiedzia 瞠 Lura wype軟i ch皻niej zadanie, jei b璠zie mog豉 przy tym spotkainnego kota. A przeciegdzie byczarny kot, tam w pobli簑 musiabyr闚nieW鏚z Gwiazistych.
Zwierzpodkurczy這 pod sobpot篹ne 豉py, po czym skoczy這, kre鉍 wysoki 逝k nad g這wjednej Bestii. Przez chwilwidajeszcze by這 oddalaj鉍sib造skawicznie plamjasnego futra, a potem wszystko znikn窸o. Lura by豉 wolna.
Wykorzystuj鉍 moment zaskoczenia podni鏀sii r鉉i鉍, zawzi璚ie starasioswobodzitkwi鉍e w pl靖aninie sznur闚 nogi. Nim rozwieczone ucieczkBestie skupi造 na nim uwag miaJUjednstopwoln Dobrze wiedzia 瞠 teraz nie ma JUdla niego 瘸dnej nadziei. Spokojnie, jakby to dotyczy這 kogoinnego, zastanawiasi ile sekund 篡cia pozosta這 mu do chwili, gdy naszpikowany czarnymi dzirytami znieruchomieje na zawsze w g瘰tej trawie. Przypomniasobie Langdona i jego rady. Gdy jestew sytuacji bez wyjia - atakuj. Napi像 minie iskaj鉍ego miecz ramienia. Najwa積iejsza jest szybko - zadatyle ran, ile tylko zdo豉. Nie miaszans na prze篡cie do czasu, gdy Lura sprowadzi Jarla, ale postara sizabrakilka tych stworzeze sob
Poruszaj鉍 simi瘯ko z dor闚nuj鉍Lurze pr璠koiprzeskoczyze wzniesionym mieczem ku stoj鉍ej najbli瞠j Bestii, chc鉍 zadaiertelne pchni璚ie, jednak kr瘼uj鉍e stoplinki sprawi造, 瞠 zamiast pogr嘀yostrze g喚boko w ciele wroga, ci像 p造tko, otwieraj鉍 w bulwiastym brzuchu szerok mocno krwawi鉍ran Sparowawymierzony w g這wcios, przysiadi z這篡sido nast瘼nego ataku, gdy cia這 przeszymu ostry b鏊, a zbrojna w miecz r瘯a opad豉 bezw豉dnie. Zdrowym ramieniem wyszarpn像 tkwi鉍y powy瞠j 這kcia dziryt, przez co nie zd嘀yos這nilewej strony twarzy przed uderzeniem, kt鏎e rozdar連zy sk鏎 zala這 oczy gor鉍krwi Poczupod stopami wiruj鉍coraz szybciej ziemi po czym zapadsiw czarnnico.
Ockn像 sipod wp造wem potwornego b鏊u. Miawra瞠nie, 瞠 w jego 篡豉ch szaleje dobywaj鉍y siz rozdartej rany ogie Spr鏏owalekko poruszynogi natychmiast poczuucisk w okolicy kostki. Byskr瘼owany, le瘸na plecach, a szeroko rozrzucone r璚e i nogi miaprzywi頊ane do wbitych w ziemipalik闚.
Otworzenie oczu sprawi這 mu wielktrudno. Lewpowiekkrzepn鉍a krew przyklei豉 do policzka, tak 瞠 po kilku okupionych zawrotem g這wy pr鏏ach popatrzyw niebo tylko jednym okiem. Wi璚 jednak jeszcze 篡j pomyaospa貫. Po prawej stronie widziazielonkorondrzew, musiawi璚 nadal znajdowasiw pobli簑 miejsca pojmania. Chc鉍 rozejrzesidooko豉, uni鏀nieznacznie g這w Szybko wr鏂ido poprzedniej pozycji, zamykaj鉍 przy tym oczy, aby uspokoirozko造sane niebo i ziemi
Pniej, poprzez rozsadzaj鉍e g這wdzwonienie dotardo niego ha豉s, intryguj鉍y na tyle, 瞠 mimo md這i zdecydowasijeszcze raz otworzyoczy. Bestie przyprowadzi造 nowego je鎍a. S鉅z鉍 po stroju, musiato byKoczownik. Jego r闚nierozci鉚ni皻o na ziemi obok Forsa. Bestie uraczy造 go kilkoma pot篹nymi kopniakami, po czym odesz造, wygra瘸j鉍 winiom zacii皻ymi piciami.
UmysForsa ogarn像 zam皻. G這wa zacz窸a mu ci嘀y nie byw stanie zebraw ca這i rozpe透aj鉍ych siwe wszystkie strony strz瘼k闚 myi. Ich miejsce zajmowacoraz bardziej b鏊, wype軟iaj鉍 bez reszty um璚zone cia這. Le瘸nieruchomo ws逝chany w siebie, pr鏏uj鉍 zwalczycierpienie.
W pewnej chwili z odr皻wienia wyrwago przenikliwy pisk. K靖em oka dostrzeg jak nowo przyby豉 Bestia z westchnieniem ugii i鉚a z plec闚 wiklinowklatkz miotaj鉍ymi siwewn靖rz du篡mi szczurami i stawia jopodal. Pozbywszy sici篹aru, odgi窸a do ty逝 przygarbiony kark, po czym do章czy豉 do rozci鉚ni皻ej pod pobliskim drzewem czw鏎ki kompan闚. Rozleg造 siprzypominaj鉍e szczekanie, gard這we di瘯i mowy, kt鏎a dla Forsa by豉 zupe軟ie niezrozumia豉.
W szczelinach pomi璠zy pr皻ami kosza raz po raz zapala造 siczerwone iskierki ma造ch, dzikich oczu, wpatruj鉍ych siw niego przenikliwym, inteligentnym spojrzeniem.
Inteligencjgryzoni zdawa這 sir闚niepotwierdzaich zachowanie. W chwili gdy rozlegsipisk, zwierz皻a cich造 i nieruchomia造, ws逝chuj鉍 sijakby w padaj鉍e polecenia, czy komentarze. Jak d逝go trwa造 te wzajemne ogl璠ziny? Czas w swym normalnym wymiarze przestadla Forsa istnie Bestie rozpali造 ogiei umiei造 nad nim krwawe strz瘼y mi瘰a, niekt鏎e wci嘀 jeszcze pokryte ko雟ksk鏎 Gdy w powietrzu rozszedsizapach pieczeni szczury oszala造, skacz鉍 po klatce z si璕aj鉍ym granic s造szalnoi cienkim piskiem, co jednak zupe軟ie nie poruszy這 ich ucztuj鉍ych pan闚. Dopiero po sko鎍zonym posi趾u jeden z nich podni鏀si podszeddo kosza i potrz零aj鉍 nim, krzykn像 cog這o. Zwierz皻a uspokoi造 si a po chwili pomi璠zy pr皻ami ponownie ukaza造 siprzekrwione oczy - z貫, g這dne oczy, po蕨dliwe wpatrzone w wini闚.
W umye Forsa zacz窸o kie趾owastraszliwe podejrzenie. Ch這pak chciaprzekonasiebie samego, 瞠 jego domys造 snieprawdziwe, 瞠 to, co podsuwa mu wyobraia jest tylko wytworem udr璚zonego cierpieniem m霩gu. Przecieto niemo磧iwe, aby Bestie chcia造 daich szczurom na po瘸rcie. Nie chc鉍 dopuitej myi do iadomoi, czunarastaj鉍wewn靖rz panik Wie, 瞠 jei siza豉mie i uwierzy, to przestanie nad sobpanowa Jak jednak nie uwierzy gdy te przekl皻e szczury patrzi patrz Od czasu do czasu widziab造ski pazur闚 i drobnych bia造ch z瑿闚. Najgorsze jednak by造 te czujne, bez chwili wytchnienia patrz鉍e oczy.
Nie dzia這 sinic i tylko wyd逝瘸j鉍e sicoraz bardziej cienie wskazywa造 up造w czasu. Zrobi這 sipne popo逝dnie, gdy do obozu dotar豉 ostatnia grupa Bestii, przyprowadzona przez wodza ca貫j wyprawy. Nie byto wy窺zy od pozosta造ch cz這nek plemienia, niemniej widoczna na ka盥ym kroku pewno siebie oraz nie pozbawiona arogancji wynios這 sprawia造, 瞠 zdawasig鏎owanad pobratymcami. Cztwarzowa 造sej czaszki nie wyr騜nia豉 siniczym niezwyk造m w stosunku do pozosta造ch osobnik闚 - takie same wyd逝穎ne, w零kie szcz瘯i z mn鏀twem ostrych k堯w, tak samo umieszczone szparki nozdrzy, takie same oczy ukryte pod grubym wa貫m kostnym. Natomiast tylnczg這wy tworzy豉, kryj鉍a m霩g, kulista puszka, przynajmniej o po這wprzewy窺zaj鉍a rozmiarami czaszki reszty hordy. W wyrazie oczu przyw鏚cy czai豉 sijakaprzebieg這, co co sprawia這, 瞠 patrzyna iat inaczej i widziawi璚ej, nizwyk豉 Bestia. Chotudno by這by go nazwacz這wiekiem, widaby這 wyraie pewnpowi鉚liwo w zachowaniu. Fors bypewien, 瞠 篡je do tej pory tylko i wy章cznie dzi瘯i postawie wodza. Z ka盥chwilumacnia這 siw nim przekonanie, 瞠 to w豉ie ta postaby豉 si章 sprawczniespotykanej aktywnoi mieszka鎍闚 zrujnowanych miast.
W trakcie tych rozwa瘸Bestia sko鎍zy豉 posi貫k i zbli篡wszy sido pojmanych, stan窸a mi璠zy nimi. Fors oderwawzrok od klatki, po czym spojrzag喚boko w niezwyk貫 oczy. Patrzyw napi璚iu, usi逝j鉍 przenikn寞 do iadomoi obcego, lecz chozebrawszystkie si造 os豉b貫go umys逝, nie zdo豉odczytacho熲y najmniejszej zrozumia貫j myi. Zar闚no oczy, jak i obramowana stercz鉍ymi szcz瘯ami twarz, nie kry造 w sobie 瘸dnych, widocznych dla cz這wieka emocji. Wodz鉍 wzrokiem od Forsa do Koczownika i z powrotem musiacoprze篡wa czy jednak by這 to podniecenie, czy gniew, czy zwyk豉 ciekawo, nie spos鏏 by這 powiedzie W ka盥ym razie, krzy簑j鉍 d逝gie nogi, usiadpomi璠zy rozci鉚ni皻ymi na ziemi je鎍ami, a po chwili w零kie usta poruszy造 sii po raz pierwszy w 篡ciu ch這pak us造szadi瘯 ludzkiej mowy wypowiadanej przez zamieszkuj鉍e miejskie nory stworzenia.
- Ty sk鉅? - rozkazuj鉍o zwr鏂isido Koczownika, kt鏎y nie m鏬lub nie chciaudzieliodpowiedzi. Min窸o kilka wype軟ionych milczeniem chwil, a gdy sta這 sioczywiste, 瞠 odpowiednie padnie. Bestia pochyli豉 sinad przes逝chiwanym i z zimnym okrucie雟twem uderzy豉 piciw usta. Z warg natychmiast trysn窸a krew.
Teraz przysz豉 kolej na Forsa. Przyw鏚ca powt鏎zypytanie, a ch這pak bez namys逝 odpowiedzia
- Z po逝dnia - uda這 mu siwychrypie
- Po逝dnia - powt鏎zyprzyw鏚ca, dziwacznie przekr璚aj鉍 s這wa.
- Co na po逝dniu?
- Ludzie - wielu, wielu ludzi. I namioty. Dziesi靖ki, dziesi靖ki namiot闚.
Lecz albo ta ilo przekracza豉 zdolno pojmowania Bestii, albo testworzenie nie wierzy這 w szczero je鎍a, do, 瞠 zakrztusi這 sikr鏒kim demonicznym rechotem, po czym mocno isn窸o zranione rami Fors poczumdl鉍y zawr鏒 g這wy, zrobi這 mu siciemno przed oczami i zemdla
Obudzigo przeraiwy krzyk. Jego echo nadal dzwoni這 mu w uszach, gdy z trudem otworzyoczy i pr鏏owacodojrzepoprzez wiruj鉍e plamy iat豉 i cienia. Jeszcze jeden pe貫n b鏊u i przera瞠nia okrzyk i iat znieruchomia
Przyw鏚ca Bestii wci嘀 jeszcze kl璚zapomi璠zy winiami, w wyci鉚ni皻ej r璚e trzymaj鉍 wyrywaj鉍ego si g這dnego szczura. Zwierzmia這 umazany krwipysk, czerwone krople by這 widana jego piersi i przednich 豉pach. Gryzoze wszystkich sistarasiuwolniz uchwytu, oddzielaj鉍ego go od le蕨cego tupod nim Koczownika. Wzd逝ramienia i boku tego ostatniego biegrz鉅 drobnych, silnie krwawi鉍ych ran - okrutny zapis historii przes逝chania. Twarz wojownika przypomina豉 wykrzywionb鏊em mask Przeklinanieustannie, a za ka盥ym razem, gdy Bestia opuszcza豉 w d馧 szczura, jego be趾otliwy g這s przeradzasiw chrapliwy wrzask.
W pewnej chwili ponad z這rzeczenia torturowanego wzbisiinny, pe貫n z這i okrzyk. Krzyczawielkog這wy przyw鏚ca, zaskoczony bolesnym uk零zeniem miotaj鉍ego siszczura, kt鏎emu w ko鎍u uda這 sidosi璕n寞 iskaj鉍ych go palc闚. G這o warcz鉍, Bestia zgniot豉 w d這ni wij鉍e sicia這. Rozlegsitrzask mia盥穎nych koi, po czym bezw豉dne zw這ki zosta造 odrzucone daleko w traw a oprawca podni鏀siz kl璚zek i ss鉍 zakrwawiony palec do章czydo podw豉dnych.
Nareszcie chwila spokoju, lecz na jak d逝go? Bestie zdawa造 siczuzupe軟ie bezpiecznie w tym zak靖ku. Wszystko wskazywa這 na to, 瞠 zostantu na noc, zaledwie jednak Fors o tym pomya sytuacja uleg豉 ca趾owitej zmianie. Z zaroi wypad豉 nowa para wrog闚, ci鉚n鉍 w poiechu pokiereszowane cia這 trzeciego cz這nka zwiadu. Wok馧 zw這k zebra造 sinatychmiast wszystkie obecne w obozie stworzenia i dyskutowa造 nad czymgor鉍zkowo, zawzi璚ie wymachuj鉍 przy tym r瘯ami. Po chwili dow鏚ca rzucikr鏒ki, przypominaj鉍y szczekni璚ie rozkaz i wszystko siupokoi這. Opiekun szczur闚 podszeddo klatki i zarzuciwszy jna plecy. ruszyprzed siebie, zacztery najwy窺ze Bestie zbli篡造 sido pojmanych. pos逝guj鉍 sino瘸mi, szybko rozci窸y kr瘼uj鉍e ich rzemienie, po czym, ponaglaj鉍 kopniakami i szturcha鎍ami, postawi造 na nogi. Wkr鏒ce okaza這 sijednak, 瞠 瘸den z nich nie jest w stanie i o w豉snych si豉ch. Dosz這 do kolejnej sprzeczki, w kt鏎ej, s鉅z鉍 z gest闚, wi瘯szo opowiada豉 siza uierceniem opniaj鉍ych marsz ludzi, natomiast przyw鏚ca obstawaz uporem przy zabraniu ich ze sob W ko鎍u jego g這s przewa篡
Dw鎩ka Bestii znikn窸a w zaroach, sk鉅 po chwili dobiegg這s 豉manych ga喚zi, a zaraz potem stworzenia wy這ni造 siz krzak闚, nios鉍 grube, oczyszczone z listowia dr鉚i. Przywi頊ano do nich niezw這cznie je鎍闚, tak 瞠 Fors zawisz wykr璚onymi ramionami, twarzdo ziemi, ko造sz鉍 siw rytm drugich krok闚 nios鉍ych go wrog闚.
Niewiele zapami皻az tej koszmarnej nocy. Zapadw gor鉍zkowy sen budz鉍 siod czasu do czasu pod wp造wem bolesnego zetkni璚ia z gruntem, gdy k豉dli go zmieniaj鉍y sitragarze. Mija造 drugie, wype軟ione rozko造sanczernigodziny. Wreszcie ruch usta Przez jakiczas trwaw p馧ie, anagle ockn像 siz niejasniadomoidocieraj鉍ego z oddali di瘯u. Le瘸na plecach, przetoczysiwi璚 na bok, mocno przytykaj鉍 ucho do powierzchni ziemi. Us造szaci篹kie dudnienie. Z pocz靖ku pomya 瞠 to szumi rozgrzana gor鉍zkkrew, lub 瞠 to jeszcze jeden nocny koszmar, jednak w miarjak t皻ent narasta- coraz mocniejszy, coraz bli窺zy i w jakispos鏏 przyjazny - zmienizdanie. Kiedy dawno temu s造szajucotakiego i w闚czas odg這s ten miaproste, dobrze znane znaczenie. Teraz znaczenie gdziesizatar這 i pozostatylko ten 這mot. Zatarsizresztca造 zewn皻rzny iat, umykaj鉍 w spowite ciemnmg章 t這. Teraz istnia這 jutylko um璚zone cia這 i szarpi鉍y je coraz silniej ostry b鏊.
Forsa nie by這. Odszedgdziedaleko, poza b鏊 i udr瘯 pozostawiaj鉍 za sobzawieszone w ciemnej przestrzeni, zniekszta販one cierpieniem cia這. W odleg造 t皻ent wdarsiteraz nieoczekiwanie inny odg這s, g喚bszy i ci篹szy. Od tej chwili dwa di瘯i wwierca造 mu sipod czaszk Kiedyznaoba, lecz w tym momencie 瘸den z nich nie miaznaczenia. Musiastrzec sib造skaj鉍ych ku niemu ze szczelin pomi璠zy wiklinowymi pr皻ami klatki czerwonych, g這dnych oczu, kt鏎e bezustannie patrzy造 z nieznoym wyrazem oczekiwania, z ka盥chwilstaj鉍 sibardziej g這dne i niecierpliwe. W ko鎍u oczy te zacznsizbli瘸 b璠coraz bli瞠j i bli瞠j, a potem, zamiast nich - pojawisidrobne, bia貫 z瑿y, lecz ostatecznie to tak瞠 niewiele go obchodzi這.
Ktogdziekrzykn像, a wywo豉ny tym ha豉s zdawasirozsadzamu g這w wype軟iaj鉍 uszy ob喚dnym dzwonieniem. Spojrzaz nadziejna klatk jednak od razu napotka豉pczywy wzrok przyczajonych tuza pr皻ami szczur闚. Najwyraiej niczego sinie ba造.
Tupot nasilisi wype軟iaj鉍 powietrze niemal wyczuwalnym dr瞠niem. Jak przez mg喚 dotar這 do niego, 瞠 silne r璚e podnoszgo i stawiajna ziemi, a potem mocno do czegoprzywi頊uj chobyzbyt odr皻wia造, aby odczuucisk wi瞛闚. Po chwili stajuw miarprosto, z grzbietu wzg鏎za patrz鉍 na to, co dzieje sina dole. A w dole rozgrywasipi瘯ny sen. Sen, kt鏎y nie m鏬zdarzysinaprawd kt鏎y nie mianic wsp鏊nego z jego obecnym po這瞠niem. Widzianacieraj鉍ych je闚, wiruj鉍ym pierieniem otaczaj鉍ych podstawwzniesienia. Przymkn像 przera穎ne s這necznym blaskiem oczy. Ko這wr鏒 ludzi i zwierz靖 zdawasiporuszaniemal zgodnie z 這moc鉍ym rytmem
- niemal, lecz niezupe軟ie. Di瘯 ten nie pochodziod je闚, miajakieinne 鏚這.
Os豉biony zawisbezw豉dnie, lecz gdziew g喚bi krwawi鉍ego, obola貫go cia豉 tli豉 sijeszcze iskierka prawdziwego Forsa. To w豉ie ona sprawi豉, 瞠 pokonuj鉍 op鏎 ci嘀鉍ych niesamowicie powiek, spojrzaponownie, a w jego oczach pojawisib造sk zrozumienia.
Jey nadal okr嘀ali wzg鏎ze i za ka盥ym razem, gdy mijali Forsa, ciskali w g鏎oszczepami. Spojrzauwa積iej i teraz pomi璠zy konnymi zauwa篡pochylone w biegu sylwetki zbrojnych w 逝ki ludzi. Dotar連zy do podstawy zbocza, 逝cznicy zbili siw gromadi napi瘭i 逝ki. isn窸y strza造, tworz鉍 chmur kt鏎a na moment przys這ni豉 s這鎍e. Wyraie by這 wida 瞠 p皻la atakuj鉍ych zacieia sicoraz bardziej.
Przytomniej鉍 nieco. Fors uiadomisobie, 瞠 jego cia這 stanowi czbarykady. Przywi頊any do wkopanego w ziemis逝pa s逝篡Bestiom za tarcz spoza kt鏎ej mog造 bezkarnie rzucadzirytami. A dziryty, wprawnie celowano, zbiera造 w dole bogate 積iwo. Co chwila cz這wiek lub kowalisina ziemi Czasami l瞠j ranny poruszasijeszcze i krzycza czasami od razu nieruchomiana zawsze. W ferworze walki atakuj鉍y zdawali sitego nie dostrzega ani na chwilnie zwalniaj鉍 tempa natarcia.
Gdzieza jego plecami rozlegsig這y okrzyk z這i, a zaraz po nim us造szag逝chy odg這s padaj鉍ego na ziemicia豉. Rozwieczona Bestia, pe透aj鉍 na czworakach w d馧 zbocza, kierowa豉 siw stronjednego z najbli瞠j stoj鉍ych 逝cznik闚. Rozgorza豉 kr鏒ka walka, zanim jednak zwyci瘰ka Bestia zd嘀y豉 stan寞 na nogi, nadjechaKoczownik i pochyliwszy siw siodle zadalanciertelne pchni璚ie. Gdy odje盥瘸 w wysokiej trawie le瘸造 nieruchomo dwa cia豉.
Pot篹ne uderzenie wstrz零n窸o bokiem Forsa. Spojrzaw to miejsce i natychmiast zapomniao bitwie. Ci嘀鉍e okropnie ramiopad這 swobodnie w d馧 i tylko wok馧 nadgarstka widaby這 wpijaj鉍y sig喚boko w opuchni皻e, sine ramikawa貫k rzemienia. Widocznie strza豉 lub w堯cznia musia豉 przeci寞 kr瘼uj鉍link Poczuprzyieszone bicie serca. Nie widziabitwy, nie widzianiczego, co dzia這 siwok馧. W jednej chwili iat zaw瞛isido bezw豉dnej, uwolnionej r瘯i. Nie miaw niej czucia, nie m鏬wykonanajmniejszego ruchu, a jednak to by豉 jego szansa. Skupisina palcach
- musi poruszykciukiem, cho熲y o cal, cho熲y potrzenim tylko o drugi palec - musi. Uffi. Chcia這 mu sikrzyczez radoi. Co prawda raminadal zwisa這 bezw豉dnie wzd逝boku, za to palce, pos逝szne jego woli, zacisn窸y siw pi Szczliwy przypadek sprawi 瞠 oswobodzona zosta豉 prawa r瘯a, a wi璚 zdrowa. Popatrzyw lewo. Drugi nadgarstek r闚nieprzywi頊any bydo osadzonego w ziemi s逝pa. Wzniesione ku g鏎ze ramiby這 mocno zgi皻e w 這kciu, toteFors bypewien, 瞠 jei zdo豉 unie prawr瘯i zmusipalce do pracy, poradzi sobie z rozwi頊aniem w瞛豉. Fakt, 瞠 u篡to go jako czci barykady stanowiteraz okoliczno sprzyjaj鉍 gdypi皻rz鉍e siz ty逝 pakunki os豉nia造 go czciowo przed wzrokiem nieprzyjaciela. Ponadto Bestie by造 zbyt poch這ni皻e walk aby poi璚imu wi璚ej uwagi.
Po paru okupionych mrowi鉍ym b鏊em pr鏏ach, uda這 mu sidign寞 ramii przenie je ku lewemu nadgarstkowi. Zacisn像 bezw豉dnie palce na twardym rzemieniu, jednak ostatnia czzadania okaza豉 sitrudniejsza, niprzypuszcza Pozbawione czucia palce zeizgiwa造 sinieustannie z grubego w瞛豉. Czujak po czole i policzkach sp造wajmu kropelki potu.
Wok馧 szala豉 za瘸rta walka, lecz on zdawasitego nie widzie bez reszty poch這ni皻y swoim nie mniej wyczerpuj鉍ym zmaganiem ze s豉boizmalteretowanego cia豉. W drewno zapory raz po raz wbija造 sistrza造, mijaj鉍 go tak blisko, 瞠 niemal czupodmuch rozcinanego nimi powietrza. Drzewce rzuconej z boku w堯czni uderzy這 go z ca章 si章, pozostawiaj鉍 na sk鏎ze nabrzmia章, sinpr璕 Nawet w闚czas nie przerwajednak swych mozolnych wysi趾闚. Nie przerwatak瞠 wtedy, gdy powracaj鉍e kr嘀enie obj窸o r瘯falb鏊u i gor鉍a, a on musiaskupina tych obola造ch palcach wszystkie myi, jakby samej tylko si造 mini ma這 by這 na wykonanie tej pracy.
Gmerawi璚 cierpliwie przy nadgarstku, gdy nagle wi瞛y pui造. W prawej d這ni pozostamu luy koniec rzemienia, podczas gdy lewe ramiopad這 bezw豉dnie w d馧, wywo逝j鉍 na twarzy grymas b鏊u. Nie spojrzanawet na ran Opatrzy jpniej. Szybko przypaddo ziemi i obejrzakr瘼uj鉍e nogi p皻a. W poiechu Bestie zwi頊a造 mu kostki pojedynczym rzemieniem. U豉magrot znalezionej w pobli簑 strza造, po czym kilkoma poci鉚ni璚iami przeci像 sk鏎zanlink
Bywolny, lecz rozs鉅ek podpowiadamu, 瞠by przez chwilpozostajeszcze na miejscu. Bestie, chc鉍 sido niego dosta musia造by przej przez barier wysuwaj鉍 sitym samym na strza造 atakuj鉍ych, kt鏎ych z kolei on, p豉sko rozci鉚ni皻y w鏚 g豉z闚 m鏬sinie obawia
Po jakimczasie poprzez zgie趾 bitwy dotardo niego jeszcze inny di瘯. Zwr鏂ig這ww jego kierunku i natychmiast zetkn像 siz wype軟ionszczurami klatk- Bestie u篡造 jej do budowy swoich umocnie Wewn靖rz kot這wa造 siszalej鉍e ze strachu i nienawii gryzonie, a wydawane przez nie piski przebija造 simomentami poprzez panuj鉍y dooko豉 ha豉s.
Na widok tych brudnych, nazbyt t逝stych cia ogarn窸y go md這i, wi璚 czym pr璠zej odsun像 siw bok.
Gdzie m鏬bydrugi jeniec? Fors uni鏀siostro積ie na 這kciach i natychmiast dostrzegnieruchome cia這 ze zwieszonna ramig這w Opadz powrotem, zastanawiaj鉍 sigor鉍zkowo nad dalszym post瘼owaniem. M鏬poruszasiprzy pomocy obu n鏬 i r瘯i - powoli, nie do pewnie. Gdyby tak stoczysiw d馧 zbocza...
Nie m鏬jednak pozostawiwystawionego na pewnierKoczownika. Zacz像 pe透n寞 obok klatki ze szczurami, min像 poiesznie narzuconstertga喚zi i pakunk闚, z kt鏎ych Bestie zbudowa造 koawbarykad maj鉍chroniprzed strza豉mi i lancami. Posuwasipowoli, robi鉍 cz瘰te przerwy, lecz w ostatecznym rezultacie zdobywateren.
Tuprzed jego wyci鉚ni皻 dr蕨cz wysi趾u r瘯 zarysiw ziemiczarny dziryt. Bestie dostrzeg造 wreszcie obecno zbiega i usi這wa造 go powstrzyma lecz zaledwie tylko najzacieklejsza z nich wychyli豉 sizza os這ny, 瞠by cisn寞 dzirytem, natychmiast osun窸a siw d馧, charcz鉍 g這o z przebitego strza章 gard豉. By這 oczywiste, 瞠 rozrzuceni w dole 逝cznicy uwa積ie obserwowali barykad gotowi trafika盥y, nawet najmniejszy cel. Bestie poj窸y to r闚nie gdyFors pe透dalej bez przeszk鏚, a im d逝瞠j to trwa這, tym wi瘯szmiapewno, 瞠 zdo豉 dotrzedo towarzysza niedoli. Skoncentrowasina pozostaj鉍ej do przebycia drodze. Nie zwracajuuwagi na to, co dzieje siponi瞠j, ani wewn靖rz umocnie Wiedzia 瞠 potrzebowab璠zie wszystkich pozosta造ch mu jeszcze si
Zatracipoczucie up造waj鉍ego czasu. W pewnej chwili uiadomisobie, 瞠 kl璚zy tuprzy skr瘼owanych kostkach n鏬. Wyci鉚n像 r璚e ku w瞛這m oplataj鉍ego nadgarstki rzemienia i niemal natychmiast opuije z powrotem. Dwie strza造 przyszpilaj鉍e cia這 do s逝pa unieruchomi造 je na zawsze skuteczniej, ninajlepsze p皻a. Koczownik nie potrzebowaju瘸dnej pomocy.
Fors powoli osun像 sina stratowanziemi Popychaj鉍e go do przodu pragnienie niesienia pomocy znikn窸o teraz i czutylko narastaj鉍e z ka盥chwilzm璚zenie, tak jakby przez otwartranzacz窸y nagle wyp造waresztki energii. Ze zdumiewaj鉍oboj皻noipomya 瞠 niewiele go to wszystko obchodzi.
Wok馧 wyros造 g鏎skie szczyty, a ponad postrz瘼ionymi ska豉mi grani pojawi造 siszybko przemykaj鉍e strz瘼ki szarych ob這k闚. Nadchodzi豉 burza. S造szazawodz鉍y w w零kiej dolinie wiatr, widziagromadz鉍e siw oddali czarne chmury. Musia豉 byzima, gdykolejny podmuch lodowatego wichru przyni鏀pierwsze p豉tki iegu. Dobrze by by這 zawr鏂ido daj鉍ego bezpieczne schronienie Eyrie, do ognia i mocnych, kamiennych ian - zej w dolinzanim zacznie siie篡ca.
Wr鏂ido Eyrie. Nie wiedzia 瞠 byna nogach i chwiejnie posuwasinaprz鏚, nie s造szanag貫go wybuchu okrzyk闚 zmieszania i z這i, gdy trafiony celnstrza章 przyw鏚ca Bestii padbez 篡cia u podn騜y barykady. Nie wiedzia 瞠 z wyci鉚ni皻ymi przed siebie r瘯ami szedw d馧 zbocza, a za nim stado oszala造ch z wiek這i Bestii wypad這 na otwartprzestrze chc鉍 k豉mi i pazurami pomiierwodza. Zaepione, zupe軟ie zapomnia造 o dotychczasowej ostro積oi, chotylko dzi瘯i niej pozostawa造 przy 篡ciu.
Fors szedg鏎skimi szlakami, a tuza nim pod嘀a豉 Lura. Kot chwyciw pysk jego d這i wysun像 sido przodu, obejmuj鉍 przewodnictwo - zawsze tak robi gdy sypaieg lub wiaoepiaj鉍y wiatr i trudno by這 utrzymasina szlaku. Na szczcie, w dole widaby這 juEyrie. Zaraz zobaczy Langdona i tak, jak siumawiali, b璠ogl鉅askrawek mapy le蕨cego nad brzegiem jeziora miasta. Wkr鏒ce Langdon wyruszy, aby sprawdzimap a gdy on, Fors zostanie przez Radpasowany na Gwiazistego, r闚nieb璠zie badastare mapy i kt鏎egodnia znajdzie wielkie miasto.
Niepewnym gestem wzni鏀r瘯do czo豉. Lura nagli豉 do poiechu
- chcia豉 siogrzai nasycig堯d. Tak瞠 Langdon nie powinien d逝go czeka Przeciegdzietam le瘸這 miasto, pe軟e wysokich wiei wielkich sklep闚, sp瘯anych ulic i wielu innych zapomnianych cud闚. Musi opo-wiedzio tym Langdonowi. Nie, to nie tak - miasto nale瘸這 do Lang-dona, a on sam nigdy nie widziaruin. To chyba przez tburzzaczyna mu sim鉍iw g這wie.
Zachwiasi gdy p璠z鉍a w stronwalcz鉍ego teraz w dole t逝mu Bestia uderzy豉 go mocno w rami
Dooko豉 tyle ska- miak這pot z utrzymaniem r闚nowagi, gdy zawadzibarkiem o jednz nich. Musi bardziej uwa瘸 Najwa積iejsze, 瞠 wracado domu. Widziajub造skaj鉍e w ciemnoi jasne plamki ognisk. Lura nadal iska豉 jego d這 疾by tylko wiatr zel瘸troch - jego dzikie zawodzenie by這 jakiedziwne - przypomina這 chwilami bitewnwrzawwalcz鉍ych armii. Ale tam by這 Eyrie - w豉ie tam.



Rozdzia18
Nowa gwiazda


By這 pne popo逝dnie. Ponad uroczystym ogniem kr皻ymi smu磬ami powoli unosisidym. Fors spogl鉅aw d馧 zbocza, w stronko豉 zdeptanej, wgniecionej w ziemisetkami st鏕 trawy, gdzie na tle brudnej zieleni ciemnia造 g瘰to rozrzucone plamy zesch貫j krwi. Po obu stronach ogniska zasiada造 naprzeciwko siebie d逝gie szeregi wojownik闚 - dwie linie patrz鉍ych czujnie ludzi. W ich r瘯ach po造skiwa豉 obna穎na bro Wewn靖rz wyznaczonego przez siedz鉍ych szpaleru znajdowali siwodzowie obu plemion. Patrz鉍 uwa積ie, tak w jednym, jak i w drugim szeregu dostrzec mo積a by這 nieregularne wyrwy - iadectwo poniesionych w niedawnej walce strat, kt鏎ych junigdy nie da siuzupe軟i
Fors zapomniao w豉snym b鏊u, gdy ujrzaArskane'a krocz鉍ego u boku ojca. W豉dczyni, kt鏎a przyj窸a go do plemienia, by豉 tam r闚nie a jasna plama jej sukni juz daleka wyr騜nia豉 sispo鏚 monotonnej szaroi sk鏎zanych stroj闚 m篹czyzn.
Na wprost nich staMarphy i jego towarzysz w d逝giej szacie. Brakowa這 tylko Cantrula. Miejsce wodza zaj像 kt鏎yz pomniejszych szef闚 klan闚.
- Cantrul?
- Cantrul bywojownikiem - odpowiedziastoj鉍y obok Jari - i wyruszyw d逝gdrogw godny wojownika spos鏏, zabieraj鉍 ze sobwielu wrog闚. Do tej pory nie wybrali jeszcze nowego Najwy窺zego Wodza na jego miejsce.
Reszta s堯w Wodza Gwiazistych uton窸a w 這mocie b瑿n闚, kt鏎y po chwili powr鏂i zwielokrotniony - echem z pobliskich wzg鏎z. Wreszcie ostatni werbel ucichw oddali, a w闚czas do przodu wysun像 siwsparty na ramieniu syna Lanard. Jego nogod kolana po kostkspowijabia造 banda
- Ho, wojownicy - rozlegsipodobny do grzmotu g這s. - Nasze w堯cznie sia造 dziieri da造 ptakom ierci 逝p, o jakim nie s造szano od czas闚 ojc闚 naszych ojc闚. Przyszliy z po逝dnia, aby stoczytbitwi teraz zwyci瘰two jest nasze. Nasze strza造 trafia造 celnie, a miecze apo jelce pokry造 siposokwrog闚. Czynie tak, moi bracia?
Od strony siedz鉍ych za jego plecami wojownik闚 nadlecianiski pomruk potwierdzenia. Z drugiego szeregu poderwa這 sikilku co zapal-czywszych m這dzik闚, tu i 闚dzie rozleg造 sibojowe zawo豉nia poszczeg鏊nych klan闚. Jakby w odpowiedzi, spo鏚 Koczownik闚 podni鏀sijeden z pomniejszych wodz闚 i gniewnie spogl鉅aj鉍 na sprzymierze鎍闚 zacz像 z dum
- Lanca uderza r闚nie g喚boko, jak miecz, a Koczownicy nigdy nie bali siwalki. Ptaki ierci po篡wi造 sitak瞠 i naszofiar
Ktozaintonowawojennpie. Fors s造szajjuwczeiej, gdy jako jeniec znalazsipomi璠zy namiotami. Rozgor鉍zkowani wojownicy si璕n瘭i po 逝ki i lance. Fors powoli stan像 na nogi, staraj鉍 sinarzuciswwolopornemu cia逝. Odtr鉍iusi逝j鉍go powstrzymar瘯Wodza Gwiazistych.
- To, co widzimy, to nic innego, jak tl鉍e sizarzewie nowej wojny - powiedziaz namys貫m. - Jei ten p這mierozgorzeje z pe軟si章, to wszyscy jestey zgubieni. Pu mnie.
Ruszyzboczem w stronogniska rady, czuj鉍, 瞠 Jari ca造 czas pod嘀a o krok za nim.
- Walczyliie.
Us造szawyp造waj鉍y gdziez g喚bi gard豉 sw鎩 czysty, opanowany g這s i g這s ten byniczym zimny wiatr, kt鏎y rozp璠zaunosz鉍e sinad bagnem opary. Poczu jak zasiane dawno temu przez Arskane'a myi uk豉dajmu siw g這wie we wzory tak proste i jasne, 瞠 nie m鏬d逝瞠j w靖piw ich s逝szno.
- Walczyliie.
- Ahhh - nadesz這 w odpowiedzi, a byto di瘯 tak delikatny, 瞠 przywodzina my pomruk poluj鉍ej Lury.
- Walczyliie - powt鏎zypo raz trzeci wiedz鉍, 瞠 skupina sobie uwagwszystkich. - Bestie zosta造 zabite. Te Bestie - podkreiz moc patrz鉍 w znieruchomia貫 twarze.
- Ka盥y z was ogl鉅azabitych nieprzyjaci馧. Nieprzyjemny widok, prawda? Ot騜 ja by貫m w ich niewoli i wierzcie mi, 瞠 prze篡貫m okropnoi dziesi耩 razy gorsze. Tkwione g喚boko w mojej pami璚i i nie pozb璠siich chyba do ko鎍a 篡cia. My 瞠 na dzisiejsze zwyci瘰two powinniie patrzenie tylko z dum ale tak瞠 i z obaw gdyw鏚 zabitych znajduje sistraszna zapowied- zwiastun groej dla nas wszystkich pot璕i. Juojcowie naszych ojc闚 walczyli z tymi stworzeniami w czasach, gdy kry造 sione w ciemnych norach. M鎩 ojciec zgin像 od ich k堯w i pazur闚. Tak, znamy je od dawna, lecz teraz zrodzi這 siw鏚 nich conowego i silniejszego, co co niesie ze sobzagro瞠nie wi瘯sze, nimia這 to miejsce kiedykolwiek przedtem. Zapytajcie o to swych m璠rc闚, wojownicy. Niech opowiedzwam, co znalei po鏚 zabitych Bestii w obr瑿ie barykady, tam w g鏎ze. A cotakiego mo瞠 siprzeciew ka盥ej chwili powt鏎zy Powiedz o tym swoim ludziom, uzdrawiaczu -zwr鏂isiw stronubranego w bia章 szatKoczownika. - A ty, o Pani? - zapytaw豉dczyniludu Arskane'a - co ujrza豉
Pierwsza odezwa豉 sikobieta.
- Widzia豉m wiele rzeczy, a o wi瘯szej ich liczbie tylko s造sza豉m. To, co widzia豉m na g鏎ze nie zostawia cienia w靖pliwoi. Z ca貫go serca pragntylko, aby twoje przypuszczenia okaza造 sib喚dne. Pomi璠zy martwymi Bestiami le篡 jedna, kt鏎a znacznie r騜ni siod pozosta造ch. Jei los nie b璠zie nam sprzyja to cotakiego mo瞠 siod czasu do czasu w鏚 nich odradzai jei za ka盥ym razem zdo豉 posiwiedzpoprzednik闚 stanie sinajwi瘯szym zagro瞠niem dla wszystkich ludzkich istot. W tej chwili me mamy pewnoi, czy tak siw豉ie stanie i dlatego uwa瘸m, 瞠 wszyscy ludzie powinni sizjednoczy aby skutecznie odpieraataki stworzezrodzonych z pradawnego z豉, zasianego niegdyprzez Przodk闚 w miastach.
- To prawda, zmutowana rasa mo瞠 tworzynowe mutacje - widaby這, 瞠 Koczownik m闚i niemal wbrew sobie. - Bestie, z kt鏎ymi walczyliy, by造 zorganizowane jak nigdy dot鉅, zakiedy ich niezwyk造 dow鏚ca zostazabity, posz造 w rozsypk jakby wraz ze ierciznik豉 trzymaj鉍a je w karbach si豉. Jei 篡je wi璚ej takich jak on, to rasa Bestii mo瞠 stasisi章, z kt鏎trzeba siliczy Tak ma這 o nich wiemy. Kt騜 zgadnie, co zgotujnam za rok, czy dziesi耩 lat? Jest to rozleg造 kraj, a w jego g喚bi mo瞠 czaisiwiele niebezpiecze雟tw.
- Tak, jest to rozleg造 kraj - powt鏎zyFors. - Czego ty i twoje plemiszukacie w tych stronach, Lanardzie?
- Ojczyzny. Chcemy znale miejsce, gdzie postawimy nasze domy i na nowo obsiejemy pola, gdzie b璠ziemy mogli pa nasze owce i 篡w pokoju. W璠rujemy juwiele lat od czasu, gdy pluj鉍e ogniem g鏎y i trz瘰鉍a siziemia wygna造 nas z doliny naszych ojc闚 - ui璚onego miejsca, w kt鏎ym wyl鉅owa造 lataj鉍e maszyny pod koniec wojny Przodk闚 i dopiero teraz, w鏚 rozrzuconych wzd逝rzek zielonych p鏊 odkryliy to, za czym tak d逝go daremnie t瘰kniliy. Tu b璠zie nasz dom i 瘸dna si豉 od tego nas me odwiedzie - zako鎍zydobitnie, k豉d鉍 r瘯na g這wni miecza.
Fors zwr鏂isiz kolei do Marphy'ego:
- A czego szuka twoje plemi synu R闚nin?
Opiekun Zapis闚 przestastudiowazagmatwany wz鏎 po豉manych etrawy u swych st鏕 i popatrzyna ch這pca.
- Od czas闚 Przodk闚 ludzie R闚nin w璠rowali z miejsca na miejsce. Pocz靖kowo dzia這 sitak z powodu czaj鉍ej siw wielu miejscach niewidzialnej ierci. Chc鉍 unikn寞 zarazy i niebieskiego ognia, cz這wiek musianieustannie szukawolnych od ska瞠teren闚. Dzisiaj, po tylu latach, w璠r闚ka wesz豉 nam w krew. Staliy siKoczownikami - myiwymi i hodowcami, wojownikami nie znosz鉍ymi myi o przywi頊aniu na d逝瞠j do jednego obozowiska. Przenika nas pragnienie dalekich podr騜y, odkrywania nowych r闚nin i nowych, wznosz鉍ych siwysoko w niebo g鏎.
- Prawda.
Fors rzucitylko to jedno s這wo w cisz jaka ogarn窸a wrz鉍e jeszcze przed chwilszeregi.
Up造n窸o kilka wype軟ionych napi皻ym milczeniem minut, zanim odezwasiponownie.
- Ty - wskazana Lanarda - chcesz osiedlisii zbudowadom. Takmasz naturi spos鏏 篡cia. Ty - palec ch這pca przeni鏀siw stronMarphy'ego - jestew ci鉚造m ruchu, polujesz i wypasasz stada koni. One - skrzywisiz b鏊u, wznosz鉍 zesztywnia貫 ramiku widocznej w g鏎ze zbocza stercie ziemi i kamieni, pod kt鏎ymi ukryto zw這ki Bestii - postawi造 sobie za cel zniszczenie ka盥ego z was. Ten kraj jest rozleg造 i...
Lanard chrz隕n像 g這o, szykuj鉍 sido powiedzenia czegowa積ego.
- B璠ziemy 篡li w pokoju z ka盥ym, kto nie wzniesie przeciwko nam miecza. W czasie pokoju rozwija sihandel, a handel wszystkim przynosi korzyi. Gdy nadchodzi zima, a zbiory ss豉be, w豉ie handel mo瞠 uratowa篡cie plemienia.
- Jesteie wojownikami i m篹czyznami - wtr鉍i豉 w豉dczyni Ciemnego Plemienia. Ze wzniesiondumnie g這wpatrzy豉 w zwr鏂one ku niej dwa rz璠y twarzy. - Wojna jest dla m篹czyzn chlebem powszednim, to prawda - ale to w豉ie wojna doprowadzi豉 do zguby Przodk闚. Jeszcze jedna wojna, a wyniszczycie nasz rodzaj do reszty. Koi nasze spr鏂hniej a my sami p鎩dziemy w zapomnienie, tak 瞠 nie zostanie najmniejszy ad po zamieszkuj鉍ym te ziemie cz這wieku, a ca造 iat dostanie siim we w豉danie - wskaza豉 na kryj鉍y zw這ki Bestii pag鏎ek. - Jei teraz w naszym szale雟twie podniesiemy przeciwko sobie miecze, b璠zie to znak, 瞠 ci嘀y na nas przekle雟two i powinniy szybko wymrze aby uwolniod swego ci篹aru ziemi
Zapanowa豉 cisza i dopiero po jakimczasie przez szeregi Koczownik闚 przebiegcichy szmer. Szmer narasta rozszerzasicoraz bardziej, obejmuj鉍 w ko鎍u zgromadzone na uboczu kobiety. Ch鏎 wysokich g這s闚 szybko zacz像 przybierana sile, kobiety o篡wi造 sii oto spo鏚 nich podnios豉 siwysoka posta Musia豉 to by穎na wodza, gdyw這sy jej podtrzymywa豉 z這ta opaska.
- 砰jemy w pokoju, uprawiaj鉍 ziemi kt鏎ej wystarczy dla ka盥ego. Uprawiamy handel, przynosz鉍y korzyi ka盥emu z naszych plemion. Umiejmy w naszej r騜norodnoi odnale to, co nas 章czy, nie rezygnuj鉍 z naszej to窺amoi. W鏚 szereg闚 rozlegsiaprobuj鉍y pomruk, potwierdzony w chwilpniej rytmicznym uderzeniem mieczy o tarcze.
Najpierw pomi璠zy wodzami, a pniej w鏚 reszty wojownik闚 obu plemion zacz窸a kr嘀yczarka krwi - znak zawieranego braterstwa. Rytuaten z章czyw jeden szereg Koczownik闚 i Ciemnosk鏎ych, gwarantuj鉍, 瞠 nigdy w przysz這i cz這nek szczepu nie podniesie r瘯i na swego brata z drugiego plemienia.
Fors opadna p豉sko zako鎍zonska喚. Podtrzymuj鉍e go dotychczas si造 nagle odp造n窸y. Nie czujupodniecenia, nawet widok zlewaj鉍ych siw akcie pojednania sztywno dot鉅 siedz鉍ych rz璠闚 wojownik闚 nie zdo豉wyrwago z odr皻wienia.
- To jest dopiero pocz靖ek - rozpoznawzruszony g這s Marphy'ego. Z trudem podni鏀g這wi powi鏚dooko豉 ponurym wzrokiem.
Koczownik m闚ido Jarla, wymachuj鉍 w zapale r瘯ami. Widziap這n鉍e w jego oczach podniecenie. W鏚z Gwiazistych pozostajednak jak zawsze ch這dny i opanowany.
- Masz racj Marphy. Nadal jednak mamy wiele do zrobienia. Chcia豚ym obejrzewasze zapisy z p馧nocy. Gwiazii nigdy nie zapuszczali sitak daleko.
- Oczywiie I - Marphy wyraie zawahasi zanim z kolei on wyjawiswpro- Ta klatka ze szczurami Przenios貫m jdo mego namiotu. Trzy z nich jeszcze 篡j mo瞠 siwi璚 b璠zie czegomo積a dowiedzie
Fors zadr瘸Nie mianajmniejszej ochoty ogl鉅atej zdobyczy.
- Chcesz wi璚, aby tobie przypadten 逝p? Marphy rozeiasi
- Tak. Poza tym chcemy ciprosio znacznie wi瘯szy dar. Ten oto wasz zwiadowca - Po這篡豉godnie r瘯na pochylonym ramieniu Forsa - Posiada rzadkumiej皻no zjednywania ludzi swmowi ma otwart wszystko widz鉍dusz B璠zie naszym przewodnikiem. - widaby這, 瞠 Koczownik odnalazw ch這pcu bratniduszi teraz dawaupust od dawna skrywanym myom. - W zamian poka瞠my mu dziwne, odleg貫 strony. Ma bowiem coz w璠rowca, podobnie jak i my.
Jari w zamyeniu szczypadolnwarg
- Tak, urodzisijako w璠rowiec, p造nie w nim przeciekrew Koczownik闚. Je瞠li...
- Zapominacie - Fors nie pr鏏owasinawet uiechn寞 - 瞠 jestem mutantem.
Zanim kt鏎ykolwiek z m篹czyzn zdo豉coodpowiedzie nadszedArskane. Jego twarz nadal znaczy造 ady walki, a id鉍, wyraie chronirami Gdy siodezwa jego g這s zabrzmiapewnie i stanowczo. Widaby這, 瞠 nie liczysiw ogolz odmow
- Ko鎍zmy zwijaob霩 i ruszamy w drog Przyszed貫m po mojego brata. Marphy azasapaze z這i.
- On jedzie z nami.
iech Forsa bypozbawiony weso這i.
- Poniewanie dam rady i o w豉snych si豉ch, b璠ka盥emu tylko zawad
- Zrobimy nosze i zaprz璕niemy do nich konia - odparszybko Arskane.
- My tak瞠 mamy takie nosze - zazdroie wtr鉍iMarphy. Jari poruszysi
- Wygl鉅a na to, 瞠 musisz dokonawyboru - zauwa篡spokojnie. Przez chwilFors miawra瞠nie, 瞠 w tym miejscu znajdujsitylko oni dwaj, reszta skry豉 siw rozedrganej mgle. Zapanowa豉 cisza - ani
Arskane, ani Marphy nie ponawiali swych propozycji. Fors przycisn像 d這do gor鉍ego czo豉. Po matce odziedziczykrew Koczownik闚, to prawda. Pe軟e przyg鏚 篡cie poci鉚a這 go. Jei p鎩dzie z Marphym pozna wszystkie sekrety tego kraju. Zdob璠zie rozleg章 wiedzi b璠zie rysowamapy, o jakich Gwiazii nawet nie ili. Dotrze do nowych miast i zbada je, ci鉚le d嘀鉍 ku nowym horyzontom.
Jei przyjmie pomocnd這Arskane'a, opowie sitym samym za braterstwem i silnymi wi瞛ami rodzinnego klanu, za czym czego przez ca貫 篡cie mu brakowa這. Pozna w闚czas ciep這 uczucia i zostanie budowniczym - najpierw osady, pniej mo瞠 miasta, stawiaj鉍 pierwszy krok na drodze, kt鏎e grzechy Przodk闚 zamkn窸y przed ich potomkami. B璠zie to 篡cie trudne lecz wartoiowe i r闚niepe軟e przyg鏚, chopozbawione dalekich podr騜y.
Istnia豉 jeszcze jedna mo磧iwo. W g喚bi ducha zdecydowasina nijudawno. Gdy w czasie bitwy zdawa這 mu si 瞠 umiera, jego stopy same wybra造 kierunek, a droga wiod豉 w stronoie穎nych szczyt闚, ku wiecznie onieielaj鉍ej krainie surowego ch這du. Opuir瘯 Staraj鉍 sinie patrzena Arskane'a i Marphy'ego odszukanieust瘼liwy wzrok Jarla.
- Czy to prawda, 瞠 zosta貫m wyj皻y spod prawa? - zapyta
- Trzykrotnie wywo豉no twoje imiprzy ogniu Rady. Takie by這 prawo i ch這pak siz tym pogodzi Miajednak jeszcze jedno pytanie:
- Poniewanie mog貫m stan寞 na wezwanie Rady, mam chyba prawo odwo豉siod jej decyzji w ci鉚u szeiu miesi璚y?
- Masz.
Fors zacisn像 palce na podtrzymuj鉍ym lewe ramitemblaku. Po zbadaniu rany Lekarz obiecamu, 瞠 po wyleczeniu odzyska w r瘯u dawnmoc.
- Mywi璚 - musiaprzerwa aby odzyskapanowanie nad g這sem - 瞠 p鎩di skorzystam z tego prawa. Sze miesi璚y jeszcze nie min窸o. W鏚z Gwiazistych potakuj鉍o skin像 g這w
- Jei b璠ziesz m鏬i, to po trzech dniach powinienedotrzena miejsce.
- Fors.
Ch這pak zadr瘸 s造sz鉍 rozpaczliwy protest Arskane'a. Gdy jednak zwr鏂isiw jego stron g這s miaspokojny.
- Pami皻asz, przecieto w豉ie ty m闚i貫kiedyo obowi頊ku.
Ramiolbrzyma opad這 w bezsilnym geie.
- Pami皻aj, zawsze b璠ziemy bra熤i. Ty i ja. Gdzie p這nie moje ognisko, tam zawsze czeka miejsce na ciebie.
Odszed nie ogl鉅aj鉍 siza siebie i wkr鏒ce znikn像 w t逝mie wsp馧plemie鎍闚.
Marphy wygl鉅a jakby ockn像 si'z g喚bokiego snu. Otrz零n像 sii rozejrzadoko豉. Duszjego juzaprz靖a造 inne plany. Chc鉍 oddalimoment rozstania, trwajakiczas w milczeniu, po czym odezwasiz wyraym oci鉚aniem:
- Od tej chwili w mym stadzie biega tw鎩 ko a w moim namiocie czeka na ciebie jedzenie i schronienie. Gdy b璠ziesz potrzebowapomocy, poszukaj proporca Czerwonego Lisa, m鎩 m這dy przyjacielu.
Odszed kre鉍 r瘯znak pozdrowienia. Fors popatrzyna Jaria.
- P鎩dju
- Ja te Muszz這篡raport przed Rad P鎩dziemy wi璚 razem. Ch這pak nie wiedzia czy cieszysi czy smucina takwiadomo. W innych okolicznoiach nie by這by wi瘯szej przyjemnoi, niwsp鏊na podr騜 z Wodzem Gwiazistych. Teraz jednak czusijego winiem. Siedzia ponuro wpatrzony w pole dawnej bitwy. Pomya 瞠 dla w豉daj鉍ych samolotami w powietrzu i pot篹nymi kolumnami na l鉅zie Przodk闚 by豉by to zaledwie nic nie znacz鉍a potyczka. Tym niemniej, by豉 to dla nich prawdziwa wojna i to w豉ie w jej wyniku zrodzi豉 simy, kt鏎a bymo瞠 zapocz靖kuje ponowny rozw鎩 iata. Mo瞠 sizdarzy 瞠 nawet praprawnuki walcz鉍ych dziludzi ujrzzaledwie nieia貫 przeb造ski zaczynaj鉍ego siwzrostu. Mo瞠 tesizdarzy 瞠 iat, kt鏎y nadejdzie, b璠zie lepszy od swego pierwowzoru.
Koczownicy i Ciemnosk鏎zy nadal okazywali sobie nieufno, maj鉍 sina bacznoi. Wkr鏒ce bezmiar stepu rozdzieli oba plemiona, jednak po jakmiczasie konni zwiadowcy ponownie ruszna po逝dnie z zamiarem odwiedzenia zakola rzeki, a wtedy ich zdumionym oczom uka蕨 sizabudowania osady. Kt鏎yz je闚 wymieni dobrze wyprawionsk鏎na gliniany talerz lub naszyjnik z kolorowych paciork闚, aby po powrocie zadziwiswojkobiet Pniej zjawisinast瘼ni, b璠zie ich wi璚ej i wi璚ej, akt鏎yz nich weie sobie za 穎nciemnosk鏎dziewczyn Taki b璠zie pocz靖ek, a za pi耩dziesi靖 lat powstanie jeden nar鏚.
- Kiedyb璠zie tu jeden nar鏚.
Fors pochylisiw siodle otrzymanego od Marphy'ego konia. Zwierzby這 stare i spokojne, wi璚 jad鉍 ch這pak szybko odzyskiwasi造. Min窸y judwa dni od opuszczenia zakr皻u rzeki, a oni wci嘀 jeszcze napotykali na swojej drodze odcii皻e w mi瘯kiej ziemi ady.
Jari zmierzywzrokiem przebyttego dnia drog
- Ile lat trzeba b璠zie czekana taki cud? - zapytaz w豉iwsobie ironi
- My 瞠 przynajmniej pi耩dziesi靖.
- Jei nic nie stanie im na przeszkodzie, to tak - mo瞠sz mieracj
- Masz na myi zmutowanego przyw鏚cBestii? W鏚z wzruszyramionami.
- My 瞠 jest to ostrze瞠nie, kt鏎ego nie wolno nam lekcewa篡 Musimy liczysiz tym, 瞠 na swej drodze napotkamy jeszcze wiele trudnoi.
- Jestem mutantem - z goryczprzypomniaFors. Pami皻aczasy, gdy ze wszystkich sistarasiukryw豉ie przed tym cz這wiekiem swinno. Zw豉szcza przed nim. Jari nie podj像 wezwania.
- Du穎 nad tym ostatnio mya貫m i doszed貫m do wniosku, 瞠 wszyscy mo瞠my bymutantami. Kt騜 dzisiaj poiadczy, 瞠 jestey tacy sami jak Przodkowie? Moim zdaniem nadszedczas, aby otwarcie o tym pom闚i Natomiast co do tej Bestii...
ZasypaForsa pytaniami, kt鏎e wydoby造 z niego wszystko, co zauwa篡w niewoli.
W dwa dni pniej na horyzoncie zarysowa造 siostre szczyty g鏎. Gdyby uda這 siim utrzymadotychczasowe tempo marszu, to przed zapadni璚iem ciemnoi powinni wymin寞 zewn皻rzne posterunki Eyrie. Ch這pak przystan像, pogmeraprzy pasie i z trudem wydobyz pochwy miecz. Gdy Jar siz nim zr闚na wyci鉚n像 brow jego strong這wnido przodu.
- Teraz jestem twoim winiem.
Nie mia瘸dnego k這potu z opanowaniem g這su. Ogarn像 go spok鎩, jakby to, co stanie siz nim w ci鉚u najbli窺zych dni, nie mia這 瘸dnego znaczenia. Po prostu do zamkni璚ia tego fragmentu 篡cia brakowa這 jeszcze kilku element闚. Ogarn窸a go niecierpliwo. Chciajumieto za sob- niech og這szgo wyj皻ym spod prawa i naka蕨 opuiplemi Ruszy w iat zn闚 na R闚niny. Pogodzisiz tmyi byna takewentualno przygotowany.
Jar! bez s這wa przyj像 broch這pca. Za jego plecami pojawi豉 sidr蕨ca z niecierpliwoi Lura. UmysForsa odbieranagl鉍prozwierz璚ia. Teraz, gdy niebezpiecze雟two min窸o, 章cz鉍e jz cz這wiekiem wi瞛y pos逝sze雟twa zacz窸y coraz bardziej ci嘀y T瘰kni豉 za g鏎ami i nieskr瘼owanwolnoi Zwolnijjednszybkmyi w tej samej chwili wielki kot znikn像. Wiedzia 瞠 skoro tak szybko spe軟ijej pragnienie, to Lura wr鏂i, gdy tylko nasyci siswobod
Pniej Fors jechajak we ie. Od czasu do czasu z zaroi wychodzili stra積icy, pe軟i鉍y s逝瘺na najbardziej wysuni皻ych posterunkach Eyrie i pozdrawiali Jarla. 畝den z nich nie odezwasido ch這pca, a on sam r闚nienie widziapowodu, aby z nimi rozmawia Bez reszty poch這n窸o go pragnienie, aby jak najszybciej stan寞 przed s鉅em Rady.
Pod wiecz鏎 wjechali do osady, gdzie szybko dotarli do Domu Gwiazdy. Tam wreszcie pozostawiono Forsa samego, w tym samym pomieszczeniu, kt鏎e zbeszczeina pocz靖ku ucieczki. Pusty hak po wisz鉍ym tam kiedyworku Langdona byniemym przypomnieniem jego wyst瘼ku. Szkoda, 瞠 wyprawa zako鎍zy豉 sikompletnym fiaskiem. Teraz junigdy nie uda siwykazas逝sznoi marzeojca. Zdumiony spostrzeg 瞠 nawet ta my niezbyt go poruszy豉. Mo瞠 przeciewyruszyna w豉snr瘯 nie czekaj鉍 na 豉skawe pozwolenie Rady.
Na pobliskiej ianie skalnej zape貪aodblask ognia Rady. Starsi zbierali si aby go os鉅zi Jednak w jego sprawie decyduj鉍y g這s b璠mieli Gwiazii, gdyzrabowaich w豉sno oraz naruszyich zwyczaje i tajemnice.
Na di瘯 ostro積ych krok闚 w przedsionku Fors obr鏂ig這w Przyszedpo niego jeden z odbywaj鉍ych nowicjat - Stephen z klanu Jastrz瑿ia. Ruszyza nim i pp chwili wkroczyli w kr鉚 iat豉, otoczony wznosz鉍ymi siw g鏎rz璠ami g瘰to u這穎nych bia造ch plam. By造 to twarze, setki przypatruj鉍ych mu siz ch這dnym zainteresowaniem twarzy. Starcy byli juw komplecie: Kronikarz, Zarz鉅ca P鏊, Wodzowie Myiwych i Obro鎍闚. Za nimi zaw zwartych kolumnach zasiedli rolnicy, myiwi i stra積icy. Naprzeciw nich zebra豉 siliczna grupa Gwiazistych z Jarlem na czele.
Ze wzniesiondumnie srebrzystg這wFors wszedna wyg豉dzonskalnp馧k
- Forsie z Klanu Pumy - rozlegsig這s Horsforda, Stra積ika Eyrie - stoisz tu, gdynaruszy貫tradycje Eyrie. Poniewajednak tw鎩 post瘼ek wymierzony byprzede wszystkim przeciwko Gwiazistym, wi璚 Rada w豉ie im przyznaje prawo decydowania o twym dalszym losie.
Kr鏒ko i treiwie. I prawdm闚i鉍 - ca趾iem uczciwie - mya 瞠 b璠zie gorzej. Ciekawe, co postanowiGwiazii. Wszystko zale瘸這 od Jarla.
Spojrzana wodza, kt鏎y wydawasibybez reszty poch這ni皻y obserwacjdrgaj鉍ych j瞛yk闚 p這mieni. Nast雷i豉 d逝ga cisza, a gdy w ko鎍u Jari przem闚i jego s這wa przyku造 uwagwszystkich s逝chaczy.
- My, ludzie Eyrie, doszliy do miejsca, w kt鏎ym otwierajsiprzed nami dwie drogi. Tylko od nas zale篡 wyb鏎 w豉iwej, a tym samym przysz這 nie tylko zebranych tu klan闚, lecz tak瞠 wszystkich ludzi zamieszkuj鉍ych ten kraj, a mo瞠 nawet ca章 ziemi Dlatego tetej nocy z豉miz這穎nwe wczesnej m這doi uroczystprzysi璕i ods這niprzed wami tajemnic kt鏎a oddziela豉 nas od reszty plemienia. Pos逝chajcie wszyscy historii naszego znaku.
Dzisiaj nosz鉍y Gwiazdludzie przemierzajdalekie szlaki, poszukuj鉍 zapomnianej wiedzy. Kiedyjednak to - jego r瘯a dotkn窸a zawieszonej na szyi metalowej gwiazdy, li鉍ej i ciep貫j od blasku ognia - mia這 inne znaczenie. Nasi przodkowie znalei siw tej g鏎skiej kryj闚ce, gdynaprawdmieli zostaGwiezdnymi Ludi, tutaj zaoswajali siz 篡ciem, jakie mieli prowadziw innych iatach. Nasze zapisy m闚i 瞠 cz這wiek stau progu podr騜y ku gwiazdom, gdy ogarni皻y szale雟twem si璕n像 po iercionobro
My, kt鏎zy mieliy leciedo gwiazd, chodzimy pieszo po spustoszonej ziemi. Ale ponad nami nadal przeciewiszinne iaty, a ich blask wci嘀 przyzywa nas z oddali, nios鉍 nieustannie obietnicna przysz這. Jei uda sinam unikn寞 b喚d闚 Przodk闚, to z czasem poznamy wi璚ej, nitylko przecinaj鉍e tziemiszlaki. Oto tajemnica, kt鏎ods豉niamy dzisiaj przed wszystkimi, aby ka盥y cz這wiek wiedzia co straciliy przez szale雟two Przodk闚 oraz do czego mo瞠my doj, jei nie powt鏎zymy ich b喚d闚.
Fors zacisn像 d這nie do b鏊u. Wi璚 cz這wiek utraciatyle. Powr鏂i這 niejasne uczucie t瘰knoty, takie samo, jak wtedy na wymar造m lotnisku. Jacywielcy byli Przodkowie w swych marzeniach. Trzeba zrobiwszystko, co mo磧iwe, aby te wspania貫 sny ponownie o篡造.
- Stoimy na rozdro簑 - powt鏎zypowoli Jar! - i tym razem nie mo瞠my sipomyli Dlatego tewolGwiazistych jest, aby Fors z Klanu Pumy, zrodzony z mieszanej krwi r騜nych plemion, byod tej chwili traktowany na r闚ni z resztspo貫cznoi, choprawo naszych ojc闚 chce inaczej. Najwy窺za pora zmienitakie prawo. Od dziFors wyr騜niasib璠zie w inny spos鏏. B璠zie w璠rowaw鏚 r騜nych ludzi, nios鉍 ze sobwiedzi pok鎩.
Mutant mo瞠 posiadacechy przydatne dla ca貫go szczepu - wiemy o tym od dawna. Dlatego teog豉szamy nowe prawo, zgodnie z kt鏎ym mutant r闚ny jest zwyk貫mu cz這wiekowi. Jei w klanie urodzi simutant, b璠zie zaliczony w poczet cz這nk闚 tego klanu. Kt騜 z nas ma pewno - Jari powi鏚wzrokiem po ludzkiej ci瘺ie, ponad kt鏎zacz像 narastapomruk, nie wiadomo - aprobaty, czy sprzeciwu - kto ma pewno, 瞠 niczym nie r騜nimy siod Przotk闚? Czy chcemy zresztbydok豉dnie tacy, jak oni? Wyrzec sigwiazd? Pomycie o tym.
Odpowiedziamu Lekarz.
- Z punktu widzenia praw natury, to, co m闚isz jest prawd Dzisiejsi ludzie snajprawdopodobniej inni niprzed Wybuchem. - Mutant zakaszla Dok豉dniej m闚i鉍, ka盥ego z tu obecnych mo積a w wi瘯szym lub mniejszym stopniu okreitym mianem.
Horsford wzni鏀r瘯 chc鉍 uciszynag章 wrzaw Przez ha豉s przebijasijego donoy g這s.
- Sta豉 sirzecz donios豉, moi bracia. Gwiazii zerwali wreszcie wi瞛y przesz這i. Czymo瞠my bygorsi? S造szeliy o dw鏂h drogach. Ja z kolei chcm闚io rozwoju. Zapuiliy korzenie w w零kiej, g鏎skiej dolinie. Ziemia tu kamienista i nieurodzajna, i chozawsze musieliy wk豉dawiele trudu w jej upraw to trzymaliy sitego miejsca z uporem. Teraz jednak, chc鉍 utrzymasiprzy 篡ciu, musimy jopui gdynie jest w stanie nas d逝瞠j wykarmi Zahamowanie rozwoju to ier a ja, w imieniu Rady wybieram 篡cie. Skoro niegdyobiecano nam gwiazdy, powinniy znowu po nie si璕n寞.
Gdziez boku rozlegsig這y wiwat. Krzyk dochodziz tylnych rz璠闚, gdzie zebra豉 sim這dzie Po chwili do章czynast瘼ny g這s i nast瘼ny... Ludzie podrywali sina nogi w nag造m wybuchu radoi, a w oczach ich zapala造 siod dawna nie widziane blaski. Nigdy jeszcze ci opanowani i nazbyt powa積i ludzie nie przypominali tak bardzo swych krewniak闚 z R闚nin. Plemibudzi這 sido nowego 篡cia.
- I tak jub璠zie - poprzez ha豉s przedarsig這s Jarla. Na jego rozkazuj鉍y gest wrzawa nieco ucich豉. - Dzisiejszego wieczoru wkroczyliy na nowdrog Dla upami皻nienia naszego wyboru wr璚zamy Forsowi Gwiazdniepodobndo 瘸dnej innej, a on z kolei, gdy nadejdzie czas, przeka瞠 jwybranemu przez siebie nast瘼cy. Dzi瘯i temu po鏚 nas zawsze b璠zie kto kto b璠zie rozmawiaz ludi jak przyjaciel, bezstronnie ich oceniai troszczysio utrzymanie mi璠zy nimi pokoju.
Jari podszeddo Forsa, w podniesionej r璚e trzymaj鉍 ozdobny 豉鎍uch, z kt鏎ego zwisa豉 Gwiazda. Nie mia豉 jak zwykle, pi璚iu ramion, lecz wykonana by豉 z wielu promieni, tak, 瞠 przypomina豉 wskazuj鉍wszystkie kierunki jednoczeie ig喚 kompasu. Odznaka zimnym ci篹arem spocz窸a na szyi ch這pca.
Na ten widok zebrani m篹czyi wykrzykn瘭i zgodnie nale積e nowo wybranemu Gwiazistemu pozdrowienie. W pot篹nym ch鏎ze g這s闚 zabrzmia豉 nieznana nuta. Oto bowiem zab造s豉 nowa gwiazda i nikt ze stoj鉍ych wok馧 ognia nie m鏬przewidzie co z tego wyniknie. Prawdm闚i鉍, nie wiedziatego nawet sam Fors.



Pos這wie


Sautorzy, kt鏎ych ksi嘀ki r闚nie szybko zdobywajuznanie, jak i je trac
Podobni skometom, kt鏎e mkn鉍 po niebosk這nie powodujo wiele wi璚ej zamieszania nii radoi. Sautorzy, kt鏎ych za 篡cia obsypuje sinagrodami, pisze sio nich tomy ksi嘀ek, a kt鏎zy bardzo szybko tracna znaczeniu. Choroba ta atakuje nawet najwi瘯szych - wystarczy przejrzelisty laureat闚 Nagrody Nobla, by stwierdzi 瞠 tylko nieliczni przeszli zwyci瘰ko pr鏏czasu. Mijajmody, przebrzmiewajproblemy, a czas nieub豉ganie demaskuje wielko pozornych gigant闚. Swreszcie inni, nie dbaj鉍y o u逝dns豉wchwili, o zmienne upodobania krytyk闚. Sjak wiekowe drzewa, trwajmimo zmiennych warunk闚, wbrew przeciwnoimody. Andre Norton nale篡 do tych pisarek, kt鏎ych wielko tkwi w ponadczasowym znaczeniu jej ksi嘀ek. Jak pisze AnnMcCaffrey - jedna z najwi瘯szych gwiazd iatowej science-fiction - Andre Norton b璠zie czytana nawet w闚czas, gdy "o wielu z nas nie b璠zie junikt pami皻a. Bez cienia ryzyka mo積a stwierdzi 瞠 ksi嘀ki Andre Norton b璠czytane i za kilkadziesi靖 lat, przez nasze dzieci i przez naszych wnuk闚. Zajmmiejsce obok ksi嘀ek takich autor闚, jak Verne czy Haggard. Oczywiie trudno jest powiedzie kto z t逝mu wsp馧czesnych pisarzy science-fiction przejdzie pr鏏czasu. Ja jestem pewien, 瞠 najwi瘯sze szansna to ma Andre Norton.

ANDRE NORTON (w豉iwie Alice Mary Norton, urodzi豉 si17 kwietnia 1912 roku w Cleveland w stanie Ohio. W latach 1930-32 studiowa豉 na Attended Western Reserve University (obecnie Case Western Reserve University). W latach 1930-41 pracowa豉 w bibliotece dla dzieci w Cleveland. W 1942-51 by豉 sprzedawci bibliotekarkw Mystery House. Od 1950 roku utrzymuje siz pisarstwa. W mi璠zyczasie pracowa豉 jako wydawca w GnomPress (1950-58). Otrzyma豉 m. in. nast瘼uj鉍e nagrody:
- w 1951 Boy's Ciubs ofAmerica Medal za Bullard of the Space Patrol,
- w 1962 nominacjdo Hugo za powie Star Hunter i w 1964 to samo, za najg這iejszjej ksi嘀k" iat Czarownic",
- w 1963 roku Invisible Littie Ma(przyznany na Westemcon XVI) za ca這kszta速 tw鏎czoi;
- w 1965 Boy's Ciubs ofAme鎍a Certificate of Merit za Night ofMask;
- w 1976 Phoenix Award za ca這kszta速 tw鏎czoi;
- w 1977 otrzymuje jednz najbardziej presti穎wych nagr鏚 Gandalf Master of Fantasy przyznanna iatowym Konwencie Science-Fiction;
- w 1979 Ba逗og Fantasy Award and Ohioana Award za ca這kszta速 tw鏎czoi;
- w 1981 Fritz Leiber Award za wk豉d do fantasy;
- w 1984 E.E. Smith Award;
- w 1984 roku otrzymuje tytuWielkiego Mistrza SF (Nebula Grand Master Award) oraz w tym samym roku Jules Yerne Award.
* * *
Mimo, itrudno znale gatunek literacki w literaturze masowej, w kt鏎ym by Andre Norton nie opublikowa豉 swych ksi嘀ek, to jednak w iecie znana jest g堯wnie jako pisarka science-fiction oraz fantasy. Jej pierwszksi嘀ksf by豉 powie Star Mans Son, 2250 A. D. (1952) (pniej ukazywa豉 siona pod tytu貫m Daybreak: 2250 A. D. (1954)), kt鏎a obecnie trafia do r隕 polskich czytelnik闚. Od tego czasu opublikowa豉 ponad sto powiei (poza sf i fantasy by造 to powiei detektywistyczne, romanse, powiei gotyckie, a nawet obecnie z Robertem Blochem napisa豉 horror), sprzedanych w ponad milionie egzemplarzy. Wielu me wyobra瘸 sobie sf i fantasy bez jej ksi嘀ek. Jest autorkm. in. nast瘼uj鉍ych najg這iejszych cykli sf: Solar Queen, Time War, Beast Master, Time Travel, Moon Magie, Forerunner, Star Kaat (napisane wsp鏊nie z Dorothy Madlee).
Ale najwi瘯szy rozg這s przynios造 jej ksi嘀ki fantasy, w tym najs造nniejszy cykl "iat Czarownic".

Ksi嘀ki niekt鏎ych pisarzy science-fiction czy fantasy czyta sidlatego, 瞠 nale篡, 瞠 mo積a o nich dyskutowa ksi嘀ki Andre Norton czyta sipo prostu dla przyjemnoi. Charakteryzujsione bowiem czymnieuchwytnym, czym co mo積a by by這 nazwaczarem rzucanym na czytelnika, kt鏎y zniewala go i powoduje, 瞠 czyta sije bez wytchnienia. Niezale積ie od tego, czy ma sikilkanaie, czy kilkadziesi靖 lat, zawsze znajdziemy w nich codla siebie. Andre Norton zachwyca nas rozmachem opisywanego iata, bogactwem przyrody, urod篡cia, g這si pochwa喚 dobra i pi瘯na, opisuje d嘀enie do prawdy i szczcia. Wierzy, 瞠 iat jest z natury dobry, a cz這wiek m鉅ry, 瞠 ka盥y problem mo瞠 byrozwi頊any, jei tylko cz這wiek pragnie tego i post瘼uje godziwie.
Jej tw鏎czo w doskona造 wr璚z spos鏏 spe軟ia wymogi stawiane przez czytelnik闚 przed science-fiction. Nie znajdziemy w jej ksi嘀kach rozmaitych "udziwnie czy to formalnych, czy treiowych, dlatego tejest tak ch皻nie czytana przez miliony czytelnik闚 na iecie. Andre Norton jest nie tylko pisark tw鏎czynicudownych iat闚, ale jest tak瞠 przewodnikiem, kt鏎y prowadzi nas przez 篡cie, jej ksi嘀ki to rodzaj osobliwej inicjacji w 篡cie doros貫. Ten wymiar jej tw鏎czoi doskonale ilustruje "it, 2250 A. D.", gdzie g堯wny bohater, m這dy mutant, odrzucony przez spo貫cze雟two 篡j鉍e w zniszczonym przez kataklizm atomowy iecie odbywa wr璚z rytualnpodr騜 o charakterze inicjacyjnym, dzi瘯i kt鏎ej dojrzewa, odnajduje siebie i uzyskuje akceptacjinnych. "it, 2250 A. D." m闚i o ch這pcu, kt鏎y pe貫n zw靖pienia, l瘯u i niepewnoi - tak charakterystycznych dla okresu dojrzewania - osi鉚a pewno siebie, zdecydowanie i poczucie sensu, tak konieczne dla doros貫go 篡cia. Jest to historia przechodzenia od dzieci雟twa do dojrza這i. W powiei tej czytelnik tak瞠 znajdzie inne charakterystyczne dla Andre Norton rysy jej tw鏎czoi, takie jak d嘀enie do samopoznania, do akceptacji innych, do szacunku wobec odmiennych i odrzuconych (to w豉ie Andre Norton wprowadzi豉 do powiei science-fiction, innych nitylko bia造ch protestant闚 bohater闚).
O Andre Norton i jej ksi嘀kach mo積a pisawiele - o tym, ijest niekwestionowanym moralnym autorytetem w tej literaturze - ale w niczym to nie zast雷i tego, co mo積a prze篡czytaj鉍 jej ksi嘀ki.

Tadeusz Zysk






搜尋引擎讓我們程式搜尋結果更加完美
  • 如果您覺得該文件有幫助到您,煩請按下我
  • 如果您覺得該文件是一個一無是處的文件,也煩請按下我

  • 搜尋引擎該文件您看起來是亂碼嗎?您可以切換編碼方式試試看!ISO-8859-1 | latin1 | euc-kr | euc-jp | CP936 | CP950 | UTF-8 | GB2312 | BIG5 |
    搜尋引擎本文件可能涉及色情、暴力,按我申請移除該文件

    搜尋引擎網址長?按我產生分享用短址

    ©2024 JSEMTS

    https://tw.search.yahoo.com/search;_ylt=A8tUwZJ2QE1YaVcAUmFr1gt.;_ylc=X1MDMjExNDcwNTAwMwRfcgMyBGZyA3lmcC10LTkwMC1zLXR3BGdwcmlkAwRuX3JzbHQDMARuX3N1Z2cDMARvcmlnaW4DdHcuc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMARwcXN0cgMEcHFzdHJsAwRxc3RybAM4NARxdWVyeQMlRTglQjYlODUlRTUlOEYlQUYlRTYlODQlOUIlRTclOUElODQlRTUlQUYlQjYlRTUlQUYlQjYlMjAlRTglODMlQTElRTUlQUUlODklRTUlQTglOUMEdF9zdG1wAzE0ODE0NTc3OTM-?p=%E8%B6%85%E5%8F%AF%E6%84%9B%E7%9A%84%E5%AF%B6%E5%AF%B6+%E8%83%A1%E5%AE%89%E5%A8%9C&fr2=sb-top-tw.search&fr=yfp-t-900-s-tw&rrjfid=7160101 https://tw.search.yahoo.com/search;_ylt=A8tUwZJ2QE1YaVcAUmFr1gt.;_ylc=X1MDMjExNDcwNTAwMwRfcgMyBGZyA3lmcC10LTkwMC1zLXR3BGdwcmlkAwRuX3JzbHQDMARuX3N1Z2cDMARvcmlnaW4DdHcuc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMARwcXN0cgMEcHFzdHJsAwRxc3RybAM4NARxdWVyeQMlRTglQjYlODUlRTUlOEYlQUYlRTYlODQlOUIlRTclOUElODQlRTUlQUYlQjYlRTUlQUYlQjYlMjAlRTglODMlQTElRTUlQUUlODklRTUlQTglOUMEdF9zdG1wAzE0ODE0NTc3OTM-?p=%E8%B6%85%E5%8F%AF%E6%84%9B%E7%9A%84%E5%AF%B6%E5%AF%B6+%E8%83%A1%E5%AE%89%E5%A8%9C&fr2=sb-top-tw.search&fr=yfp-t-900-s-tw&rrjfid=2123209 https://tw.search.yahoo.com/search;_ylt=A8tUwZJ2QE1YaVcAUmFr1gt.;_ylc=X1MDMjExNDcwNTAwMwRfcgMyBGZyA3lmcC10LTkwMC1zLXR3BGdwcmlkAwRuX3JzbHQDMARuX3N1Z2cDMARvcmlnaW4DdHcuc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMARwcXN0cgMEcHFzdHJsAwRxc3RybAM4NARxdWVyeQMlRTglQjYlODUlRTUlOEYlQUYlRTYlODQlOUIlRTclOUElODQlRTUlQUYlQjYlRTUlQUYlQjYlMjAlRTglODMlQTElRTUlQUUlODklRTUlQTglOUMEdF9zdG1wAzE0ODE0NTc3OTM-?p=%E8%B6%85%E5%8F%AF%E6%84%9B%E7%9A%84%E5%AF%B6%E5%AF%B6+%E8%83%A1%E5%AE%89%E5%A8%9C&fr2=sb-top-tw.search&fr=yfp-t-900-s-tw&rrjfid=5350206 https://tw.search.yahoo.com/search;_ylt=A8tUwZJ2QE1YaVcAUmFr1gt.;_ylc=X1MDMjExNDcwNTAwMwRfcgMyBGZyA3lmcC10LTkwMC1zLXR3BGdwcmlkAwRuX3JzbHQDMARuX3N1Z2cDMARvcmlnaW4DdHcuc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMARwcXN0cgMEcHFzdHJsAwRxc3RybAM4NARxdWVyeQMlRTglQjYlODUlRTUlOEYlQUYlRTYlODQlOUIlRTclOUElODQlRTUlQUYlQjYlRTUlQUYlQjYlMjAlRTglODMlQTElRTUlQUUlODklRTUlQTglOUMEdF9zdG1wAzE0ODE0NTc3OTM-?p=%E8%B6%85%E5%8F%AF%E6%84%9B%E7%9A%84%E5%AF%B6%E5%AF%B6+%E8%83%A1%E5%AE%89%E5%A8%9C&fr2=sb-top-tw.search&fr=yfp-t-900-s-tw&rrjfid=5729980 https://tw.search.yahoo.com/search;_ylt=A8tUwYgkQU1YcXoAUE9r1gt.;_ylc=X1MDMjExNDcwNTAwMwRfcgMyBGZyA3lmcC10LTkwMC10dwRncHJpZAMxWU5tY2FYMVFGQ2ZvUXZGN1N0bzVBBG5fcnNsdAMwBG5fc3VnZwMwBG9yaWdpbgN0dy5zZWFyY2gueWFob28uY29tBHBvcwMwBHBxc3RyAwRwcXN0cmwDBHFzdHJsAzQ4BHF1ZXJ5AyVFNiVBRCVBMSVFNiVBRCU4QyUyMCVFNSVCMCU4OCVFNiU4MyU4NSVFNSU5QyU5OAR0X3N0bXADMTQ4MTQ1Nzk3Ng--?p=%E6%AD%A1%E6%AD%8C+%E5%B0%88%E6%83%85%E5%9C%98&fr2=sb-top-tw.search&fr=yfp-t-900-tw&rrjfid=9929199 https://tw.search.yahoo.com/search;_ylt=A8tUwZJ2QE1YaVcAUmFr1gt.;_ylc=X1MDMjExNDcwNTAwMwRfcgMyBGZyA3lmcC10LTkwMC1zLXR3BGdwcmlkAwRuX3JzbHQDMARuX3N1Z2cDMARvcmlnaW4DdHcuc2VhcmNoLnlhaG9vLmNvbQRwb3MDMARwcXN0cgMEcHFzdHJsAwRxc3RybAM4NARxdWVyeQMlRTglQjYlODUlRTUlOEYlQUYlRTYlODQlOUIlRTclOUElODQlRTUlQUYlQjYlRTUlQUYlQjYlMjAlRTglODMlQTElRTUlQUUlODklRTUlQTglOUMEdF9zdG1wAzE0ODE0NTc3OTM-?p=%E8%B6%85%E5%8F%AF%E6%84%9B%E7%9A%84%E5%AF%B6%E5%AF%B6+%E8%83%A1%E5%AE%89%E5%A8%9C&fr2=sb-top-tw.search&fr=yfp-t-900-s-tw&rrjfid=6836751